Witam Was z deszczowego Trójmiasta.
Zdałam, załam egzamin!
Wszyscy bardzo się z tego cieszmy i uczcijmy to nowym rozdziałem:) Dedykacja- dla Lily Evans za niezwykle miły i wyczerpujący komentarz. Jesteś kochana, Liluś :*
Od ostatniego spotkania z Draconem minęły dwa dni. Hermiona nawet
byłaby w stanie uwierzyć, że był to tylko nie przyjemny sen, gdyby nie
jej cholernie rozsądny i trzeźwo myślący umysł. Osoba posiadająca
najlepsze wyniki w szkole czarodziejów, umiejąca bez mrugnięcia oka
napisać sprytny programik wykorzystywany potem przez rodziców do
tworzenia nowych, na skalę światową, a ponadto dość łatwo radząca sobie w
sprawach związanych z neuromarketingiem i zaklęciami niewerbalnymi po
prostu nie mogła uwierzyć w coś tak naciąganego. Ot i szczęśliwy zbieg
okoliczności- udało jej się unikać go czterdzieści osiem godzin. Miała z
resztą nadzieję, że dobra passa potrwa dłużej, następnego wieczora
wracali bowiem jej rodzice Zapowiedzieli już, że uda im się wyjść z
córką na kolację do jakiegoś przyjemnego lokalu, może i spędzić resztę
wieczoru w salonie. Będzie okazja, by porozmawiać. Ona opowie im o roku w
Hogwarcie i przyjaciołach, oni jej o nowinkach w firmie. Ona im o nauce
do egzaminu, oni jej o prezentowanych przetargach. Ona zapyta ich o
zdanie w kwestii wyboru przedmiotów, wytłumaczywszy uprzednio czym
zajmują się poszczególne dziedziny wiedzy magicznej, oni poradzą się jej w
kwestii wyboru zwycięskiego projektu przetargowego. Może pożartują.
Może nawet zrobią sobie wspólne zdjęcie. Może nawet się pośmieją.
Tak,
Hermiona Granger niewątpliwie nie mogła się już doczekać na spotkanie z
rodzicami. Wreszcie jakaś alternatywa od samotnego włóczenia się po
okolicy.
Z jej torebki rozległ się dzwonek. Jedna z jej ulubionych
melodii. Z pewną obawą zdała sobie sprawę, że dzwoni jej mama. Czyżby
jakieś zmiany? Nie, akurat tego nie można było Vinnetom odmówić- jak coś
obiecali,, zwykle dotrzymywali słowa.
- Hermione, bonjour, ma chère! – usłyszała zabiegany, ale zawsze spokojny głos matki.
- Salut, maman! – odrzekła od razu z uśmiechem.
Od
urodzenia rodzice mówili do niej po angielsku, ale i po francusku i
hiszpańsku, tak więc teraz biegle posługiwała się tymi językami. Często
rozmawiała w nich z rodzicami ot tak po prostu, często też podczas
rozmowy naturalnie przechodzili z jednego na drugi. Było to - trzeba też
przyznać- niezwykle udanym pomysłem.
Dla kilkuletniej dziewczynki
zwyczajny był fakt, iż zwierzątko, z którym tak bardzo lubi się bawić
to „piesek", „chien" czy „perro", a śmieszne stworzenie z garbami w zoo
to „wielbłąd", „chameau" czy też „camello". Dzieci uczą się każdego
języka z niepowtarzalną łatwością. Miała szczęście, iż Vinnetowie o tym
wiedzieli i mądrze wykorzystali.1
- Kochanie, tak się cieszymy, że wkrótce cię zobaczymy! – odezwała się w słuchawce
pani Vinnet. – Ale pragniemy prosić cię o przysługę.
- Il n'ya pas de problème- zapewniła. – Nie ma problemu. Jaką przysługę?
-
Pamiętasz program, który pisałaś w Boże Narodzenie? Opowiadałaś nam jak
w zamyśle ma działać i powiem ci, że akurat bardzo by się nam przydał. 2
- Rozumiem. Mogę skończyć go w parę godzin i od razu wam przesłać?
