piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 7

WITAM!!!

Na początku chciałam bardzo serdecznie podziękować za wszystkie komentarze. Jesteście najlepsi! Wasza pomoc i pozytywne życzenia sprawiają, że chce się pisać!
Mówiłam już, że jesteście najlepsi?:D
Oto przed Wami nowy rozdział- z dedykacją dla Gisi.
Wszystkim życzę miłej lektury.
Jednocześnie przepraszam za dość sporą przerwę w notkach. Ostrzegam przy tym, że podobna może pojawić się i tym razem- bo chociaż szczerze NIENAWIDZĘ ŚWIĄT, to niestety ich nie uniknę.
Tymczasem ściskam wszystkich razem i każdego z osobna:)

*************


- Widzisz synku... - zaczęła niepewnie Narcyza. - Ta sprawa jest...bardzo skomplikowana. Rodzina arystokratyczna, taka jak nasza, ma pewne zasady, które...
- Wiem o tym, mamo- przerwał Dracon, dopiero po chwili zdając sobie, że wypowiada swoje przemyślenia na głos.  Nie było jednak już odwrotu. Postanowił zaryzykować i wyrzucić z siebie przed rodzicielką wszystkie swoje wątpliwości. Bo niby przed kim innym? Ona przynajmniej nie wyśmieje go, jak mógłby to zrobić Blaise lub Pansy. Najwyżej pokręci trochę nosem nad kwestią jego rozwydrzonego zachowania. Tak, Narcyza Malfoy pod tym względem była rewelacyjna- dużo rozumiała i nigdy nie ponosiła jej za bardzo irytacja.
- Przecież nie ma się wpływu na to, w jakiej rodzinie się kto urodził. - zaczął wyjaśniać. - Tak samo, jak nie ma się wpływu na swój kolor skóry...
- Masz rację- przyznała kobieta, wpatrując się uważnie w swoje dziecko. - Lecz jednak fakt ten w znacznym stopniu wpływa na nasze życie. Nie wszystkie czynniki są od nas zależne, ale także od tychże zależy nasze życie. Tak to już bywa.
- Ale to niesprawiedliwe!
- Bo życie jest niesprawiedliwe- przyznała cicho Narcyza, a jej wzrok stał się nagle bardzo smutny,  trochę bardziej szary i trochę mniej pogodny.
Była to jedna z najszczerszych znanych Narcyzie prawd o ludzkiej egzystencji.
Niesprawiedliwe było to, że obie siostrzyczki Draco zmarły, nim upłynął nawet jeden dzień od ich przybycia na świat, a ona straciwszy ostatnie złudne nadzieje na ponowną ciążę zmuszona była nauczyć się wychować jedynaka i przelać nadmiar uczuć macierzyńskich.
Niesprawiedliwa była ciągła obawa o Lucjusza i syna, a każde wyjście męża na spotkanie mogło być równocześnie pożegnaniem.
Niesprawiedliwe były kontakty z siostrami, tymi samymi, które niegdyś były dla niej całym światem. Z jedną- sztucznie poprawne, aż do bólu wymuszone, z drugą- praktycznie szczątkowe.
Niesprawiedliwością były te wszystkie bankiety, podczas których nie wiedziała czasem, komu może ufać i kto wobec niej jest szczery, a kto tylko gra, by poprzez przypodobanie się tudzież zdobycie sympatii zapewnić sobie awans w pracy czy miejsce wśród śmietanki towarzyskiej.
I wreszcie niesprawiedliwością był fakt, że czasem sama już nie wiedziała, jak tak naprawdę wygląda je życie, co jest ważne, a co trochę mniej, co sądzić o pewnych sprawach, jakie obrać stanowisko i co powinna zrobić, by dla jej najbliższych było jak najlepiej.
- Życie nie jest sprawiedliwe, synku- powtórzyła głośniej. - Tyle mam ci w tej sprawie do powiedzenia.

***************

Hermiona siedziała w elegancko przystrojonej sali hotelu Plaza na bankiecie z okazji pozyskania przez korporację nowego wspólnika i od niechcenia gawędziła z Lilian-Marie.
Jej rodzice byli właścicielami sieci Plaza Company, posiadającej eleganckie pięciogwiazdkowe hotele w obu Amerykach, Europie i północnej Afryce. Hermiona i jej znajomi znaleźli się więc w ekskluzywnym gronie vipów zaproszonych na przyjęcie po oficjalnej części wieczoru, co wszyscy skrzętnie wykorzystywali przez próbowanie przysmaków i smakowanie francuskich szampanów, rocznik 92 i 94.
Hermiona w fioletowej sukni i lekkich, czarnych czółenkach na szpilce wyglądała zjawiskowo i- trzeba przyznać- podobała się nawet sobie, przynajmniej bardziej niż zwykle. Polepszyło jej to nieco humor,  wciąż nie mogła pozbyć się nieznośnego ukłucia żalu na myśl o rodzicach.
W sumie to życie nie było sprawiedliwe.
Nie było sprawiedliwe to, że nie mogła wyjawić serdecznym przyjaciołom kim tak naprawdę jest, przez co nie mogła, tak jak oni, zwierzać się ze swoich problemów i prosić o radę.
Niesprawiedliwością było niewątpliwie także to, że drugiej grupie hogwardzkich przyjaciół nie mogła wyjawić swojej natury w mugolskim świecie, bo niewątpliwie spotkałaby się z niezrozumieniem i pełnymi podziwu westchnieniami na myśl, że "ma to, czego dusza zapragnie" lub też "jest nawet bogatsza od Malfoyów!". Nie miała ochoty rywalizować na tej płaszczyźnie z kimkolwiek, nawet jeśli tym kimś był znienawidzony Ślizgon.
Niesprawiedliwością było wszak też to, że teraz- w wakacje- gości na wykwintnych przyjęciach sama, zamiast spędzać miłe chwile z rodzicami. Biorąc pod uwagę ilość czasu, który poświęcają poszczególnym osobom bądź przedmiotom, to raczej komputery winny być ich najbliższą rodziną. Bynajmniej, nie była to wina ani mamy, ani taty i Hermiona dobrze o tym wiedziała- ale żal został.
I wreszcie niesprawiedliwością było to nieznośne poczucie winy, iż zamiast być wdzięcznym za wszelkie zapewniane przez rodzicieli wygody dzieckiem, ona narzeka że często nie ma ich w domu.
Hermiona była jednak z natury bardzo uczciwa i prostolinijna- nie mogła więc oszukiwać samej siebie, że podoba jej się taki stan rzeczy.
I to również było niesprawiedliwe.

**************

Wieczorny wietrzyk owiewał twarz Hermiony, uwalniając wreszcie otoczenie spod panowania wszechobecnego żaru i gorąca Za dnia zdawało się, że powietrze stoi w miejscu tak, iż możnaby postawić nań wszystkie przepocone ubrania i oblepione roztopionymi lodami usta. Teraz jednak ściemniło się już całkowicie, Ziemia obróciła się czyniąc Słońce niewidocznym na krótką chwilę, a świat mógł wreszcie odetchnąć z zasłużoną ulgą.
Hermiona wracała piechotą do domu. Długi czas towarzyszyli jej znajomi, jednak wszystko ma swój kres, więc także i oni musieli się kiedyś rozstać.
Prawdę mówiąc dziewczyna nie miała ochoty wracać do domu. Większość służby miała wolne, rezydencja wydawała się być więc nienaturalnie pusta.
Sunęła więc noga za nogą i było jej całkiem przyjemnie, a przynajmniej względnie neutralnie.  Taki samotny, miły spacer.
- To znowu ty, szlamo!
Samotny? Miły? Czy ktoś o tym wspominał?
Zaklęła pod nosem.
- No, no, no, szlamciu! To nie brzmiało jak "miło cię widzieć, Dracusiu"- zacmokał nieprzyjemnie Ślizgon, doganiając Gryfonkę. Bez wątpienia zauważył jej wygląd, bo mimowolnie uniósł brwi w geście aprobaty. - Łoho, gdzieś się tak odstawiła?- rzucił mimochodem.
Hermiona spojrzała na niego wściekłym wzrokiem.
- Po pierwsze- nie miało brzmieć jak nic miłego pod twoim adresem- warknęła. - Po drugie- nie twoja sprawa. Daj mi spokój!
- Hej, coś ty taka nerwowa- Dracon uniósł rękę w obronnym geście. - Wyluzuj, szlamciu! Zapytać nie można?!
- Jeśli już chcesz wiedzieć, wracam z przyjęcia- mruknęła. - I wyobraź sobie, że o dziwo nie odpowiada mi twoje towarzystwo, nierozerwalnie łączące się z dokuczaniem mi i wyzywaniem od najgorszych. Zrozum, tak już jakoś dziwnie mam, iż nie lubię, jak ktoś się ze mnie wyśmiewa. Więc przynajmniej raz zrób coś pożytecznego i się odwal.
Dracon przez chwilę jakby chciał się odgryźć, ale po chwili obrał inną strategię. Lepszą. Bardziej skuteczną.
- Jak się złościsz, to jesteś nawet urocza. W tym świetle, czy też raczej- jego braku. Jak na szlamę- zacmokał.
Hermiona poczuła, jak robi jej się gorąco. Co za bezczelny typ!

4 komentarze:

  1. Podoba mi się.:)
    Czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Początek trochę smutny.. świat jest niesprawiedliwy- to prawda, Narcyza ma rację, końcówka mi się najbardziej podobała :) Czekam na następny rozdział :)
    Weny ci życzę!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kroótko. Mam dużą ochotę na więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) Podobała mi się ta rozkmina co jest niesprawiedliwe w życiu- dość ciekawie to wyszło. :))
    Czyli Draco przeszedł do fazy zawstydzania Granger? Mhm, to mi pasuję.
    Co do jakichś uwag to Puchoni, Ślizgoni itd. pisze się z dużej litery (hah, sama nie dawno się o tym dowiedziałam xD).
    No i troszkę króótko.
    Ale mimo wszystko bardzo interesująco i ładnie piszesz.
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń