sobota, 15 lutego 2014

ROZDZIAŁ 15


 JEEST!

Mam dla Was długaśny rozdział 15! 
Muszę przyznać, że nie wykorzystałam w pełni potencjału tkwiącego w nim, ale po prostu musiałam wkleić go dzisiaj.
Trochę krótka konfrontacja z Draco i Narcyzą, ale nie martwcie się- to tylko zapowiedź, wszak szlaban jeszcze trwa!
Z racji, że rozmawiałyśmy o tym bardzo długo z Klaudią- Anonimkiem- to dla niej ponownie jest dedykacja.
Ponieważ to nie parodia, nie mogłam zrobić tego zupełnie tak samo, jak w naszych planach, ale starałam się coś wymyślić:)


 ROZDZIAŁ 15

- Hermiona? Czy nie uważasz, że powinnaś nam coś powiedzieć? – zaczął niepewnie Harry, kładąc przyjaciółce rękę na ramieniu.
Hermiona odwróciła się do niego gwałtownie,  aż odskoczył odruchowo. Ron i Ginny stali nieco z tyłu, zaś Violet przybrała krzepiący wyraz twarzy, jakby chciała dodać przyjaciółce odwagi.
- Co jeszcze chcecie wiedzieć?! – krzyknęła Hermiona, a wszyscy aż podskoczyli przerażeni. – Ta śmierdząca fretka powiedziała już chyba wszystko! Jestem mugolską milionerką, mam inne nazwisko niż moi rodzice i ostatni raz spędziłam z nimi więcej niż dwa dni gdy miałam dziewięć lat i to tylko dlatego, że przeniesiono kurs modelowania koneksjonistycznego z Edynburga do Londynu! W lipcu oprócz denerwującego towarzystwa Malfoya miałam okazję rozmawiać z nimi aż przez dwa długie wieczory, z czego połowę czasu i tak spędzili umawiając spotkania na drugim końcu globu! Wcale nie są dentystami, tylko programistami, a ja również lubię te mugolskie zabawy i szczerze zastanawiam się nad związaniem z nimi swojej przyszłości, a przynajmniej jej części! Może dlatego nie przejmuję się tym, że jestem cholerną szlamą, a nawet się z tego cieszę!  I pewnie w ogóle mnie nie zrozumiecie, ale mam serdecznie dosyć mojego życia, bo uważam, że to wszystko jest chore! Zupełnie pokręcone! – wyrzuciła z siebie na jednym wdechu, po czym opadła na fotel, starając się opanować oddech.
Jej przyjaciele przez chwilę przypatrywali jej się w napięciu. Wreszcie Ginny odważyła się przerwać to niezręczne milczenie.
- Czemu? – wyszeptała- Czemu nam nic nie mówiłaś?
Hermiona spojrzała smutno na przyjaciół. Teraz, gdy emocje opadły przyszedł czas na wyjaśnienia.
- Bałam się- wyszeptała. – Pozatym nie chciałam... niechciałam byście myśleli o mnie jako o samolubnej, rozkapryszonej panience z dobrego domu.
- Hermiono, jak mają na nazwisko twoi rodzice? – zapytał nagle Harry.
No tak, przecież on miał regularnie kontakt z mugolskim światem.
- Vinnet- wyszeptała Hermiona, ledwo słyszalnie.
Potter wytrzeszczył oczy.
- CI Vinetowie? Wow! Ostatnio znaleźli się na liście stu najbogatszych ludzi świata!
            Ron prychnął i wycelował w Hermionę palcem.
- I co ci niby z tego przyszło? – warknął jadowicie. – Dumna jesteś, że nas okłamałaś? Merlinie, nawet nie mam pomysłu, co takiego NAPRAWDĘ mogą robić twoi rodzice! O co w ogóle ci chodzi?
- Przepraszam! – broniła się Hermiona. – Po prostu bałam się wam o tym mówić, a kiedy ostatnio tak bardzo krytykowaliście milionerów przy lekturze „Proroka“...
- Widocznie niewiele się myliliśmy- przerwał lodowato Ron. Dla Hermiony był to cios prosto w serce. Na nowo zaczęła się denerwować i już chciała coś powiedzieć, ale Violet ją wyprzedziła.
- Ron, jak możesz opowiadać takie rzeczy?! – zaczęła gniewnie, łapiąc się pod boki. – Oceniać swoją przyjaciółkę, tylko na podstawie...
- Kłamstwa- wpadła jej w słowo Ginny. – A ty się lepiej nie wtrącaj. Nie znasz jej tak dobrze!
- Przestańcie w tej chwili czepiać się Violetki! Nic wam nie zrobiła!- krzyknęła wściekła Hermiona.
To była już lekka przesada!
- Tak? To może teraz ona jest twoją nieodłączną przyjaciółką? – warknął wściekły Harry. – Och, Malfoy również wiedział niespodziewanie wiele o twojej prawdziwej naturze! Może więc kumplujecie się i w trójkę nabijacie z naiwnego, biednego Pottera i Wesleyów? To takie zabawne, że ci ufaliśmy!
- Jak możecie!? Jak możecie w ogóle porównywać mnie do Malfoya?! Właśnie dlatego chciałam, by prawda nie wyszła na jaw! Byście nie myśleli, że mam ego wysokie jak Mount Everest, a wszystkie moje problemy są rozdmuchanymi kaprysami  rozwydrzonej smarkuli! Że nie znam życia i nie wiem, co to prawdziwe zmartwienia! Pragnęłam, byście lubili mnie, Hermionę Granger, a nie jej pochodzenie!
- Tylko że my nie lubiliśmy Hermiony Granger- zauważyła Ginny. – Tylko nieistniejącą osobę, którą Hermiona starała się być...
- Czy wy nic nie rozumiecie?! Tak trudno wam pojąć to, że tu nie chodzi o kreowanie się?- krzyknęła, podnosząc się. – To, że skłamałam w kwestii swojej rodziny nie znaczy wcale o moim stosunku do was! Chciałam, byście traktowali mnie poważnie! I byście nie podchodzili lekceważąco do tego wszystkiego co mówię, bo przecież „i tak nie znam życia“.
- Bo nie znasz- odezwał się Ron, patrząc jej prosto w oczy. – Jesteś dokładnie taka... Bogata dziewczyna, za nic mająca przyjaciół, którzy myśleli, że jej ufają. Nie wszystko można kupić, wiesz?
To już było dla Hermiony za dużo. Jak wcześniej przez jej zdenerwowanie przebijała raczej rozpacz, teraz poczuła się wściekła, doprowadzona do granic wytrzymałości przez rudzielca.
- Posłuchajcie mnie wszyscy- warknęła. – Nie wiem, skąd wniosek, jakobym uważała, iż „wszystko w życiu można kupić“. Przez ostatnie parę minut usiłuję wbić wam do głów, że jest zupełnie inaczej, ale jak tego nie pojmujecie, to bardzo mi przykro... Nie zamierzam więcej się tłumaczyć, bo powiedziałam już dosyć i wszystko wam wytłumaczyłam. I- co najważniejsze- PRZEPROSIŁAM WAS.
- Szczerze, czy to kolejne kłamstwo? Kim tak naprawdę jesteś? Egipską księżniczką? Córką Voldemorta? A może jeszcze kim innym? – nie mógł powstrzymać złośliwości Harry.
Hermiona spojrzała nienawistnie na przyjaciół.
- Wystarczy już tego wszystkiego- syknęła, ciskając z oczu ogniki. – Nie mam zamiaru słuchać, jak mnie obrażacie!
- Świetnie- warknęła Ginny, odwracając się tyłem do Hermiony. – Bo my nie mamy ochoty dłużej z tobą rozmawiać... Z wami obiema- zwróciła się do Violet. – Pasujecie do siebie, hmm?
-  Obie tak samo tajemnicze i kłamliwe... Miejcie swoje sekrety i niech okaże się, że obie jesteście Śmierciożercami.... Ale trzymajcie się od nas z daleka! – dopowiedział Ron, po czym cała trójka zniknęła pod dziurą w portrecie Grubej Damy, pozstawiając Hermionę w stanie głębokiego, wściekłego otępienia.

************

- Widzę, że jesteś melancholijna, moja Hermiono? – zagadnęła Luna, gdy Hermiona włóczyła się samotnie po błoniach.
Violet miała właśnie zaklęcia z Puchonami z trzeciego roku, a ona w obecnej sytuacji nie miała ochoty siedzieć sama w Pokoju Wspólnym.
Zastanawiała się,  czy w obecnaj sytuacji można to było rozegrać inaczej. Z drugiej strony czuła pretensje do Harrego i Wesleyów, że właściwie nawet nie pozwolili jej wytłumaczyć się ze swojego postępowania. Nie rozumieli.
