A więc jest! Siedzę
sobie na lotnisku w Dublinie i jak przystało na Ryanairowiczke, co to może
latać za 38 zeta w dwie strony ale za to tylko z jednym bagażem podręcznym mam
na sobie 4 pary majtek, skarpetek, 5 bluzek, dwa swetry, getry, dżinsy i
ręcznik w kieszeni. A że spędzać noc na lotnisku samemu nudno (ale Dublin
za to piękny, choć nie powiem, by ktokolwiek przejmował się tu czerwonymi światłami)-
piszę obiecaną drugą część miniaturki. Chciałam, przedstawić tu odwrotność
zwykle ukazywanych charakterów- biedną i słabą Hermionę oraz Draco z rodziną
opiekuńczych i chętnych do pomocy. I myślę, że mi się to udało. Tak jak
ostrzegałam- nie dzieje się tu nic nowego, a całość ma charakter raczej
opisowy. Ale koniec końców wyszło słodko- i o to mi właśnie chodziło :)
MINIATURKA- CZ.II
Potter,
Weasley
Uprzejmie informuję,
że jesteście kretynami.
Z wyrazami braku
szacunku
Draco Malfoy
“Zanieś to
Wieprzlejowi” - mruknął, przywiązując kawałek pergaminu do nóżki eleganckiej
płomykówki. Ptak wydał z siebie przeciągliwe huknięcie i wzbił się w powietrze.
Draco przez chwilę patrzył na majaczący punkt gdzieś w przestrzeni pomiędzy
skąpanymi w słońcu liściami drzew.
Gdy sowa wreszcie
zniknęła z pola widzenia oderwał wreszcie wzrok od okna i skierował się w
stronę drzwi.
Nie krył
wściekłościna dwóch Gryfonów- wzory cnót wszelakich- za to, że nie zauważyli co
się dzieje z ich przyjaciółką. To prawda, nikt nie zauważył. Ale przecież tamta
dwójka powinna znać ją bardzo dobrze! Gdyby on miał taka przyjaciółkę
wiedziałby o każdej krzywdzie która ją spotkała. A winowajca sporo by zapłacił
za każdą troskę i każdą łzę spowodowaną swoim zachowaniem.
Tak, on zrobiłby dla
niej wszystko.
Była cudowna. Była
idealna. Była tak niewinnie perfekcyjna.
A on nie chciał. Nie
chciał mieć takiej przyjaciółki, takiego skarbu.
Może, gdyby był miły.
Gdyby bronił ją przed innymi Ślizgonami. Gdyby wtedy, gdy w Hogwarcie na siebie
wpadli podniósł jej książki i pomógł wstać, zamiast zwyzywać i kopnąć
piórnik w daleki kąt. Wtedy na pewno. Ona nigdy nikogo nie skreślała. Nie
przeszkadzałby jej to, że są z różnych domów.
Ale nie. Był kretynem
i teraz musi za to płacić.
W tej chwili oddałby
całe złoto Gringotta, wszystkie obrazy wiszące na korytarzach które
przemierzał teraz szybkim krokiem. Cały majątek. Tylko za to, by była
szczęśliwa. By NARESZCIE była szczęśliwa i mogła mie takie zmartwienia, jak
inne dziewczyny w jej wieku. By niemusieć już więcej ocierać łez z jej
policzków gdy nie miała siły już płakać. By nie było więcej potrzeby opatrywać
jej ran.
Wiedział, że nie może
pozwolić, by kiedykolwiek została w domu ojca bez niego, chociażby na chwilę.
Będzie się upierać- i
trudno. Może go znienawidzić na nowo, ale nawet gdyby miał własnoręcznie
związać ją, pozbawić różdżki, zamurować ją w swoim pokoju i ściągnąć
dementorów, by ją pilnowali- zrobi to. Bo są rzeczy ważne i ważniejsze.
Zwolnił kroku i cicho
wszedł do pokoju, w którym ulokował Hermionę. Na wielkim łożu z baldachimem
wydawała się jeszcze bardziej mała i bezbronna.
Trutek krzątał się po
pomieszczeniu z wyrazem pyszczka radosnego pijaczka z półlitrówką we fraku.
“No tak, Granger i
jej miłość do każdego stworzenia”- pomyślał z przekąsem Draco, a potem
zreflektował się. Skoro jej tak na tym zależało, mógł się poświęcić…
- Możesz odejść,,
Trutku- szepnął miło do skrzata, siląc się na coś, na kształt uśmiechu. –
Pogadaj sobie z Ząbkiem, chyba go lubisz. Czy zrób coś innego… Eeee, w kazdym
razie, teraz ja z nią zostanę.
Stworzenie oszalało.
Rzuciło się do stop Ślizgona in a przemian to kłaniając się, to całując jego
stopy zaczęło skrzeczeć nieskładnie:
- Panicz Dracon…
Trutek nie być godzien. Panicz Dracon, taki wspaniały, Trutek dziękować. Trutek
zająć się panienką Hermioną jak własnym młodym. Panienka i panicz być wielcy,
za dobzi, cudowni. Panienka…
- Jak ona się czuję?-
przerwał tą litanię niecierpliwie.
- Och, Trutek zrobić
wszystko, wszystko. Panienka być silna, czuć się lepiej. Panicz być taki
cudowny, że…
- Zmykaj już, Trutku!
– przerwał te peany na swoją cześć.
To prawda, zawsze
lubił pochwały, nawet te fałszywe. Teraz jednak chciał jak najszybciej zostać z
dziewczyną sam na sam.
Trutek chyba poznał,
że to ten moment, gdy absolutnie powinien znikać, więc aportował się z cichym
pyknięciem.
Dopiero wtedy Draco
odważył się podejść do Hermiony. Usiadł na skraju łóżka i delikatnie odgarnął
kosmyk kasztanowych włosów z jej twarzy.
Musiał przyznać, że
to było jedno z najcudowniejszych zjawisk, jakie miał okazję oglądać. Wpatrywał
się jak urzeczony w każdy jej delikatny oddech, w słodko zarożowione policzki,
w śliczną grywkę nachdzącą na oczy, w każdy najdrobniejszy ruch podłożonej pod
głowę ręki.
Mimo że nadal wyglądła
jak małe, bezbronne nieszczęście- w niczym nie przypominała tej ledwo żywej
dziewczyny, którą była jeszcze kilka godzin temu. Oczy miała wciąż podbite i
opuchnięte, a zadrapania na policzkach, szyi i dłoniach- i zapewne też na
innych częściach ciała- lśniły rubinową czerwienią i głębokim fioletem, ale
kurz, krew, łzy i bród zniknęły całkowicie.
Draco własnoręcznie
przecierał jej twarz ręcznikiem, zamoczonym w Roztworze Gojenia, napoił ją
Eliksrem Wzmacniającym i Eliksirem Słodkiego Snu i trzymał za rękę, gdy
Substancja Odkażająca boleśnie wyżerała z ran wszelkie bakrterie i
zanieczyszczenia. Wtedy, gdy w jej oczach pojawiły się łzy przyrzekł sobie, że
to ostatni raz, kiedy przez niego płacze.
Boże, serce mu się
krajało na ten widok, mimo iż wiedział, że to dla jej dobra. Jak to w ogóle
było możliwe, że tak niedawno z duma patrzył na wielkie, zapłakane oczy
Hermiony, a jeszcze większą radością napawał go fakt, że spowodował to sam, bez
niczyjej pomocy!?
Dopiero, gdy
dziewczyna zasnęła, udał się na rozmowę z rodzicami, zapewniony przedtem przez
Trutka, że Gryfonka będzie mieć najlepszą opiekę.
Teraz zaś znowu przy
niej był, absolutnie zachwycony całą jej osobą, zafascynowany wszystkim, co
było z nią związane.
Delikatnie przejechał
palcem po jej spierzchniętych ustach, następnie pogładził aksamitny policzek i
delikatnie złapał za spoczywającą na poduszce dłoń.
Siedział tak niemal
bez ruchu i po raz pierwszy od długiego czasu czuł się naprawdę szczęśliwy i
spełniony.
************
- Amdersho.
Trosmondus.Vivney- mruczała Narcyza, dotykając różdżką twarzy onieśmielonej
Hermiony.
Usunęła już większość
ran z jej ciała, chociaż nie wiedzieć czemu niektóre poddawały się magii.
- Gotowe- oznajmiła w
końcu, opuszczając różdżkę i podając dziewczynie lusterko. – Zrobiłam co
mogłam, Hermiono. Użyjemy troche pudru i nic nie będzie widać.
- Dziękuję, pani
Malfoy. Naprawdę- szepnęła dziewczyna, wpatrując się zachwycona w swoje
odbicie.
Nie przeszkadzały jej
pozostałości po siniakach czy drobne blizny na ciele. Podobała się sobie,
po raz pierwszy od długiego czasu. Może dlatego, że wreszcie spodobała się
komuś innemu..
- Och, to nic
takiego, zupełny drobiazg- zbagatelizowała. – Mam nadzieję, że będziesz czuła
się u nas dobrze. Ach, i gdyby Draco za bardzo ci dokuczał, powiedz mi. To
dobry chłopiec, tylko czasem zbytb porywczy.
- Och, jest
niezmiernie miły! – zapewniła szybko. – Bardzo się polubiliśmy!
