wtorek, 1 października 2013

Rozdział 4

Witajcie!

Zimno już się robi, wakacje prawie się skończyły (jeszcze 13 godzin), dodatkowo trochę mi się
porobiło w życiu prywatnym. Generalnie dno.
Wstawiam więc rozdział na osłodę, króciutki i ostatni z napisanych, a to oznacza, że nie mam pojęcia kiedy napiszę następny.
Niedawno wpadł mi do głowy pomysł na zakończenie historii- użyję go na pewno, tylko waham się, czy bardziej pasuje do tej historii, czy zostawić go sobie na następne dramione. Cóż zobaczymy.
Tymczasem jest rozdzialik- nic specjalnego, ale zawsze. Z dedykacją dla Koraliny, która wspiera mnie w pisarskich bojach :)

***********

Hermiona Granger zeszła do hollu po wielkich schodach, zamieniając przy tym parę miłych słów z służącymi, dopinającymi wszystko na ostatni guzik przed powrotem Vinnetów. Ich prywatny samolot kwadrans wcześniej wylądował na pobliskim lotnisku i teraz lada chwila oczekiwano ich w rezydencji.
Hermiona przez ostatnie dwadzieścia cztery godziny była tak zajęta, że nie miała kiedy rozpamiętywać
spotkania z państwem Malfoy , wciąż jednak zaprzątało ono skrawki je umysłu. Bywa.
Po napisaniu programu zabrała się za wypracowanie na transmutację oraz czytanie dodatkowej lektury
o zaklęciach urojenia.
Nagle usłyszała w końcu warkot silnika i wszystko inne przestało się liczyć.

**********

- Narcyzo? Kochanie, już bardzo późno- Lucjusz bezszelestnie zbliżył się do żony i objął ją ramieniem. – Nie kładziesz się spać?
- Och, wita Lucjuszu- kobieta oderwała się od książki i spojrzała z miłością na męża. – Wybacz, zaczytałam się odrobinę. Naturalnie, już idę do sypialni.
- „Hiroszima została zupełnie zniszczona po wybuchu bomby atomowej..." - Lucjusz rzucił okiem na tekst, studiowany właśnie przez Narcyzę i skrzywił się nieznacznie na widok zamieszczonych obok zdjęć ilustrujących skutki zdarzenia. – Rzeczywiście, wygląda to makabrycznie.
- Tu jest napisane, że skutki wybuchu będą odczuwalne jeszcze przez wiele, wiele lat. Jak to w ogóle jest możliwe?
- Nie mam pojęcia. Ci mugole są jeszcze dziwniejsi niż myślałem. Nie próbuj ich nawet zrozumieć. – wzruszył ramionami. - Ale, ale-aż tak przejęłaś się tym, co gadała ta mała szlama? – Dodał widząc, że Narcyza ciągle wpatruje się zmrużnymi oczami w tekst.
- Byłam po prostu ciekawa. I przyznam, że obecnie jestem jeszcze bardziej zaintrygowana i...zaskoczona. A raczej zdumiona. Tak, to dobre słowo...
- Och, kochanie- złożył delikatny pocałunek na je ustach. – Może na dzisiaj wystarczy już ci nam historycznych sesji?
- Owszem, to dobry pomysł- odparła bez namysłu. – Nie przywykłam do tego typu informacji. Swoją drogą, mugole są obrzydliwi. Wiesz, że podczas wojny zdarzały się przypadki jedzenia zwierząt domowych?! I pomyśleć, że...
- Że teraz moja ukochana pójdzie razem ze mną – przerwał Lucjusz, biorąc ą w ramiona.
Zaśmiała się cicho i nikt już tego dnia nie wspomniał o historii. Jednak jak mózg się na coś uprze,
to nie ma dla niego przeszkód. Tak było i tym razem- gdzieś na strzępku świadomości przez cały czas majaczył im obraz, który przy dużej dozie tolerancji mógłby posłużyć za ilustracje podręcznika do historii, oczywiście- wzbogacony o własne, jeszcze bardzie nieświadome skojarzenia.
I byłaby to naprawdę zupełnie nieistotna informacja gdyby nie fakt, że wszystko zapoczątkowała Hermiona Granger.
I w tej same chwili , owa dziewczyna zaprzątała głowę leżącemu na łóżku jedynemu synowi Lucjusza
i Narcyzy. Ostatnie spotkanie naprawdę zapadło mu w pamięć. Granger- jak zwykle śliczna... nie, przemądrzała.
Mądrzejsza od niego- nie tylko w szkole magii- a przecież to szlama, on zaś miał do czynienia z czarami od urodzenia. Także na wakacjach, choć trudno się dziwić- wszak znajdował sięw mugolskim świecie.
Tak naturalnie z nimi rozmawiała, tak bardzo była sobą nie zaś rozchichotaną, płaszczącą się przed nim i rodzicami panienką. Tylko... małą, zarozumiałą, nikomu nie potrzebną szlamą. Koniec, kropka...
- Cholera- zaklął, przewracając się na bok.