- Och, to wspaniale kochanie, ale widzisz- dobrze by było, gdybyś wprowadziła tam parę zmian.
- Pewnie w środowisku, czyż nie?- zgadywała.
Czuła
swoisty sentyment do języka C i zwykle dla przyjemności pisała właśnie w
nim, ale zdawała sobie , że w branży częściej sprawdza się Java, czy
chociażby C++.
- Jakbyś wiedziała- zaśmiała się mama. – Dasz radę w Javie?
- Pewnie- uśmiechnęła się. – Przepiszę go do Javy i poprawię tak, by wszystko się kompilowało.
- Jesteś kochana! Jednak to nie koniec.
- Co więc jeszcze?
- Dałabyś radę dostosować go od razu do systemu Mac?
- Mac? No proszę, czyżby nowy wspólnik? – Hermiona była pod wrażeniem.
-
Coś w ten deseń. Poza tym Mac jest kompatybilny z przeważającą
większością aplikacji i programów, nie powinno więc cię to przerosnąć. –
dodała żartobliwie.
- Nie przerośnie. System Maca podobny jest do Linuxa, czyż nie?
- Ma z nim więcej wspólnego niż z Windows, ale przede wszystkim jest to autorski system.
- Oczywiście. Spróbuję co da się zrobić.
Naturalnie,
wiedziała, iż napisanie programu było dla rodziców dziecięcą igraszką.
Wiedziała jednak, że sytuacja w której proszą ją o pomoc oznacza, że
wszyscy mają na głowie masę spraw znacznie bardziej skomplikowanych, o
których nie miaa pojęcia. Napięty plan Vinnetów nie pozwalał
najwyraźniej i tym razem na, czasochłonne, proste zajęcia, jeśli
rzeczywiście chcieli wrócić do domu w umówionym czasie. Prawdopodobnie
już powiadomili pilota, kiedy oczekują samolotu, na dodatek, jak
wspomniano wcześniej, byli bardzo słownymi ludźmi. Poprosili więc córkę o
pomoc. Logiczne.
Nagle zamarła. Zupełnie nie wiedziała kiedy,
pięćdziesiąt metrów dalej zmaterializował się Draco Malfoy i to w
towarzystwie rodziców. Lucjusz, jak zwykle elegancki, trzymał pod rękę
nie mniej piękną i dostojną Narcyzę. Draco natomiast szedł z drugiej
strony, żywo o czymś opowiadając. Idealny obraz idealnego rodu
czarodziejów.
Hermiona nie miala pojęcia, kiedy rodzina
arystokratów pojawiła się na horyzoncie, najprawdopodobniej jednak
wszystko słyszeli. Boże, oni przecież nie znają technologii! Uznają ją
za wariatkę, skoro mówi do siebie, i to o tak abstrakcyjnych rzeczach...
Z
resztą, co ją to obchodzi? Przecież to Malfoyowie! I tak traktują ją
jak nic nie wartą szlamę! Przy odrobinie szczęścia nie zaszczycą jej
nawet spojrzeniem! I dobrze! Ona- Hermiona- nie zamierza sie tym
przejmowac. Nie będą jej psuć i tak nieudanych wakacji...
W pewnym
momencie naszła ją bardzo dziecięca pokusa, była ona jednak nie do
odrzucenia. Cóż to jest, jeden niewinny, głupi wybryk! Fred i Gregore
płatają codziennie tysiące psikusów i jakoś żyją! Co prawda, ich dowcipy
są na poziomie, ale na Boga- były wakacje! Mogła chyba sobie pozwolić
na objaw młodzieńczej głupoty...
- Hermionko, slyszysz mnie? –
dobieglł ją głos matki. Podkręciła głośność iphona tak, by z zewnątrz
można było słyszeć dźwięk, ale nie rozpoznawać konkretnych słów.
-
Tak, tak mamo. Przepraszam, zamyśliłam sie- wytlumaczyla szybko, dla
pewnosci przechodząc na angielski. – Tak więc napiszę program
kompatybilny z Macami, w języku Java. Myśle, że najlepszy będzie do tego
Netbeanss. Zależy wam na rozmiarze pliku czy jakiś programu komendach?