To prawda, jej pewnie też byłoby przykro, gdyby role się odwróciły i znalazła się na miejscu swoich przyjaciół. Ale zrozumiałaby ich, a przynajmniej się starała.
Wiedziała przecież, że Harry i Ron też mają swoje tajemnice, że traktują ją z przymróżeniem oka i podśmiewają się z niej i jej chorobliwego zapału do nauki.
Dlaczego więc ten jeden, jedyny raz nie postarali się otworzyć na to, co do nich mówiła?
Właśnie z takich rozmyślań wyrwała ją Krukonka.
- Słyszałaś moją rozmowę z Malfoyem- bardziej stwierdziła niż zapytała Hermiona.
Luna pokiwała głową.
- Każdy słyszał. To „ktoś ma z tym jakiś problem?“ było mistrzowskie! – pokiwała z uznaniem głową.
Hermiona uśmiechnęła się do niej słabo.
- Dzięki- westchnęła. – I widzisz, Harry, Ron i Ginny są na mnie źli. Bo ich okłamałam...
- Okłamałaś? – Luna zmarszczyła brwi. - Czy kiedykolwiek zapytali cię: „Hej, Mionku, czy jesteś milionerką“? – spytała rzeczowo.
Hermiona zastanowiła się przez chwilę.
- Nie. Ale powiedziałam im, że moi rodzice są dentystami, a nie programistami- orzekła w końcu.
- Programistami?
- Och, no wiesz... Stwarzają coraz to nowe udoskonalenia do urządzeń Mugoli... Tak w skrócie.
- Pewnie zajmuje im to dużo czasu, hmm? – Luna spojrzała na przyjaciółkę troskliwie.
Zabawne. Hermiona miała wrażenie, że ta dziwaczna Krukonka rozumie więcej, niżby się mogło wydawać.
Za nieprzytomnymi, błękitnymi oczami, zaróżowionymi policzkami i poskręcanymi blond włosami, krył się nie tylko niezwykle bystry umysł, ale naturalna otwartość i wyrozumiałość.
- Bardzo dużo- przyznała cicho Hermiona. – Tyle, że prawie wcale nie ma ich w domu. Czasem zazdroszczę Ronaldowi i Ginny ich kontaktu z matką... Ale nie powiem im tego wprost, niezrozumieją....
- Teraz może nie. Każda kłótnia przyjaciół  odżywia komiponty- jak tylko zwietrzą okazję, nie dadzą tak łatwo im dojść do porozumienia. Ale z czasem stają się najedzone i odpuszczają- wtedy jest łatwiej porozmawiać.
            Hermiona pomyślała, że  spośród wielu dziwactw Luny Lovegood, to akurat miało w sobie dużo sensu i właściwie wcale nie byłaby tak bardzo zaskoczona, gdyby okazało się autentyczne.
- Nie zamierzam teraz z nimi rozmawiać. Myślą o mnie jako o rozpieszczonej, bogatej smarkuli. Nawet tak na dobrą sprawę nie chcieli mnie wysłuchać. Tylko oskarżająco prosili o wyjaśnienia.
- To bardzo duża różnica, masz rację- przyznała smutno Luna. – Wiesz, dajcie sobie czas. Wasza przyjaźń nie rozpadnie się przez tą jedną kłótnię!
- Mam nadzieję- mruknęła Hermiona, a Luna krzepiąco poklepała ją po plecach.
- Zaufaj Krukonce! Wiem, co mówię. No i postaraj się zapamiętać wszystkie śmieszne rzeczy z dzisiejszego wieczora. Szlaban z Narcyzą! Pokaż jej, jaka jesteś wyczepista.
- Jaka? – Hermiona spojrzała ciekawie na przyjaciółkę.
- No wyczepista. Czyli w porządku. Wybacz, to po jaskowsku. Uczę się tego języka, by móc dogadać się z jamskami- wyjaśniła Krukonka.

***********

- Chcę, byście posprzątali naszą klasę- oświadczyła Narcyza, gdy wieczorem Hermiona zapukała do jej gabinetu. Draco już tam siedział, przez co dziewczyna poczuła się niewiarygodnie samotna. – Potem troszkę sobie porozmawiamy o tym, co wolno, a czego nie- kontynuowała kobieta, a Hermiona skinęła głową.
Porozmawiamy... Tak, na pewno nie będzie to miła rozmowa, a nauczycielka nie przepuści takiej okazji, do wytknięcia jej pochodzenia.
Harry i Ron by na to nie pozwolili, a przynajmniej byliby po raz kolejni święcie oburzeni. Byłoby łatwiej...
