czwartek, 26 września 2013

Rozdział 3

Witam Was z deszczowego Trójmiasta.
Zdałam, załam egzamin!
Wszyscy bardzo się z tego cieszmy i uczcijmy to nowym rozdziałem:) Dedykacja- dla Lily Evans za niezwykle miły i wyczerpujący komentarz. Jesteś kochana, Liluś :*

Od ostatniego spotkania z Draconem minęły dwa dni. Hermiona nawet byłaby w stanie uwierzyć, że był to tylko nie przyjemny sen, gdyby nie jej cholernie rozsądny i trzeźwo myślący umysł. Osoba posiadająca najlepsze wyniki w szkole czarodziejów, umiejąca bez mrugnięcia oka napisać sprytny programik wykorzystywany potem przez rodziców do tworzenia nowych, na skalę światową, a ponadto dość łatwo radząca sobie w sprawach związanych z neuromarketingiem i zaklęciami niewerbalnymi po prostu nie mogła uwierzyć w coś tak naciąganego. Ot i szczęśliwy zbieg okoliczności- udało jej się unikać go czterdzieści osiem godzin. Miała z resztą nadzieję, że dobra passa potrwa dłużej, następnego wieczora wracali bowiem jej rodzice Zapowiedzieli już, że uda im się wyjść z córką na kolację do jakiegoś przyjemnego lokalu, może i spędzić resztę wieczoru w salonie. Będzie okazja, by porozmawiać. Ona opowie im o roku w Hogwarcie i przyjaciołach, oni jej o nowinkach w firmie. Ona im o nauce do egzaminu, oni jej o prezentowanych przetargach. Ona zapyta ich o zdanie w kwestii wyboru przedmiotów, wytłumaczywszy uprzednio czym zajmują się poszczególne dziedziny wiedzy magicznej, oni poradzą się jej w kwestii wyboru zwycięskiego projektu przetargowego. Może pożartują. Może nawet zrobią sobie wspólne zdjęcie. Może nawet się pośmieją.
Tak, Hermiona Granger niewątpliwie nie mogła się już doczekać na spotkanie z rodzicami. Wreszcie jakaś alternatywa od samotnego włóczenia się po okolicy.
Z jej torebki rozległ się dzwonek. Jedna z jej ulubionych melodii. Z pewną obawą zdała sobie sprawę, że dzwoni jej mama. Czyżby jakieś zmiany? Nie, akurat tego nie można było Vinnetom odmówić- jak coś obiecali,, zwykle dotrzymywali słowa.
- Hermione, bonjour, ma chère! – usłyszała zabiegany, ale zawsze spokojny głos matki.
- Salut, maman! – odrzekła od razu z uśmiechem.
Od urodzenia rodzice mówili do niej po angielsku, ale i po francusku i hiszpańsku, tak więc teraz biegle posługiwała się tymi językami. Często rozmawiała w nich z rodzicami ot tak po prostu, często też podczas rozmowy naturalnie przechodzili z jednego na drugi. Było to - trzeba też przyznać- niezwykle udanym pomysłem.
Dla kilkuletniej dziewczynki zwyczajny był fakt, iż zwierzątko, z którym tak bardzo lubi się bawić to „piesek", „chien" czy „perro", a śmieszne stworzenie z garbami w zoo to „wielbłąd", „chameau" czy też „camello". Dzieci uczą się każdego języka z niepowtarzalną łatwością. Miała szczęście, iż Vinnetowie o tym wiedzieli i mądrze wykorzystali.1
- Kochanie, tak się cieszymy, że wkrótce cię zobaczymy! – odezwała się w słuchawce
pani Vinnet. – Ale pragniemy prosić cię o przysługę.
- Il n'ya pas de problème- zapewniła. – Nie ma problemu. Jaką przysługę?
- Pamiętasz program, który pisałaś w Boże Narodzenie? Opowiadałaś nam jak w zamyśle ma działać i powiem ci, że akurat bardzo by się nam przydał. 2
- Rozumiem. Mogę skończyć go w parę godzin i od razu wam przesłać?