**************

W salonie rezydencji państwa Vinnetów światło zaś dopiero się zapaliło.
Podczas uroczystej kolacji wymienili już parę słow i teraz cieszyli się po prostu swoją obecnością,
nawet jeśli był właśnie środek nocy.
- A powiedz kochanie, jakieś plany na wakace? Jedziesz do tego swojego przyaciela, jak co roku? – zagadnęła Hermionę pani Vinnet, upijając łyk czerwonego wina.
- Dopiero w sierpniu- usiadła koło matki. – Ale...
- Tak? – do rozmowy włączył się ojciec.
Hermiona chciała już wyżalić się rodzicom i opowiedzieć o niechcianym towarzystwie, ale nie wiedzieć czemu zawahała się. W sumie teraz, jak odtwarzała ostatnie spotkanie, nie przedstawiało się ono tak koszmarnie jak mogłaby się spodziewać. Pouśmiechała się trochę, nieco powymądrzała, starała się nie dać wytrącić z równowagi. To ostatnie prawie jej się udało. Przecież to wina tego arystokratycznego dupka, ona próbowała być milutka.
- W pobliżu spędza wakacje mój znajomy. Ze szkoły- dokończyła niepewnie.
- Również czarodziej? Och, kochanie- to wspaniale! Może w końcu zaprosisz go z rodzicami? Tak bardzo chcemy poznać twoich przyjaciół...
W głowie Hermiony pojawił się subiektywny obraz Dracona i Lucjusza z Narcyzą na progu domu ich rezydencji. Bogata wyobraźnia dodała do tego butelkę wytrawnego wina, przyniesionego przez Lucjusza. Malfoyowie rozglądają się zaskoczeni po bogatym hollu posiadłości i witają z Vinnetami. Ona wita się z Draco- chłopak ujmuje jej dłoń i składa na niej delikatny pocałunek, jak na dżentelmena przystało. Jest nią zachwycony, z resztą trudno się dziwić, Hermiona wygląda pięknie.
Całą szóstką udają się do jadalni, rozmawiając beztrosko...
- Nie! – krzyknęła nagle, opanowując swoje myśli, po czym zreflektowała się. – To nie jest najlepszy pomysł. My z Draco... nie darzymy się zbytnią sympatią. On należy do starego, czarodzieskiego rodu...
Naturalnie, nie mogła powiedzieć rodzicom, że cała jego rodzina uważa ją i ich za nic niewarte śmieci.
Nie miała pojęcia jak to przekazać w miarę bezbolesny sposób. Naturalnie, mogła przyrównać całą sprawę do rasizmu, ale jakoś nie miała ochoty na ideologiczną dyskusję.
- To chyba nie stanowi problemu? Mówiłaś, że dobrze radzisz sobie z przedmiotami, mimo że... – zaczął pan Vinnet, wpatrując się w córkę z zainteresowaniem.
- Poza tym jesteśmy z dwóch różnych domów w Hogwarcie. Nielubiących się domów. I jest trochę...zarozumiały.
- No cóż, skarbie- matka najwyraźniej również nie chciała kontynuować tego rozmyślania. – Masz tuta przecież innych znajomych. Lilian- Marie, Samuel, Nicholas, Victorie...
Pani Vinnet mówiła o starych znajomych gryfonki. dzieciach biznesmenów lub adwokatów- zależnie od osoby.
Siłą rzeczy, ich kontakty rozluźniały się wraz z upływem lat, w końcu renomowane szkoły prywatne wymagają poświęceń. Czasem jednak udawało im się zebrać w „dawnym składzie" i spędzić miły wieczór w dobrym klubie, restauracji czy kręgielni. Oficjalnie Hermiona utrzymywała, że pobiera nauki w Królewskim Liceum im. J.K. Rowling (taki sobie żarcik mały- przyp. mildredred) we Francji. Nikogo to zbytnio nie dziwiło- Samuel wyjechał do Kanady już w wieku lat dziesięciu, a Victorie uczęszczała do Akademii Baletu w Moskwie.