Ale Harry i Ron są na nią wściekli. Wprawdzie używanie na siebie wzajemnie obraźliwych słów, było stanowczo poniżej ich godności, ale niemniej nie ma w nich aktualnie oparcia.
Pozostaje więc Violetka...Violetka, Neville i Luna.
Luna, dzięki której doszła dziś do siebie po tej bardzo nieprzyjemnej kłótni. Hermiona była niezmiernie wdzięczna koleżance za tą popołudniową rozmowę.  To dzięki niej trzymała się jako tako i nie była narażona na odkrycie swoich słabości i prywatnych spraw w postaci nieporozumienia z przyjaciółmi przed upiorną rodzinką rodem z horroru.
Postanowiła zrobić tak, jak radziła jej Luna i przez te kilka godzin nie dać po sobie poznać podłego humoru. Nie może pozwolić, aby Dracon miał tą chorą satysfakcję z chwilowego zniszczenia jej relacji z nieodłącznymi kompanami.
Z resztą miała szczerą nadzieję, że uwinie się szybko z zadaniem zleconym przez Narcyzę i będzie wreszcie miała czas popracować.
Rodzice prosili ją o wykonanie w wolnej chwili nowego projektu- tym razem miał to być pierwowzór programu obsługującego udoskonalone urządzenie przetwarzające impulsy, biegnące z mózgu na sygnały analogowe , potem zaś odpowiednio na poszczególne litery.
Było to duże przedsięwzięcie i mimo mnogości podobnych wynalazków na rynku, niewątpliwie miało w sobie przyszłość i obiecywało spore powodzenie. Naturalnie, Hermiona nawet w połowie nie znała się na rzeczy tak, jak jej rodzice i jej zadanie polegało bardziej na podsunięciu pomysłu i połączeniu odpowiednich struktur płynących z zewnątrz na język zrozumiały dla maszyny. Można by to nazwać „burzą mózgów“- ze wszystkich pomysłów i rozwiązań, firma Vinnetów i wszystkie inne, współpracujące z nią przy tym projekcie, stworzy jedno uniwersalne, które w końcu doprowadzi do odpowiedniego wyniku.
Były to niewątpliwie przyszłościowe, dalekosiężne idee.
Hermiona musiała sporo namęczyć się, by móc doprowadzić jej mugolskie urządzenia do użytku w Hogwarcie.
Zarówno sprytne, powiązane z mugolskim światem zaklęcia, jak i urządzenia nie magiczne, rozwinęły się do tego stopnia, że Gryfonce w końcu udało się znaleźć taki system, który przy pomocy kilku czarów wreszcie chciał współpracować nawet w miejscu tak przesiąkniętym magią jak Hogwart.
            Teraz więc od razu zabrała się do sprzątania, nie chcąc tracić i tak zmarnowanego już, cennego czasu.
- Hej, hej, hej- Granger! Cóż to ma znaczyć ten niezwykły zapał? Czyżbyś wreszcie odkryła, że nie znaczysz więcj od skrzata domowego i pogodziła się z tym smutnym losem? – zakpił Malfoy, siadając na biurku nauczycielskim i nonszalancko zakładając ręce na piersi.
„Najważniejsze, to nie dać się sprowokować. Nie dać mu tej chorej satysfakcji.“ – powtarzała w myśli Hermiona. Wzięła dwa głębokie oddechy. Tylko spokojnie.
- Po prostu chcę szybko zrobić swoją część, bo mam ważniejsze sprawy na głowie- oświadczyła, siląc się na neutralny ton.
Prychnął.
- Mama i tak nie wypuści cię wcześniej niż o dwudziestej pierwszej- zauważył cierpko.
Wzruszyła ramionami.
- Ale przynajmniej będę mogła zająć się swoimi sprawami.
- Chyba nie sądzisz, że ja będę sprzątał, kiedy ty tu będziesz- zaśmiał się cicho Malfoy. – Naprawdę, jesteś bardzo, bardzo naiwna.
- Nie obchodzi mnie, kiedy i jak to zrobisz- warknęła Hermiona. – Po prostu ja chcę szybko wykonać swoją część pracy...
- O nie! - wpadł jej w słowo Dracon. – Nie ma ŻADNEJ „mojej części“. Ty tu jesteś szlamą, więc to do ciebie należy wysprzątanie sali. I jeszcze przyniesienie mi kawy!