- Och, to wspaniale kochanie, ale widzisz- dobrze by było, gdybyś wprowadziła tam parę zmian.
- Pewnie w środowisku, czyż nie?- zgadywała.
Czuła swoisty sentyment do języka C i zwykle dla przyjemności pisała właśnie w nim, ale zdawała sobie , że w branży częściej sprawdza się Java, czy chociażby C++.
- Jakbyś wiedziała- zaśmiała się mama. – Dasz radę w Javie?
- Pewnie- uśmiechnęła się. – Przepiszę go do Javy i poprawię tak, by wszystko się kompilowało.
- Jesteś kochana! Jednak to nie koniec.
- Co więc jeszcze?
- Dałabyś radę dostosować go od razu do systemu Mac?
- Mac? No proszę, czyżby nowy wspólnik? – Hermiona była pod wrażeniem.
- Coś w ten deseń. Poza tym Mac jest kompatybilny z przeważającą większością aplikacji i programów, nie powinno więc cię to przerosnąć. – dodała żartobliwie.
- Nie przerośnie. System Maca podobny jest do Linuxa, czyż nie?
- Ma z nim więcej wspólnego niż z Windows, ale przede wszystkim jest to autorski system.
- Oczywiście. Spróbuję co da się zrobić.
Naturalnie, wiedziała, iż napisanie programu było dla rodziców dziecięcą igraszką. Wiedziała jednak, że sytuacja w której proszą ją o pomoc oznacza, że wszyscy mają na głowie masę spraw znacznie bardziej skomplikowanych, o których nie miaa pojęcia. Napięty plan Vinnetów nie pozwalał najwyraźniej i tym razem na, czasochłonne, proste zajęcia, jeśli rzeczywiście chcieli wrócić do domu w umówionym czasie. Prawdopodobnie już powiadomili pilota, kiedy oczekują samolotu, na dodatek, jak wspomniano wcześniej, byli bardzo słownymi ludźmi. Poprosili więc córkę o pomoc. Logiczne.
Nagle zamarła. Zupełnie nie wiedziała kiedy, pięćdziesiąt metrów dalej zmaterializował się Draco Malfoy i to w towarzystwie rodziców. Lucjusz, jak zwykle elegancki, trzymał pod rękę nie mniej piękną i dostojną Narcyzę. Draco natomiast szedł z drugiej strony, żywo o czymś opowiadając. Idealny obraz idealnego rodu czarodziejów.
Hermiona nie miala pojęcia, kiedy rodzina arystokratów pojawiła się na horyzoncie, najprawdopodobniej jednak wszystko słyszeli. Boże, oni przecież nie znają technologii! Uznają ją za wariatkę, skoro mówi do siebie, i to o tak abstrakcyjnych rzeczach...
Z resztą, co ją to obchodzi? Przecież to Malfoyowie! I tak traktują ją jak nic nie wartą szlamę! Przy odrobinie szczęścia nie zaszczycą jej nawet spojrzeniem! I dobrze! Ona- Hermiona- nie zamierza sie tym przejmowac. Nie będą jej psuć i tak nieudanych wakacji...
W pewnym momencie naszła ją bardzo dziecięca pokusa, była ona jednak nie do odrzucenia. Cóż to jest, jeden niewinny, głupi wybryk! Fred i Gregore płatają codziennie tysiące psikusów i jakoś żyją! Co prawda, ich dowcipy są na poziomie, ale na Boga- były wakacje! Mogła chyba sobie pozwolić na objaw młodzieńczej głupoty...
- Hermionko, slyszysz mnie? – dobieglł ją głos matki. Podkręciła głośność iphona tak, by z zewnątrz można było słyszeć dźwięk, ale nie rozpoznawać konkretnych słów.
- Tak, tak mamo. Przepraszam, zamyśliłam sie- wytlumaczyla szybko, dla pewnosci przechodząc na angielski. – Tak więc napiszę program kompatybilny z Macami, w języku Java. Myśle, że najlepszy będzie do tego Netbeanss. Zależy wam na rozmiarze pliku czy jakiś programu komendach? Będziecie potem rozbudowywać całość?
- Och, programik potrzebn jest wyłącznie jako narzędzie. Pracujemy nad tym projektem, o ktorym ci mówiliśmy.
- Może więc również przyda wam się jakaś aplikacja mobilna? Mogę posiedzieć nad tym jak skończę z Javą.
- Och, skarbie, jesteś kochana! Ostatnia promocja Blackberry była przecież inspirowana twoim autorskim pomysłem...
- Och, nie przesadzaj, podrzuciłam wam tylko to i owo. Mogę pomyśleć nad interfejsem, któryby działał w interakcji z odbiorcą. Pozatym...
- Granger!
Jeden rzut oka na Dracona wystarczył, aby Hermiona wiedziała, że dopięła swego.
Dracon nie mógł ukryć pożerającej go ciekawości. Nawet pogarda usunęła się z twarzy Lucjusza, nie znikając rzecz jasna, tylko robiąc miejscę chłodnemu oczekiwaniu na dalszy ciąg zdarzeń. Narcyza natomiast obdarzała ją nieodgadnionym wzrokiem. Bardziej dedukując niż wnioskując z obserwacji, Hermiona stwierdziła, że kobieta zaintrygowana jest okolicznościami, w których jej syn zwrócił uwagę na szlamę, o której z pewnością już zdołał obowiedzieć- zarówno matce, jak i ojcu.
- Muszę kończyć, mamo- powiedziała szybko. – Skompilowany program prześlę przez Iclouda, mac więc będzie musił sobie z nim radzić. Wydaje mi się, że nie zainstalowałam jeszcze Netbeansa XXL2013, ale spokojnie powinien współpracować ze starszą wersją, a nad interfejsem pomyślę w międzyczasie. Do zobaczenia! – zdobyła się na miły ton, powiedziała jeszcze kilka zwykłych, używanych w rozmowie z rodzicami czułostek, po czym rozłączyła się i skomplikowanym gestem zablokowała iphona, który natychmiast zgasł.
- Cześć- rzuciła grzecznie, śmiało patrząc Ślizgonowi w oczy. – Dzień dobry! – przeniosla wzrok na jego rodziców. – Co tam słychać, Draco?
 - Tobie chyba zupełnie na mózg padło od tej twojej szlamowatej krwi- skwitował ostro chłopak, nie dając po sobie poznać, w jakie zaskoczenie wprawiło go to nieoczekiwane spotkanie. – By gadać do siebie i...
- Och, skądże znowu do siebie! - przerwała Hermiona, puszczając uwagę mimo uszu. – Rozmawiałam z moją mamą. Widzisz, nie każdy ma tak dobrze, by mieć ją na miejscu od początku wakacji. – uśmiechnęła się do Narcyzy NAPRAWDĘ GRZECZNIE. – Ale przecież niedawno wyraziłeś pogląd, iż wszystkie przyrządy mugoli są „prymitywnymi śmieciami"...
- Nie bądź taka przemądrzała, szlamo- warknął.
- Och, czy naprawdę uważasz, że jest to odpowiednie miejsc i czas byśmy zaczęli się wyzywać? Wiesz równie dobrze jak ja, że mogłoby to skończyć się niezbyt fajnie.
Naturalnie, Hermiona jak zwykle miała rację. W Hogwarcie zwykle nie pozostawała dłużna wyzwiskom Ślizgona , nie uważała jednak aby dobrym pomysłem było rozpętanie słownej wojny, podczas której niechybnie padyby takie określenia jak „pierdolona szlama", „tleniona fretka" czy „pieprzony śmierciorzerca" w obecności jego rodziców.
- Skoro jednak chcesz, mogę ci wytłumaczyć, chociaż nie mam zielonego pojęcia jak wytłumaczyć dzałanie fal radiowych, bezprzewodowych odbiorników, programów komputerowych i aplikacji mobbilnych i innych takich różnych śmiesznych rzeczy komuś kto nie wie co to komputer, internet i google... Oczywiście, bez urazy. Po prostu to zupełnie inny świat i ciężko tak nagle wszystko zrozumieć.