Będziecie potem rozbudowywać całość?
- Och, programik potrzebn jest wyłącznie jako narzędzie. Pracujemy nad tym projektem, o ktorym ci mówiliśmy.
- Może więc również przyda wam się jakaś aplikacja mobilna? Mogę posiedzieć nad tym jak skończę z Javą.
- Och, skarbie, jesteś kochana! Ostatnia promocja Blackberry była przecież inspirowana twoim autorskim pomysłem...
-
Och, nie przesadzaj, podrzuciłam wam tylko to i owo. Mogę pomyśleć nad
interfejsem, któryby działał w interakcji z odbiorcą. Pozatym...
- Granger!
Jeden rzut oka na Dracona wystarczył, aby Hermiona wiedziała, że dopięła swego.
Dracon
nie mógł ukryć pożerającej go ciekawości. Nawet pogarda usunęła się z
twarzy Lucjusza, nie znikając rzecz jasna, tylko robiąc miejscę
chłodnemu oczekiwaniu na dalszy ciąg zdarzeń. Narcyza natomiast
obdarzała ją nieodgadnionym wzrokiem. Bardziej dedukując niż wnioskując z
obserwacji, Hermiona stwierdziła, że kobieta zaintrygowana jest
okolicznościami, w których jej syn zwrócił uwagę na szlamę, o której z
pewnością już zdołał obowiedzieć- zarówno matce, jak i ojcu.
-
Muszę kończyć, mamo- powiedziała szybko. – Skompilowany program prześlę
przez Iclouda, mac więc będzie musił sobie z nim radzić. Wydaje mi się,
że nie zainstalowałam jeszcze Netbeansa XXL2013, ale spokojnie powinien
współpracować ze starszą wersją, a nad interfejsem pomyślę w
międzyczasie. Do zobaczenia! – zdobyła się na miły ton, powiedziała
jeszcze kilka zwykłych, używanych w rozmowie z rodzicami czułostek, po
czym rozłączyła się i skomplikowanym gestem zablokowała iphona, który
natychmiast zgasł.
- Cześć- rzuciła grzecznie, śmiało patrząc
Ślizgonowi w oczy. – Dzień dobry! – przeniosla wzrok na jego rodziców. –
Co tam słychać, Draco?
- Tobie chyba zupełnie na mózg padło od tej twojej szlamowatej krwi- skwitował ostro chłopak, nie dając po sobie poznać, w jakie zaskoczenie wprawiło go to nieoczekiwane spotkanie. – By gadać do siebie i...
-
Och, skądże znowu do siebie! - przerwała Hermiona, puszczając uwagę
mimo uszu. – Rozmawiałam z moją mamą. Widzisz, nie każdy ma tak dobrze,
by mieć ją na miejscu od początku wakacji. – uśmiechnęła się do Narcyzy
NAPRAWDĘ GRZECZNIE. – Ale przecież niedawno wyraziłeś pogląd, iż
wszystkie przyrządy mugoli są „prymitywnymi śmieciami"...
- Nie bądź taka przemądrzała, szlamo- warknął.
-
Och, czy naprawdę uważasz, że jest to odpowiednie miejsc i czas byśmy
zaczęli się wyzywać? Wiesz równie dobrze jak ja, że mogłoby to skończyć
się niezbyt fajnie.
Naturalnie, Hermiona jak zwykle miała rację. W
Hogwarcie zwykle nie pozostawała dłużna wyzwiskom Ślizgona , nie
uważała jednak aby dobrym pomysłem było rozpętanie słownej wojny,
podczas której niechybnie padyby takie określenia jak „pierdolona
szlama", „tleniona fretka" czy „pieprzony śmierciorzerca" w obecności
jego rodziców.
- Skoro jednak chcesz, mogę ci wytłumaczyć, chociaż
nie mam zielonego pojęcia jak wytłumaczyć dzałanie fal radiowych,
bezprzewodowych odbiorników, programów komputerowych i aplikacji
mobbilnych i innych takich różnych śmiesznych rzeczy komuś kto nie wie
co to komputer, internet i google... Oczywiście, bez urazy. Po prostu to
zupełnie inny świat i ciężko tak nagle wszystko zrozumieć.
- Na
twoim miejscu, uważałbym, panno Granger- odezwał się po raz pierwszy
Lucjusz. – Świat dorosłych czarodziejów potrafi być okrutny.
-
Podobnie jak świat mugoli, proszę pana. Przykładem będzie chociażby taki
Hitler, czy Stalin...Oraz idąc dalej Hiroszima, Nagasaki czy obozy
koncentracyjne. UPA też nie była zbytnio sympatyczna. Tak więc to chyba
nie kwestia rasy czy statusu, a natury ludzkiej. Także i wśród mugoli
było paru szaleńców którzy zjednali sobie rzesze ludzi, a co z tego
wyniknęło chyba wiadomo.
- Nie jesteśmy mugolakami, w przeciwieństwie do niektórych- prychnął młody Malfoy.
-
Och, nie wydaje mi się, by miało to coś do rzeczy Draconie. To historia
Europy, a my mieszkamy w Europie- odrzekła wdzięcznie Hermiona.
- Twoja pewność siebie może kiedys cię zgubić- odezwała się Narcyza.
-
Zdaję sobie z tego sprawę, proszę pani. Ale chyba lepiej się czuję
zachowujac się w ten sposób. Świadomość, że jestem pewna tego co mówię
niekiedy dodaje mi odwagi. No i poczucia, że nikogo nie próbuję oszukać.
Narcyza
mimowolnie pomyślała, że ta szlama była inna od kogokolwiek, z kim
kiedykolwiek rozmawiała. Zazwyczaj czarodzieje przyznawali rację jej
rodzinie, o czymkolwiek by rozmawiali, a także za wszelką cenę usiłwali
się im przypodobać i okazywali przesadny wręcz szacunek, ze względu na
ich status materialny. Panna Granger natomiast zachowywała się niezwykle
pewnie, wręcz balansowała na granicy bezczelności, nie przekraczając
jej. Narcyza musiała też przyznać, że dziewczyna zachowała przy tym
niezwykłą klasę, szczerość i naturalną dziewczęcość. Rozmowa z tą zwyką,
małą szlamą wyglądała tak, jak powina wyglądać dyskusja z innymi wysoko
postawionymi czarodziejami czystej krwi. Tymczasem podczas licznych
bankietów organizowanych przez nią i męża, w większości przypadków
słyszała tylko doprowadzające ją nieraz do mdłości „Tak, pani Malfoy",
‚Oczywiście, Narcyzo" czy „Och, jak zwykle wyglądasz olśniewająco, moja
droga".
- Prawdziwie gryfońskie cechy- odwaga i szczerość- rzekła w końcu z przekąsem , wpatrując się przenikliwie w Hermionę.
- Dziękuję za komplement- uśmiechnęła się ciepło.
Naturalnie ciepło.
-
W każdym bądź razie człowiek w niczym nie jest tak dobry, jak w
wymyślaniu sposobów na zabicie innego. Chociażby data pierwszego użycia
zaklęcia niewybaczalnego.
- 1 Grudnia 1832 roku1- wyrwało się Draconowi.
-
Dokładnie. Nie mam osobiście pojęcia natomiast kiedy po raz pierwszy
magomedycy odkryli lecznicze działanie mandragory czy beozaru, bądź też
przeprowadzili udane odtruwanie po podaniu Mortis Lexum.2. Nie
przywiązuje się zbytnio wagi do takich rzeczy...
- I twierdzi
pani, że w MUGOLSKIM świecie- w tonie Lucjusza było słychać wyraźne
zaakcentowanie tego przymiotnika. – jest podobnie?
- Jest
identycznie- zapewniła. – W mugolskich wiadomościach non stop podają, że
gdzieś wybuchła bomba, ktoś przeprowadził zamach terrorystyczny czy
rozpętała się jakaś epidemia.
