niedziela, 23 lutego 2014

ROZDZIAŁ 16

Witajcie!

Rozdział 16- oto jest!
Tym razem mam przed nim nieco inne ogłoszenia.
PO PIERWSZE: Jest to opowiadanie- treści w nich zawarte nie mają broń Boże nikogo obrazić.... Tutaj akurat wybrałam ten temat, bo pasował mi do kontekstu. Opinie bohaterów na ten temat nie mają nikogo moralizować ani pouczać... Po prostu są i tyle.
Również rozwiewając wszelkie wątpliwości- nie ma w tym rozdziale mowy o technice in vitro, tylko o zakazanym w tej chwili w Polsce projektowaniu embrionów.
2. Z moją małą siostrzenicą oglądałam dziś bajkę o kucykach i.... akurat trafiłyśmy na taki odcinek, w którym piosenka idealnie kojarzy mi się z sytuacją opisaną w rozdziale- pewnie zorientujecie się, którą:) Pozwolę sobie więc wstawić linka do piosnki- a jak macie młodsze rodzeństwo/kuzynostwo/siostrzenice/bratanice/inne- macie przy okazji miłą pieśń, by zabawić Malucha:P

edit: tak, zapomiałam :P
http://www.youtube.com/watch?v=5PJ6gHswSpk



Pozdrowienia dla każdej z Was!
Ciepło ściskam!!!


ROZDZIAŁ 16


Wszystkich niezmiernie zdziwił fakt, że następnego dnia rano na lekcji transmutacjii zamiast stanowczej i zdecydowanej profesor Mcgonagall,czekała na nich nieznana nikomu czarownica. Zważywszy na fakt, iż w klasie tej od niepamiętnych czasów stacjonowała starsza kobieta, intruz wydawał się wszystkim bardzo młody, mimo iż mógł mieć najwyżej trzydzieści sześć lat.
Obca miała na sobie szmaragdową szatę z bordowym pasem, a na jej głowie spoczywał niski, czarny kapelusz.
Proste słomkowe włosy okalały pociągłą twarz, na której zaczęły już się pojawiać pierwsze zmarszczki.  Uważne spojrzenie zielonych oczy przyciągało uwagę zbierającej się klasy, a lekki uśmiech dodawał otuchy po pierwszej niezbyt pozytywnej reakcji, spowodowanej brakiem starej nauczycielki transmutacji.
- Witam was serdecznie! – odezwała się kobieta, równo z chwilą wybicia godziny ósmej.
Powszechnie,wiadomo było jak wysoką wagę profesor Mcgonagall przywiązuje do punktualności, wszyscy siedzieli już więc na swoich miejscach. – Nazywam się Ingrid Couvert.  Ponieważ pani profesor Minerva Mcgonagall musiała pilnie wyjechać, będę zajmować jej miejsce- zarówno jako nauczycielka transmutacji, jak i opiekunka Gryffindoru. Wiem, że nie uda mi się zastąpić pani profesor- uśmiechnęła się nieznacznie. – Postaram się jednak, abyście w jak najmniejszym stopniu odczuli jej nieobecność.  Bądź co bądż- sumy już niedługo.
            Wśród Gryfonów zapanowało poruszenie. Trudno było komukolwiek wyobrazić  sobie dom lwa bez stanowczej profesor Mcgonagall, jakkolwiek sympatyczna wydawałaby się nowa nauczycielka.
- Ciekawe, gdzie Mcgonagall było tak spieszno- szepnęła Violetka, nachylając się do Hermiony. – Przecież jeszcze wczoraj rano wlepiała szlaban Seamusowi za częstowanie pierwszaków Krwotoczkami...
- Podejrzana sprawa- zgodziła się Hermiona. – Z drugiej jednak strony,  różne rzeczy się zdarzają... Nie widzę narazie powodów do zmartwień, Mcgonagall nie wyjechała przecież na zawsze... Tak długo jak ta Ingrid będzie uczyć porządnie, dla mnie nie ma problemu...