- Na twoim miejscu, uważałbym, panno Granger- odezwał się po raz pierwszy Lucjusz. – Świat dorosłych czarodziejów potrafi być okrutny.
- Podobnie jak świat mugoli, proszę pana. Przykładem będzie chociażby taki Hitler, czy Stalin...Oraz idąc dalej Hiroszima, Nagasaki czy obozy koncentracyjne. UPA też nie była zbytnio sympatyczna. Tak więc to chyba nie kwestia rasy czy statusu, a natury ludzkiej. Także i wśród mugoli było paru szaleńców którzy zjednali sobie rzesze ludzi, a co z tego wyniknęło chyba wiadomo.
- Nie jesteśmy mugolakami, w przeciwieństwie do niektórych- prychnął młody Malfoy.
- Och, nie wydaje mi się, by miało to coś do rzeczy Draconie. To historia Europy, a my mieszkamy w Europie- odrzekła wdzięcznie Hermiona.
- Twoja pewność siebie może kiedys cię zgubić- odezwała się Narcyza.
- Zdaję sobie z tego sprawę, proszę pani. Ale chyba lepiej się czuję zachowujac się w ten sposób. Świadomość, że jestem pewna tego co mówię niekiedy dodaje mi odwagi. No i poczucia, że nikogo nie próbuję oszukać.
Narcyza mimowolnie pomyślała, że ta szlama była inna od kogokolwiek, z kim kiedykolwiek rozmawiała. Zazwyczaj czarodzieje przyznawali rację jej rodzinie, o czymkolwiek by rozmawiali, a także za wszelką cenę usiłwali się im przypodobać i okazywali przesadny wręcz szacunek, ze względu na ich status materialny. Panna Granger natomiast zachowywała się niezwykle pewnie, wręcz balansowała na granicy bezczelności, nie przekraczając jej. Narcyza musiała też przyznać, że dziewczyna zachowała przy tym niezwykłą klasę, szczerość i naturalną dziewczęcość. Rozmowa z tą zwyką, małą szlamą wyglądała tak, jak powina wyglądać dyskusja z innymi wysoko postawionymi czarodziejami czystej krwi. Tymczasem podczas licznych bankietów organizowanych przez nią i męża, w większości przypadków słyszała tylko doprowadzające ją nieraz do mdłości „Tak, pani Malfoy", ‚Oczywiście, Narcyzo" czy „Och, jak zwykle wyglądasz olśniewająco, moja droga".
- Prawdziwie gryfońskie cechy- odwaga i szczerość- rzekła w końcu z przekąsem , wpatrując się przenikliwie w Hermionę.
- Dziękuję za komplement- uśmiechnęła się ciepło.
Naturalnie ciepło.
- W każdym bądź razie człowiek w niczym nie jest tak dobry, jak w wymyślaniu sposobów na zabicie innego. Chociażby data pierwszego użycia zaklęcia niewybaczalnego.
- 1 Grudnia 1832 roku1- wyrwało się Draconowi.
- Dokładnie. Nie mam osobiście pojęcia natomiast kiedy po raz pierwszy magomedycy odkryli lecznicze działanie mandragory czy beozaru, bądź też przeprowadzili udane odtruwanie po podaniu Mortis Lexum.2. Nie przywiązuje się zbytnio wagi do takich rzeczy...
- I twierdzi pani, że w MUGOLSKIM świecie- w tonie Lucjusza było słychać wyraźne zaakcentowanie tego przymiotnika. – jest podobnie?
- Jest identycznie- zapewniła. – W mugolskich wiadomościach non stop podają, że gdzieś wybuchła bomba, ktoś przeprowadził zamach terrorystyczny czy rozpętała się jakaś epidemia.
- W Proroku Codziennym również piszą raczej o zbrodniach aniżeli o sukcesach. A ich przecież nie brakuje- odezwała się Narcyza, zastanawiając się dlaczego do cholery pierwszą rozmowę towarzyską na tematy „na poziomie" prowadzi ze szlamą. Zwykłą szlamą, w dodatku koleżanką tego Harrego Pottera i dziewczyną, na którą Draco tak narzekał.
Natomiast Hermiona czuła się z sebie dumna. Oczywiście nawet po tej rozmowie od razu wyczuwała pogardę, jaką Malfoyowie obdarzają mugoli, była jednak zadowolona z tego, jak to wszystko rozegrała. Nie okazała po sobie speszenia czy zakłopotania, jakie ją ogarnęły. Mimo wszystko jednak chciała przerwać tą dziwną rozmowę o mrocznych aspektach natury ludzkiej, tym bardziej, że rzekome powiązanie Malfoyów z Voldemortem było niewykluczony, żeby nie nie powiedzieć pewne.
- Właśnie do tego zmierzam. Aczkolwiek bardzo przepraszam- skłoniła lekko głowę. – Muszę chwilę popracować.
- W wakacje? Nie przesadzasz aby, sz... GRANGER? – odezwał się znów Dracon.
- Muszę pomóc rodzicom w pracy.
- Więc MUGOLE wysługują się...
- Słuchaj- przerwała ostro – Pewnie dla nikogo tutaj nie jest tajemnicą, że nie jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Ale proszę cię, nie zniżajmy się do tego poziomu aby obrażać swoje rodziny. Chociażby dlatego, że nic o nich nie wiemy...
- Czy ty ZAWSZE musisz być taka cholernie ułożona?
- A czy ty ZAWSZE musisz być tak cholernie bezczeny?
- I kto tu mówi!? Kto przed chwilą dyskutował z moimi rodzicami mając czelność się z nimi wykłócać... I to jeszcze taka szlama jak ty z MALFOYAMI...
- Ej! – przerwała Hermiona. – Słuchaj, naprawdę BARDZO MI PRZYKRO że musimy to załatwiać przy twoich rodzicach, ale po raz setny ci powtarzam, że nie obrażasz mnie w ten sposób. Ja się WCALE nie czuję gorsza, tak? Potrafię sobie poradzić wśród mugoli. Naprzykład podczas wakacji, kiedy to nie wolno nam używać czarów. Jeszcze. Pozatym NAPRAWDĘ powiem ci, że lubię nieraz trochę bawić się w te mugolskie zabawki.
- Oczywiście! Tylko do tego...
- Słyszałeś, co ci mówiłam! Ja się cieszę...
- Ty zawsze się cieszysz! W ogóle, jesteś tak beznadziejnie szczęśliwa...
- Może ci to przeszkadza?
- Tak! Dlaczego takie szlamy jak ty mają tyle tego kretyńskiego optymizmu?
- Może po prostu widzę coś, czego tacy zadufani w sobie arystokraci... – Hermiona mimo wszelkich poprzednich starań zaczęła tracić nad sobą panowanie. Bo naprawdę, czy on ZAWSZE musi wszystko psuć? Czy ZAWSZE musi zachowywać się w ten żałosny sposób?
Dracon Malfoy także czuł, że jego irytacja sięgała zenitu. Chciał dopiec tej małej szlamie, wiedział też, że jego rodzice nie będą protestować przeciw obrażaniu gryfonki, bo zrobi to z elegancją i klasą. W końcu status Malfoyów pozwalał na więcej. A ona nie dość, że nie dała się obrażać, to jeszcze była tak obrzydliwie słodziutka i pewna siebie! Nawet w stosunku do JEGO rodziców! Prawdę mówiąc, dziwił się im, że na to pozwolili jej na to. Przecież mogli pogrążyć Hermionę tak, że nie odważyłaby się więcej nawet spojrzeć w oczy lepszym od siebie, a co dopiero dyskutować! Tymczasem, Lucjusz i Narcyza dali się przez chwilę wciągnąć w tejej słodziutkie gierki. Mało tego, ON SAM dał się w nie wciągnąć!
- Posłuchaj- wycedził. – Nie mam zamiaru tolerować twojej szlamowatej osoby nawet na wakacjach! – wycedził.
- A ja nie mam zamiaru tolerować twoich chorych pretensji i humorków! – prychnęła.
- Cofnij! – zupełnie stracił nad sobą panowanie, wyciągnął różdżkę z kieszeni spodi i zbliżył się niebezpiecznie blisko. – I pamiętaj, że są tu moi rodzice, a oni nie wylecą ze szkoły za używanie magii!
- I co, zaatakujecie mnie w biały dzień, w środku mugolskiej dzielnicy? Trzech na jedną?- chciała powiedzieć „trzech śmierciożerców", ale nie zrobiła tego. Teraz poniżej jej godności byłaby tak prymitywna próba dogryzienia jej przeciwnikom. Zwłaszcza, że dwójka z nich zachowywała w tym momencie bierność. - Doprawdy Draco, nie posądzałam cię o aż taki brak logicznego myślenia. Wręcz głupotę, śmiem przypuszczać...
- Ty przeklęta...
- Ej! Pamiętaj, że w obronie własnej zaklęć można użyć zawsze! – widząc, że Draco unosi różdżkę, także wyjęła swoją. Sprawy zaszły chyba za daleko.
- DZIECI, SPOKÓJ! – krzyknęła nagle Narcyza.
Dwoje piętnastolatków po raz pierwszy od dłuższego czasu spojrzało na małżeństwo arystokratów. Draco nie pamiętał, aby kiedykolwiek widział rodziców z tak nieodgadnionym, a przy tym rozjuszonym wyrazie twarzy.
- Absolutnie karygodne zachowanie! Nie życzę sobie, by mój syn się tak zachowywał! Ani by zachowywano się tak w stosunku do mojego syna! – dodał Lucjusz, nawet nie podnosząc głosu. Nie musiał.
Obie różdżki opadły w jednej chwili. Oboje ich właściciele byli zaskoczeni, jak jeszcze nigdy. Oba umysły zaczęły pracować ze zdwojoną prędkością. Hermiona zastanawiała się, jak to możliwe, by rodzice Dracona zwrócili mu uwagę w jej obecności. Draco natychmiast zaprzątał sobie głowę tym samym, jednak dziwił się jeszcze temu, dlaczego u licha ta szlama jeszcze nie oberwała przynajmniej Drętwotą. Pzecież...
- Idziemy, Draconie! – odezwała się Narcyza, tonem nieznoszącym sprzeciwu. – Pani, panno Granger miała ponoć coś zrobić. Proszę więc zająć się swimi sprawami. Żegnam!
- Do widzenia! – rzeczona panna Granger z powrotem przybrała godny i pełen wdzięku ton. Nie mogła sobie teraz pozwolić na okazanie swojej irytacji. Takiego poniżenia by już nie zniosła.
Malfoyowie oddalili się więc pospiesznie, a Hermiona skierowała swoje kroki w stronę rezydencji. Na dzisiaj nerwów wystarczy w zupełności, czas zająć się ważnymi sprawami.
Natomiast Draco zaczął zaprzątać sobie głowę dodatkowo trzecią sprawą. Mianowicie co to do diabła znaczyło, że napisze się coś w Javie i prześle przez icloudy? Czyżby mugolska alternatywa dla sowiej poczty, tylko że zamiast ptaków wykorzystujemy chmury?3 Pozostawało to dla niego niewiadomą.

**************

- Pani wołała Trutka? – zapytał skrzat, kłaniając się nisko przed Narcyzą Malfoy.
- Istotnie- odrzekła kobieta, patrząc z góry na stworzenie. – Znajdź mi wśród wszystkich tych książek- wskazała dłonią przestrzeń, będącą biblioteką w rezydencji rodzinnej – jak najwięcej pozycji historycznych. I Encyklopedię.
- Dobrze pani, ale... – skrzat zadrżał. Jakiekolwiek obiekcje co do poleceń państwa stanowiły realne zagrożenie surową karą.
- Tak, Trutku? – Narcyza zrezygnowała z upomnienia sługi. W końcu lepiej, gdy rozwiał swoje wątpliwości, niżby miała czekać dodatkowe parę minut w razie, gdyby źle wyknał zadanie.
- Który tom pani potrzebuje? Czy może Trutek ma przynieść wszystkie? Trutek jednak pomyślał, że łatwiej będzie szukać w jednym, określonym woluminie...
- Wszystkie, Trutku- odparła pospiesznie. – I to dość szybko.
I rzeczywiście, już po kilku minutach na horyzoncie zamajaczyły czubki uszek skrzata, wystające spod ogromnrgo stosu ciężkich ksiąg, które dźwigał. Stworzenie z ulgą postawiło je na stoliku przy swojej pani.
Narcyza natomiast pospiesznie odprawiła je machnięciem ręki, a gdy tylko się deportowało rozpoczęła swoje poszukiwania.
„Hitler, Adolf"- mruknęła sama do ssiebie - Zobaczmy, co to za jeden...

************

1 Data wymyślona rzecz jasna.
2 Ponownie- wymyślona na potrzeby opowiadania substancja zatruwająca organizm.
3 Mam nadzieję, że wszyscy wiedzą, czemu Młody tak pomyślał. Jako że są teraz wakacje i mózgi niektórych mogą nie pracować tak, jak powinny (mój stanowczo nie pracuje ) powiem: cloud to chmura :D

8 komentarzy:

  1. Narcyza zainteresowała się światem Mugoli? No no, nie spodziewałam się. Hermiona jaka pewna siebie! Dobrze, że nie przestraszyła się obecności rodziców Draco i nie była obojętna na jego wyzwiska. I Hermiona pisząca programy? Też coś nowego :)
    Rozdział bardzo fajny, jestem ciekawa, co dalej z tego wyniknie.
    Pozdrawiam
    http://huragan-uczuc.blogspot.com/
    PS. Ja wracam do Gdańska w niedzielę i na samą myśl robi mi się smutno... Wakacje tak szybko minęły...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak rozumiem następny rozdział to będzie 6 i nowa treść skoro połączyłaś wcześniejsze:) Mam nadzieje że szybko się pojawi bo nie mogę się doczekać następnej konfrontacji Hermiony z douczonymi Malfoy'ami :P
    Życzę dużo weny Agfa:)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Czyżby mugolska alternatywa dla sowiej poczty, tylko że zamiast ptaków wykorzystujemy chmury?"
    Po prostu padłam. Tak dosłowne rozumowanie jest nam obce. Co innego Draco xD
    Cieszy mnie fakt, że Narcyza zaczyna się interesować światem Mugoli, wydaje mi się, że tylko dobre rzeczy mogą z tego wyniknąć.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne po prostu świetne i ta pogawędka z Malfoy'ami. Bardzo podobała mi się tak kłótnia Draco i Hemiony no i zachowanie ich było... było dobre;3
    Dark Liliane

    OdpowiedzUsuń
  5. Hermiona była istną torpedą i ta ich kłótnia !!!!:-*
    Lecę dalej i coraz bardziej mi się podoba !!!?

    OdpowiedzUsuń
  6. Draco jest świetny kiedy nie ogarnia o co chodzi. No tak zastanawiałam się co w tekście robią te cyfry od 1 do 3 i już wiem. Mimo wszystko proponowałabym zaznaczać to gwiazdkami,
    Hah, Narcyza i encyklopedia :D
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam cię !!! Od dawna marzyłam o takim Dramione jakie piszesz ty !!! Chodzi mi o to że zapoznajesz czarodziejów z mugolskimi rzeczami :) Wprowadzasz w historie (Adolf hitler, Stalin...) wszystko jest cudowne !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Łaaaaaał... Nie doj ze mnie zgasilas to jeszcze i Malfoya. Baaardzo ciekawie piszesz/piszecie. Pierwszy raz nwm co napisac haha

    OdpowiedzUsuń