Hej, hej!
Przepraszam za opóźnienie- postaram się już być w miarę
systematyczna w dodawaniu nowych rozdziałów.
Ale mieliście za to miniaturkę, za komentarze do której
serdecznie dziękuję. Było mi ogromnie miło, kochane!
Chciałam też jeszcze raz podziękować wszystkim
kartkowo-oliwkowymJ
Mała dostała pół miliona pocztówek- w tym jedna była od samego papieża (i za
to, Franio Cię lubię:P)
Ty mrazem rozdział trochę gorszy, za co z góry
przepraszam.
Aha- no i przegrałam zakład z koleżanką, więc muszę tu
napisać żart. Jestem jednak pewna, że nasza Hermiona również by się zniego
śmiała (tak jak najśmieszniejsze dowcipy o blondynkach opowiadają blondynki, a
najlepsze kawały o homoseksualistach opowiada mi mój kolega- gej. )
- Co to śmieszniejsze od pięćdziesięciu szlam pod
cruciatusem?
- Jedna szlama pod pięćdziesięcioma cruciatusami!
Nie pytajcie. Moja koleżanka śmiała się z tego od kiedy
wyczytała to na jakiejś francuskiej stronie dla psycho-pottero-fanów.
Nauczka dla mnie- nigdy nie zakładaj się o bloga.
Przepraszam Was bardzo za ten przerywnik- i miłej lektury J
********************
Grupka przyjaciół w wyśmienitych nastrojach siedziała przy
okrągłym stoliku nowo otwartej kawiarni, sącząc powoli fantazyjnie
przystrojone, owocowe drinki. Już na pierwszy rzut oka można było przypuszać,
że ich portfele zdecydowanie nierzadko widują pokaźne sumy gotówki, ewentualnie
kawałki plastików, będące dostępem do najróżniejszych kont bankowych
z bogatą zawartością.I nawet nie chodziło tu o sam lokal, w którym ceny
stanowczo nie przyciągają ludności pospolitej, jak raczej o naturalność
zachowania w takim miescu, ubrania, sprzęt elektroniczny i ogólne zadbanie,
czyli wszystkie te rzeczy, które bywają marzeniem przeciętnych nastolatków.
Hermiona nie posiadała się z radości, gdyż po raz pierwszy od bardzo dawna udało im się spotkać
całą grupą. Nieodmiennie uwielbiała swoich mugolskich przyjaciół, chociaż
raczej jak bliskie kuzynoswo aniżeli przyjaciółki od serca bądź materiał na
potencjalngo męża. Na początku żałowała, że nie może podzielić się ze znajomymi
prawdą o swojej naturze. Naturalnie, wiedziała czemu tak jest i nawet nie
napomknęła o czymś, co mogłoby wskazywać na jej prawdziwą szkołę czy też
zajęcia, chociaż za każdym razem, jak któreś z nich się zwierzało, czuła
lekkie ukłucie żalu, że i ona nie może dowiedzieć się, jak problemy ze świata
magicznego wyglądają ze strony zupełnie neutralnej. Czasami bowiem takie świeże
spojrzenie może w dużym stopniu pomóc w rozwiązaniu kłopotu.
- Wiecie, zastanawiam się, czy nie zostać na studia w
Moskwie- dobiegł Hermionę głos Victorie.
- Balet nade wszystko, hmm? – wyszczerzył zęby Nicholas. –
No, no Mała Siostrzyczko tańcz, tańcz. Chcemy wreszcie zobaczyć "Dziadka do orzechów" na żywo w
Bolszoj. [1]Oczywiście
z tobą w roli Klary...
„Mała Siostrzyczko“... Od zawsze byli jak rodzeństwo, czego
wyraz nierzadko dawali w formie zwracania się do siebie nawzajem. Wprawdzie
były między nimi różnice wieku- największa właśnie między Samuelem, a Victorie
(całe 2 lata), ale żadnemu z ich piątki to nie przeszkadzało.
Kolejne ukłucie w serce na myśl o dziecięcych latach, które
już nigdy nie wrócą. Wtedy Hermiona nie wyobrażała sobie, by spędzić tyodnia
bez chociażby jednego ze swoich przyjaciół, a teraz... Odgoniła nieprzyjemne
myśli i skupiła się na rozmowie. Skoro tak ubolewała nad pogorszeniem się
stosunków między nimi, głupotą byłoby tracenie pozostałych nielicznych spotkań
na zamartwianie się i roztrząsanie całej sprawy. Trzeba korzystać
z wspólnych chwil, które los łaskawie zgodził się im podarować.
- Rodzice namawiają mnie na medycynę- mówiła markotnie
Victorie. – Oczywiście podkreślają, że to mój wybór, blabla, ale... wiem, że
będą zawiedzeni. Tylko babcia niezmordowanie twierdzi, że jeśli nie będę
studiować baletu, zmarnuję talent. Ona jest przekonaa, że tańczę co najmniej
jak Ulanova...
- Brawo, babcia! Niech żyją babcie! – Samuel poklepał
przyjaciółkę po plecach.
- Serio Vicky, naprawdę powinnaś robić to, co lubisz-
odezwała się wolno Hermiona. – Twoi rodzice będą musieli zrozumieć...
- Ale ja nie chcę, by coś musieli! – przerwała dziewczyna ze
smutną miną.
- Cała ty, Vick- grzeczna i milusia zawsze. Zrozum skarbie,
nie skrzywdzisz ich tym. Nie musisz przecież wywoływać wojny domowej, wystarczy
że...
- Że moja matka spojrzy na mnie tymi swoimi oczami! I będzi
patrzeć i patrzeć, i patrzeć- Victorie spróbowała zademonstrować kompanom
opisywane zachowanie rodzicielki.
- To kup sobie burkę.[2] Wtedy
nie będzie miała patrzeć ci w gały- mrugnął Nichlas.
Lilian-Marie wzniosła oczy ku nieby. Naprawdę, chłopacy byli
czasem tak dziecinni...
- Nie jesteś śmieszny, Nikusiu. Więc daruj. A ty, Vicky po
prostu użyj tak zwanej asertywności. Powiedz, że...
W tym momencie Hermiona przestała słuchać. Z wrażenia
aż zabrakło jej tchu, gdy spojrzała n drzwi wejściowe.
„To niemożliwe“- pomyślała zszokowana. – „Co on tu robi?!
Przecież to...“
**************
- Mugolska knajpa! Czemu musimy tam iść? - marudził Draco
Malfoy, patrząc niechętnie na swoją matkę. – Przecież...
- Właścicielem tego lokalu jest czarodziej. W dodatku mój
dawny znajomy. I właśnie dlatego pójdziemy tam, a ty nie będziesz narzekał-
warknął Lucjusz. – Doprawdy, Draconie- wstydź się. Powinieneś trzymać klasę nawet w zachowywaniu się
norm współżycia z mugolami- wypluł ostatnie słowo tak, jakby mówił coś
obrzydliwego. Mówiąc o „normach współżycia“ z całą pewnością miał na
myśli traktowanie czarodziejów jak, mówiąc nazistowsko- nadludzi, a w
najlepszym wypadku- nie robienie krzywdy mugolom.
- Potraktuj to jak wyzwanie, synku- poradziła Narcyza. –
Z resztą jedzenie jest tu podobno bardzo smaczne. Wszak bądź co bądź to
restauracja dla lepiej urodzonych...
Złorzecząc w duchu rodzicom Draco Malfoy wszedł do
pomieszczenia. Pierwszy rzucił mu się w oczy wytrój. Ślizgon nigdy, nawet pod pięćdziesięcioma cruciatusami ( :P:P) nie
przyznałby się, że nawet spodobało mu się to miejsce. Białe ściany pokryte
abstrakyjnymi motywami roślinnymi, skórzane kanapy i fotele, pomysłowo zrobiony
bar za kamienną szybką. Tak, knajpka miała w sobie bez wątpienia to coś.
Natomiast drugą rzeczą, jaką ujrzał młody arystokrata była
Granger.
Siedziała sobie jakby nigdy nic z grupą przyjaciół.
Wyglądała inaczej, a jednocześnie Draco nie potrafił określić, na czym ta
różnica polegała. Lekki makijaż, inne uczesanie, radość, z jaką wydawała
się rozmawiać ze znajomymi, beztroska? Może jeszcze co innego, a może to
wszystko razem? Nie wiedział i bardzo go to denerwowało. To pzecież szlama!
Jakim prawem... Nagle spojrzenia obojga spotkały się.
*********************
- O nie... – wyszeptała Hermiona. Wszelka nadzieja, że
pozostanie niezauważona wśród licznych gości znikła. Ewidentnie doszło do
zbiegnięcia się ze sobą ich wzroku gdzieś w przestrzeni.
- Co się stało? – zagadnęła Lilian-Marie, patrząc na
przyjaciółkę zmartwiona.
- Tu...tu jest ktoś zmojej szkoły- wyjąkała gryfonka, nim
zdążyła ugryźć się w język.
- Super! Poznaj nas z nim! – klasnęła w ręce Victorie.
Tego się obawiała.
- To chyba nienajlepszy pomysł- zaczęła niepewnie. – My...
niezbyt się lubimy...
- I to ponoć ja jestem dziecinny- mruknął z przekąsem
Samuel. – Mionuś, czy nie uważasz, że...
Ni skończyłł. Przerwał mu brzęk tłuczonego szkła, dochodzący
z baru.
- PIEPRZONY, KURWA CZARNUCH!!!!!- łysy jegomość w dresie
wypadł zza zaplecza, popychając na ladę nie gorzej zbudowanego Murzyna. –
WYNOCHA STĄD, NIGGER[3]!!!
- PIEPRZ SIĘ, BIAŁASIE!- Murzyn nie pozostawał obojętny takiej
zniewadze i rzucił się z pięściami
na agresora.
Nie wiadomo skąd pojawili się współtowarzysze zarówno
jednej, jak i drugiej strony, i pospieszyli na pomoc swoim ziomkom
Hermiona spojrzała na swoich znajomych z niemym przerażeniem.
Nicholas również miał czarną skórę.
- Zmywamy się- mruknęła Lilian-Marie., pospieszie wypisując
czek na całe zamówienie i rzucając go na stół.
Nie trzeba było im tego powtarzać.
*****************
- W dzisiejszych czasach? W centrum Londynu? Czy ten świat
zupełnie zwariował?! – krzyczał Samuel, gdy przestali biec, dwie przecznice
dalej. – O co im kurwa chodziło?
- Szok- Victorie dysząc złapała się za głowę. – Nie mam
pojęcia co im odpierdzieliło, a tym bardziej dlaczego obsługa na to pozwoliła.
Przecież to dobry lokal.
- Nawet nie zdążyli zareagować- machnął ręką Nicholasl.
- To się stało za szybko...
- Tak czy inaczej, pierwsze wrażenie niezbyt pozytywne-
skwitowała Lilian-Marie. –
- A ty Hermisiu, opowiedz nam o tym znajomym. Cóż to za
mężczyzna próbuje skraść serce mojej księżniczce? – zmienił temat Samuel,
posyłając jej jeden ze swoich pięknych uśmiechów.
Hermiona zastanowiła się chwilę.
- Żaden tam „książę“! – wzdrygnęła się. – Wiecie, na dobrą
sprawę ten chłopak jest podobnym rasistą jak tamci idioci. On i cała jego
rodzina.
Cóż... przynajmniej Hermionie łatwiej wyjaśnić jakiego pokroju gościem jest jej "znajomy ze szkoły" :) Fajny rozdział, w ogóle całe opowiadanie pokazuje Hermionę w zupełnie innym wydaniu, które mi się podoba^^ Żeby tylko Draco objawił swoje drugie, lepsze, oblicze :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Jak cudnie. i znowu Miona z Draco się spotykają.. albo raczej ich spojrzenia ^^ ciekawa jestem co będzie dalej i mam taką swoją wizję że Draco zacznie o niej myśleć, mogłabyś napisać co u niego. No ale jak już mówiłam (albo raczej pisałam) super rozdział i czekam na nowy.
OdpowiedzUsuńBellatrix
dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com
Niniejszym chciałam poinformować, że ja - Charming, wróciłam z nową serią, z nowym postem.
OdpowiedzUsuńNie jest to, co prawda Dramione, ale coś o najmłodszym znanym pokoleniu i o parce zasugerowanej w epilogu przez samą Rowling. Jestem pewna, że wiesz jaką, także wpadnij i zobacz jak wygląda to w moim wykonaniu.
[uwierzyc-w-magie.blogspot.com]
Pozdrawiam, Charming.
:)
OdpowiedzUsuńWszystko mi się podoba, ale literówki trochę utrudniały czytanie.
OdpowiedzUsuńNo i gdyby nie to, że mam sporo do nadrobienia to powiedziałabym, że rozdziały są trochę przykrótkie...
Powiedzieć o jakimś chłopaku przy kumplach, od razu spekulacje xD
Lecę dalej czytać,
hopelessdream