- Ty i ta twoja pasja nauki, kochanie! – wtrąciła się Parvati, uśmiechając się do dziewcząt promiennie.
            Zwykle Hermiona zajmowała drugą ławkę wraz z Harrym i Ronem. Od tego roku również towarzyszyła im Violet.
Teraz jednak obie przyjaciółki z powodów oczywistych musiały zmienić miejsce, a Parvati i Lavender szczerze i niezwykle ekspresyjnie zachęciły je do ulokowania się obok.
            Harry i rodzeństwo Weasleyów zdawali się zupełnie ignorować zarówno Violet, jak i Hermionę- ku rozpaczy tej ostatniej, dla której nawet spojrzenia spode łba i warczenie na siebie byłoby lepsze, niż traktowanie się wzajemnie jak powietrze.
Była jednak niezmiernie wdzięczna Violetce i Lunie, które zgodnie utrzymywały, że bardziej niż pewny jest fakt, że obecny stan niemej wojny między Złotą Trójką jest tylko czasowe- wszak poważniejsze rzeczy stawały na drodze idealnej przyjaźni.
Hermiona zaczęła dostrzegać zaś, że nagle prawie cała szkoła zdawała się mieć do niej pozytywny stosunek.
Wszyscy witali się i zagadywali ją i jej towarzyszki, gdy szły korytarzem, co sprawiało, że czuła się jak zła bohaterka stereotypowego filmu dla nastolatek- elita szkolnych elit- i wpędzało ją w niejaką frustrację.
Starając się zawsze odpowiadać wszystkim uśmiechem i miłym słowem,
(„No i chociażby to różni cię od tych postaci w śmiesznych mugolskich scenkách“- skwitowała Luna, gdy Hermiona podzieliła się z przyjaciółkami swoją refleksją, po krótce zaznajamiając je wcześniej z całą sprawą) powoli odkrywała fakt, że oto niespodziewanie liczba ludzi, w których towarzystwie się obraca zaczyna rosnąć w zastraszającym tempie.
Wciąż jednak czuła się w środku tą inną- gorszą, brzydszą, mniej atrakcyjną,dziwniejszą niż inni, w których środowisku się znajdywała.
            Nie oszukiwała się, że ten nagły wzrost popularności spowodowany jest czynnikiem zgoła innym niż wyjściem na jaw prawdy o jej pochodzeniu i to ją bolało.
Przy całym swoim pozytywnym nastawieniu do nowych znajomości, starała się za wszelką cenę nie przywiązywać do nich zbyt emocjonalnie, by nie cierpieć potem w wypadku, gdyby okazały się być budowane li tylko na fundamencie chwilowego rozgłosu wokół jej osoby, który- jak każda sława- prędzej czy później ucichnie.
Naturalnie, nie chciała też z góry  przypinać wszystkim nowo poznanym ludziom łatki podłych sępów, żerujących na jej popularności. Sama wszak przekonała się, że stereotypy bywają bardzo krzywdzące, a każda zawarta przyjaźń może wszak wnieść coś nowego do naszego życia- i wtedy rzeczą drugorzędną stają się okoliczności jej początku- rzecz jasna przy spełnieniu kluczowych warunków- szczerych intencji i braku chęci wykorzystywania owej znajomości li tylko do własnych celów.
            Mimo że nie mogła narzekać na nudę, tak naprawdę tęskniła za starym życiem. Harry, Ron i Ginny wciąż byli jej bliscy i pomimo całej wściekłości kierowanej w ich kierunku, brakowało jej wspólnie spędzonych chwil. Wiedziała jednak, że obecna kłótnia jest równiż ich winą, a ponieważ była istotą honorową, nie zamierzała im się narzucać. A sądząc po ich stosunku do niej, zdecydowanie nie chcieli jeszcze z nią rozmawiać.
- Hej, obudź się! – z rozmyślań wyrwała ją Violetka.
Hermiona lekko podskoczyła, ale posłała koleżance uśmiech, wdzięczna za sprowadzenie ją na ziemię.
            Profesor Couvert zapisała na tablicy swoje nazwisko oraz numer gabinetu, w którym zawsze można ją było znaleźć.
- Nie wstydźcie się przychodzić do mnie z pytaniami, moi drodzy- zachęciła z uśmiechem. – Chociaż nie obiecuję  wam, że zawsze będę w stanie na nie odpowiedzieć, szczególnie w środku nocy... Albo w sobotni poranek, po piątkowej wizycie w Hogsmade.
Klasa zachichotała. Nauczycielka całą swoją osobą sprawiała wrażenie, że autentycznie cieszy się z faktu, iż może ich uczyć.       Mimo że jej żart nie był do końca śmieszny ani szczególnie wyszukany- każdy odebrał go jako coś sympatycznego... Partnerskie traktowanie uczniów najwidoczniej było jedną z metod Ingrid- i większości uczniów pasowało to.
- Zapamiętajcie, że głupie pytania to tylko i wyłącznie te, których nie zadajecie- kontynuowała nauczycielka.
- Albo te, które zadaje szlama Granger- szepnął Draco Malfoy do Pansy Parkinson, która  zareagowała histerycznym, teatralnym śmiechem.
            Ingrid Couvert również usłyszała uwagę Ślizgona. Wyprostowała się  i skinęła głową, a potem odezwała się śiertelnie wolno i śmiertelnie poważnie.
- Jest jedna, podstawowa rzecz, którą radzę wam zapamiętać. Przenigdy więcej nie chcę słyszeć takiego słownictwa. Jeśli chcemy efektywnie pracować, mamy być drużyną. Możemy pożartować, możemy się pośmiać- ale żarty do tego czasu są śmieszne, dokąd nie obrażają żadnego z nas. Nie pytam się, czy to zrozumieliście, bo to nie prośba, tylko polecenie. A teraz- wróciła pogodna natura nauczycielki. – Przechodzimy do transmutacji.

***********

- Więc czym mnie zadziwisz, Granger? – zapytał Malfoy, gdy tylko Hermiona zamknęła za sobą drzwi klasy obrony przed czarną magią.
Wpatrywał się w nią prowokacyjnie, pogardliwym spojrzeniem niebieskich oczu. Ręce założył na piersi i siedząc na biurku nauczycielskim zdawał się tylko czekać, by wykpić ją i wyśmiać każdy jej następny ruch.
- Do końca szlabanu jeszcze trochę nam zostało- wzruszyła ramionami. – Póki co szukam inspiracji.
- A może POPULARNOŚĆ nie pozwala ci spełnić obietnicy, co szlamo? prowokował.
Hermiona spojrzała na niego dziwnie.  Nie wiedziała co się dzieje, ale poczuła się dziwnie zraniona słowami chłopaka.
Było w nich zawarte tyle pogardy, że sama poczuła w sercu ukłucie wstydu.
Wstydu? Z jakiego powodu?
Niewiem.
Znowu ta głupia „szlama“!
Daj spokój!Nigdy cię to nie rusza! Lubisz świat mugoli! Merlinie, niedawno mówiłaś Harremu, Ronowi i Ginny, że nic sobie nie robisz z tych jego „szlam“!
Przecież ty NAPRAWDĘ nic sobie z tego nie robisz!
Ale....
Tyle nienawiści.
Tyle pogardy.
Tyle zniesmaczenia.
W tym jednym słowie.
Sześciu literach.
Pięciu głoskach.
Ni stąd ni z owąd poczuła pieczenie pod powiekami.
Cholera, co się z tobą dzieje?!
Nie będziesz przecież płakać z powodu „szlamy“ Malfoya.
Powiedział to z taką nienawiścią... Skąd u niego tyle nienawiści?
Głupia, przecież zawsze tak mówi!
Ale dlaczego?! Przecież ostatnio sam się przekonał, że nie umie obsługiwać mugolskich urządzeń! Dlaczego nadal uważa Mugoli za zwierzęta? Za istoty o niższym intelekcie?
Uspokój się, do jasnej cholery! Czego ty się spodziewałaś?
Niczego. Ale gdyby... To mógłby...
„Szlama“
....
- Zawsze dotrzymuję obietnic, Malfoy- Hermiona za wszelką cenę starała się odgonić narętne myśli , przeklinając sama siebie. Wciąż powieki ją piekły, modliła się więc, by Dracon tego nie zauważył. Gdyby zaczął się z niej śmiać, nie wytrzymałaby i rozkleiła się na dobre.
Znowu czuła się jak rozchwiana emocjonalnie nastolatka.
Żałosne i patetyczne!
O dziwo, Ślizgon przez chwilę nic nie mówił. Minęła cała sekunda, nieskończenie długa chwila, ww której była tylko cisza. Cisza, którą oboje się napawali, łącząca ich światy i tworząca nowy, indywidualny. Nić porozumienia.
A potem dobiegło ją nowe stwierdzenie.
- Cztery miliony galeonów, hmm? Nieźle. Ponad dwukrotnie więcej ode mnie...
            Przygryzła dolną wargę. W Hogwarcie było wielu uczniów mugolskiego pochodzenia. Teraz, kiedy wszyscy znali już nazwisko ej rodziców, nietrudno było im sprawdzić, na ile dolarów szacuje się majetek Vinnetów, a potem przeliczyć sumę na galeony. Ten wynik był już zrozumiały dla całej szkoły.
Zadziwiające, jak interesujące może być dla innych życie drugiego człowieka!
- Co to za różnica, Draconie? – szepnęła w odpowiedzi, odważywszy się na niego spojrzeć.
Jej słowa wywołały u niego mikroekspresję, ledwo widoczny ruch kątem warg. Skórcz nerwów wzrokowych.
- W kwestii pieniędzy jest pewna granica, po przekroczeniu której ich ilość nie liczy się, jeśli chodzi o konsumpcję- szepnęła, jakby się tłumacząc. – Bo widzisz... Ile jesteś w stanie wydawać? Co jeszcze sobie kupić? I wtedy to czy masz milion, pięć milionów czy dziesięć... Przestaje to mieć dla ciebie znaczenie, tu i teraz. I tak jesteś w stanie pozwolić sobie na życie na najwyższym poziomie i kupowaniu tego, co dusza zapragnie.  Kogo więc obchodzi, które z nas posiada więcej złota? Pomijając fakt zupełnie odmiennej waluty, sytuacji ekonomicznej, cen produktów... Po co my w ogóle o tym gadamy!? – zreflektowała się.
Draco kilkakrotnie zamrugał.
Granger była... Inna. Dotąd każdy z jego znajomych w głębi ducha zazdrościł mu stanu jego skrytki u Gringotta. A ona tymczasem... Merlinie, było coś w słowach tej cholernej Gryfonki!
Rzeczywiście- mimo iż zdawał sbie sprawę, że dochody jego rodziny różnią się od siebie, w zależności od okresu- nigdy nie wnikał w to, ile zer przybyło, a ile ubyło w kwocie jego majątku. Rzeczywiście, przy tak wielkich sumach nie było różnicy... A ona mówi o tym z tak stoickim spokojem. Jakby jej było wszystko jedno... Jakby jej było wszystko jedno, że mogłaby teraz wyśmiewać jego i jego rodzinę, jako bogatsza, inteligentniejsza i najśliczniesza istota, jaką kiedykolwiek widział!
Zaraz, zaraz.. Nie pomyślał tak, prawda?
Nie, na pewno nie! Tylko mu się tak zdaje. Zwykła pomyłka!
- Zamierzasz dzisiaj znowu pisać coś dla paralityków? – spytał szybko, starając się nie dawać po sobie poznać zakłopotania. – Czy twoi mugole odpuścili?
Spojrzała na niego dziwnie.
- Nie Draco, nie odpuścili. Przypuszczam, że nigdy nie odpuszczą. Niestety...
„Draco“! Smutny ton w jej głosie! Boże, jaka ta szlama była wkurzająca!
- Czemu niestety?
- Widzisz... Mugole jak każdy lubią czuć władzę... Czasem wychodzi to na dobre i naprawdę potrafi komuś ułatwić życie. Albo uratować... Przeszczepy, Transplantacje krwi...
- Co takiego?
- No wiesz.... Gdy ktoś ulegnie wypadkowi i straci dużo krwi, Mugole nauczyli się przetaczać mu krew cudzą... Jest specjalna organizacja ochotników, którzy oddają swoją...
- Zabijają się? – to, o czym mówiła było głupie. Kto normalny dałby się zabić, by dać komuś swoją krew?! Obrzydliwe!
Zaśmiała się (ślicznie).
- Nie, głupolu! Oczywiście, że nie! Oddają trochę krwi. Tyle, ile mogą dać, by samemu pozostać zdrowym...
- I jak ktoś dostanie taką krew od kogoś to przeżyje?
Hermiona zrobiła dziwną minę.
- Teoretycznie.
Zmarszczył brwi.
- O co ci chodzi?
- No bo wiesz- przez jej twarz przemknął cień cienia uśmiechu. – Potęgo ludzkiej podświadomości jest niezwykła... Załóżmy więc, że taki ty potrzebował byś krwi i lekarze przetoczyliby ci ją od takiej mnie... Ponieważ zapewne nie chciałbyś mieć w żyłach BRUDNEJ krwi od SZLAMY to... to twój organizm mógłby odrzucić przeszczep... I mimo że technicznie wszystko powinno być w porządku, silnie negatywne nastawienie wszystko by popsuło...
            Był pewien smutek w tych jej słowach i Hermiona wiedziała, że Drtaco go wykrył. Sporo ją kosztowało powiedzenie tej kwestii, szczerze mówiąc wahała się, czy w ogóle ją wypowiedzieć. Postanowiła jednak zaryzykować i teraz spróbowała zaobserwować jego reakcję.
Nie umiała tego nazwać. Zaskoczenie, zamyślenie, smutek, analiza, szok... Coś jeszcze? Tak, na pewno. Tylko co takiego?
- Za nic w świecie nie chciałbym twojej szlamowatej krwi, Granger. Nawet, jak miałbym umrzeć- powiedział w końcu, a Hermiona westchęła. Typowe zachowanie Malfoya.
- W każdym razie- Mugole się tym chyba szczycą? Więc co ty mi tu mówisz o „niestety“....
Hermiona uniosła rękę na znak, że do tego właśnie zmierza.
- Wiesz, krew to już w tej chwili nic... Obecnie z jednej komórki czyjegoś ciała naukowcy są w stanie wyhodować mu wiele możliwych narządów- na wypadek, gdyby dopadła go jakaś choroba...
Draco zmarszczył brwi. Merlinie, to brzmiało tak irracjonalnie, że aż śmiesznie!
- I to też jest niesamowite! Ale- na chwilę zawiesiła głos. – Z chwilą rozwinięcia się eksperymentów na komórkach, zaczęto też iść w drugą stronę... Jak stworzyć człowieka? Co tu zrobić, by nasze dziecko było jak najlepsze...
- To chyba nie jest nic złego, Granger- wtrącił. – Każdy normalny człowiek chce, by jego dziecko było wyjątkowe. Jak tego nie rozumiesz, to....
- Nie o to chodzi, Malfoy! – przerwała mu. – Oczywiście, że każdy chce mieć wyjątkowe dziecko! Ale tu chodzi DOSŁOWNIE o wybieranie! „Moje dziecko ma mieć niebieskie oczy i czarne włosy... Ma umieć grać na pianinie i mieć zdolnosci sportowe. Ma mieć zdolności językowe. Niekoniecznie wysokie, umiarkowanie szczupłe. Najlepiej, gdyby było Mulatem. I pieprzyk na prawym policzku, to wygląda tak słodko....
- Połowa rzeczy, które wymieniasz są kwestią wychowania- prychnął, czując się  jednak w głębi serca skonfundowany.
- I tak, i nie Draco... Widzisz... W genach masz to wszystko zapisane. Owszem- jeśli nie będziesz ćwiczył ani w ogóle nie usiądziesz do pianina, nie będziesz na nim grał.... Ale predyspozycje masz w DNA.... To znaczy w genach.... Yyyyy... A no tak, nie wiesz c to są geny... No, w każdym razie w sobie. Powiedzmy....Potencjał!
- I Mugole stwarzają sami ten potencjał, tak?- zapytał niepewnie Dracon.
- Można tak powiedzieć....Znaczy aktualnie w bardzo wielui miejscach jest to zabronione ze względu na etykę....
- Etykę?
- Tak właśnie. Etykę. Takie użyteczne słówko, którego ty nie przestrzegasz- dogryzła Gryfonka. – Ale sądzę, że mimo to i tak robią.  I wbrew pozorom to przykre...
- Hmm, powiedziałbym raczej że.... dziwne...
- Tak? Wyobraź więc sobie, że twoi rodzice nie kochają ciebie- Hermiona spojrzała na niego uważnie. – Tylko... Tylko idealną, obmyśloną przez siebie składankę.... Zaprojektowaną specjalnie przed twoim narodzeniem.... Wybrane cechy, które zostały uznane za atrakcyjne. Zero miejsca na twoją osobowość i wyjątkowość....
- Moją wyjątkowość? – powtórzył szeptem Draco. – Naprawdę TY uważasz, że ja jestem...wyjątkowy?!
Hermiona spojrzała na niego uważnie.
- Każdy jest- szepnęła. – Każdy bez wyjątku.
- A cóż jest takiego NIEBEZPIECZNEGO w tym zadziwiającym procesie?- odezwała się Narcyza (a któżby inny J - przypis- Autorka), wchodząc do sali.
Hermiona mogła przysiąc, że Draco przewraca oczami.
- Mamo, co ty tu robisz? – jęknął, zapomniawszy o obecności kogoś pokroju Hermiony w swoim otoczeniu.
- Przyszłam sprawdzić jak wam idzie- odparła chłodno kobieta. – A teraz pragnę dowiedzieć się od naszej kochanej szlamy
(„Dlaczego nagle mi przykro?! – zastanawiała się Hermiona, usłyszawszy przezwisko- „Co się do cholery dzieje?!“)
paru...szczegółów  odnośnie tego jakże ciekawego procesu, któremu poświęcacie całą swoją uwagę, zamiast łaskawie zacząć sprzątać.
            Cholera! Zapomieli! 
Narcyza widząc zakłopotane spojrzenia, wymieniane między synem, a Gryfonką teatralnie westchnęła.
- Więc? – ponagliła dziewczynę.
- Po raz kolejny zaczną starać się stwarzać lepszą rasę- odezwała się spokojnie, patrząc pani Malfoy prosto w oczy. – Hodować idealne, niezniszczalne osobniki. Nadludzi. Ideologia, jaką starano się przeforsować podczas Wojny.
Pozatym stworzenie sztucznego mózgu jest tylko kwestią czasu, a wtedy... Prędzej czy później ktoś wykorzysta to do...- zastanawiała się, jak ująć w słowa swoje myśli tak, by jej wypowiedź nie ugodziła bezpośrednio w poglądy Malfoyów... Mimo że przez ten cały czas zupełnie swobodnie balansowała na ich granicy. – Do niewłaściwych celów- dokończyła w końcu. – Jak podczas wojny...
            Narcyza wyprostowała się.
Druga Wojna Światowa.
Czytała o tym wydarzeniu i wciąż miała w pamięci co po niektóre opisy. Gdyby ktoś jej o nich opowiedział, nie uwierzyłaby.
            Zawsze miała Mugoli za bezmyślnych, bezmózgich przygłupów, niezdolnych do stworzenia jakichkolwiek wyższych form cywilizacji.
Wczoraj jednak miała okazję zobaczyć u tej szlamy coś, czego sama nie umiała obsłużyć, a nawet autentycznie obawiała się przez chwilę, iż jej Draco uszkodził maszynę.
            Czytała o wojnie, zabójstwach krwawych i zbrodniach doskonałych- torturách, których nie powstydziła się nawet jej droga siostra Bella albo Czarny Pan.
            Teraz zaś dowiadywała się o czymś nowym, projektowaniu ludzi. O stworzeniu sztucznego mózgu... Merlinie- O tym nie śniło się nawet czarodziejom.
            Nie mogła jednak dać po sobie poznać przed Granger zaskoczenia. Nie na miejscu byłoby okazanie, iż to co mówi wywołało w niej jakiekolwiek emocje. Wystarczy jej ten ogromny niepokój, który odczuwała wewnętrznie.
Wciąż była wszak członkinią zacnego, czarodziejskiego rodu- a to, to tylko mała szlama.
- Intrygujące- oświadczyła w końcu. – Mniemam, że znasz się na tym bardzo dobrze?
Hermiona wyczuła lekką kpinę w tym zdaniu i dopiero wtedy zaczęła się tak naprawdę zastanawiać, po co do cholery rozprawia z Malfoyami o problemach etycznych rozwoju biotechniki i ingerowaniu w genom!
Wczoraj- programowanie, dzisiaj bioetyka.... Co będzie jutro, pojutrze!
Do cholery, to Malfoyowie! Po co wdawaćsię z nimi w dyskusję. Są przecież....
MALFOYAMI!
- Niezbyt bardzo, proszę pani- odparła w końcu zrezygnowana. – Nie uważam się za specjalistkę, chociaż jestem wszak   s z l a m ą  - specjalnie, nieco prowokacyjnie użyła tego słowa. W połowie dlatego, by pokazać zarówno Narcyzie, jak i Draconowi, że nie rusza ją to przezwisko, a w połowie by sprawdzić, co się do licha stało, że nagle jednak trochę ruszać ją zaczęło. – Jest to więc moje naturalne środowisko- dokończyła w końcu.

10 komentarzy:

  1. Kolejny boski rozdział !!! Nie wiem co mam jeszcze napisać... Jest cudowny :* Już sie nie moge doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, cześć i czołem!
    Powiem ci tyle..... Z twojego bloga można sie czegoś nauczyć. Uważam, źe temat wybrałaś dobry, ale nie spodobało mi sie zachowanie Narcyzy, chociaż z drugiej strony tak patrząc to ona powinna taka być.
    Draco zaczepnik haha i jejku jaka ta Hermiona jest bogata! Z tego co pamietam to 1 galeon to 23 funty, a u nas funt jest tak za ok. 5 zl! Kurde, tyle kasy. Ale jestem próżna.
    No to pomińmy tamten temat i przejźmy do poważnych spraw.
    Violetka.... jest fajna, podoba mi sie że umiesciłaś ja w opowiadaniu, taka właśnie powinna być. A o Lunie już nie bede wspominać, kocham jej marzycielską naturę. A Harry&Weasley'e to cioty, podsumowując. Ale jak dla mnie to ich hermiona do szcześcia nie potrzebuje. Koniec kropka i pa. Weny, do nn i wszystkiego naj, bo nie wiem co jeszcze napisać.
    dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. witaj,

    świetny rozdział, bardzo się cieszę, że w swoim opowiadaniu nie piszesz o jakiś głupotach tylko zawierasz ciekawe rzeczy, które od samego początku pasują do siebie. wspominanie o II wojnie światowej, teraz genetyka, komputery, świetne połączenie. Mam nadzieję, że uda Ci się w następnych rozdziałach pokazać również więcej Harrego, Rona, nawet podczas kłótni, to by dodało pikanterii. Oczywiście podobają mi się rozmowy z Malfoyami pokazują, że są oni ciekawi świata mugoli i mimo wszystko wydaje mi się, że zaczynają szanować Hermionę. tak myslę. Aż zastanawiam się co będzie w następnym rozdziale.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział!! Nie mogę doczekać się następnego ":D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć!
    Wiesz... przeczytałam rozdział raz, potem go jeszcze raz przejrzałam i po zastanowieniu, doszłam do wniosku, że brak mi tu akcji. W porównaniu z poprzednim rozdziałem, tutaj tak sobie zahaczamy, mam wrażenie że o wszystko i o nic. Tak jakoś brakowało mi emocji. Nie wiem, może to tylko i wyłącznie moje odczucia. ;P Jednak podbijam któryś z komentarzy wyżej, rzeczywiście z tego opowiadania można się czegoś nauczyć. To na plus. ;)
    Co do Draco natomiast... on uchodzi za inteligentnego kolesia przecież. Chama, ale inteligentnego. Tutaj mam wrażenie, że momentami wychodzi na głupiego. Hermiona przedstawiła mu wszystko, czy on nie mógłby z nią stoczyć poważnej dyskusji? Ukaż jego argumenty, mogą one nie być trafne z punktu widzenia Hermiony, ale z jego czystokrwicznego punktu widzenia. Nie wiem, coś ostrego miedzy tą dwójkę. Ponoć oboje są inteligentni. No chyba, że Draco jest tutaj ukazany poprzez pryzmat Hermiony, ale i tak, chciałabym 'usłyszeć' ich cięty język. Przecież stać ich na to ;p
    Ja do niczego nie mogę się przyczepić, poza moimi subiektywnymi spostrzeżeniami ;p I wiesz co... Odkąd napisałam Ci pierwszy komentarz, jest o niebo lepiej ;) Oby tak dalej. Ja trzymam kciuki i czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam,
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hmm...tylko Draco nie chce narazie przyznać przed Hermioną, że to NAPRAWDĘ ... robi wrażenie i nie jest tylko głupim wymysłem mugoli. Ale myślę, że już niedługo relacje się zmienią, zwłaszcza po tym, jak Hermiona pokaże to, czym zadzwi Dracona :)

      Usuń
    2. No dobra ;p to ja w takim razie czekam ze zniecierpliwieniem ;) a może chociaż kawałek z jego punktu widzenia? ;p bo tu na razie wszystko Hermiona i Hermiona ;p
      Klaudia ;)

      Usuń
  6. Huhu! Szkoda że Cyzia przerwała im rozmowę ; D super rozdział :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zabieram się za czytanie, ale już po tym rozdziale (znowu zrobiłam samej sobie spoiler) widzę, że jest świetne:) coś innego, przyciąga uwagę. Przy takiej mnogości blogów o Dramione ciężko o oryginalność, ale Tobie się udało;)) zapraszam na narcotic-story, może przypadnie Ci do gustu moje opowiadanie. Dobra, zaczynam czytać:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Oh, mam zaległości!
    Zadziwia mnie twoja wiedza na tak wiele tematów: najpierw programowanie, teraz to...
    Wszystko wychodzi ci bardzo ciekawie.
    Podobał mi się fragment z przemyśleniami Miony na temat słowa ,,szlama'' i czemu nagle zaczęło ją razić.
    Lecę czytać dalej i zapraszam do siebie na nowy rozdział. Mam nadzieję, że cię nie zawiodę i się spodoba.
    http://how-to-say-i-am-sorry.blogspot.com/
    Weny,
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń