wtorek, 10 czerwca 2014

WARIACJA CZĘŚĆ 4


CZEŚĆ!!! Kochane jesteście, wiecie?Wprawdzie tym razem miałam wstawić coś innego, ale z racji na sesję wrzucam dla Was dalszą część wariacji...Nie dokończoną i króciutką- ale zawsze (dlaczego- patrz wyżej:P). Ponieważ po raz kolejny jest to miniaturka- dedykuję ją Gibonowi- kochana- pewnie, że się nie obraziłam! Dziękuję Wam wszystkim za komentarze!


WARIACJA- CD

Musiało minąć jednak jeszcze wiele czasu, nim Hermiona całkiem doszła do siebie. Wciąż była przeraźliwie słaba i męczyła ją najmniejsza aktywność fizyczna, jak dojście do łazienki czy zjedzenie posiłku.Raz dość mocno oberwała od Narcyzy- naturalnie, w sensie ostrej reprymendy, nie zaś przemocy fizycznej- a było to, gdy niecały tydzień po zdarzeniu zebrała się by wstać z łóżka i na powrót  zacząć zajmować się swoimi obowiązkami.
- Zabraniam ci! - warknęła pani Malfoy, zdejmując ją z krzesła, na które Gryfonka weszła by zetrzeć kurz z regałów. - Masz zakaz! Od tej pory, aż do odwołania, NIE MASZ PRAWA brać do ręki szmatki, ściereczki ani w ogóle niczego, co służy do sprzątania! A teraz wracaj do łóżka i odpoczywaj!             Narcyza nie dała po sobie poznać, ale przeraziła się. Hermiona była tak wychudzona, że nawet ona- kobieta- nie odczuwała ciężaru, gdy przed chwilą trzymała ją na rękach. Nie dała jednak po sobie nic poznać, zaprowadziła Hermionę do pokoju i dopilnowała, by ta się położyła, a następnie pstryknięciem wezwała skrzata i poleciła mu dostarczyć Hermionie wybrane przez nią książki z biblioteki.
- Jako twoja pani rozkazuję ci nie ruszać się z tego łóżka, tylko czytać, spać, rozmawiać z Draconem, który niewątpliwie przyjdzie niedługo sprawdzić, co u ciebie słychać, lub jeść to, na co tylko masz ochotę, lub też odpoczywać... Czyli , najogólniej mówiąc, czuć się jak na wakacjach i nie zaprzątać sobie głowy niczym innym, niż dylemat, co chcesz zjeść na obiad. - oświadczyła władczo, po czym posłała Hermionie ostatnie srogie spojrzenie i lekko uśmiechnęła się, a następnie pewnym krokiem opuściła pomieszczenie, zostawiając dziewczynę w kompletnym szoku.

********

Nazajutrz upał na dworze trochę odpuścił chociaż w dalszym ciągu było gorąco. Hermiona cały poprzedni wieczór spędziła pogrążona w lekturze, miała już więc siłę utrzymać pozycję siedzącą. Podjęto więc decyzję, że po raz pierwszy od tygodnia opuści Malfoy Manor w celu wybrania się do ogrodu.Draco prowadził ją niemal tak, jak prowadzi się małe dziecko, by pokazać mu choinkę.Mimo że Hermiona uparła się, aby iść na własnych nogach, Ślizgon i tak prowadząc ją przejmował na siebie prawie cały ciężar jej ciała. Dojście do ogrodu zajęło im dobrych kilkadziesiąt minut, aż w końcu Draco posadził Hermionę pod wielkim parasolem, poprawił jej na głowie kapelusz, po czym sam zajął miejsce obok.
- W porządku?- zapytał, chwytając dziewczynę za rękę. Hermiona posłała mu uśmiech przepełniony szczęściem oraz  zmęczeniem.
- Dziękuję ci, Draco- wyszeptała.Arystokrata zamrugał.
- To ja dziękuję- odezwał się w końcu, unosząc jej dłoń do ust i lekko całując, na co na bladej twarzy Hermiony wystąpił ledwo widoczny cień rumieńców. - Rozkoszą jest dla mego serca przebywać w twym towarzystwie, o mój Cudzie pod Niebiosami- szepnął, puszczając do niej oko, a Hermiona po raz kolejny poczuła się wyjątkowa.
- Me serce raduje się w twej obecności, a dusza wyrywa się ku tobie- odrzekła szeptem zawstydzona.Oboje zachichotali.
- Ciekawe, jak to będzie w szkole- zaczął nagle Draco, spoglądając na swą towarzyszkę. - Wiesz... Czy sobie poradzimy... JAK sobie poradzimy...
Hermiona aż otworzyła szerzej oczy ze zdumienia.
- Ja.... Ja nie wiedziałam, że... - zaczęła oniemiała, a Dracon spojrzał na nią znacząco i westchnął.
- Ciągle się nie przekonałaś, hmm? - zapytał zrezygnowany.
Hermiona po raz tysięczny poczuła się zawstydzona. To prawda, cały czas wątpliwe było, czy Malfoyowie pozwolą jej - służącej i do tego .... no, niech będzie- mugolskiego pochodzenia- wrócić do Szkoły Magii.Może wydawać się to dziwne- po tylu przesłankach, które otrzymała, jakoby Lucjusz z Narcyzą traktowali ją niemal jak równą sobie- a przynajmniej na tyle porządnie, by zezwolić jej na kontynuowanie nauki. Pewność siebie i poczucie własnej wartości to jednak rzecz przedziwna, którą da się uśmiercić w przeciągu kilku sekund, natomiast aby na nowo powołać do życia potrzeba miesięcy, a czasem lat. 
- Tak jakoś... - mruknęła na swoje usprawiedliwienie.
Draco pokiwał z politowaniem głową.
- Słuchaj- zaczął poważnie. - W szkole jak zwykle będziesz najlepsza na roku... A jeśliby ktokolwiek ze Ślizgonów powiedział chociaż słowo na twój temat o wymowie zgoła innej niż "Hej, jesteś fantastyczna" to przysięgam ci, że będzie to jednocześnie ostatnie słowo, jakie padnie z jego ust!
Hermiona zachichotała. Och, to było takie urocze ze strony Dracona!           
 W podobnym dobrym nastroju zastała ich pani Malfoy.
- Jak się czujesz? - zapytała czule Narcyza, podchodząc do nich nagle i patrząc na Hermionę z mieszaniną zmartwienia, troski i spokoju. Hermiona omiotła Malfoyów wdzięcznym spojrzeniem.
- Dobrze, pani. Coraz lepiej- odpowiedziała szczerze.
Narcyza skinęła głową, po czym spojrzała na Draco. W jej oczach natychmiast zagościła miłość i czułości.
-Przyda Wam się świeże powietrze- oświadczyła w końcu, specjalnie używając liczby mnogiej- od czasu ataku na Hermionę Draco bowiem spędzał przy niej prawie każdą chwilę, całymi dniami doglądając jej lub siedząc przy jej łóżku. Posłała im jeszcze jedno uprzejme spojrzenie, po czym ruszyła na spacer po rozległych ogrodach, ani razu nie patrząc na skrzata domowego, który biegł za nią posłusznie z wielkim, eleganckim parasolem, osłaniającym od słońca.

********

Lucjusz wyraźnie wzburzony zmaterializował się w kominku w salonie, po czym pospiesznym pstryknięciem przywołał skrzata, karząc przygotować sobie drinka z Ognistej Whisky- lekkiego, bo lekkiego- wszak nie minęła nawet osiemnasta- jednak zawsze była to swego rodzaju nowość dla Narcyzy, która właśnie wkroczyła do pokoju.
- Kochany? Co się stało?- zagadnęła niepewnie. - Byłeś na zebraniu Rady Hogwartu?
- Byłem. Jak miałbym nie być?! - warknął, wpatrując się uważnie w Narcyzę i dokładając wszelkich starać, aby nie wybuchnąć atakiem złości- w końcu to nie małżonka tak go rozjuszyła. - I wiesz co.... co te...(użył słowa, które WYBITNIE nie przystoi arystokracie) wymyśliły?! W Radzie jest pełno Śmierciożerców... W pewnym momencie padł pomysł, by w związku z nadmiarem hogwartczyków i "różnicami poziomowymi"  zredukować liczbę uczniów i ograniczyć ją tylko do tych czystokrwistych! Albo przynajmniej półkrwi! Wyobrażasz to sobie?! 
Cóż- powiem tyle, że słówko użyte przed chwilą przez Lucjusza było niczym liryczny kwiat językowy w porównaniu z wyrażeniem, jakiego użyła teraz Narcyza.  Następnie jakby się opamiętała i zaczęła protestować w inny sposób.
- Ale... Ale przecież Dumbledore nie pozwoli... On nie dopuści do tego!- oponowała, jakby próbując jednocześnie przekonać samą siebie, że te kontrargumenty mają sens. Tak  na marginesie- trzeba przyznać, że miały.
- Och, Albus Dumbledore się wściekł- zapewnił Lucjusz. - Jeszcze nigdy w życiu nie widziałem go w takim stanie. Mimo że zachował spokój i opanowanie. Najpierw wygłosił wykład na temat krótkiej historii szkoły i celu, jaki jej przyświeca, potem o tolerancji oraz by "przemyśleć ponownie ten pomysł". Prawdę mówiąc, nie mógł od razu go odrzucić, ma obowiązek liczyć się z Radą... A większość pomysł popiera... Wszak zdecydowana część Rady, to zadufani w sobie arystokraci, tacy jak my- to ostatnie powiedział lekko ironicznie, ale oboje z żoną wiedzieli, że to nie czas na żarty. 
Przez chwilę patrzyli na siebie bezradnie, a potem Narcyza usiadła na fotelu i ukryła twarz w dłoniach.
- Och, Nie...- szeptała zrezygnowana. - Co teraz będzie... Jak my to jej powiemy... Czym sobie na to zasłużyła... Hermiona, nasza mała Hermiona...
- Nic jej nie powiemy, bo nie będziemy musieli- przerwał wściekle Lucjusz- jego ton wyrażał szaleńczą determinację. - Mimo wszystko Dumbledore jest dyrektorem, a on szlamy uwielbia i jest szalonym zwolennikiem współpracy. A gdyby nie- wziął głęboki oddech. - A gdyby nie, to znajdę jej taką szkołę, która ją przyjmie z otwartymi ramionami! Chociażby miało to być w Australii! ONA ma niesamowity potencjał! NIE MOŻE się zmarnować! A poza tym... Na Merlina, poza tym przecież KOCHA chodzić do szkoły! A poza tym my, jako jej opiekunowie mamy OBOWIĄZEK dbać o jej edukację! A poza tym... - nabrał głęboko powietrza. - A poza tym postanowione! - podsumował.

********

Po upływie kolejnego tygodnia państwo Malfoyowie pozwolili w końcu Hermionie wybrać się z Malfoy Manor na Pokątną. Dziewczyna już całkiem nieźle radziła sobie z czynnościami codziennymi, na dodatek jej kondycja wyraźnie poprawiła się- pewnego poniedziałkowego poranka więc Lucjusz i Narcyza oświadczyli zachwyconej Hermionie, że wyrażają zgodę, aby po południu wybrała się z nimi na zakupy.Powiedzmy sobie szczerze- nawet samą Gryfonkę zaskoczyły siły, które nagle czerpała nie wiadomo skąd podczas wycieczki. Od godziny bowiem załatwiali sprawy przeróżne, a ona- wprawdzie prowadzona pod rękę przez Dracona- wciąż czuła się dość na siłach. W pewnym momencie aż serce stanęło jej z emocji- w oddali zamajaczyła jej ruda czupryna, a zaraz za nią kruczoczarna.Harryi Ron! Och, to aż niewiarygodne! Z wrażenia przystanęła, co spowodowało, że państwo Malfoyowie szybko zorientowali się, o co też jej chodzi. Lucjusz i Narcyza wymienili porozumiewawcze spojrzenia.Harry Potter i Ronald Weasley byli przyjaciółmi Gryfonki- z nimi nic nie powinno zagrażać ich Hermionie. Wobec tego chyba mogą zezwolić na...
- Idź do nich! - zachęciła Narcyza, nachylając się do podopiecznej. - Spokojnie porozmawiajcie.... Spotkamy się w domu.            
Hermiona posłałam swojej pani wdzięczne spojrzenie, ukłoniła się lekko i niepewnie ruszyła w kierunku chłopaków.

********

- Hermiona! Co... Co ty tu robisz!?- wyjąkał zaskoczony Harry, gdy jego wzrok zidentyfikował zmierzającą ku nim dziewczynę.
- Hermiona!!! - krzyknął na to Ron, a na jego twarzy malowało się zdziwienie.            
Gryfonka uśmiechnęła się do nich ciepło- och, jak dobrze było ich widzieć! Miała tyle do opowiadania!
- Tak wspaniale was spotkać! - wykrzyknęła niemal wzruszona. - Muszę wam powiedzieć tyle rzeczy, że nie wiem od czego zacząć....- urwała.Wiedziała, że przyjaciele przypatrują się jej bliznom i śladom tortur.
- Ci Malfoyowie muszą dawać ci niezły wycisk- mruknął w końcu Ron, patrząc na nią dziwnie.
Dla Hermiony był to szok. Jak...? Skąd...? Skąd wiedzieli? Jak to się stało?
- To..- zaczęła jąkać. - To....wiecie? - wydukała w końcu- w tej chwili stać ją było tylko na tyle.
- Pewnie że wiemy! - zapewnił Ron, marszcząc brwi.
- Cały Zakon wie, Hermiono- dodał szeptem Harry.
- Ale... - jąkała dziewczyna, dalej w kompletnym szoku. Ta wiadomość zbiła ją zupełnie z nóg. - Ale dlaczego....
- Wszyscy bardzo cię żałują- zapewnił z pośpiechem Ron. - Naprawdę. Podłe, arystokratyczne.....(kolejne nieprzyzwoite słowo, którego nie wypada cytować).
- Och, to nie tak! - pospieszyła z wyjaśnieniami Hermiona. - Te wszystkie blizny zrobił ktoś inny, a Malfoyowie... Oni są inni niż myśleliśmy! Naprawdę! Bo...
- Nie gadaj, Hermiono- wtrącił Harry. - Przed nami nie musisz udawać.
- Kiedy ja nie udaję!
Harry i Ron spojrzeli na siebie wymownie.
- Dobra, słuchaj...- zaczął Ron. - Postaram się pogadać z Zakonem, aby spróbowali cię odbić i...
- Nie! - zaprotestowała Hermiona. - Posłuchajcie mnie! Oni traktują mnie dobrze! Bardzo dobrze i...
- Och, właśnie widzimy- mruknął Ro, patrząc z przekąsem na wypalone litery SZLAMA niknące pod materiałem jej sukienki.
- Kiedy to naprawdę nie ich wina! - tłumaczyła Hermiona. - Słuchajcie, usiądźmy gdzieś na kawie, wszystko wam opowiem! Naprawdę, jak...
- Nie mamy kasy na kawę- warknął Ron. - A ty masz?
- Tak... Możemy wybrać się do jakiegoś przytulnego miejsca i... Hej, co tak patrzycie? - urwała, widząc wymowny wzrok przyjaciół.
- Więc to o to chodzi, tak??- zapytał poważnie Ron.Przez chwilę dziewczyna nie wiedziała, co rudzielec ma na myśli, potem myślała, że żartuje.
- Zwariowałeś?! - uśmiechnęła się, starając się załagodzić sytuację. - To nic takiego, przecież...
- Łaskawie pani postawi nam kawę hmm?
- Co?! - Hermiona czuła, jak powoli zaczyna tracić równowagę. - Wyluzuj, to tylko kawa i...
- Chyba wiem, o co w tym wszystkim chodzi? - zaczął Harry.
Hermiona posłała mu wdzięczne spojrzenie- wspaniale, że przynajmniej on zachował zdrowy rozsądek. Och, jakże się jednak myliła!
- O co wam... - zaczęła niepewnie.
- Oni są źli! - powiedział w końcu Ron. -  Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Dałaś się przekupić wisiorkiem?  - jego wzrok padł na serduszko, które Hermiona nosiła na szyi. - Pewno wsadzili tam jakieś czarnomagiczne śmieci, które powoli wyżerają twój umysł!
- Ron, ja... - dziewczyna była tak skonfundowana, że nawet nie wiedziała, co powiedzieć. Ronald jednak konsekwentnie parł dalej.- Stałaś się taka jak oni! Zobacz, co ty masz na sobie! Jesteś zabaweczką Malfoyów- poczekaj tylko, aż się im znudzisz! Przecież jesteś szlamą, a oni to Śmierciożercy- gardzą tobą!
- Ron! Słuchaj!…- Hermiona zapomniała nawet o tym, że powinna się oburzyć i po raz kolejny podjęła próby wytłumaczenia. Ron jednak najwyraźniej nie zamierzał dać jej dokończyć.
- Zobaczysz, jeszcze przybiegniesz z podkulonym ogonem kiedy pewnego dnia się im znudzisz i zaczną miotać w ciebie cruciatusy! – ekscytował się. - A ty sobie z tego nic nie robisz! W ogóle nie myślisz o innych! Jak MY sobie poradzimy, kiedy ciebie zabraknie tylko dlatego, że byłaś na tyle naiwna by uwierzyć, że sługusy Voldemorta przeszli przemianę serca i pochylili się nad losem ciemiężonych…Spójrz na siebie! Za tą sukienkę dałoby się wyżyć przez miesiąc! Co, zrobiłaś już swoje zadania domowe, ale ani nie pomyślisz, że MY moglibyśmy mieć problemy? Nawet się nas o to nie spytałaś!            
Tak, to prawda. Hermiona miała na sobie sukienkę „z metką” jednego z najdroższych sklepów na Pokątnej.Większość jej ubrań została zniszczona- Śmierciożercy zabijając jej rodziców dokładnie się o to postarali.Narcyza więc jakby w odpowiedzi postarała się o prędkie nadrobienie tej straty. A każdy, kto chociaż trochę zna Narcyzę Malfoy- chociażby ze słyszenia- wie, że arystokratka nawet nie dopuszcza do myśli faktu, że celem zakupienia nowych ubrań mogłaby zagościć w lokalu zgoła innym niż luksusowe butiki najwyższej jakości.Tak więc tym prostym sposobem w szafie Hermiony prawie wszystko pochodziło teraz z najwyższej półki.Doceniała to. Te wszystkie rzeczy były cudowne- każda normalna dziewczyna marzyła o takich strojach. Ale Hermiona w życiu nie przypuszczała, że fakt posiadania drogich ubrań może w jakikolwiek wpłynąć na jej relacje z przyjaciółmi… Przecież to był prezent! Poza tym.... Och, nie!! Żadne „poza tym”- toż na to nie było w ogóle ŻADNEJ odpowiedzi!
- Co?! - w dziewczynę nagle wstąpiły jakby nowe siły. - Co za bzdury! Harry- powiedz coś?!            Naprawdę liczyła na to, że Potter zachowa rozsądek. On jednak również wpatrywał się w nią złym wzrokiem.
- Och, to jakaś paranoja!- wykrzyknęła w rozpaczy. - NIC nie rozumiecie! I WIEDZIELIŚCIE że jestem u Malfoyów! Mogliście do mnie napisać! Cokolwiek! A...
- Skąd mogliśmy wiedzieć, że ci mordercy nie oskalpują nam sowy? Może dla CIEBIE to teraz nic takiego, ale zakup nowego ptaka dla niektórych jest dużym wydatkiem. A nie mogliśmy pozwolić, by zakon został...
- CO??! - ryknęła Hermiona. 
To było.... To było tak bardzo GŁUPIE, że nie sposób było tego skomentować.
- Dobrze słyszysz! - warknął Ron. - Nie jesteś centrum świata! My też mieliśmy problemy! A ty się zmieniłaś do tego stopnia, że...
- Nie mam ochoty dłużej tego słuchać- przerwała nagle Hermiona. - nie będę pozwalać, byście obrażali mnie i ludzi, którzy mnie uratowali!
- Tak, tak to się teraz nazywa, co? - zaczął drwiąco Harry, ale Hermiona rzeczywiście dłużej nie słuchała. Posłała obu ostatnie kpiące spojrzenie, obróciła się na pięcie i odmaszerowała z godnością. Dopiero w bezpiecznej odległości zalała się łzami.

11 komentarzy:

  1. Świetne, bodkie cudowne. Weny byś mogła szybko napisać kolejną część miniaturki bądź rozdziału. Dziękuję za dedykację :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie! Zachowanie chłopaków po niżej krytyki! Czekam na następną część :)
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super świetne :)
    Czekam na next :)
    Zapraszam do mnie http://opowiadanie-tom.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiedziałam, że Ron i Harry zachowają się poniżej poziomu pięciolatków.
    cudne!
    Czekam na więcej.:)
    Powodzenia na sesji!
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne
    Ron i Harry to idioci jak mogli ją tak zasmucic
    Ciekawa fabuła
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam nadzieje, że pogodzisz Złote Trio :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle doskonale ! Świetnie opisane, nie dopatrzyłam się żadnych błędów. Jest tutaj ta rzadko spotykana naturalność...<33
    Ech ten Harry i Ron ! :(...Wciągająca fabuła ! <3
    Zapraszam do siebie :
    http://co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com/

    Życzę weny i czekam na więcej ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest coś... Wydaje mi się, jakbyś napisał to inaczej, inny styl i nawet to fajnie wyszło...

    rozdzialik genialny, bardzo fajnie, że wprowadziłaś właśnie spotkanie z Harrym i Ronem co dało coś nowego

    pozdrawiam

    u mnie nowa notka

    OdpowiedzUsuń
  9. Ooo... no i co teraz?
    Mój mózg krzyczy: "Chcę kontynuację!" :)

    OdpowiedzUsuń
  10. 888 Casino St, Rochester, NY - Mapyro
    View 888 Casino St 대구광역 출장마사지 in Rochester, NY 서울특별 출장샵 and 오산 출장샵 other nearby places 강릉 출장마사지 to stay near Casino. 1 Hotel, Casino, Hotel, 아산 출장안마 Racetrack, Live Dealer Sports Betting,

    OdpowiedzUsuń