- Och, to zrobię bardzo chętnie! Przy okazji nie omieszkam dolać do niej cyjanku- zakpiła Hermiona, nie przerywając wycierania uczniowskich biurek.
Draco zmarszczył brwi.
- Co to jest cyjamek?
- Cyjanek- poprawiła Hermiona. – To jest... Z resztą nieważne! W każdym razie, twój pomysł odpada, więc radzę ci- podwiń rękawy i zabieraj się do sprzątania. No, nie bój się- twoje delikatne rączki jakoś to przeżyją!
- Chyba śnisz! Mówiłem ci już- to ty jesteś od usługiwania. Więc sprzątaj. A ja będę cię obserwował i potem zdam mamie relację z tego, jak się spisałaś! – oświadczył Dracon, patrząc wrednie na Gryfonkę.
Ona zaś spojrzała się na niego z mieszaniną wściekłości i politowania.
- Przykro mi bardzo, Malfoy, ale się mylisz. Twoja matka kazała nam posprzątać salę i zrobimy to we dwójkę, czy ci się to podoba, czy nie- skończyła wycierać połowę ławek i chwyciła za miotłę. Draco przyglądał się temu z lekceważącym wzrokiem.
- Gdzie nauczyłaś się sprzątać, Granger? Przecież masz służących! A może szlamy mają to we krwi, bo to jedna z nielicznych rzeczy, do których się nadają- odezwał się w końcu, siląc się, by wyszło zaczepnie.
Hermiona zignorowała obrazę w drugiej części jego wypowiedzi. Spojrzała na Ślizgona z politowaniem.
- Mamy pracowników, to prawda. Ale swój pokój sprzątałam sama. Nie jestem na tyle żałosna, by robić z siebie życiowego kalekę. Poza tym nie lubię, gdy ktoś grzebie mi w rzeczach. Cenię sobie swoją prywatność
Bingo! Hermiona wiedziała, że Dracon Malfoy stara się stwarzać wizerunek własnej osoby jako przebojowego, wiecznie zajętego, posiadającego wiele swoich prywatnych spraw. W jej słowach zaś ewidentnie można było wyczuć sugestię, jakoby jego osobiste życie nie miało w sobie nic osobistego.
Draco najwyraźniej wyczuł tę aluzje, bo na jego twarzy wykwitło poirytowanie.
- Skrzaty sprzątając nie mają praw interesować się tym, co znajdą! – zaczął obronnie.
-Czyżby? – zaczepnie uniosła brwi. – Ale jednak to widzą, hmm?
- Traktują wszystko z należytym szacunkiem. Uważają, że zachowanie tajemnic domu jest rzeczą najważniejszą!
- Jak kto woli- podsumowała niewinnie Hermiona. Specjalnie nie dała się wciągnąć w tą bezsensowną dyskusję, by doprowadzić Dracona do wściekłości. Wiedziała, że to bardzo infantylne zachowanie, ale nie mogła sobie odpuścić tego widoku.
Takie dziecinne odegranie się za irytujące „Jak się złościsz Granger, to jesteś całkiem urocza“.
Nie dała się już wciągnąć w dalsze próby dyskusji na ten temat i dokończyła zamiatanie podłogi, a potem podlała stojące na parapecie kwiaty ozdobne i umyła dwa spośród czterech obecnych w klasie okien.
- Skończyłam, Malfoy. Reszta należy do ciebie- oświadczyła, po czym jakby nigdy nic wyciągnęła z torby notebooka.
Dracon wahał się przez chwilę, między pytaniem o przeznaczenie dziwnego przedmiotu, a dalszym wykłócaniem się o to, iż nie będzie sprzątać. Malfoyowska duma wzięła jednak górę i nie pozwoliła mu od razu interesować się mugolską zabawką. Narazie.
- Mówiłem ci już, że nie zamierzam sprzątać- warknął.
- No to sobie poczekamy- Hermiona nie podnosiła wzroku znad ekranu.
W Draconie powoli narastała wściekłość. Jak ona śmiała... Jak ta słodka, uparta, denerwująca szlama śmiała tak jawnie go ignorować?!
Zaraz, zaraz? „Słodka“? Co za bzdura!
- Moja mama będzie tu o dziewiątej! Jak nie będzie posprzątane, to nas nie wypuści!  - spróbował znowu.
Hermiona nadal nie zaszczyciła go nawet spojrzeniem.
- To będziemy tu siedzieć. Ja mam co robić- mruknęła.
Cholerna, głupia Granger!
- Niech ci będzie, szlamo! – warknął. – Podzielimy się tym, co zostało na pół i...
- Chyba śnisz! – przerwała Hermiona prychnięciem. – Masz to zrobić i koniec dyskusji. Albo zostaniemy tu całą noc. Wybieraj. Ja nie mam zamiaru tracić dłużej czasu na twoje bezsensowne gadki.
Malfoy chciał jeszce coś powiedzieć, ale czuł, że nie ma co więcej z nią dyskutować. Złożecząc pod nosem Granger, chwycił więc za szmatkę i zaczął zamaszyście pocierać wierzch stolika.
Przez długi czas żadne z nich nic nie mówiło, ale w końcu ciekawość Dracona wzięła górę.
- Co to niby ma być za badziewie? – prychnął, siląc się, by nie pokazać, jak bardzo go to interesuje.
- Komputer. Przenośne urządzenie, ułatwiające Mugolom życie- Hermiona postanowiła w miarę możliwści udzielać odpowiedzi na zadawane przez Dracona pytania dotyczące technologii umożliwiających ludziom nie magicznym lepsze funkcjonowanie. W końcu bądź co bądź- nie było się czego wstydzić. Cóż, chociaż w sumie nie było to do końca prawdą- powód do obaw był, ale zupełnie w drugą stronę. Na jakim etapie należało powiedzieć STOP i zakończyć innowacyjne eksperymenty.
- Komputer- powtórzył tempo Dracon, wyrywając Hermionę z zaskoczenia. – A ty co teraz robisz?  
- Piszę program- odparła odruchowo Hermiona, a po krótkim namyśle postanowiła sama od siebie wyjaśnić Ślizgonowi swoje zadanie. – To jest taki algorytm, który umożliwia systemom bądź urządzeniom wykonywanie określonych zadań.
- Algorytm?
            Cóż, czyżby w słowniku czarodziejów nie było tego słowa? Dziwne, przecież nie używa się go tylko do mugolskich wynalazków- nawet przepis w książce kucharskiej można tak nazwać. Hermiona postanowiła jednak zostawić tą sprawę w spokoju.
- Przepis- wyjaśniła cierpliwie. – Po prostu przepis umożliwiające czemuś spełnienie określonych funkcji.
Malfoy pokiwał ze zrozumieniem głową, chociaż tak naprawdę nic z tego nie rozumiał. Co mają przepisy do wykonywania funkcji i jak w tej śmiesznej, małej walizeczce można cokolwiek napisać- i to bez pióra? I jeszcze w dodatku jaki to ma wpływ na to, co się dzieje!?
- A co ten twój przepis ma robić? – zapytał w końcu, niby od niechcenia.
Hermiona westchnęła.
- W skrócie- umożliwić komunikację z ludźmi sparaliżowanymi- oświadczyła powoli.
- Przecież to niemożliwe! – wykrzyknął. Szczerze- sądził, że Hermiona jest bardziej inteligentna- tymczasem opowiadała o tak absurdalnych rzeczach, że nawet jemu, nie znającemu się zupełnie na magomedycynie, wydawały one się być idiotyczne. - Chyba w to nie wierzysz, Granger! Widziałaś takich ludzi w Mungu? Oni nawet pod wpływem zaklęć są kompletnie... niekontaktowi!
Hermiona wreszcie uniosła na niego wzrok, po raz pierwszy od początku tej rozmowy.
- Widzisz, Draco- zaczęła powoli. Skrzywił się mimowolnie, gdy użyła jego imienia, ale musiał przyznać, że ogarnęło go nawet miłe uczucie. – Mugole już od dawna szukają na to sposobu i po części im się to udaje. Powstają coraz to nowe wynalazki, dzięki którym takie osoby, jak pacjenci w Mungu mogą czasem względnie normalnie funkcjonować. I nie tylko. Cały czas staramy się udoskonalić nasze techniki.
- Jesteście dziwni- podsumował Dracon, starając się nie pokazywać po sobie zaskoczenia. – Bardzo, bardzo dziwni.
Hermiona zaśmiała się cicho.
- Och wierz mi Draco. To, o czym ci powiedziałam to jeszcze nic. Mugole potrafią być naprawdę, naprawdę zadziwiający. Niestety- w różnych tego słowa znaczeniach.
- Zadziwiający, powiadasz? – Malfoy założył wyzywająco ręce na piersiach. – To w takim razie spróbuj mnie zadziwić!
- Zgoda- oświadczyła Hermiona poważnie. – Pokażę ci coś, co definitywnie powinno cię zaskoczyć.  
- Nie wątpię, panno Granger- odezwała się Narcyza, przysłuchująca się rozmowie dwójki swoich uczniów już od dłuższego czasu, oparta o framugę wejścia do sali.  – Opowiada pani niezwykle... intrygujące rzeczy. Zechciałaby panienka powiedzieć- Narcyza podeszła do Hermiony, a ta zadrżała w duchu od chłodu, jaki kobieta wniosła swoją obecnością. – Czyż Mugole nie rozmijają się czasem ze swoimi powinnościami? Takie idealistyczne mrzonki potrafią być...zgubne.
Hermiona czuła, że nauczycielka stanęła za nią, zaglądając w ekran.
Nie zobaczy wiele- czarny ekran z białymi, bezsensownymi znaczkami.
- Ty masz tu litery! – odkrył Dracon, stając obok swojej mamy, wskazując na klawiaturę.
- Zgadza się- odparła uprzejmnie Hermiona. Wiedziała, że teraz już nie wypada jej być zbyt bezczelną,- to byłoby stanowczo poniżej jej godności. – Właśnie w ten sposób piszę.
- I w jaki sposóbto, co piszesz ma się przydać pacjentom? – pytała dalej Narcyza.
Gdy tak stała obok swojego dziecka, Hermiona musiała przyznać, że są do siebie podobni jak dwie krople wody. Taki sam odcień blond włosów o takiej samej strukturze, z tą małą różnicą, iż Narcyza swoje długie  włosy spięła w eleganckiego koka, Dracon zaś nosił krótką fryzurę, z grzywką opadającą na oczy- równie nieprzystępne i wodnisto niebieskie jak te jego matki.
Ten sam chłodny, lekko pogardliwy wzrok. Hermiona w pewnym momencie zwątpiła w sens opowiadania Malfoyom o tym wszystkim- i tak czuła, że podchodzą do całej sprawy z ironiczną rezerwą, z góry skazując ją na pogardę.
- Będzie obsługiwać urządzenie pomagające chorym. Ale póki co to tylko plany, a to nie znaczący nic ciąg znaków. Notabene- potrafiący się już skompilować- nie potrafiła odmówić sobie przyjemności płynącej z dopowiedzeniem ostatniej informacji.
Narcyza pokiwała wolno głową.
- Mugole nie mogą się chyba zdecydować, czy pomagać ludziom, czy ich zabijać. Ostatnio wspominałaś coś o Drugiej Wojnie Światowej...
- Zgadza się- odparła szczerze Hermiona. - Filozofia nazizmu zdominowała wtedy umysły tysięcy ludzi. Jednak ośmielam się twierdzić, że do takiej sytuacji... może dojść w każdym środowisku- spojrzała odważnie Narcyzie w oczy, zastanawiając się, czy aby nie posunęła się za daleko, czyniąc tak  oczywistą aluzję do podziału w świecie czarodziejskim na Śmierciożerców i przeciwników Voldemorta.
- Więc teraz piszesz coś na...tym CZYMŚ, hmm? - Draco, wyczuwając tkwiące w powietrzu napięcie, po chwili namysłu nachylił się nad laptopem Hermiony i dotknął jednego z klawiszy.
"M."
Pech chciał, że właśnie w tej samej chwili ekran zgasł, a komputer- jak większość komputerów- uległ hibernacji z powodu zbyt długiego nieużywania.
Hermiona zdusiła w sobie śmiech na widok przerażenia na twarzy Dracona, który odskoczył od notebooka jak oparzony i miny Narcyzy- w połowie przerażonej, w połowie karcącej.
- Draconie, doprawdy- oburzyła się kobieta, po czym zwróciła się do Hermiony: - Niezmiernie przykro mi z powodu zaistniałej sytuacji. Jeśli chodzi o wszelkie szkody materialne...
Hermionie przeszło przez myśl, by udawać, że chłopak naprawdę uszkodził urządzenie. Zabawnie było  patrzeć na te zupełnie bezradne miny Malfoyów, a jeszcze większą satysfakcję sprawiała jej świadomość, że fakt zepsucia czegoś jej - szlamie- przez nich- wielkich, potężnych Malfoyów- zarówno u matki, jak i u syna najprawdopodobniej jest źródłem sporego dyskomfortu.
Jednak nie mogła zdobyć się na tak iście diabelski czyn, jakim było udawanie, iż NAPRAWDĘ jej sprzęt doznał uszczerbku poprzez działalność Dracona.
Potrzymała więc matkę i syna w tym rozkosznym stanie zawstydzenia i zszokowania, po czym posłała im piękny uśmiech.
- Och, to nic takiego proszę pani. Myślę, że uda mi się to naprawić bez ponoszenia żadnych kosztów- oświadczyła niewinnie, po czym wcisnęła jeszcze raz owe "M".
Ekran na nowo rozbłysł niezrozumiałymi dla Malfoyów znaczkami, co spowodowało jeszcze większe zszokowanie, malujące się zarówno na twarzy Narcyzy, jak i Dracona.

7 komentarzy:

  1. Hahaha padłam. Malfoyowie i komputery hahaha i ta bezcenna chwila gdy myśleli że popsuli jej notebooka, geniusze. I jeszcze ten zaczepliwy Draco, nie mógł sie powsttrzymac od przyjacielskiej pogawedki.
    Głupi weasleye i harry tak ją oceniać, bo jest bogata, a przecież tyle sie znają. Cuuudowna luna i violet. <3
    Pozdro i zapraszam
    dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. haha Malfoy'owie i komputer!! Uśmiałam się :D
    Ginny , Ron i Harry zachowali się jak idioci! No ale tego się spodziewałam :/
    Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie,
    nie dawno tutaj trafiłam i fajnie, że pokazałaś Hermionę z innej strony jako bogatą dziewczynę, która ma inne podejście do życia, no i oczywiście połączenie tego z Malfoyami. Również piszę bloga tzn zaczełam jakiś miesiąc temu i też Miona u mnie jest osobą z bogatego domu. Uważam, że taka zmiana może pozwolić na pokazanie jej życia z innego punktu widzenia. dzięki temu ma inny charakter, ma dodatkowo jakąś pasję i to jest duży plus.
    Bardzo ciekawi mnie jak dalej potoczą się losy ich no i jakie Narcyza będzie miała do tego podejście
    czekam na kolejny rozdział
    pozdrawiam

    ps.: gdyby ktoś miał ochotę to zapraszam do siebie dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com dopiero co zaczynam moją przygodę i mam nadzieję, że komuś będzie się podobać

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję!!! ;) Wiesz, że z każdym rozdziałem jest coraz, coraz lepiej. A co za tym idzie, ja coraz bardziej się wciągam w to opowiadanie. Serio! Muszę przyznać, że nie sądziłam, że aż tak bardzo potoczy się się sytuacja między Złotą Trójką. Pojechali nieźle. Dla mnie przejawia się przez to ich głupota. Cóż, głównie u Rona i Giny. Pisałam już kiedyś chyba, że wolę gdy rudzielec w opowiadaniach jest debilem. Jakoś ta postać do mnie nigdy nie przemawia. Więc dla mnie jest okej. Teraz chciałabym aby Hermiona pokazała im, że wcale ich nie potrzebuje. Niech im da nauczkę, a co! :D Jednak myślałam, że ta sytuacja miedzy Draco, Narcyzą i Hermioną bardziej się rozwinie. Obyś w następnym rozdziale bardziej to rozwinęła, bo jeśli tego nie zrobisz, obiecuję ci, że coś ci zrobię! ;p Ja chcę ciąg dalszy i to już! ;p Jednak dziękuje bardzo za ten. Błagam nie spie*rz tego, bo już tak fajnie i zarąbiście się to rozwinęło, że tylko do przodu na takim samym poziomie lub wyższym i takimi samymi pomysłami ;) Weny i pomysłów!
    Pozdrawiam,
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział rzeczywiście dłuższy, co idzie na plus. Święta Trójca i Ginny trochę ostro zareagowali...choć można ich w pewien sposób zrozumieć.
    Mam nadzieję, że teraz gdy Mionka spędza więcej czasu sama, ona i Malfoy zbliżą się do siebie.
    Luna jak zwykle niezawodna!
    No i Hermiona zdobyła uwagę Narcyzy i Dracona. Wyobrażam sobie tego stracha jakiego musieli mieć państwo Malfoy.
    Czekam jak to wszystko się rozwinie. Na razie akcja toczy się powoli, ale bardzo prawdopodobnie, nie masz jakichś fantazji nie z tej planety. No bo przecież najpierw trzeba zakopać topór wojenny i dopiero może między nimi coś zaistnieć :p.
    Życzę dużo weny i czasu na napisanie nowej notki,
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nowy rozdział :) Zapraszam!
      http://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/

      Usuń