czwartek, 27 lutego 2014

ROZDZIAŁ 17

W sumie nieco wcześniej, ale jest:) Przepraszam, że niesprawdzony- jest 5 rano i bardzo chcę już iść spać. W tym rozdziale jeszcze nie ma perspektywy Draco, ale w następnym będzie jej bardzo dużo i myślę, że będziecie zadowolone tym rozegraniem. Początek tego rozdziału jest bezpośrednią kontynuację poprzedniego.
A ów rozdział dedykuję Zawasi- dziękuję Kochana za miłe słowa!

pozdrawiam!

ROZDZIAŁ 17


- To wszystko wydaje się nielogiczne- warkęła Narcyza. – Wczoraj robiłaś coś, co ma w założeniu ułatwić życie kalekom. Dzisiaj mówisz, że staracie się stworzyć idealną rasę nadludzi. Gdzie tu sens? Jaki jest cel?
- Celem jest stworzenie jak najlepszych warunków życia. – odparła wolno Hermiona. - Wyeliminowanie chorób. Przynajmniej teoretycznym. W praktyce najważniejsze jest wzbogacenie się. A z pewnością taka sztuczna rasa nad-ludzi zapewniłaby bardzo dużo kasy...
- W sumie to dobrze- wzruszył ramionami Draco – Zdrowi i silni zawsze są... bardziej opłacalni.  A ci z deficytami mogą się trzymać z dala.... Po prostu nie wchodzić w drogę.
Spojrzała na niego niewyraźnym wzrokiem. No tak, nie mogła spodziewać się po nim innego myślenia, ale jednak mimo wszystko czuła się dziwnie, gdy ten tak wyraźnie jej o tym powiedział.  Nie zdziwił jej też zbytnio fakt, iż odważył się zacząć taką rozmowę w obecności matki. Wszak Narcyza Malfoy, wielka arystokratka czarodziejskiego świata, charakteryzowała się podobnież wysublinowanymi poglądami- tego Hermiona była pewna. Cieszyła się, że póki co nie przyszło jej prowadzić rozmowy z kobietą. Przynajmniej ta nie znienawidzi jej jeszcze bardziej.
- Typowo darwinowskie myślenie- prychnęła, starając się hamować swoje emocje. – I powiem ci, że nawet poprawne. - przyznała po krótkim namyśle, wprawiając chłopaka w wielkie zdumienie. O to jej chodziło. Chciała przedstawić całą sprawę taką, jaka była naprawdę, nie zaś bawić się w jakąś nierealistyczną utopię, idealistyczne mrzonki, których nikt nigdy nie spełni. – W większości przypadków masz rację, chociaż zdarzało się, że to chore osobniki uratowały ciągność warunku. Ale... Tu przecież nie chodzi li tylko o naukę!
- Oszukujesz się tak, bo sama jesteś szlamą. – opamiętał się po chwili. No tak, nie byłby sobą, gdyby pozwolił sobie na dłuższą chwilę słabości. - W świecie czarodziejskim czysta krew powinna być regułą, od której nie ma wyjątków. W świecie mugoli niech luzdie będą zdrowi i silni. Wtedy wszystko dla wszystkich byłoby łatwiejsze.
- Wszystkich? – zaczęła się denerwować. – To może podasz mi definicję kogo uważasz za „zdrowych i silnych“? Pamiętasz, jak podczas wakacji byliśmy świadkami bójki?
Ten człowiek też uważał, że tamten Murzyn był gorszy...
- To zupełnie inna sprawa! Kolor skóry to żadna choroba! – zaperzył się.
- A potrzeba noszenia okularów?
- Och....wiesz o co mi chodzi! – zmarszczył brwi.
- Nie. Wada wzroku jest przecież chorobą... – nie ustępowała Gryfonka. Kątem oka ujrzała Narcyzę, unoszącą nieznacznie brwi do góry.
- Wyjątkowo nie inwazyjną chorobą. – odezwała się chłodno kobieta. – Trudno by wszyscy noszący okulary byli uważani za chorych. W tym twój drogi przyjaciel Harry Potter, panno Granger.
Wzmianka o Harrym ukuła Hermionę w okolicę serca, ale dzielnie nie dała tego po sobie poznać. Cieszyła się z takiego przebiegu rozmowy.
- Ma pani rację, pani Malfoy. Dokładnie o to mi chodziło. Więc gdzie jest granica?
- To rozumie się samo przez siebie! – kontrował Dracon. – Nie trzeba na to żadnych definicji!
- Czyżby?- Hermiona uniosła brwi. – Wydaje mi się jednak, że przydałoby się przynajmniej łaskawie poinformować, kto może uważać się za lepszych.- ironizowała. – Chociaż w czarodziejskim świecie to chyba wiadome...
- Ha! I tu cię boli?! – zawołał tryumfalnie Dracon.
- Nie. Po prostu uważam ów fakt za nielogiczny...
- Słuchaj, Granger! – przerwał bezczelnie. - Niech ci będzie- nie chcę was wszystkich wybić....
- Och, to bardzo szlachetne z twojej strony – zapomniała o obecności  Narcyzy.
- Zamknij sie. Chodzi o to, że... Że właściwe jest, aby każdy żył w swoim środowisku...
- Ale skąd przekonanie, że czystokrwiści są lepsi? Przecież ja też umiem czarować!
- Ale tu chodzi o tradycję! Ty zdajesz się mi być główną estetką... Wymaga się więc, by dbać o czystość rodu i posłuch, oraz szacunek.
- Co to ma do rzeczy? Po co ci ta cholerna selekcja?
- Bo...bo nic na to nie poradzisz!
- To nie jest argument!
- Jak to nie? Porządek musi być! Kto jak kto, ale TY powinaś to rozumieć.
- Własnie nie rozumiem. Nie rozumiem twojego toku myślenia. Owszem, różnimy się. Ale co wpływa na to, że miałbyś być lepszy ode mnie?
- Nasze pochodzenie, Grangar. Tak się złożyło i tyle. Musisz się z tym pogodzić.
- W takim razie dlaczego to ty cały czas wytykasz moje mugolskie pochodzenie?! Dla mnie to nie jest problém!- Hermiona była już zdenerwowana nie na żarty.
- Nie masz problemu?! – prychnął Dracon. – Myślisz że nie widzę jak...
- Myślę, że teraz OBOJE macie problem- przerwała tę miłą pogawędkę Narcyza. Jak na komendę spojrzeli na kobietę. Pani Malfoy stała z założonymi na piersiach rękami i przypatrywała się im nieodgadnionym wzrokiem.
- Siedzicie tu już od dobrej godziny, a jeszcze żadne z was nie zabrało się za sprzątanie. Radzę więc się wam pospieszyć, o ile nie chcecie otrzymać kolejnego szlabanu od woźnego za przebywanie poza dormitoriami po ciszy nocnej- poradziła pani Malfoy, po czym zostawiła zszokowanych uczniów  w pustej klasie.
A Hermiona mogła przysiąc, iż wyczuwa w je głosie nutkę rozbawienia.

*****************

- Nasza nowa gwiazda! – syknęła Ginny stając przed Hermioną, gdy następnego dnia rano ta siedziała w towarzystwie Violet, Nevilla i Luny przy stole Krukonów, prowadząc miłą rozmowę z przyjaciółmi oraz kilkoma innymi uczniami.
– Tak wam dobrze jest w roli pupilków Hogwartu? – syknął Harry, stając tuż obok Ginny.
Ron tylko skinął głową, a uszy poczerwieniały mu ze złości.
Hermiona i jej rozmówcy w jednej chwili przerwali rozmowę. Krukoni byli nieco zdziwieni- a raczej zmartwieni tą jawną agresją- wszyscy oprócz Luny, która to wyglądała, jakby właśnie zdała sobie sprawę, iż na głowie rudzielców spoczywa dorodny, nierozgotowany kalafior.
Hermiona zaś zamrugała kilka razy, po czym odezwała się bardzo wolno i bardzo wyraźnie tonem, w którym aż słychać było niezliczoną ilość igiełek wściekłości.
- Zdajecie sobie sprawę, jak głupie z waszej strony jest czepianie się boguducha winnych ludzi? – poniosła się z miejsca. – To, że między nami jest niezbyt ciekawie nie jest tajemnicą. Ale  co wam zrobili Violetka, Luna czy Neville?
- Zdradzili nas. Tak jak ty! – warknął Ron, czym wprawił w zaskoczenie nawet swoją siostrę, która wszak znała go od zawsze.
 - Nikogo nie zdradzam, Ronaldzie Wesleyu- odezwała się Luna, mrugając rozmarzonymi oczami. – Jedynie rozmawiam z przyjaciółmi. Mam ich jeszcze, bo nie oskarżam nikogo o coś, czego nie zrobił.
- Co ty... - Zaczął Ron, ale przerwał machnięciem ręki. – Ech, nieważne.... 
- W każdym razie nagle tak bardzo polubiliście tę naszą kujonkę? – przyszedł mu z pomocą Harry, patrząc krytycznie na rozmówców.
Neville głośno nabrał powietrza.
- No co ty, Harry! – zaczął cicho. – Przecież dobrze wiesz, że zawsze ją lubiliśmy!
- Bo nas łączy głębokie uczucie, czyż nie, skarbie? – żartowała Violetka, przybierając zalotną pozę i łapiąc Hermionę za rękę. Dziewczyna spojrzała nań filuternie.
- Oczywiście, moja droga! – oświadczyła kokieteryjnie, po czym obie zachichotały.
Ginny patrzyła na to wszystko z teatralnym politowaniem.
- Żałosne jesteście- oświadczyła w końcu, a w jej głosie można było słyszeć jawną pogardę.
Hermiona spojrzała na nią poważnie. W życiu nie powiedziałaby, że Ginny- ta sama Ginny, z którą prześmiała, przeplotkowała, przegadała i przeżartowała tyle nocy, wyda kiedykolwiek tak radykalny i krzywdzący sąd o jej osobie.
- Możliwe, że to było żałosne- oświadczyła w końcu lodowato, a jej głos miał w tej chwili zadziwiająco wiele wspólnego ze zwykłym tonem Narcyzy Malfoy- Ale przynajmniej mamy dobrą zabawę i spędzamy wspólnie miło czas.
Ron prychnął.
- Miło? Chyba raczej niezwykle bogato... Stałaś się nagle taka fajna, przebojowa i popularna? Ciekawe dlaczego? ! – mruknął jadowicie.
Hermiona musiała wziąć kilka głębokich wdechów by się opanować. W jej oczach znowu zaczęły tańczyć żywe ogniki, którymi zdawała się ciskać w przyjaciół.
- Posłuchajcie mnie wszyscy troje- warknęła cicho, siląc się na w miarę opanowany ton. -– Nie jestem ani FAJNA ani PRZEBOJOWA. Mam nowych znajomych, bo tak się sprawy potoczyły, ale bynajmniej nie zamierzam tego w żaden sposób wykorzystywać. Po prostu widocznie inni dostrzegli w tej całej sprawie coś, czego wy nie chcecie dostrzec...
- Że jesteś kłamczuchą? – podsunął z przekąsem Harry.
Hermiona spojrzała na niego wściekle.
- Nie mam najmniejszego zamiaru z wami dłużej w ten sposób rozmawiać- oświadczyła w końcu.
- Oczywiście, gdzieżbyśmy śmieli przeszkadzać jej wysokości i grupce adoratorów- warknęła ironicznie Ginny.
- Wiecie co? Naprawdę najlepiej będzie jak sobie pójdziecie- wtrąciła się Violet. – W tej sytuacji nie jest to najszczęśliwszy pomysł kontynuować tę idiotyczną dyskusję.
Hermiona była naprawdę wdzięczna przyjaciołom za pomoc w rozegraniu tej nieprzyjemnej rozmowy. Usłyszała jeszcze, jak Harry mówi coś w rodzaju: „Ja przynajmniej miałem powód, by być popularny“. Zabawne- nigdy nie wspominał o swojej sławie.
Spojrzała posępnie na przyjaciół.
- Ojej, nie za ciekawie to się przedstawia- zmartwiła się Tina, Krukonka z szóstej klasy.  - Przecież tak dobrze zawsze się rozumieliście.
- To wszystko przez tego Malfoya- stwierdził Robert, chłopak Tiny.
- Z jednej strony macie rację- przyznała Hermiona, nalewając sobie soku z dyni. – A z drugiej... Może powinnam im powiedzieć wcześniej...
- Tym, czego oni NA PEWNO nie powinni robić, jest takie zachowanie względem ciebie, Hermiono. I względem nas- oświadczyła pewnie Luna.
- Takie sprawy załatwia się inaczej niż obrażaniem się- potwierdziła Violet.
- Nie martw się, Mioney! Przejdzie im! – spróbował pocieszyć Neville. – Przecież nie mogą być źli już na zawsze...
            No właśnie. Hermiona od jakiegoś czasu, obserwując zachowanie Harrego, Rona i Ginny, coraz częściej zaczęła zadawać sobie to pytanie. I- co najbardziej przerażające- nie była taka przekonana co do odpowiedzi.

•••••••••••••••••••

            Hermiona była wielce zaskoczona, gdy wieczorem zapukała do gabinetu Narcyzy i ujrzała tam wszystkich trzech Malfoyów, pogrążonych we wspólnej rozmowie.
Lucjusz najwyraźniej został poinformowany o odbywającym się szlabanie, bo nagłe pojawienie się Gryfonki zdawało się nie zrobić na nim większego wrażenia. Natomiast Hermiona poczuła się bardzo głupio i szczerze pożałowała, że żadna z bliskich jej osob nie odbywa z nią szlabanu. Przynajmniej miałaby bratnią duszę.
Nim cała sytuacja zaczęła wyglądać głupio, szybko opanowała się i grzecznie przywitała, po czym spojrzała na Dracona.
- W tej sytuacji, ja zacznę już sprzątać- zaproponowała cicho. – Wy z rodzicami spokojnie sobie porozmawiacie i po prostu zejdź do mnie, kiedy skończycie- zaoferowała.
Szczerze mówiąc, nie była to z jej strony żadna przysługa, przynajmniej ona tak tego nie odbierała. Ponieważ sama byłaby wielce rada, gdyby mogła w całości wykorzystać czas, który miałaby okazję spędzić z rodzicami, automatycznie uznała swoją propozycję za naturalną.
Rodzina arystokratów jednak najwidoczniej miała zgoła inne pojęcie normalności. Dracon nieznacznie uniósł brwi w akcie zdziwienia, Narcyza zamrugała powiekami, a Lucjusz wpatrywał się przenikliwię w Hermionę, by w końcu uśmiechnąć się z wyższością.
- To niezwykle uprzejma propozycja z twojej strony- oświadczył cicho, Hermiona jednak słyszała doskonale każde jego słowo. – Jednakże właśnie Draco wspominał o tobie i pewien jestem, że wasza dzisiejsza kara będzie mogła wyglądać nieco inaczej. Mam rację, najdroższa Narcyzo? – zwrócił się do żony.
Pani Malfoy przyjęła propozycję z chłodną obojętnością. Tak, jakby planowali to już wcześniej.
- Owszem- oświadczyła w końcu, po czym spojrzała na Hermionę zapraszająco. – Zapraszam, panno Granger. Trochę sobie porozmawiamy.

8 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. Genialnie piszesz i to co raz większe zainteresowanie Malfoy tym co mówi Miona. Ta obraza nowej trójcy fajnie obrazuje jak karnymi byli przyjaciółmi. Mam nadzieje na szybki rozdział. Pozdrawiam i życzę dużo weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskakuje mnie, że w porównaniu do innych blogerów tak łatwo ukazałaś wady najbardziej lubianych postaci z książki. Tak ogółem, to kocham Lunę, ale nieważne ;) wracając do tematu, podoba mi się sposób wypowiedzi Granger, jak dla mnie jest na tyle inteligentną osobą, że idealnie to do niej pasuje. W ogóle motyw Narcyzy to fenomen, najczęściej ukazuje się ją jako smutną, zniewoloną kobietę, która odżywa dopiero po odejściu męża. U Ciebie jest po prostu silna i trochę przypomina mi moją nauczycielkę od chemii z lo;p genialny rozdział, czekam na więcej i zapraszam na 3 rozdział u mnie;))

    OdpowiedzUsuń
  3. jak wiesz uwielbiam to opowiadanie i nie byłabym sobą gdybym od razu właśnie z pracy nie przyszła i włączyła Twojego bloga.
    Ale mam pewien dylemat, bo nie wiem co wolę, jaki dialog: czy Hermi i Draco, czy też Hermi, Harry i reszta. Oba są genialne.
    a jeszcze teraz Lucjusz do tego się pojawił, więc nie mogę się doczekać tej rozmowy.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo!! Ale super!! Ciekawe o czym mogą rozmawiać? Nie mogę się doczekać!
    Pozdrawiam,
    HH

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział!!! :D Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć! Wiesz że tym rozdziałem pokrzyżowałaś mi plany uczenia się angielskiego na test, ale w sumie dobrze, bo co za dużo to nie zdrowo. ;p Tak właściwie to nie mam do czego się doczepić, no poza tym, że było trochę błędów, ale kto pisze rozdziały o 5 rano? Ja o tej porze przewracam się na drugi bok. Ale tak zastanowiłam się trochę nad tym, co piszesz i tak swoja drogą już mniejsza z tym jak to się rozwija miedzy bohaterami. Jak zaznaczyłam w komentarzu pod poprzednim rozdziałem, można się czegoś dowiedzieć z twojego opowiadania. Poruszasz kwestie częściowo historyczne, moralne, etyczne, naukowe, a to dobrze. Weźmy pod uwagę, że szkoły obecnie nie uczą niczego, niestety :/ Wiekowo pewnie czytają to różne osoby i w takim wypadku to dobrze, bo mogą choć w minimalnym procencie poszerzyć swoją wiedzę, robiąc coś co lubią, czyli w tym przypadku czytając ff. Podoba mi się takie podejście. Bo ukazanie tylko relacji miedzy bohaterami - spoko, znajdziemy wszędzie, sami pewnie damy radę wymyślić z dziesięć historii. Ale przekazanie w treści czegoś więcej... Wplecenie kwestii ważnych, to już sztuka. Tobie w mniejszym, bądź większym stopniu się to udaje, co mi się bardzo, ale to bardzo podoba. Oby tak dalej. ;)
    Pozdrawiam Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  7. No nie... znowu musiała przerwać w tym momencie. Ech... co ją się z tobą mam. Ale rozdział cudowny. Jestem ciekawa czy hermiona pogodzi się z Harrym ronem i ginny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Chcę więcej...xD
    Nie wiem czemu Narcyza i Lucjusz zachowują się trochę dziwnie, a wręcz...zabawnie :p
    Może dlatego, że Hermiona powoli otwiera im oczy i dobrze :)). Ciekawe co z tego wyniknie. I jak przebiegnie rozmowa!
    Twoi Harry, Ron i Ginny traktują okropnie Mione- dobrze, że Neville, Luna i Violet są przy niej.
    Draco widzę powoli zmienia nastawienie i wciąż dyskutuje z Granger.
    Czekam na next. Swoja drogą jestem ciekawa jak zaczniesz wątek Dramione *..*
    Weny i wytrwałości ci życzę.
    Jakbyś miała ochotę zerknąć na moja pisaninę o przyszłym pokoleniu, a konkretniej o Scorpiusie i Rose to zapraszam:
    http://scorose-our-senior-year.blogspot.com/
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń