KOCHANE!!!
Nawet nie wiecie, ile radości przynosicie mi swoją obecnością w tym trudnym dla mnie czasie!
Dziękuję każdej z Was i naprawdę gdybym mogła, wyściskałabym mooocno każdą po kolei.
Na rozdział 14 będziecie musiały niestety poczekać.... Ale za to ten oto- starałam się, by był długi.
Dedykuję go Klaudii- Anonimkowi, której długi komentarz dał mi mocnego, mocnego pałera.
Dziękuję Ci!!!
Aaa, i jeszcze jedno!
W statystykach widzę, że regularnie zagląda tu ktoś z Kenii...
Byłam zaskocZona, że moje wymysły docierają tak daleko... Pozytywnie zaskoczona, ma się rozumieć!
Czy mógłbyś więc się ujawnić, Kenijczyku?
Oczywiście- nie jest to żadna akcja typu "Murzynek Bambo w Afryce mieszka, pokażmy go więc w ZOO" ... Po prostu zrobiło mi się miło!
enjoy, Wasza mildredred
Naprawdę jej tak powiedzieli? Nauczycielce?! – niedowierzała
Violet, gdy wchodziły razem do Wielkiej Sali.
- Prosto w oczy! Myślałam, że użyję na nich swojego
piórnika... Tak w obronie ludzkiego IQ. Bo powiedz mi, jak można być tak
nierozsądnym!?
Violet zachichotała.
- Powinnaś się cieszyć! Bronili twojego honoru- żartowała.
- Taaak... Pogrzebując przy tym całkowicie swój...honor....i
mózg- skwitowała Hermiona, ale widać było, że tylko udaje wielką złość.
Faktem było, iż uważała zachowanie przyjaciół za wyjątkowo
nieroztropne, ale z drugiej strony też tak nieporadnie urocze. Pochlebiało
jej. Dwóch śmiałków broniących dobrego imienia ich damy serca- przy czym
określenie to należy tu rzecz jasna rozumieć jako „miłą towarzyszkę przygód“
aniżeli „wybraną kochankę“.
Poza tym rozzłościł ją Dracon tymi jego- pożal się Boże-
groźbami!
To prawda, wiedziała, iż Narcyza nie będzie z pewnością- jak
większość nauczycieli- należycie oceniać jej umiejętności, ale są pewne
ograniczenia, które piastując takie stanowisko musiała przestrzegać. Nie
dopuszczenie jej do SUMów z całą pewnością byłoby przekroczeniem
kompetencji.
No i kwestia zagadkowych punktów- nie tyle ich ilości, co
faktu iż w ogóle zostały przyznane.
Z pewnością to był zły dzień.
***************
Siedzieli w piątkę- razem z Ginny i Violet- w pokoju
wspólnym Gryffindoru i cieszyli się ostatními wieczorami spędzonymi na czymś
nieco innym niż stertą prac domowych, esejów i projektów.
Hermiona czytała „Dżumę“ Camus, Violet haftowała, Harry i
Ginny zawzięcie dyskutowali o tym, kto mógłby być pałkarzem w gryfońskiej
drużynie Quidditcha, a Ron na zmianę to włączał się do rozmowy, to przeglądał
egzemplarz „Proroka Codziennego“.
Mimo całej swojej trudnej tematyki, książka pozwalała
Hermionie się zrelaksować. Miała dosyć męczącego dnia, tym bardziej że
nazajutrz czekały ich nie mniej przyjemne eliksiry. Po raz pierwszy od bardzo
długiego czasu autentycznie cieszyła się, że nie musi się uczyć.
Drażnił ją co prawda fakt, iż przyjaciele robili jej
złośliwe uwagi na temat „jak bardzo musi czuć się zawiedziona“, ale starała się
zbywać je tylko ironicznymi uśmiechami. Nie warto było psuć tak miłego wieczora na
bezsensowne kłótnie.
I stało się tak, że właśnie gdy Cottard doszedł do swojej
kontrowersyjnej tezy doszukiwania się w epidemii pozytywów, gdy Ron wydał
z siebie jeden ze swych zabawnych odgłosów, będący mieszaniną zaskoczenia,
obrzydzenia i frustracji.
Chcąc niechcąc oderwała się od lektury.
- Zobaczyłeś się w lustrze, Ron? – zakpiła Ginny.
O dziwo- zignorował ten przytyk.
- Zobaczcie- postukał palcem w stronę gazety. Hermiona
z zainteresowaniem się jej przyjrzała.
„KOLEJNY ZWYCIĘZCA NASZEJ LOTTERII! LOS UŚMIECHNĄŁ SIĘ DO
PANI TRUCKEY Z MĘŻEM“
Ze zdjęcia machała radośnie para sympatycznie wyglądających
starszych ludzi. Kobieta trzymała w ręku xczek na 1000 000 galeonów, mężczyzna
obejmował żonę w pasie.
- A wyglądają tak sympatycznie! – rozaczał wściekły Ron. –
Naprawdę w porządku ludzie...
- Mógłbyś wyjaśnić? – poprosiła Hermiona, marszczącbrwi.
Przyjaciel wyglądał na niepocieszonego. Prychnął tylko
niecierpliwie- tak, jakby powód jego złości był oczywisty.
- To jasne! – wybuchnął. – Teraz, jak są milionerami, staną
się okropnymi, zapatrzonymi w siebie staruchami. Zawsze tak jest!
Hermiona wyprostowała się.
- Przesadzasz, Ronald- zaczęła niepewnie.
Starała się nie dać po sobie poznać swojego zakłopotania.
Kątem oka uchwyciła wzrok Violet, która również odłożyła swoją robótkę.
- A skąd! To oczywiste, że tak będzie- upierał się Ronald. –
Twoi mugole też są bogaci, prawda Harry?
- Cóż, nie jakoś specjalnie. Ale radzą sobie dość dobrze-
wzruszył ramionami. – Ron ma rację. Ci bogacze zwykle są niezbyt przyjemni, czy
to wśród czarodziejów, czy wśród mugoli.
- Nie sądzicie, że takie kategoryzowanie jest trochę
krzywdzące? – zagadnęła Violet od niechcenia.
- Nie, dopóki jest prawdziwe- wtrąciła się Ginny. – Chłopacy
mają rację. Same pomyślcie. Taki Malfoy, na przykład.
- Niecierpię ludzi bogatych! Ci kochasie Voldemorta mogliby
im złożyć wizytę. Gdyby powybijać wszystkich, co to kasa uderzyła im do głowy
byłoby znacznie mniej problemów. I znacznie mniej Malfoyów... A nawet wcale nie
byłoby Malfoyów!...- rozmarzył się nad tą cudowną wizją Ron.
Hermiona przygryzła wargę. Naprawdę, czuła się jak
rozchwiana emocjonalnie nastolatka.
Naturalnie- nie było w tym nic złego, ot i zwyczajny etap w
rozwoju młodego człowieka. Ale chwilami irytowały ją te ciągłe huśtawki
nastrojów, nie wspominając już, iż równoznacznie przyzywały na myśl
rozchichotane panienki lat trzynaście, w wysokich obcasach i jeszcze wyższym
poczuciem własnego ego, których jedynym marzeniem jest pokój na świecie,
studiowanie psychologii i najnowsza płyta ukochanej wokalistki.
Tymczasem jednak
czuła w głowie istny mętlik.
Skoro przed chwilą miała okazję przekonać się, jak jej przyjaciele
podchodzą do sprawy pieniędzy, po raz tysięczny zmieniła zdanie w kwestii
wyjawienia im całej prawdy.
Teraz byłyby skłonna zrobić wiele, bardzo wiele byleby
zachować swoją tajemnicę.
I- znając Malfoya- wcale nie uwierzył jej, gdy mówiła, że
jest to dla niej bez znaczenia.
Musiała więc przygotować się na to, że w końcu będzie chciał
to wykorzystać.
***********
I wcale nie musiała długo czekać. Zaledwie dwa dni później
Draco Malfoy złapał ją, gdy wracała z popołudniowej lekcji starożytnych
run.
- Wiesz, chyba wkrótce porozmawiam sobie z twoimi
przyjaciółmi. W końcu nic nie wiedzą o swojej szlamie- zagadnął, doganiając ją
na schodach.
- Odejdź stąd! Daj mi spokój- warknęła.
- Hej, szlamciu, co się stało? Czyżby Weasley z tobą
zerwał? – drwił, ani nie myśląc, by spełnić jej prośbę.
W zasadzie- można się było tego spodziewać.
- Po pierwsze- Ronald nie miał co ze mną zrywać bo nie
byliśmy, niejesteśmy i nie będziemy razem
Po drugie- odwal się w końcu od mojego życia.
Po trzecie- dla twojej wiadomości mamy lepsze tematy niż
konta w banku naszych rodziców- Hermiona starała się nie dawać po sobie poznać
zdenerwowania.
- Tak, i dlatego pobladłaś jak o tym wspomniałem? – jej
próby okazały się bezskuteczne- Dracon bardzo dobrze poznał jej stan.
- Wcale nie! – próbowała jeszcze zaprzeczać.
- Akurat! – prychnął i wlepił w nią swoje chłodne, lodowe
oczy. - Kogo ty oszukujesz? Zastanów się dobrze nad sobą! Raz sprawiasz
wrażenie, że w ogóle nie obchodzi cię ze twoi słodziutcy przyjaciele dowiedzą
się, żeś jest mugolska milionerka, a za chwilę drżysz na samą myśl o tym
jakby...jakby to co najmniej śmierciożerstwo było!
- Dalej odtrzymuję stanowisko z wakacji- nie
zrozumiesz. ..
- To może mi wytłumacz?!
- Po co? Dla ciebie to i tak bez znaczenia! – zaczynała
denerwować się coraz bardziej.
- Tak? Skoro nie chcesz mi wytłumaczyć- zabłysły mu oczy
niebezpiecznie. – To będziesz musiała tłumaczyć mi co innego. A raczej
Mcgonagall i innym. Napiszesz mi pracę z transmutacji, zaklęć i eliksirów!
- Chyba sobie kpisz? – nie dowierzała Gryfonka.
To było tak absurdalne, iż Hermiona nie przypuszczała, że kogokolwiek byłoby na to stać- nawet kogoś takiego jak Ślizgon.
Owszem- czasem pomagała znajomym w lekcjach- nawet jeśli w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków ta "pomoc" polegała na pisaniu wypracowań za nich, ale tak jawne szantażowanie i zmuszanie do odrabiania wszystkich prac z góry było po prostu.... Cóż, Hermiona nie znajdywała nawet w tamtej chwili słowa, by to opisać.
To było tak absurdalne, iż Hermiona nie przypuszczała, że kogokolwiek byłoby na to stać- nawet kogoś takiego jak Ślizgon.
Owszem- czasem pomagała znajomym w lekcjach- nawet jeśli w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach przypadków ta "pomoc" polegała na pisaniu wypracowań za nich, ale tak jawne szantażowanie i zmuszanie do odrabiania wszystkich prac z góry było po prostu.... Cóż, Hermiona nie znajdywała nawet w tamtej chwili słowa, by to opisać.
- Tak? A będziesz umiała okłamać swoich znajomych prosto w
oczy, jakoby wasz znienawidzony wsaniały ja plotę głupoty o twojej rezydencji á
la angielska królowa? - dobiegł ją wredny głos Malfoya.
- Jestes podły- wyszeptała, wlepiając w niego swoje wielkie, brązowe oczy i czując jak głos zaczyna jej
mimowolnie drżeć. Nie mogła uwierzyć, że Ślizgon może być tak złośliwy. - Przeciez
to wszystko to prace na jutro!
- No widzisz- oczy rozbłysły mu wredną radością. – To masz
chyba bardzo mało czasu...
*************
Przez następny tydzień Hermiona zmuszona była odrabiać
podwójne prace domowe ze wszystkich przedmiotów. Nauczyciele jakby się zmówili przeciwko niej,
bo zaczęli zadawać tyle, iż nawet odrobienie wszystkiego w jednym egzemplarzu
stanowiło nużące zajęcie na długie godziny.
Hermiona wielokrotnie myślała, by odpóścić i nie przejmować
się Ślizgonem, ale za każdym razem pojawiała jej się przed oczyma zdegustowana
twarz Rona, Ginny i Harrego, gdy mówili o bogatych ludziach. Nie, nie
zniosłaby, gdyby patrzyli tak na nią.
A Draconowi wkrótce znudzi się to wredne wykorzystywanie...
Choiaż narazie nic na to nie wskazywało. Za każdym razem wyglądało na to, iż
świetnie się bawi, gdy wściekła i niewyspana wręczała mu wszystkie prace.
- Hermionko... To się mija z celem! - wybuchnęła w końcu Violet , gdy po raz
kolejny zeszła w nocy do pokoju wspólnego i zastała Hermionę nad książkami.
- Wiem! Wiem Violetko....- wciąż nie mogła się przyzwyczaić
do nietypowego sposobu zwracania się do koleżanki. Wydawało jej się dziwne, ale
jednocześnieszanując jej prawo starała się pilnować. Sama pamiętała, przez co
przechodziła, gdy zmieniała nazwisko. – Nie wiem co się ze mną dzieje! Raz
obiecuję sobie, że nie dam mu się zastraszyć, innym razem gortowa jestem spenić
każde jego życzenie. Na dodatek mam nieustanne wyrzuty sumienia, że
okłamuję wszystkich wokoło, jestem niewdzięcznym bachorem z roszczeniami do
całego świata i z braku czasu
stwarzam sobie problémy, które nie istnieją!
- Hermiona! Nie wolno ci tak mówić! Posłuchaj, problemów nie
można poróbnywać! To największy kit, jaki inni nam wcisnęli!
„Nie narzekaj, inni mają gorzej“.... Powiedz mi, jaki to mas
sens?
Jesteś sobą, z twoją osobowością i twoim bagażem
doświadczeń... I tak, TWOJE problemy są istotne i wcale ich sobie nie
wymyślasz!
- Ale...
- Słuchaj, Ślizgoni to dranie. Dalej uwazam, że powinnaś się
na to nie godzić, a...
- No własnie! Co wtedy, jeśli!? Nie chcę, by zaczęto mnie
oceniać... Już teraz krąży o mnie niezbyt pochlebna opinia kujonicy! Co będzie
dalej?
Kupuje egzaminy? Nie musi martwić się o pracę, może więc
marnować czas na zakuwanie? Po co z nią gadać- i tak nie zrozumie?
Nawet mnie samej głupio byłoby wobec takiej Ginny narzekać
potem na cokolwiek , bo...
-Hej, hej- stop! Po pierwsze- nikt tu nie pracuje, po
drugie- nie mogłaś kupić egzaminów... Kto by chciał tę waszą głupią mugolską
walutę- mrugnęła. –
- Co za absurd! – nie ustępowała Hermiona. - Ludzie
przejmują się agresywną rodziną! Śmiercią bliskich! Z Voldemortem! A nie takimi
idioctwami!
- Hej, a kto powiedział, że musisz mieć typowe problemy?!
Jesteś przecież niezwykła... W końcu to dzięki tobie pani Mamusia Idealna
przyznała punkty domowi, z którym kokuruje jej syneczek.- Violet puścła oko, po
czym usiadła na fotelu obok koleżanki i wzięła do ręki pióro.- Daj, pomogę ci
napisać zakończenie eseju,....
*******
Wszystko ma swoje granice. Nawet osoba tak odporna jak
Hermiona Granger ma swoje granice wytrzymałości.
Zbliżył się do nich Dracon, zlecając jej odrabianie swoich prac
domowych.
A przekroczyła Narcyza, gdy- zresztą słusznie- wyrwała
dziewczynę z mimowolnej drzemki podczas ostatnich dziesięciu minut swojej
lekcji.
Hermiona dzielnie walczyła ze zmęczeniem przez ostatnich
parę dni, ale w końcu była tylko istotą ludzką. A istoty ludzkie potrzebują
snu- czy tego chcą, czy nie.
Tak więc gdy ziejący jadem głos Narcyzy, informujący, że oto
przez jej infantylne postępowanie Gryffindor stracił dziesięć punktów- nie
wytrzymała i na ironiczne pytanie nauczycielki,
czy aby nie za piękny sen miała w nocy, że za wszelką cenę pragnie go
kontynuować, w jej oczach znowu zaczęły tańczyć malutkie płomyki.
- Przez ostatni tydzień spałam aż cztery godziny i 28 minut-
warknęła, przestając nad sobą panować- Tylko dlatego, że niektórzy są zbyt
pewni siebie by odrabiać własne prace domowe. Tak więc NIE, wcale nie miałam
pięknego snu, ani w ogóle żadnych snów. I nic nie wskazuje na to, bym w
najbliższym czasie je miała! - syknęła wściekła.
Tym jednym, małym stwierdzeniem Hermiona Granger wprawiła w
całkowite osłupienie całą klasę łącznie z samą nauczycielką.
Narcyza nie dała poznać po sobie zdziwienia, odjęła
Gryffindorowi jeszcze pięć punktów za bezzelność, po czym poleciła Hermionie
zostać po lekcji.
- Czyż osoba taka jak
ty nie ma dość oleju w głowie, by zachować się dorośle? – zagadnęła spokojnym
tonem, gdy klasa opustoszała.
Spojrzała na Hermionę wyniosłym wzrokiem i poleciła jej
zbliżyć się do swojego biurka.
Dopiero, gdy Gryfonka to uczyniła, odezwała się znowu:
- Wiem, że za wszelką cenę starzasz się pokazać wszystkim,
że twoja szlamowata krew nie przeszkadza ci w posiadaniu wielkiej wiedzy o
magii, ale nie możesz przy tym tracić zdrowego rozsądku...
- Nie robiłam tego dobrowolnie! Szantażowali mnie! – Hermiona
czuła, że zaczyna znowu się denerwować, chociaż przecież obiecała sobie, że
zachowa spokój.
Narcyza uniosła brwi.
- Czyżby? Ciekawe, tak bardzo oburza cię nie dawanie szlamom
prawa głosu...a sama nawet w tak błahej sprawie nie masz swojego zdania...
Hermiona patrzyła na nauczycielkę nienawistnie, ale żadna z nich
nie odezwała się słowem.
W końcu nauczycielka westchnęła.
- Idz już. Następnym razem dam ci szlaban. Nie mogę pozwolić
nawet tobie ignorować lekcje ... Mimo że niektórzy odbiorą to może za oznakę
braku tolerancji- prychnęła.
W jej tonie wyraźnie wyczuć można było nutkę pogardliwej
ironii, zwłaszcza w ostatním zdaniu.
Hermiona skinęła głową i pożegnała się. Była już przy
drzwiach, gdy dobiegł ją jeszcze głos pani Malfoy.
- Aaaa, i jeszcze ... Nie waż się więcej odrabiać lekcji
Draconowi.