JEEST!
Mam dla Was długaśny rozdział 15!
Muszę przyznać, że nie wykorzystałam w pełni potencjału tkwiącego w nim, ale po prostu musiałam wkleić go dzisiaj.
Trochę krótka konfrontacja z Draco i Narcyzą, ale nie martwcie się- to tylko zapowiedź, wszak szlaban jeszcze trwa!
Z racji, że rozmawiałyśmy o tym bardzo długo z Klaudią- Anonimkiem- to dla niej ponownie jest dedykacja.
Ponieważ to nie parodia, nie mogłam zrobić tego zupełnie tak samo, jak w naszych planach, ale starałam się coś wymyślić:)
ROZDZIAŁ 15
- Hermiona? Czy nie uważasz, że powinnaś nam coś powiedzieć?
– zaczął niepewnie Harry, kładąc przyjaciółce rękę na ramieniu.
Hermiona odwróciła się do niego gwałtownie, aż odskoczył odruchowo. Ron i Ginny stali
nieco z tyłu, zaś Violet przybrała krzepiący wyraz twarzy, jakby chciała
dodać przyjaciółce odwagi.
- Co jeszcze chcecie wiedzieć?! – krzyknęła Hermiona, a
wszyscy aż podskoczyli przerażeni. – Ta śmierdząca fretka powiedziała już chyba
wszystko! Jestem mugolską milionerką, mam inne nazwisko niż moi rodzice i
ostatni raz spędziłam z nimi więcej niż dwa dni gdy miałam dziewięć lat i
to tylko dlatego, że przeniesiono kurs modelowania koneksjonistycznego
z Edynburga do Londynu! W lipcu oprócz denerwującego towarzystwa Malfoya
miałam okazję rozmawiać z nimi aż przez dwa długie wieczory, z czego
połowę czasu i tak spędzili umawiając spotkania na drugim końcu globu! Wcale
nie są dentystami, tylko programistami, a ja również lubię te mugolskie zabawy
i szczerze zastanawiam się nad związaniem z nimi swojej przyszłości, a
przynajmniej jej części! Może dlatego nie przejmuję się tym, że jestem cholerną
szlamą, a nawet się z tego cieszę! I pewnie w ogóle mnie nie zrozumiecie, ale mam
serdecznie dosyć mojego życia, bo uważam, że to wszystko jest chore! Zupełnie
pokręcone! – wyrzuciła z siebie na jednym wdechu, po czym opadła na fotel,
starając się opanować oddech.
Jej przyjaciele przez chwilę przypatrywali jej się w
napięciu. Wreszcie Ginny odważyła się przerwać to niezręczne milczenie.
- Czemu? – wyszeptała- Czemu nam nic nie mówiłaś?
Hermiona spojrzała smutno na przyjaciół. Teraz, gdy emocje
opadły przyszedł czas na wyjaśnienia.
- Bałam się- wyszeptała. – Pozatym nie chciałam... niechciałam
byście myśleli o mnie jako o samolubnej, rozkapryszonej panience z dobrego
domu.
- Hermiono, jak mają na nazwisko twoi rodzice? – zapytał
nagle Harry.
No tak, przecież on miał regularnie kontakt z mugolskim
światem.
- Vinnet- wyszeptała Hermiona, ledwo słyszalnie.
Potter wytrzeszczył oczy.
- CI Vinetowie? Wow! Ostatnio znaleźli się na liście stu
najbogatszych ludzi świata!
Ron
prychnął i wycelował w Hermionę palcem.
- I co ci niby z tego przyszło? – warknął jadowicie. –
Dumna jesteś, że nas okłamałaś? Merlinie, nawet nie mam pomysłu, co takiego
NAPRAWDĘ mogą robić twoi rodzice! O co w ogóle ci chodzi?
- Przepraszam! – broniła się Hermiona. – Po prostu bałam się
wam o tym mówić, a kiedy ostatnio tak bardzo krytykowaliście milionerów przy
lekturze „Proroka“...
- Widocznie niewiele się myliliśmy- przerwał lodowato Ron.
Dla Hermiony był to cios prosto w serce. Na nowo zaczęła się denerwować i już
chciała coś powiedzieć, ale Violet ją wyprzedziła.
- Ron, jak możesz opowiadać takie rzeczy?! – zaczęła
gniewnie, łapiąc się pod boki. – Oceniać swoją przyjaciółkę, tylko na
podstawie...
- Kłamstwa- wpadła jej w słowo Ginny. – A ty się lepiej nie
wtrącaj. Nie znasz jej tak dobrze!
- Przestańcie w tej chwili czepiać się Violetki! Nic wam nie
zrobiła!- krzyknęła wściekła Hermiona.
To była już lekka przesada!
- Tak? To może teraz ona jest twoją nieodłączną
przyjaciółką? – warknął wściekły Harry. – Och, Malfoy również wiedział
niespodziewanie wiele o twojej prawdziwej naturze! Może więc kumplujecie się i
w trójkę nabijacie z naiwnego, biednego Pottera i Wesleyów? To takie
zabawne, że ci ufaliśmy!
- Jak możecie!? Jak możecie w ogóle porównywać mnie do
Malfoya?! Właśnie dlatego chciałam, by prawda nie wyszła na jaw! Byście nie
myśleli, że mam ego wysokie jak Mount Everest, a wszystkie moje problemy są
rozdmuchanymi kaprysami rozwydrzonej
smarkuli! Że nie znam życia i nie wiem, co to prawdziwe zmartwienia! Pragnęłam,
byście lubili mnie, Hermionę Granger, a nie jej pochodzenie!
- Tylko że my nie lubiliśmy Hermiony Granger- zauważyła
Ginny. – Tylko nieistniejącą osobę, którą Hermiona starała się być...
- Czy wy nic nie rozumiecie?! Tak trudno wam pojąć to, że tu
nie chodzi o kreowanie się?- krzyknęła, podnosząc się. – To, że skłamałam w
kwestii swojej rodziny nie znaczy wcale o moim stosunku do was! Chciałam,
byście traktowali mnie poważnie! I byście nie podchodzili lekceważąco do tego
wszystkiego co mówię, bo przecież „i tak nie znam życia“.
- Bo nie znasz- odezwał się Ron, patrząc jej prosto w oczy.
– Jesteś dokładnie taka... Bogata dziewczyna, za nic mająca przyjaciół, którzy
myśleli, że jej ufają. Nie wszystko można kupić, wiesz?
To już było dla Hermiony za dużo. Jak wcześniej przez jej
zdenerwowanie przebijała raczej rozpacz, teraz poczuła się wściekła, doprowadzona
do granic wytrzymałości przez rudzielca.
- Posłuchajcie mnie wszyscy- warknęła. – Nie wiem, skąd
wniosek, jakobym uważała, iż „wszystko w życiu można kupić“. Przez ostatnie
parę minut usiłuję wbić wam do głów, że jest zupełnie inaczej, ale jak tego nie
pojmujecie, to bardzo mi przykro... Nie zamierzam więcej się tłumaczyć, bo
powiedziałam już dosyć i wszystko wam wytłumaczyłam. I- co najważniejsze-
PRZEPROSIŁAM WAS.
- Szczerze, czy to kolejne kłamstwo? Kim tak naprawdę
jesteś? Egipską księżniczką? Córką Voldemorta? A może jeszcze kim innym? – nie
mógł powstrzymać złośliwości Harry.
Hermiona spojrzała nienawistnie na przyjaciół.
- Wystarczy już tego wszystkiego- syknęła, ciskając
z oczu ogniki. – Nie mam zamiaru słuchać, jak mnie obrażacie!
- Świetnie- warknęła Ginny, odwracając się tyłem do
Hermiony. – Bo my nie mamy ochoty dłużej z tobą rozmawiać... Z wami
obiema- zwróciła się do Violet. – Pasujecie do siebie, hmm?
- Obie tak samo
tajemnicze i kłamliwe... Miejcie swoje sekrety i niech okaże się, że obie
jesteście Śmierciożercami.... Ale trzymajcie się od nas z daleka! –
dopowiedział Ron, po czym cała trójka zniknęła pod dziurą w portrecie Grubej
Damy, pozstawiając Hermionę w stanie głębokiego, wściekłego otępienia.
************
- Widzę, że jesteś melancholijna, moja Hermiono? – zagadnęła
Luna, gdy Hermiona włóczyła się samotnie po błoniach.
Violet miała właśnie zaklęcia z Puchonami
z trzeciego roku, a ona w obecnej sytuacji nie miała ochoty siedzieć sama
w Pokoju Wspólnym.
Zastanawiała się, czy
w obecnaj sytuacji można to było rozegrać inaczej. Z drugiej strony czuła
pretensje do Harrego i Wesleyów, że właściwie nawet nie pozwolili jej
wytłumaczyć się ze swojego postępowania. Nie rozumieli.
To prawda, jej pewnie też byłoby przykro, gdyby role się
odwróciły i znalazła się na miejscu swoich przyjaciół. Ale zrozumiałaby ich, a
przynajmniej się starała.
Wiedziała przecież, że Harry i Ron też mają swoje tajemnice,
że traktują ją z przymróżeniem oka i podśmiewają się z niej i jej
chorobliwego zapału do nauki.
Dlaczego więc ten jeden, jedyny raz nie postarali się
otworzyć na to, co do nich mówiła?
Właśnie z takich rozmyślań wyrwała ją Krukonka.
- Słyszałaś moją rozmowę z Malfoyem- bardziej
stwierdziła niż zapytała Hermiona.
Luna pokiwała głową.
- Każdy słyszał. To „ktoś ma z tym jakiś problem?“ było
mistrzowskie! – pokiwała z uznaniem głową.
Hermiona uśmiechnęła się do niej słabo.
- Dzięki- westchnęła. – I widzisz, Harry, Ron i Ginny są na
mnie źli. Bo ich okłamałam...
- Okłamałaś? – Luna zmarszczyła brwi. - Czy kiedykolwiek
zapytali cię: „Hej, Mionku, czy jesteś milionerką“? – spytała rzeczowo.
Hermiona zastanowiła się przez chwilę.
- Nie. Ale powiedziałam im, że moi rodzice są dentystami, a
nie programistami- orzekła w końcu.
- Programistami?
- Och, no wiesz... Stwarzają coraz to nowe udoskonalenia do
urządzeń Mugoli... Tak w skrócie.
- Pewnie zajmuje im to dużo czasu, hmm? – Luna spojrzała na
przyjaciółkę troskliwie.
Zabawne. Hermiona miała wrażenie, że ta dziwaczna Krukonka rozumie
więcej, niżby się mogło wydawać.
Za nieprzytomnymi, błękitnymi oczami, zaróżowionymi
policzkami i poskręcanymi blond włosami, krył się nie tylko niezwykle bystry
umysł, ale naturalna otwartość i wyrozumiałość.
- Bardzo dużo- przyznała cicho Hermiona. – Tyle, że prawie
wcale nie ma ich w domu. Czasem zazdroszczę Ronaldowi i Ginny ich kontaktu
z matką... Ale nie powiem im tego wprost, niezrozumieją....
- Teraz może nie. Każda kłótnia przyjaciół odżywia komiponty- jak tylko zwietrzą okazję,
nie dadzą tak łatwo im dojść do porozumienia. Ale z czasem stają się
najedzone i odpuszczają- wtedy jest łatwiej porozmawiać.
Hermiona
pomyślała, że spośród wielu dziwactw
Luny Lovegood, to akurat miało w sobie dużo sensu i właściwie wcale nie byłaby
tak bardzo zaskoczona, gdyby okazało się autentyczne.
- Nie zamierzam teraz z nimi rozmawiać. Myślą o mnie
jako o rozpieszczonej, bogatej smarkuli. Nawet tak na dobrą sprawę nie chcieli
mnie wysłuchać. Tylko oskarżająco prosili o wyjaśnienia.
- To bardzo duża różnica, masz rację- przyznała smutno Luna.
– Wiesz, dajcie sobie czas. Wasza przyjaźń nie rozpadnie się przez tą jedną
kłótnię!
- Mam nadzieję- mruknęła Hermiona, a Luna krzepiąco
poklepała ją po plecach.
- Zaufaj Krukonce! Wiem, co mówię. No i postaraj się
zapamiętać wszystkie śmieszne rzeczy z dzisiejszego wieczora. Szlaban
z Narcyzą! Pokaż jej, jaka jesteś wyczepista.
- Jaka? – Hermiona spojrzała ciekawie na przyjaciółkę.
- No wyczepista. Czyli w porządku. Wybacz, to po jaskowsku.
Uczę się tego języka, by móc dogadać się z jamskami- wyjaśniła Krukonka.
***********
- Chcę, byście posprzątali naszą klasę- oświadczyła Narcyza,
gdy wieczorem Hermiona zapukała do jej gabinetu. Draco już tam siedział, przez
co dziewczyna poczuła się niewiarygodnie samotna. – Potem troszkę sobie
porozmawiamy o tym, co wolno, a czego nie- kontynuowała kobieta, a Hermiona
skinęła głową.
Porozmawiamy... Tak, na pewno nie będzie to miła rozmowa, a
nauczycielka nie przepuści takiej okazji, do wytknięcia jej pochodzenia.
Harry i Ron by na to nie pozwolili, a przynajmniej byliby po
raz kolejni święcie oburzeni. Byłoby łatwiej...
Ale Harry i Ron są na nią wściekli. Wprawdzie używanie na
siebie wzajemnie obraźliwych słów, było stanowczo poniżej ich godności, ale
niemniej nie ma w nich aktualnie oparcia.
Pozostaje więc Violetka...Violetka, Neville i Luna.
Luna, dzięki której doszła dziś do siebie po tej bardzo
nieprzyjemnej kłótni. Hermiona była niezmiernie wdzięczna koleżance za tą
popołudniową rozmowę. To dzięki niej
trzymała się jako tako i nie była narażona na odkrycie swoich słabości i
prywatnych spraw w postaci nieporozumienia z przyjaciółmi przed upiorną
rodzinką rodem z horroru.
Postanowiła zrobić tak, jak radziła jej Luna i przez te
kilka godzin nie dać po sobie poznać podłego humoru. Nie może pozwolić, aby
Dracon miał tą chorą satysfakcję z chwilowego zniszczenia jej relacji
z nieodłącznymi kompanami.
Z resztą miała szczerą nadzieję, że uwinie się szybko
z zadaniem zleconym przez Narcyzę i będzie wreszcie miała czas popracować.
Rodzice prosili ją o wykonanie w wolnej chwili nowego
projektu- tym razem miał to być pierwowzór programu obsługującego udoskonalone
urządzenie przetwarzające impulsy, biegnące z mózgu na sygnały analogowe , potem zaś odpowiednio na poszczególne litery.
Było to duże przedsięwzięcie i mimo mnogości podobnych
wynalazków na rynku, niewątpliwie miało w sobie przyszłość i obiecywało spore
powodzenie. Naturalnie, Hermiona nawet w połowie nie znała się na rzeczy tak,
jak jej rodzice i jej zadanie polegało bardziej na podsunięciu pomysłu i
połączeniu odpowiednich struktur płynących z zewnątrz na język zrozumiały
dla maszyny. Można by to nazwać „burzą mózgów“- ze wszystkich pomysłów i
rozwiązań, firma Vinnetów i wszystkie inne, współpracujące z nią przy tym
projekcie, stworzy jedno uniwersalne, które w końcu doprowadzi do odpowiedniego
wyniku.
Były to niewątpliwie przyszłościowe, dalekosiężne idee.
Hermiona musiała sporo namęczyć się, by móc doprowadzić jej
mugolskie urządzenia do użytku w Hogwarcie.
Zarówno sprytne, powiązane z mugolskim światem
zaklęcia, jak i urządzenia nie magiczne, rozwinęły się do tego stopnia, że
Gryfonce w końcu udało się znaleźć taki system, który przy pomocy kilku czarów
wreszcie chciał współpracować nawet w miejscu tak przesiąkniętym magią jak
Hogwart.
Teraz więc
od razu zabrała się do sprzątania, nie chcąc tracić i tak zmarnowanego już,
cennego czasu.
- Hej, hej, hej- Granger! Cóż to ma znaczyć ten niezwykły
zapał? Czyżbyś wreszcie odkryła, że nie znaczysz więcj od skrzata domowego i
pogodziła się z tym smutnym losem? – zakpił Malfoy, siadając na biurku
nauczycielskim i nonszalancko zakładając ręce na piersi.
„Najważniejsze, to nie dać się sprowokować. Nie dać mu tej
chorej satysfakcji.“ – powtarzała w myśli Hermiona. Wzięła dwa głębokie
oddechy. Tylko spokojnie.
- Po prostu chcę szybko zrobić swoją część, bo mam
ważniejsze sprawy na głowie- oświadczyła, siląc się na neutralny ton.
Prychnął.
- Mama i tak nie wypuści cię wcześniej niż o dwudziestej pierwszej- zauważył
cierpko.
Wzruszyła ramionami.
- Ale przynajmniej będę mogła zająć się swoimi sprawami.
- Chyba nie sądzisz, że ja będę sprzątał, kiedy ty tu
będziesz- zaśmiał się cicho Malfoy. – Naprawdę, jesteś bardzo, bardzo naiwna.
- Nie obchodzi mnie, kiedy i jak to zrobisz- warknęła
Hermiona. – Po prostu ja chcę szybko wykonać swoją część pracy...
- O nie! - wpadł jej w słowo Dracon. – Nie ma ŻADNEJ „mojej
części“. Ty tu jesteś szlamą, więc to do ciebie należy wysprzątanie sali. I
jeszcze przyniesienie mi kawy!
- Och, to zrobię bardzo chętnie! Przy okazji nie omieszkam
dolać do niej cyjanku- zakpiła Hermiona, nie przerywając wycierania
uczniowskich biurek.
Draco zmarszczył brwi.
- Co to jest cyjamek?
- Cyjanek- poprawiła Hermiona. – To jest... Z resztą
nieważne! W każdym razie, twój pomysł odpada, więc radzę ci- podwiń rękawy i
zabieraj się do sprzątania. No, nie bój się- twoje delikatne rączki jakoś to
przeżyją!
- Chyba śnisz! Mówiłem ci już- to ty jesteś od usługiwania.
Więc sprzątaj. A ja będę cię obserwował i potem zdam mamie relację z tego,
jak się spisałaś! – oświadczył Dracon, patrząc wrednie na Gryfonkę.
Ona zaś spojrzała się na niego z mieszaniną wściekłości
i politowania.
- Przykro mi bardzo, Malfoy, ale się mylisz. Twoja matka
kazała nam posprzątać salę i zrobimy to we dwójkę, czy ci się to podoba, czy
nie- skończyła wycierać połowę ławek i chwyciła za miotłę. Draco przyglądał się
temu z lekceważącym wzrokiem.
- Gdzie nauczyłaś się sprzątać, Granger? Przecież masz
służących! A może szlamy mają to we krwi, bo to jedna z nielicznych
rzeczy, do których się nadają- odezwał się w końcu, siląc się, by wyszło
zaczepnie.
Hermiona zignorowała obrazę w drugiej części jego wypowiedzi.
Spojrzała na Ślizgona z politowaniem.
- Mamy pracowników, to prawda. Ale swój pokój sprzątałam
sama. Nie jestem na tyle żałosna, by robić z siebie życiowego kalekę.
Poza tym nie lubię, gdy ktoś grzebie mi w rzeczach. Cenię sobie swoją prywatność
Bingo! Hermiona wiedziała, że Dracon Malfoy stara się
stwarzać wizerunek własnej osoby jako przebojowego, wiecznie zajętego, posiadającego
wiele swoich prywatnych spraw. W jej słowach zaś ewidentnie można było wyczuć
sugestię, jakoby jego osobiste życie nie miało w sobie nic osobistego.
Draco najwyraźniej wyczuł tę aluzje, bo na jego twarzy
wykwitło poirytowanie.
- Skrzaty sprzątając nie mają praw interesować się tym, co
znajdą! – zaczął obronnie.
-Czyżby? – zaczepnie uniosła brwi. – Ale jednak to widzą,
hmm?
- Traktują wszystko z należytym szacunkiem. Uważają, że
zachowanie tajemnic domu jest rzeczą najważniejszą!
- Jak kto woli- podsumowała niewinnie Hermiona. Specjalnie
nie dała się wciągnąć w tą bezsensowną dyskusję, by doprowadzić Dracona do
wściekłości. Wiedziała, że to bardzo infantylne zachowanie, ale nie mogła sobie
odpuścić tego widoku.
Takie dziecinne odegranie się za irytujące „Jak się złościsz
Granger, to jesteś całkiem urocza“.
Nie dała się już wciągnąć w dalsze próby dyskusji na ten
temat i dokończyła zamiatanie podłogi, a potem podlała stojące na parapecie
kwiaty ozdobne i umyła dwa spośród czterech obecnych w klasie okien.
- Skończyłam, Malfoy. Reszta należy do ciebie- oświadczyła,
po czym jakby nigdy nic wyciągnęła z torby notebooka.
Dracon wahał się przez chwilę, między pytaniem o
przeznaczenie dziwnego przedmiotu, a dalszym wykłócaniem się o to, iż nie
będzie sprzątać. Malfoyowska duma wzięła jednak górę i nie pozwoliła mu od razu
interesować się mugolską zabawką. Narazie.
- Mówiłem ci już, że nie zamierzam sprzątać- warknął.
- No to sobie poczekamy- Hermiona nie podnosiła wzroku znad
ekranu.
W Draconie powoli narastała wściekłość. Jak ona śmiała...
Jak ta słodka, uparta, denerwująca szlama śmiała tak jawnie go ignorować?!
Zaraz, zaraz? „Słodka“? Co za bzdura!
- Moja mama będzie tu o dziewiątej! Jak nie będzie
posprzątane, to nas nie wypuści! -
spróbował znowu.
Hermiona nadal nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
- To będziemy tu siedzieć. Ja mam co robić- mruknęła.
Cholerna, głupia Granger!
- Niech ci będzie, szlamo! – warknął. – Podzielimy się tym,
co zostało na pół i...
- Chyba śnisz! – przerwała Hermiona prychnięciem. – Masz to
zrobić i koniec dyskusji. Albo zostaniemy tu całą noc. Wybieraj. Ja nie mam
zamiaru tracić dłużej czasu na twoje bezsensowne gadki.
Malfoy chciał jeszce coś powiedzieć, ale czuł, że nie ma co
więcej z nią dyskutować. Złożecząc pod nosem Granger, chwycił więc za
szmatkę i zaczął zamaszyście pocierać wierzch stolika.
Przez długi czas żadne z nich nic nie mówiło, ale w
końcu ciekawość Dracona wzięła górę.
- Co to niby ma być za badziewie? – prychnął, siląc się, by
nie pokazać, jak bardzo go to interesuje.
- Komputer. Przenośne urządzenie, ułatwiające Mugolom życie-
Hermiona postanowiła w miarę możliwści udzielać odpowiedzi na zadawane przez
Dracona pytania dotyczące technologii umożliwiających ludziom nie magicznym
lepsze funkcjonowanie. W końcu bądź co bądź- nie było się czego wstydzić. Cóż,
chociaż w sumie nie było to do końca prawdą- powód do obaw był, ale zupełnie w
drugą stronę. Na jakim etapie należało powiedzieć STOP i zakończyć innowacyjne
eksperymenty.
- Komputer- powtórzył tempo Dracon, wyrywając Hermionę
z zaskoczenia. – A ty co teraz robisz?
- Piszę program- odparła odruchowo Hermiona, a po krótkim
namyśle postanowiła sama od siebie wyjaśnić Ślizgonowi swoje zadanie. – To jest
taki algorytm, który umożliwia systemom bądź urządzeniom wykonywanie
określonych zadań.
- Algorytm?
Cóż, czyżby
w słowniku czarodziejów nie było tego słowa? Dziwne, przecież nie używa się go
tylko do mugolskich wynalazków- nawet przepis w książce kucharskiej można tak
nazwać. Hermiona postanowiła jednak zostawić tą sprawę w spokoju.
- Przepis- wyjaśniła cierpliwie. – Po prostu przepis
umożliwiające czemuś spełnienie określonych funkcji.
Malfoy pokiwał ze zrozumieniem głową, chociaż tak naprawdę
nic z tego nie rozumiał. Co mają przepisy do wykonywania funkcji i jak w
tej śmiesznej, małej walizeczce można cokolwiek napisać- i to bez pióra? I
jeszcze w dodatku jaki to ma wpływ na to, co się dzieje!?
- A co ten twój przepis ma robić? – zapytał w końcu, niby od
niechcenia.
Hermiona westchnęła.
- W skrócie- umożliwić komunikację z ludźmi
sparaliżowanymi- oświadczyła powoli.
- Przecież to niemożliwe! – wykrzyknął. Szczerze- sądził, że
Hermiona jest bardziej inteligentna- tymczasem opowiadała o tak absurdalnych
rzeczach, że nawet jemu, nie znającemu się zupełnie na magomedycynie, wydawały
one się być idiotyczne. - Chyba w to nie wierzysz, Granger! Widziałaś takich
ludzi w Mungu? Oni nawet pod wpływem zaklęć są kompletnie... niekontaktowi!
Hermiona wreszcie uniosła na niego wzrok, po raz pierwszy od
początku tej rozmowy.
- Widzisz, Draco- zaczęła powoli. Skrzywił się mimowolnie,
gdy użyła jego imienia, ale musiał przyznać, że ogarnęło go nawet miłe uczucie.
– Mugole już od dawna szukają na to sposobu i po części im się to udaje.
Powstają coraz to nowe wynalazki, dzięki którym takie osoby, jak pacjenci w
Mungu mogą czasem względnie normalnie funkcjonować. I nie tylko. Cały czas
staramy się udoskonalić nasze techniki.
- Jesteście dziwni- podsumował Dracon, starając się nie
pokazywać po sobie zaskoczenia. – Bardzo, bardzo dziwni.
Hermiona zaśmiała się cicho.
- Och wierz mi Draco. To, o czym ci powiedziałam to jeszcze
nic. Mugole potrafią być naprawdę, naprawdę zadziwiający. Niestety- w różnych
tego słowa znaczeniach.
- Zadziwiający, powiadasz? – Malfoy założył wyzywająco ręce
na piersiach. – To w takim razie spróbuj mnie zadziwić!
- Zgoda- oświadczyła Hermiona poważnie. – Pokażę ci coś, co
definitywnie powinno cię zaskoczyć.
- Nie wątpię, panno Granger- odezwała się Narcyza,
przysłuchująca się rozmowie dwójki swoich uczniów już od dłuższego czasu,
oparta o framugę wejścia do sali. –
Opowiada pani niezwykle... intrygujące rzeczy. Zechciałaby panienka powiedzieć-
Narcyza podeszła do Hermiony, a ta zadrżała w duchu od chłodu, jaki kobieta wniosła
swoją obecnością. – Czyż Mugole nie rozmijają się czasem ze swoimi
powinnościami? Takie idealistyczne mrzonki potrafią być...zgubne.
Hermiona czuła, że nauczycielka stanęła za nią, zaglądając w
ekran.
Nie zobaczy wiele- czarny ekran z białymi,
bezsensownymi znaczkami.
- Ty masz tu litery! – odkrył Dracon, stając obok swojej
mamy, wskazując na klawiaturę.
- Zgadza się- odparła uprzejmnie Hermiona. Wiedziała, że
teraz już nie wypada jej być zbyt bezczelną,- to byłoby stanowczo poniżej jej
godności. – Właśnie w ten sposób piszę.
- I w jaki sposóbto, co piszesz ma się przydać pacjentom? –
pytała dalej Narcyza.
Gdy tak stała obok swojego dziecka, Hermiona musiała
przyznać, że są do siebie podobni jak dwie krople wody. Taki sam odcień blond
włosów o takiej samej strukturze, z tą małą różnicą, iż Narcyza swoje długie włosy spięła w eleganckiego koka, Dracon zaś nosił
krótką fryzurę, z grzywką opadającą na oczy- równie nieprzystępne i wodnisto
niebieskie jak te jego matki.
Ten sam chłodny, lekko pogardliwy wzrok. Hermiona w pewnym
momencie zwątpiła w sens opowiadania Malfoyom o tym wszystkim- i tak czuła, że
podchodzą do całej sprawy z ironiczną rezerwą, z góry skazując ją na
pogardę.
- Będzie obsługiwać urządzenie pomagające chorym. Ale póki
co to tylko plany, a to nie znaczący nic ciąg znaków. Notabene- potrafiący się
już skompilować- nie potrafiła odmówić sobie przyjemności płynącej z dopowiedzeniem
ostatniej informacji.
Narcyza pokiwała wolno głową.
- Mugole nie mogą się chyba zdecydować, czy pomagać ludziom, czy ich zabijać. Ostatnio wspominałaś coś o Drugiej Wojnie Światowej...
- Zgadza się- odparła szczerze Hermiona. - Filozofia nazizmu zdominowała wtedy umysły tysięcy ludzi. Jednak ośmielam się twierdzić, że do takiej sytuacji... może dojść w każdym środowisku- spojrzała odważnie Narcyzie w oczy, zastanawiając się, czy aby nie posunęła się za daleko, czyniąc tak oczywistą aluzję do podziału w świecie czarodziejskim na Śmierciożerców i przeciwników Voldemorta.
- Więc teraz piszesz coś na...tym CZYMŚ, hmm? - Draco, wyczuwając tkwiące w powietrzu napięcie, po chwili namysłu nachylił się nad laptopem Hermiony i dotknął jednego z klawiszy.
"M."
Pech chciał, że właśnie w tej samej chwili ekran zgasł, a komputer- jak większość komputerów- uległ hibernacji z powodu zbyt długiego nieużywania.
Hermiona zdusiła w sobie śmiech na widok przerażenia na twarzy Dracona, który odskoczył od notebooka jak oparzony i miny Narcyzy- w połowie przerażonej, w połowie karcącej.
- Draconie, doprawdy- oburzyła się kobieta, po czym zwróciła się do Hermiony: - Niezmiernie przykro mi z powodu zaistniałej sytuacji. Jeśli chodzi o wszelkie szkody materialne...
Hermionie przeszło przez myśl, by udawać, że chłopak naprawdę uszkodził urządzenie. Zabawnie było patrzeć na te zupełnie bezradne miny Malfoyów, a jeszcze większą satysfakcję sprawiała jej świadomość, że fakt zepsucia czegoś jej - szlamie- przez nich- wielkich, potężnych Malfoyów- zarówno u matki, jak i u syna najprawdopodobniej jest źródłem sporego dyskomfortu.
Jednak nie mogła zdobyć się na tak iście diabelski czyn, jakim było udawanie, iż NAPRAWDĘ jej sprzęt doznał uszczerbku poprzez działalność Dracona.
Potrzymała więc matkę i syna w tym rozkosznym stanie zawstydzenia i zszokowania, po czym posłała im piękny uśmiech.
- Och, to nic takiego proszę pani. Myślę, że uda mi się to naprawić bez ponoszenia żadnych kosztów- oświadczyła niewinnie, po czym wcisnęła jeszcze raz owe "M".
Ekran na nowo rozbłysł niezrozumiałymi dla Malfoyów znaczkami, co spowodowało jeszcze większe zszokowanie, malujące się zarówno na twarzy Narcyzy, jak i Dracona.