- W Proroku Codziennym również piszą
raczej o zbrodniach aniżeli o sukcesach. A ich przecież nie brakuje-
odezwała się Narcyza, zastanawiając się dlaczego do cholery pierwszą
rozmowę towarzyską na tematy „na poziomie" prowadzi ze szlamą. Zwykłą
szlamą, w dodatku koleżanką tego Harrego Pottera i dziewczyną, na którą
Draco tak narzekał.
Natomiast Hermiona czuła się z sebie dumna.
Oczywiście nawet po tej rozmowie od razu wyczuwała pogardę, jaką
Malfoyowie obdarzają mugoli, była jednak zadowolona z tego, jak to
wszystko rozegrała. Nie okazała po sobie speszenia czy zakłopotania,
jakie ją ogarnęły. Mimo wszystko jednak chciała przerwać tą dziwną
rozmowę o mrocznych aspektach natury ludzkiej, tym bardziej, że rzekome
powiązanie Malfoyów z Voldemortem było niewykluczony, żeby nie nie
powiedzieć pewne.
- Właśnie do tego zmierzam. Aczkolwiek bardzo przepraszam- skłoniła lekko głowę. – Muszę chwilę popracować.
- W wakacje? Nie przesadzasz aby, sz... GRANGER? – odezwał się znów Dracon.
- Muszę pomóc rodzicom w pracy.
- Więc MUGOLE wysługują się...
-
Słuchaj- przerwała ostro – Pewnie dla nikogo tutaj nie jest tajemnicą,
że nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ale proszę cię, nie zniżajmy
się do tego poziomu aby obrażać swoje rodziny. Chociażby dlatego, że nic
o nich nie wiemy...
- Czy ty ZAWSZE musisz być taka cholernie ułożona?
- A czy ty ZAWSZE musisz być tak cholernie bezczeny?
-
I kto tu mówi!? Kto przed chwilą dyskutował z moimi rodzicami mając
czelność się z nimi wykłócać... I to jeszcze taka szlama jak ty z
MALFOYAMI...
- Ej! – przerwała Hermiona. – Słuchaj, naprawdę
BARDZO MI PRZYKRO że musimy to załatwiać przy twoich rodzicach, ale po
raz setny ci powtarzam, że nie obrażasz mnie w ten sposób. Ja się WCALE
nie czuję gorsza, tak? Potrafię sobie poradzić wśród mugoli. Naprzykład
podczas wakacji, kiedy to nie wolno nam używać czarów. Jeszcze. Pozatym
NAPRAWDĘ powiem ci, że lubię nieraz trochę bawić się w te mugolskie
zabawki.
- Oczywiście! Tylko do tego...
- Słyszałeś, co ci mówiłam! Ja się cieszę...
- Ty zawsze się cieszysz! W ogóle, jesteś tak beznadziejnie szczęśliwa...
- Może ci to przeszkadza?
- Tak! Dlaczego takie szlamy jak ty mają tyle tego kretyńskiego optymizmu?
-
Może po prostu widzę coś, czego tacy zadufani w sobie arystokraci... –
Hermiona mimo wszelkich poprzednich starań zaczęła tracić nad sobą
panowanie. Bo naprawdę, czy on ZAWSZE musi wszystko psuć? Czy ZAWSZE
musi zachowywać się w ten żałosny sposób?
Dracon Malfoy także
czuł, że jego irytacja sięgała zenitu. Chciał dopiec tej małej szlamie,
wiedział też, że jego rodzice nie będą protestować przeciw obrażaniu
gryfonki, bo zrobi to z elegancją i klasą. W końcu status Malfoyów
pozwalał na więcej. A ona nie dość, że nie dała się obrażać, to jeszcze
była tak obrzydliwie słodziutka i pewna siebie! Nawet w stosunku do JEGO
rodziców! Prawdę mówiąc, dziwił się im, że na to pozwolili jej na to.
Przecież mogli pogrążyć Hermionę tak, że nie odważyłaby się więcej nawet
spojrzeć w oczy lepszym od siebie, a co dopiero dyskutować! Tymczasem,
Lucjusz i Narcyza dali się przez chwilę wciągnąć w tejej słodziutkie
gierki. Mało tego, ON SAM dał się w nie wciągnąć!
- Posłuchaj- wycedził. – Nie mam zamiaru tolerować twojej szlamowatej osoby nawet na wakacjach! – wycedził.
- A ja nie mam zamiaru tolerować twoich chorych pretensji i humorków! – prychnęła.
-
Cofnij! – zupełnie stracił nad sobą panowanie, wyciągnął różdżkę z
kieszeni spodi i zbliżył się niebezpiecznie blisko. – I pamiętaj, że są
tu moi rodzice, a oni nie wylecą ze szkoły za używanie magii!
- I
co, zaatakujecie mnie w biały dzień, w środku mugolskiej dzielnicy?
Trzech na jedną?- chciała powiedzieć „trzech śmierciożerców", ale nie
zrobiła tego. Teraz poniżej jej godności byłaby tak prymitywna próba
dogryzienia jej przeciwnikom. Zwłaszcza, że dwójka z nich zachowywała w
tym momencie bierność. - Doprawdy Draco, nie posądzałam cię o aż taki
brak logicznego myślenia. Wręcz głupotę, śmiem przypuszczać...
- Ty przeklęta...
-
Ej! Pamiętaj, że w obronie własnej zaklęć można użyć zawsze! – widząc,
że Draco unosi różdżkę, także wyjęła swoją. Sprawy zaszły chyba za
daleko.
- DZIECI, SPOKÓJ! – krzyknęła nagle Narcyza.
Dwoje
piętnastolatków po raz pierwszy od dłuższego czasu spojrzało na
małżeństwo arystokratów. Draco nie pamiętał, aby kiedykolwiek widział
rodziców z tak nieodgadnionym, a przy tym rozjuszonym wyrazie twarzy.
-
Absolutnie karygodne zachowanie! Nie życzę sobie, by mój syn się tak
zachowywał! Ani by zachowywano się tak w stosunku do mojego syna! –
dodał Lucjusz, nawet nie podnosząc głosu. Nie musiał.
Obie różdżki
opadły w jednej chwili. Oboje ich właściciele byli zaskoczeni, jak
jeszcze nigdy. Oba umysły zaczęły pracować ze zdwojoną prędkością.
Hermiona zastanawiała się, jak to możliwe, by rodzice Dracona zwrócili
mu uwagę w jej obecności. Draco natychmiast zaprzątał sobie głowę tym
samym, jednak dziwił się jeszcze temu, dlaczego u licha ta szlama
jeszcze nie oberwała przynajmniej Drętwotą. Pzecież...
- Idziemy,
Draconie! – odezwała się Narcyza, tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Pani,
panno Granger miała ponoć coś zrobić. Proszę więc zająć się swimi
sprawami. Żegnam!
- Do widzenia! – rzeczona panna Granger z
powrotem przybrała godny i pełen wdzięku ton. Nie mogła sobie teraz
pozwolić na okazanie swojej irytacji. Takiego poniżenia by już nie
zniosła.
Malfoyowie oddalili się więc pospiesznie, a Hermiona
skierowała swoje kroki w stronę rezydencji. Na dzisiaj nerwów wystarczy w
zupełności, czas zająć się ważnymi sprawami.
Natomiast Draco
zaczął zaprzątać sobie głowę dodatkowo trzecią sprawą. Mianowicie co to
do diabła znaczyło, że napisze się coś w Javie i prześle przez icloudy?
Czyżby mugolska alternatywa dla sowiej poczty, tylko że zamiast ptaków
wykorzystujemy chmury?3 Pozostawało to dla niego niewiadomą.
**************
- Pani wołała Trutka? – zapytał skrzat, kłaniając się nisko przed Narcyzą Malfoy.
-
Istotnie- odrzekła kobieta, patrząc z góry na stworzenie. – Znajdź mi
wśród wszystkich tych książek- wskazała dłonią przestrzeń, będącą
biblioteką w rezydencji rodzinnej – jak najwięcej pozycji historycznych.
I Encyklopedię.
- Dobrze pani, ale... – skrzat zadrżał. Jakiekolwiek obiekcje co do poleceń państwa stanowiły realne zagrożenie surową karą.
-
Tak, Trutku? – Narcyza zrezygnowała z upomnienia sługi. W końcu lepiej,
gdy rozwiał swoje wątpliwości, niżby miała czekać dodatkowe parę minut w
razie, gdyby źle wyknał zadanie.
- Który tom pani potrzebuje? Czy
może Trutek ma przynieść wszystkie? Trutek jednak pomyślał, że łatwiej
będzie szukać w jednym, określonym woluminie...
- Wszystkie, Trutku- odparła pospiesznie. – I to dość szybko.
I
rzeczywiście, już po kilku minutach na horyzoncie zamajaczyły czubki
uszek skrzata, wystające spod ogromnrgo stosu ciężkich ksiąg, które
dźwigał. Stworzenie z ulgą postawiło je na stoliku przy swojej pani.
Narcyza natomiast pospiesznie odprawiła je machnięciem ręki, a gdy tylko się deportowało rozpoczęła swoje poszukiwania.
„Hitler, Adolf"- mruknęła sama do ssiebie - Zobaczmy, co to za jeden...
************
1 Data wymyślona rzecz jasna.
2 Ponownie- wymyślona na potrzeby opowiadania substancja zatruwająca organizm.
3
Mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, czemu Młody tak pomyślał. Jako że są
teraz wakacje i mózgi niektórych mogą nie pracować tak, jak powinny (mój
stanowczo nie pracuje ) powiem: cloud to chmura :D
Narcyza zainteresowała się światem Mugoli? No no, nie spodziewałam się. Hermiona jaka pewna siebie! Dobrze, że nie przestraszyła się obecności rodziców Draco i nie była obojętna na jego wyzwiska. I Hermiona pisząca programy? Też coś nowego :)
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny, jestem ciekawa, co dalej z tego wyniknie.
Pozdrawiam
http://huragan-uczuc.blogspot.com/
PS. Ja wracam do Gdańska w niedzielę i na samą myśl robi mi się smutno... Wakacje tak szybko minęły...
Jak rozumiem następny rozdział to będzie 6 i nowa treść skoro połączyłaś wcześniejsze:) Mam nadzieje że szybko się pojawi bo nie mogę się doczekać następnej konfrontacji Hermiony z douczonymi Malfoy'ami :P
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny Agfa:)
"Czyżby mugolska alternatywa dla sowiej poczty, tylko że zamiast ptaków wykorzystujemy chmury?"
OdpowiedzUsuńPo prostu padłam. Tak dosłowne rozumowanie jest nam obce. Co innego Draco xD
Cieszy mnie fakt, że Narcyza zaczyna się interesować światem Mugoli, wydaje mi się, że tylko dobre rzeczy mogą z tego wyniknąć.
Pozdrawiam!
Świetne po prostu świetne i ta pogawędka z Malfoy'ami. Bardzo podobała mi się tak kłótnia Draco i Hemiony no i zachowanie ich było... było dobre;3
OdpowiedzUsuńDark Liliane
Hermiona była istną torpedą i ta ich kłótnia !!!!:-*
OdpowiedzUsuńLecę dalej i coraz bardziej mi się podoba !!!?
Draco jest świetny kiedy nie ogarnia o co chodzi. No tak zastanawiałam się co w tekście robią te cyfry od 1 do 3 i już wiem. Mimo wszystko proponowałabym zaznaczać to gwiazdkami,
OdpowiedzUsuńHah, Narcyza i encyklopedia :D
hopelessdream
Uwielbiam cię !!! Od dawna marzyłam o takim Dramione jakie piszesz ty !!! Chodzi mi o to że zapoznajesz czarodziejów z mugolskimi rzeczami :) Wprowadzasz w historie (Adolf hitler, Stalin...) wszystko jest cudowne !!!
OdpowiedzUsuńŁaaaaaał... Nie doj ze mnie zgasilas to jeszcze i Malfoya. Baaardzo ciekawie piszesz/piszecie. Pierwszy raz nwm co napisac haha
OdpowiedzUsuń