W tak zwanych „wyższych sferach" jest to rzeczą naturalną, a Hermiona- mimo iż nigdy nie starała się za wszelką cenę być tą „na topie", siłą rzeczy wychowała się w takim środowisku.
- Kontaktowałam się z nimi niedawno- przypomniała sobie. – Lilian-Marie miała spędzić wakacje w Chicago na kursie językowym, ale chyba wyjeżdża dopiero w połowie lipca. Samuel wcześniej skończył rok przez zaliczenie wszystkich egzaminów przed terminem...Myślę, że uda nam się zobaczyć.
- To wspaniale! Ech, pamiętam was jeszcze jako dzieci, jak na twoich szóstych urodzinach polecieliście z Luizą i Albertem do Disneylandu pod Paryżem... Był straszny upał, ale Albert relacjonował, że wcale nie zważaliście na to uwagi...
- Pamiętam, mamo- przerwała z uśmiechem Hermiona.
Nie miała ochoty na wspomnienia, szczególnie nie te z czasów zamierzchłych, czyli Przed- poprzedzających chwilę, gdy dowiedziała się, że jest czarownicą. Boże, gdzieżby ona wtedy pomyślała, że za blisko dziesięć lat będzie w trakcie edukacji w szkole magii?! Że przyjdzie jej spędzać wakacje w towarzystwie arystokratycznego, zarozumiałego kretyna, uważającego ją za niegodny uwagi śmieć. Chociaż przecież ostatnio Draco...STOP!
Znowu nawiedziły ją myśli z młodym Malfoyem w roli głównej. Postarała się wyrzucić z głowy obraz
ślizgona, jednak nie było to takie łatwe. Niestety.
- No, to dobrze się składa. A jak jednak zapragniesz powrócić na chwilkę do twojego świata, zawsze możesz jednak zagadać do tego kolegi. Jest wyjątkowy, tak jak ty, jestem pewnien, że nie jest taki zły- dobiegł ją gdzieś z oddali głos taty.
- Mojego świata...Wyjątkowy...- powtórzyła tępo, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt w przestrzeni, po czym otrząsnęła się natychmiastowo. – Och, prędzej nadejdzie sierpień i wyjadę do Harrego i Rona. Uwierzcie mi, nie znajdę z tym tutaj wspólnego języka. Nawet gdybym chciała.
- Jak uważasz- dała za wygraną matka. – To może zaproś tego Rona i Harrego tutaj?
O zgrozo! Jeszcze tego by brakowało. Coraz bardziej szalone pomysły, tylko jak przekazać to Vinnetom? Przecież gdyby chłopacy...Ginny... jej przyjaciele dowiedzieli się gdzie mieszka i kim są jej rodzice, pomijając fakt, że spora większość z nich nie zrozumiałaby tego za Chiny ludowe, zważywszy, że niektórzy mieli problem z pojęciem idei pracy wykonywanej przez stomatologów, jaki to fach naprędce przypisała swym rodzicielom. (Ale jak to, bez różdżki? To jak mugole usuwają próchnicę?)...
- Oni wyjeżdżają- odezwała się w końcu. – Umówiliśmy się na sierpień. Ron ma duży dom (wszak „duży", to pojęcie względne), poza tym tam wszyscy są czarodziejami. Będzie nam wygodniej przećwiczyć zaklęcia i odrobić prace domowe. Piąty rok będzie trudny.
- Jak tam ci się wydaje, córeczko. Nie znamy się na tym za bardzo- rodzice nigdy jej tego nie powiedzieli, ale Hermiona czasem miała wrażenie, iż jest im nieco przykro z powodu swojej zwyczajności. Dla niej samej nie stanowiło to większego problemu, tym bardziej że była pewna, że 99,9% uczniów Hogwartu- mimo iż „wielcy czarodzieje"- nie miałoby pojęcia jak zacząć projektować aplikację tudzież pisać program- a dla Vinnetów był to chleb powszedni. A propos...
- A jak ten program? – zmieniła temat pospiesznie. – Spełnił swoje zadanie?...



7 komentarzy:

  1. Już jestem i zabieram się za czytanie ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Bardzo dziękuję, że dałaś mi znać o nowym rozdziale. Wpadłabym wcześniej, ale dopiero dzisiaj mam dostęp do komputera i wolny czas by nadrobić wszystkie braki u czytelników ^.^ Zanim napiszę co myślę o rozdziale i jak bardzo mi się podoba ^.^ to zdaje mi się, że niektóre fragmenty się powtarzają, to znaczy chyba umieściłaś dwa razy notkę, bo czytam sobie i czytam a tu nagle wszystko od początku... a ja lubię długie rozdziały ^.^ zwłaszcza jak opowiadanie mi się podoba, tak jak podoba mi się twoje :-)
    Także rozdział troszkę krótki a tak mi się podobał. Początek romantyczny ^.^ Narcyza i lucjusz pokazali sobie tyle czułości... normalnie pięknie to opisałaś. Ciekawość Narcyzy na tematy mugloskie takie jak II woja światowa [ ludzie serio jedni zwierzęta?] czy atak na Hiroszimę? I ta cała ciekawości dzięki Hermionie.... super :D
    Hermiona ma fajną mamę, wydała mi się bardzo opiekuńcza, troskliwa i kochana ^.^ Fajnie, że tak otwarcie rozmawia z córką o magicznym świecie i jej znajomych, i że chce ich zaprosić do domu. Nie dziwie się z drugiej strony, że Hermiona nie do końca mówi jej o swoich relacjach, np z Malfoyem.
    Królewskie Liceum im. Rowling? 0.O niezły pomysł, udało Ci się mnie zaskoczyć, brawo :D
    jestem ciekawa czy między Draco i Hermioną coś zaiskrzy? Jeśli tak to kiedy :D Ja lubie romantyczne sytuacje.
    Ogólnie rzecz ujmując bardzo mi się podoba twój blog i czekam na ciąg dalszy teraz gratuluje ci obecnego rozdziału i czekam na więcej :D
    Jeśli znajdziesz czas to skromnie zapraszam do mnie, gdzie dodałam kolejny rozdział :-) Mam nadzieję, że cie nie zanudzi.
    Pozdrawiam i życzę ci weny, no i czekam na ciąg dalszy ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć. Bardzo dziękuję za cudowny komentarz na moim blogu. Tak wiem... ojciec Evelin jest totalnym dupkiem, hehe Bardzo się cieszę, że moje opowiadanie podoba Ci się ^.^ czasami mam straszne problemy by napisać choćby jedno zdanie, zaś innym razem przychodzi mi to z niesamowitą lekkością :p Myślę, że kolejny rozdział może dodam w sobotę, choć pewności nie mam... może trochę później, zależy jak pójdzie mi z jego pisaniem ^.^
    Powiedz mi kochana kiedy Ty dodasz kolejny rozdział?
    Bardzo dziękuję za nominacje :* Jest to dla mnie ogromny zaszczyt i coś co powoduje, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech :-) dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nadrobiłam, eh eh rok szkolny - makabra. Bardzo podoba mi się Twój blog, bo jest zupełnie inny. Fajnie prowadzisz relacje bohaterów i rodziców Draco pokazałaś z innej strony. Niewiele można rzec, gdyż dopiero czwart rozdział. Będę wdzięczna, za informacje o NN. Z niecierpliwością oczekuję ciągu dalszego.
    Weny :*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział. ;) Czekam na kolejny rozdział. ;**
    Mam nadzieję, że szybko dodasz.
    ~Inka
    http://dramione-love4ever.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny:)
    Lecę dalej i jestem coraz bardziej nakręcona !!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Super :)
    Państwo Vinnetowie i ich nieporadność.
    Podoba mi się pomysł, że Hermiona okłamała przyjaciół co do swoich rodziców.
    Mam nadzieję, że z tego powodu wyniknie jakaś większa afera :)).
    No i ciekawa jestem co z tym programem i kiedy Miona i Draco wrócą do szkoły.
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń