piątek, 20 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 24


HEJ!!!
Dawno nie było rozdziału, prawda? To jest! Króciutki, niesprawdzony- ale za to bardzo dramionkowy!!
Wiem, że nikt nie zwróci na to uwagi, ale bardzo Was proszę, byście zostawiły komentarz- chociaż 1 słowo.
Bo jak inaczej mam wiedzieć, że ktoś to czyta? A jak nikt nie czyta-to po co pisać bloga? Można równie dobrze do szuflady...
Takie to myśli krążą po mojej świeżo posesyjnej główce.
Ale póki co to tylko myśli.
Pozdrowienia!

ROZDZIAŁ 24

- A to wredna jędza! - ekscytowała się Ginny, gdy po powrocie ze szlabanu Hermiona streściła przyjaciołom jego przebieg. - To było tak bardzo, do cna podłe  i...
- Nie było aż tak źle- stwierdziła Hermiona, lecz Harry pokręcił głową.
- Nie, Hermiono. TO jest złe. I NIE POWINNAŚ tego bagatelizować. Możesz iść do Ingrid i...
- Daj spokój, Harry!  To nie jest przedszkole! Nie mogę... Przecież wszyscy wiedzą, że Narcyza...
- Nieważne! - przerwał gniewnie. - Co to w ogóle miało być? Skoro uczy- musi się dostosować i...
- Nie mam zamiaru zmuszać kogokolwiek do odgrywania szopki- westchnęła Hermiona. - Mogę jedynie wymusić, by nie okazywała tego jak mnie traktuje. Natomiast jej podejścia nie zmienię, bo to walka z wiatrakami...

**********

- Granger! Czekaj! - zaczepił Hermionę Malfoy, gdy wracała z numerologii. Przewróciła oczami poirytowana- znowu się zaczyna.
- Czego chcesz? - westchnęła teatralnie.
- Jjjja...- zająknął się, błądząc oczami gdzieś po podłodze. Widać było, jak ciężko mu przychodzi ta rozmowa. A raczej jej zajawka. - Znaczy dzięki. - wypalił w końcu.
            To było zaskoczenie. Nigdy, przenigdy nie powiedziałaby, że Dracon Malfoy kiedykolwiek podziękuje JEJ, nawet szantażowany. A co dopiero tak z własnej woli!
- Coś takiego! TY dziękujesz MNIE?!- starała się jak najmniej dać po sobie poznać swe zdziwienie i przybrała lekko ironiczny wyraz twarzy.
- Oj Granger, nie utrudniaj! - zaczynał się irytować. - Ano serio-dziękuję. Naprawdę.
- Proszę bardzo.
            Sytuacja zaczynała być dziwna, tym bardziej, że Malfoy najwyraźniej nie zamierzał sobie pójść. Dziwne.
- Eeee...Trudny miałaś szlaban?
Zmarszczyła brwi. Ewidentnie- nie wiedział, co takiego tam robiła- nie zadał więc tego pytania, aby się z niej ponabijać. Co on kombinował?
- Nie, musiałam tylko zbierać Astratium laudu. To było tak bardzo w stylu twoim i twojej rodziny, że aż dziw, że pytasz! - warknęła ostrożnie.
- Eeee... - zmieszał się, za wszelką cenę unikając jej wzroku. - Jak chcesz to pogadam z mamą i powiem jej, że wtedy rzeczywiście po trochu była moja wina. Nie musiałabyś już przychodzić...
- Och, dziękuję! Niezmiernie szlachetne... - Hermiona nie mogła powstrzymać sarkazmu- to dlatego, że wolała naprawdę zachować czujność. Z drugiej strony spodziewała się, że wysublimowane ego Dracona każe mu odwdzięczyć się jej jakoś za utrzymanie języka za zębami. Z takimi typami jednak nigdy nic nie wiadomo. - Niestety, szlaban już dawno mi się skończył.
- Serio? Mama zakończyła ci szlaban po jednym razie? - Draco był pod wrażeniem.
- Aż takie to dziwne? Pewnie uznała, że dość już jest szlamu w Zakazanym Lesie po ostatnim deszczu! - nie mogła się powstrzymać. Och, jak strasznie on działał jej na nerwy! Samym zachowaniem!
-Widzę, że humor ci się wyostrzył...
- Jakoś musiałam się dostosować.
- Niewątpliwie.
            Przez chwilę stali w milczeniu.
- Wesley tak bardzo mnie nienawidzi, że chciałby...że chciałby aż zrzucić tę ....tę bombę atomową na mnie i moją rodzinę? - zapytał w końcu cicho.
            Dla Hermiony był to szok. Owszem, pamiętała, jak kiedyś Ron coś takiego powiedział, ale skąd Malfoy o tym wiedział?
- Słyszałem was w bibliotece- pospieszył z wyjaśnieniami, jakby odgadując jej zmieszanie.
Hermiona skinęła głową. Poznała już stosunek Malfoyów do mugolskich form zagłady, ale prawdę mówiąc nie sądziła, iż będą jeszcze do tego wracać.
- Draco... Przestań, to tylko żarty!- spróbowała pocieszyć. Czuła się dziwnie z myślą, że prawdopodobnie tylko ona jedna ze wszystkich uczniów Hogwartu może odbywać taką rozmowę z naczelnym księciem Slytherinu. -  Nikt nie zrzuca bomb atomowych na twój dom, spokojnie.
- Tak się nie żartuje! To... Są przecież jakieś granice... - wyszeptał.
- Hej, Draco?! Draco, uspokój się! No nie- co z tobą?!  - spróbowała go pocieszyć i odruchowo położyła mu rękę na ramieniu. Drgnął jak oparzony i spojrzał na nią wściekle. Zdawać by się mogło, że po chwili słabości nie pozostał ani ślad.
- A co cię to obchodzi, szlamo?! - zapytał wyzywająco, ciskając w nią dużo większą dawką jadu niż była na to przygotowana. - Co ty sobie wyobrażasz?! Po rękach powinnaś mnie całować, że rozmawiam z TOBĄ w TAKI sposób, a...
            Hermiona zadrżała. Tym razem przegiął. Jego słowa wprawdzie nie były szczególnie bardziej obraźliwe niż zwykle, ale cała ta sytuacja zrobiła swoje. Poczuła łzy pod powiekami.
- I ty się dziwisz, że inni cię nienawidzą?! - załkała. - Jeszcze nigdy w całym swoim życiu nie spotkałam bardziej nieprzyjemnej, zarozumiałej, chamskiej i egocentrycznej istoty! Nic takiego ci nie zrobiłam, a traktujesz mnie gorzej niż śmiecia! Jak więc moi przyjaciele mają cię odbierać? I wiesz co...- urwała po czym spojrzała na niego poważnie. - Ron mówiąc to nie pomyślał. Za to jestem pewna, że ty z przyjemnością potraktowałbyś tak mnie. Możesz mi zaprzeczać ile chcesz- i tak nie uwierzę. Pewne zachowania mówią same za siebie...
            Więcej nie dała rady powiedzieć. Łzy pociekły jej już na dobre, gdy tylko zdała sobie sprawę, że naprawdę tak myśli i co z tego wynikało- są na świecie osoby, które darzą ją tak wielką nienawiścią. Odkryła, jak przed chwilą musiał się czuć  Draco i to było okropne. Ale nie obligowało go do TAKIEGO zachowania.
            Odwróciła się na pięcie i prawie puściła się biegiem w kierunku błoni.
            A Draco poczuł się skonsternowany. Nie sądził, że sprawy z Granger tak się potoczą. Chociaż w sumie czego ona się spodziewała?! Przecież to OCZYWISTE, że się nawzajem nienawidzą.
Z drugiej strony.... No właśnie. Z drugiej strony!
Widział pełne smutku i przykrości oczy Hermiony. Patrzyła na niego taka zrezygnowana, a przy tym naprawdę zdenerwowana i poirytowana. To... To był nietypowy wzrok. Inteligentny. Tajemniczy. Przenikliwy.
I po raz pierwszy pomyślał, że w sumie zareagował zbyt agresywnie. Wciąż przeklinał siebie, że pozwolił na chwilę słabości, której świadkiem była Granger. Ale chciała pomóc. Pocieszyć. Mimo że jej przyjaciele...
Jej słowa wciąż rozbrzmiewały mu w głowie. "Za to jestem pewna, że ty z przyjemnością potraktowałbyś tak mnie".
Śmieszne! Oczywiście, że nie! Mógł zachowywać się chamsko, mógł nienawidzić. Ale sadystą nie był. Tymczasem... Tymczasem ona chyba naprawdę sądziła, że byłby zdolny do takiego zachowania względem niej. Cholera!! Ma go za aż tak podłego potwora?! Trzeba coś z tym zrobić. Nazwisko nazwiskiem- ale Malfoyowie oprócz nieskazitelnie czystej krwi szczycili się chorobliwą wręcz ambicją i  dobrym imieniem. Poza tym...Poza tym chyba trzeba coś z tym zrobić.
"Idź za nią!" - podpowiedział mu wewnętrzny głos.
"Co??!! JA!? Mam iść ZA NIĄ!?"
"Nie inaczej. Przecież tego chcesz!"
"Nie prawda!"
"Czyżby?"
"Owszem.Chcesz tego"
"Kłamiesz!"
"Nie, nie kłamię! Jedyne czego chcę, to byś się zamknął!"
"Draco! Mówisz do siebie..."
"Co...Ja...Nie! Przestań!"
"Nic nie robię! Idź za nią!"
"NIE!"
"Ale DLACZEGO nie?"
"Bo..."
"?"
"...."
"No widzisz!"
"Jak ty mnie wkurzasz!!!!!!"
"Widzisz- nie łatwo wytrzymać z samym sobą! Dlatego idź za nią!"
"Już nie żyjesz..."
"Właśnie zagroziłeś samemu sobie samobójstwem."
"Cieszę się"
"Skoro tak sądzisz... Idź za nią!!!"
            I Draco Malfoy poszedł.

wtorek, 10 czerwca 2014

WARIACJA CZĘŚĆ 4


CZEŚĆ!!! Kochane jesteście, wiecie?Wprawdzie tym razem miałam wstawić coś innego, ale z racji na sesję wrzucam dla Was dalszą część wariacji...Nie dokończoną i króciutką- ale zawsze (dlaczego- patrz wyżej:P). Ponieważ po raz kolejny jest to miniaturka- dedykuję ją Gibonowi- kochana- pewnie, że się nie obraziłam! Dziękuję Wam wszystkim za komentarze!


WARIACJA- CD

Musiało minąć jednak jeszcze wiele czasu, nim Hermiona całkiem doszła do siebie. Wciąż była przeraźliwie słaba i męczyła ją najmniejsza aktywność fizyczna, jak dojście do łazienki czy zjedzenie posiłku.Raz dość mocno oberwała od Narcyzy- naturalnie, w sensie ostrej reprymendy, nie zaś przemocy fizycznej- a było to, gdy niecały tydzień po zdarzeniu zebrała się by wstać z łóżka i na powrót  zacząć zajmować się swoimi obowiązkami.
- Zabraniam ci! - warknęła pani Malfoy, zdejmując ją z krzesła, na które Gryfonka weszła by zetrzeć kurz z regałów. - Masz zakaz! Od tej pory, aż do odwołania, NIE MASZ PRAWA brać do ręki szmatki, ściereczki ani w ogóle niczego, co służy do sprzątania! A teraz wracaj do łóżka i odpoczywaj!             Narcyza nie dała po sobie poznać, ale przeraziła się. Hermiona była tak wychudzona, że nawet ona- kobieta- nie odczuwała ciężaru, gdy przed chwilą trzymała ją na rękach. Nie dała jednak po sobie nic poznać, zaprowadziła Hermionę do pokoju i dopilnowała, by ta się położyła, a następnie pstryknięciem wezwała skrzata i poleciła mu dostarczyć Hermionie wybrane przez nią książki z biblioteki.
- Jako twoja pani rozkazuję ci nie ruszać się z tego łóżka, tylko czytać, spać, rozmawiać z Draconem, który niewątpliwie przyjdzie niedługo sprawdzić, co u ciebie słychać, lub jeść to, na co tylko masz ochotę, lub też odpoczywać... Czyli , najogólniej mówiąc, czuć się jak na wakacjach i nie zaprzątać sobie głowy niczym innym, niż dylemat, co chcesz zjeść na obiad. - oświadczyła władczo, po czym posłała Hermionie ostatnie srogie spojrzenie i lekko uśmiechnęła się, a następnie pewnym krokiem opuściła pomieszczenie, zostawiając dziewczynę w kompletnym szoku.

********

Nazajutrz upał na dworze trochę odpuścił chociaż w dalszym ciągu było gorąco. Hermiona cały poprzedni wieczór spędziła pogrążona w lekturze, miała już więc siłę utrzymać pozycję siedzącą. Podjęto więc decyzję, że po raz pierwszy od tygodnia opuści Malfoy Manor w celu wybrania się do ogrodu.Draco prowadził ją niemal tak, jak prowadzi się małe dziecko, by pokazać mu choinkę.Mimo że Hermiona uparła się, aby iść na własnych nogach, Ślizgon i tak prowadząc ją przejmował na siebie prawie cały ciężar jej ciała. Dojście do ogrodu zajęło im dobrych kilkadziesiąt minut, aż w końcu Draco posadził Hermionę pod wielkim parasolem, poprawił jej na głowie kapelusz, po czym sam zajął miejsce obok.
- W porządku?- zapytał, chwytając dziewczynę za rękę. Hermiona posłała mu uśmiech przepełniony szczęściem oraz  zmęczeniem.
- Dziękuję ci, Draco- wyszeptała.Arystokrata zamrugał.
- To ja dziękuję- odezwał się w końcu, unosząc jej dłoń do ust i lekko całując, na co na bladej twarzy Hermiony wystąpił ledwo widoczny cień rumieńców. - Rozkoszą jest dla mego serca przebywać w twym towarzystwie, o mój Cudzie pod Niebiosami- szepnął, puszczając do niej oko, a Hermiona po raz kolejny poczuła się wyjątkowa.
- Me serce raduje się w twej obecności, a dusza wyrywa się ku tobie- odrzekła szeptem zawstydzona.Oboje zachichotali.
- Ciekawe, jak to będzie w szkole- zaczął nagle Draco, spoglądając na swą towarzyszkę. - Wiesz... Czy sobie poradzimy... JAK sobie poradzimy...
Hermiona aż otworzyła szerzej oczy ze zdumienia.
- Ja.... Ja nie wiedziałam, że... - zaczęła oniemiała, a Dracon spojrzał na nią znacząco i westchnął.
- Ciągle się nie przekonałaś, hmm? - zapytał zrezygnowany.
Hermiona po raz tysięczny poczuła się zawstydzona. To prawda, cały czas wątpliwe było, czy Malfoyowie pozwolą jej - służącej i do tego .... no, niech będzie- mugolskiego pochodzenia- wrócić do Szkoły Magii.Może wydawać się to dziwne- po tylu przesłankach, które otrzymała, jakoby Lucjusz z Narcyzą traktowali ją niemal jak równą sobie- a przynajmniej na tyle porządnie, by zezwolić jej na kontynuowanie nauki. Pewność siebie i poczucie własnej wartości to jednak rzecz przedziwna, którą da się uśmiercić w przeciągu kilku sekund, natomiast aby na nowo powołać do życia potrzeba miesięcy, a czasem lat. 
- Tak jakoś... - mruknęła na swoje usprawiedliwienie.
Draco pokiwał z politowaniem głową.
- Słuchaj- zaczął poważnie. - W szkole jak zwykle będziesz najlepsza na roku... A jeśliby ktokolwiek ze Ślizgonów powiedział chociaż słowo na twój temat o wymowie zgoła innej niż "Hej, jesteś fantastyczna" to przysięgam ci, że będzie to jednocześnie ostatnie słowo, jakie padnie z jego ust!
Hermiona zachichotała. Och, to było takie urocze ze strony Dracona!           
 W podobnym dobrym nastroju zastała ich pani Malfoy.
- Jak się czujesz? - zapytała czule Narcyza, podchodząc do nich nagle i patrząc na Hermionę z mieszaniną zmartwienia, troski i spokoju. Hermiona omiotła Malfoyów wdzięcznym spojrzeniem.
- Dobrze, pani. Coraz lepiej- odpowiedziała szczerze.
Narcyza skinęła głową, po czym spojrzała na Draco. W jej oczach natychmiast zagościła miłość i czułości.
-Przyda Wam się świeże powietrze- oświadczyła w końcu, specjalnie używając liczby mnogiej- od czasu ataku na Hermionę Draco bowiem spędzał przy niej prawie każdą chwilę, całymi dniami doglądając jej lub siedząc przy jej łóżku. Posłała im jeszcze jedno uprzejme spojrzenie, po czym ruszyła na spacer po rozległych ogrodach, ani razu nie patrząc na skrzata domowego, który biegł za nią posłusznie z wielkim, eleganckim parasolem, osłaniającym od słońca.

********

Lucjusz wyraźnie wzburzony zmaterializował się w kominku w salonie, po czym pospiesznym pstryknięciem przywołał skrzata, karząc przygotować sobie drinka z Ognistej Whisky- lekkiego, bo lekkiego- wszak nie minęła nawet osiemnasta- jednak zawsze była to swego rodzaju nowość dla Narcyzy, która właśnie wkroczyła do pokoju.
- Kochany? Co się stało?- zagadnęła niepewnie. - Byłeś na zebraniu Rady Hogwartu?
- Byłem. Jak miałbym nie być?! - warknął, wpatrując się uważnie w Narcyzę i dokładając wszelkich starać, aby nie wybuchnąć atakiem złości- w końcu to nie małżonka tak go rozjuszyła. - I wiesz co.... co te...(użył słowa, które WYBITNIE nie przystoi arystokracie) wymyśliły?! W Radzie jest pełno Śmierciożerców... W pewnym momencie padł pomysł, by w związku z nadmiarem hogwartczyków i "różnicami poziomowymi"  zredukować liczbę uczniów i ograniczyć ją tylko do tych czystokrwistych! Albo przynajmniej półkrwi! Wyobrażasz to sobie?! 
Cóż- powiem tyle, że słówko użyte przed chwilą przez Lucjusza było niczym liryczny kwiat językowy w porównaniu z wyrażeniem, jakiego użyła teraz Narcyza.  Następnie jakby się opamiętała i zaczęła protestować w inny sposób.
- Ale... Ale przecież Dumbledore nie pozwoli... On nie dopuści do tego!- oponowała, jakby próbując jednocześnie przekonać samą siebie, że te kontrargumenty mają sens. Tak  na marginesie- trzeba przyznać, że miały.
- Och, Albus Dumbledore się wściekł- zapewnił Lucjusz. - Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem go w takim stanie. Mimo że zachował spokój i opanowanie. Najpierw wygłosił wykład na temat krótkiej historii szkoły i celu, jaki jej przyświeca, potem o tolerancji oraz by "przemyśleć ponownie ten pomysł". Prawdę mówiąc, nie mógł od razu go odrzucić, ma obowiązek liczyć się z Radą... A większość pomysł popiera... Wszak zdecydowana część Rady, to zadufani w sobie arystokraci, tacy jak my- to ostatnie powiedział lekko ironicznie, ale oboje z żoną wiedzieli, że to nie czas na żarty. 
Przez chwilę patrzyli na siebie bezradnie, a potem Narcyza usiadła na fotelu i ukryła twarz w dłoniach.
- Och, Nie...- szeptała zrezygnowana. - Co teraz będzie... Jak my to jej powiemy... Czym sobie na to zasłużyła... Hermiona, nasza mała Hermiona...
- Nic jej nie powiemy, bo nie będziemy musieli- przerwał wściekle Lucjusz- jego ton wyrażał szaleńczą determinację. - Mimo wszystko Dumbledore jest dyrektorem, a on szlamy uwielbia i jest szalonym zwolennikiem współpracy. A gdyby nie- wziął głęboki oddech. - A gdyby nie, to znajdę jej taką szkołę, która ją przyjmie z otwartymi ramionami! Chociażby miało to być w Australii! ONA ma niesamowity potencjał! NIE MOŻE się zmarnować! A poza tym... Na Merlina, poza tym przecież KOCHA chodzić do szkoły! A poza tym my, jako jej opiekunowie mamy OBOWIĄZEK dbać o jej edukację! A poza tym... - nabrał głęboko powietrza. - A poza tym postanowione! - podsumował.

********

Po upływie kolejnego tygodnia państwo Malfoyowie pozwolili w końcu Hermionie wybrać się z Malfoy Manor na Pokątną. Dziewczyna już całkiem nieźle radziła sobie z czynnościami codziennymi, na dodatek jej kondycja wyraźnie poprawiła się- pewnego poniedziałkowego poranka więc Lucjusz i Narcyza oświadczyli zachwyconej Hermionie, że wyrażają zgodę, aby po południu wybrała się z nimi na zakupy.Powiedzmy sobie szczerze- nawet samą Gryfonkę zaskoczyły siły, które nagle czerpała nie wiadomo skąd podczas wycieczki. Od godziny bowiem załatwiali sprawy przeróżne, a ona- wprawdzie prowadzona pod rękę przez Dracona- wciąż czuła się dość na siłach. W pewnym momencie aż serce stanęło jej z emocji- w oddali zamajaczyła jej ruda czupryna, a zaraz za nią kruczoczarna.Harryi Ron! Och, to aż niewiarygodne! Z wrażenia przystanęła, co spowodowało, że państwo Malfoyowie szybko zorientowali się, o co też jej chodzi. Lucjusz i Narcyza wymienili porozumiewawcze spojrzenia.Harry Potter i Ronald Weasley byli przyjaciółmi Gryfonki- z nimi nic nie powinno zagrażać ich Hermionie. Wobec tego chyba mogą zezwolić na...
- Idź do nich! - zachęciła Narcyza, nachylając się do podopiecznej. - Spokojnie porozmawiajcie.... Spotkamy się w domu.            
Hermiona posłałam swojej pani wdzięczne spojrzenie, ukłoniła się lekko i niepewnie ruszyła w kierunku chłopaków.

********

- Hermiona! Co... Co ty tu robisz!?- wyjąkał zaskoczony Harry, gdy jego wzrok zidentyfikował zmierzającą ku nim dziewczynę.
- Hermiona!!! - krzyknął na to Ron, a na jego twarzy malowało się zdziwienie.            
Gryfonka uśmiechnęła się do nich ciepło- och, jak dobrze było ich widzieć! Miała tyle do opowiadania!
- Tak wspaniale was spotkać! - wykrzyknęła niemal wzruszona. - Muszę wam powiedzieć tyle rzeczy, że nie wiem od czego zacząć....- urwała.Wiedziała, że przyjaciele przypatrują się jej bliznom i śladom tortur.
- Ci Malfoyowie muszą dawać ci niezły wycisk- mruknął w końcu Ron, patrząc na nią dziwnie.
Dla Hermiony był to szok. Jak...? Skąd...? Skąd wiedzieli? Jak to się stało?
- To..- zaczęła jąkać. - To....wiecie? - wydukała w końcu- w tej chwili stać ją było tylko na tyle.
- Pewnie że wiemy! - zapewnił Ron, marszcząc brwi.
- Cały Zakon wie, Hermiono- dodał szeptem Harry.
- Ale... - jąkała dziewczyna, dalej w kompletnym szoku. Ta wiadomość zbiła ją zupełnie z nóg. - Ale dlaczego....
- Wszyscy bardzo cię żałują- zapewnił z pośpiechem Ron. - Naprawdę. Podłe, arystokratyczne.....(kolejne nieprzyzwoite słowo, którego nie wypada cytować).
- Och, to nie tak! - pospieszyła z wyjaśnieniami Hermiona. - Te wszystkie blizny zrobił ktoś inny, a Malfoyowie... Oni są inni niż myśleliśmy! Naprawdę! Bo...
- Nie gadaj, Hermiono- wtrącił Harry. - Przed nami nie musisz udawać.
- Kiedy ja nie udaję!
Harry i Ron spojrzeli na siebie wymownie.
- Dobra, słuchaj...- zaczął Ron. - Postaram się pogadać z Zakonem, aby spróbowali cię odbić i...
- Nie! - zaprotestowała Hermiona. - Posłuchajcie mnie! Oni traktują mnie dobrze! Bardzo dobrze i...
- Och, właśnie widzimy- mruknął Ro, patrząc z przekąsem na wypalone litery SZLAMA niknące pod materiałem jej sukienki.
- Kiedy to naprawdę nie ich wina! - tłumaczyła Hermiona. - Słuchajcie, usiądźmy gdzieś na kawie, wszystko wam opowiem! Naprawdę, jak...
- Nie mamy kasy na kawę- warknął Ron. - A ty masz?
- Tak... Możemy wybrać się do jakiegoś przytulnego miejsca i... Hej, co tak patrzycie? - urwała, widząc wymowny wzrok przyjaciół.
- Więc to o to chodzi, tak??- zapytał poważnie Ron.Przez chwilę dziewczyna nie wiedziała, co rudzielec ma na myśli, potem myślała, że żartuje.
- Zwariowałeś?! - uśmiechnęła się, starając się załagodzić sytuację. - To nic takiego, przecież...
- Łaskawie pani postawi nam kawę hmm?
- Co?! - Hermiona czuła, jak powoli zaczyna tracić równowagę. - Wyluzuj, to tylko kawa i...
- Chyba wiem, o co w tym wszystkim chodzi? - zaczął Harry.
Hermiona posłała mu wdzięczne spojrzenie- wspaniale, że przynajmniej on zachował zdrowy rozsądek. Och, jakże się jednak myliła!
- O co wam... - zaczęła niepewnie.
- Oni są źli! - powiedział w końcu Ron. -  Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Dałaś się przekupić wisiorkiem?  - jego wzrok padł na serduszko, które Hermiona nosiła na szyi. - Pewno wsadzili tam jakieś czarnomagiczne śmieci, które powoli wyżerają twój umysł!
- Ron, ja... - dziewczyna była tak skonfundowana, że nawet nie wiedziała, co powiedzieć. Ronald jednak konsekwentnie parł dalej.- Stałaś się taka jak oni! Zobacz, co ty masz na sobie! Jesteś zabaweczką Malfoyów- poczekaj tylko, aż się im znudzisz! Przecież jesteś szlamą, a oni to Śmierciożercy- gardzą tobą!
- Ron! Słuchaj!…- Hermiona zapomniała nawet o tym, że powinna się oburzyć i po raz kolejny podjęła próby wytłumaczenia. Ron jednak najwyraźniej nie zamierzał dać jej dokończyć.
- Zobaczysz, jeszcze przybiegniesz z podkulonym ogonem kiedy pewnego dnia się im znudzisz i zaczną miotać w ciebie cruciatusy! – ekscytował się. - A ty sobie z tego nic nie robisz! W ogóle nie myślisz o innych! Jak MY sobie poradzimy, kiedy ciebie zabraknie tylko dlatego, że byłaś na tyle naiwna by uwierzyć, że sługusy Voldemorta przeszli przemianę serca i pochylili się nad losem ciemiężonych…Spójrz na siebie! Za tą sukienkę dałoby się wyżyć przez miesiąc! Co, zrobiłaś już swoje zadania domowe, ale ani nie pomyślisz, że MY moglibyśmy mieć problemy? Nawet się nas o to nie spytałaś!            
Tak, to prawda. Hermiona miała na sobie sukienkę „z metką” jednego z najdroższych sklepów na Pokątnej.Większość jej ubrań została zniszczona- Śmierciożercy zabijając jej rodziców dokładnie się o to postarali.Narcyza więc jakby w odpowiedzi postarała się o prędkie nadrobienie tej straty. A każdy, kto chociaż trochę zna Narcyzę Malfoy- chociażby ze słyszenia- wie, że arystokratka nawet nie dopuszcza do myśli faktu, że celem zakupienia nowych ubrań mogłaby zagościć w lokalu zgoła innym niż luksusowe butiki najwyższej jakości.Tak więc tym prostym sposobem w szafie Hermiony prawie wszystko pochodziło teraz z najwyższej półki.Doceniała to. Te wszystkie rzeczy były cudowne- każda normalna dziewczyna marzyła o takich strojach. Ale Hermiona w życiu nie przypuszczała, że fakt posiadania drogich ubrań może w jakikolwiek wpłynąć na jej relacje z przyjaciółmi… Przecież to był prezent! Poza tym.... Och, nie!! Żadne „poza tym”- toż na to nie było w ogóle ŻADNEJ odpowiedzi!
- Co?! - w dziewczynę nagle wstąpiły jakby nowe siły. - Co za bzdury! Harry- powiedz coś?!            Naprawdę liczyła na to, że Potter zachowa rozsądek. On jednak również wpatrywał się w nią złym wzrokiem.
- Och, to jakaś paranoja!- wykrzyknęła w rozpaczy. - NIC nie rozumiecie! I WIEDZIELIŚCIE że jestem u Malfoyów! Mogliście do mnie napisać! Cokolwiek! A...
- Skąd mogliśmy wiedzieć, że ci mordercy nie oskalpują nam sowy? Może dla CIEBIE to teraz nic takiego, ale zakup nowego ptaka dla niektórych jest dużym wydatkiem. A nie mogliśmy pozwolić, by zakon został...
- CO??! - ryknęła Hermiona. 
To było.... To było tak bardzo GŁUPIE, że nie sposób było tego skomentować.
- Dobrze słyszysz! - warknął Ron. - Nie jesteś centrum świata! My też mieliśmy problemy! A ty się zmieniłaś do tego stopnia, że...
- Nie mam ochoty dłużej tego słuchać- przerwała nagle Hermiona. - nie będę pozwalać, byście obrażali mnie i ludzi, którzy mnie uratowali!
- Tak, tak to się teraz nazywa, co? - zaczął drwiąco Harry, ale Hermiona rzeczywiście dłużej nie słuchała. Posłała obu ostatnie kpiące spojrzenie, obróciła się na pięcie i odmaszerowała z godnością. Dopiero w bezpiecznej odległości zalała się łzami.