- Lepiej późno niż
wcale- podsumowała Narcyza, a widząc zmieszanie na twarzy dziewczyny dodała: -
Nie przejmuj się tym za bardzo, moja droga. Powinnaś nabierać sił i nie
zamartwiać się z byle powodu. Pozatym, tak między nami- zniżyła głos
doteatralnego szeptu- gdy poznałam Lucjusza, też szczerze go nienawidziłam. Z
wzajemnością. Tak, pamiętam jak w trzeciej klasie podpaliłam jego włosy za to,
że przetransmutował moją sukienkę w habit…
Hermiona zaśmiała się
szczerze.
- Jakoś nie mogę
sobie tego wyobrazić- zauważyła cicho.
- Och, ja teraz też
nie. Ale kiedy oglądam stare zdjęcia to sobie przypominam. Musisz mi
przypomnieć, to ci je pokażę…
- Wykluczone! – Draco
żwawo wszedł do pokoju. – Napewno nie omieszkałabyś pokazać wszystkich
kompromitujących fotografii także i z mojego dzieciństwa…
- Napewno byłeś
rozkoszny- zachichotała Hermiona.
- Napewno bardziej od
ciebie- odgryzł się Draco, mierzwiąc jej kasztanowe włosy. – No, moja mała
szlamciu, zbierajmy się. Musimy iść na Pokątną kupić ci pare rzeczy.
- Nie!
Draco westchnął.
Spodziewał się tego. Teraz będzie musiał użyć całej swojej siły perswazji by
wytłumaczyć jej, że tak będzie najrozsądniej. Albo siły fizycznej- w
ostateczności.
- Mionka… Musimy
przecież kupić ci jakieś rzeczy- zaczął Draco, rejestrując przy tym, że matka
uśmiecha się do niego zachęcająco. – Początek roku szkolnego już za tydzień!
Nie masz nic, a…
- Draco, jestem ci
bardzo wdzięczna- przerwała szeptem Hermiona. – Tobie i całej twojej rodzinie
ale… Nie mogę. Jak to sobie wyobrażasz? Mamy dopiero piętnaście lat! Musimy
mieszkać w swoich domach i…
- Nic nie “musimy”! -
Przerwał ostro Draco. – I wygląda na to, że nie masz wyboru. Nie możesz tam
wrócić, nawet po swoje rzeczy. Przynajmniej nie narazie.
Patrzył na nią tak
zawzięcie, niemal tak samo jak dawniej. Sporo go kosztowało, by utrzymać taki
niczym nie wzruszony wygląd, ale było konieczne.
- Ale…- zaczęła jeszcze
Hermiona. – Jak to w takim razie będzie. Gdzie…
- Nie wiem-
przerwał.. – Nie wiem i jeszcze nad tym nie myślałem. Jakkolwiek to będzie- ty
jesteś najważniejsza.
- Głowa do gory,
panno Granger- szepnęła jeszcze Narcyza. –Musimy pozwalać od czasu do czasu
porozpieszczać się naszym mężczyznom. Zaufaj doświadczonej kobiecie.
***********
- Och, powtarzam
ci,że głupio się czuje, jak fundujesz mi wszystkie rzeczy- szepnęła Hermiona,
wychodząc z “Esów i Floresów” z kolejną książką z listy podręczników. – Gdybyśmy
tylko na chwilę tam przyszli, wzięłabym swoje oszczędnosci z pokoju i…
- NIE! – huknął
Draco, zaskakując samgo siebie. Odwrócił się twarzą do Hermiony, nie panują nad
sobą. Złapał ją lekko za ramiona i potrząsnął. – Zapamiętaj sobie, tępa szlamo,
że ci nie pozwalam! Masz być ze mną, tutaj, w tej chwili! Nie wyrażam zgody byś
tam wracała i masz się mnie słuchać i nie kwestionować mojej decyzji! On chciał
mi cię zabić! ON CHCIAŁ MI CIĘ ODEBRAĆ DO CHOLERY, A JA SIĘ NIEZGADZAM, BO
KURWA WŁAŚNIE CIĘ ZYSKAŁEM! I NIKT NIE ZMIENI MOJEJ DECYZJI, A JUŻ W
SZCZEGÓLNOŚCI ŻADNA NIEODPOWIEDZIALNA SZLAMA! DOTARŁO?! – znowu nią potrząsnął.
Przestraszona
Hermiona wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami.
- Ludzie się patrzą-
szepnęła.
- TO NIECH SIĘ GAPIĄ!
PYTAM O COŚ! DOTARŁO CZY NIE?! ODPOWIEDZ, DO CHOLERY! – wybuchnął znowu.
- Tak! Puść mnie, bo
to boli! Tak, Merlinie, dotarło!- piszczała, bo wciąż szarpał ją za ramiona.
Dopiero jak odruchowo zasłoniła się jakby przed spadającym ciosem, puscił ją i
odetchnął głęboko.
- Cieszę się, że to
ustaliliśmy. –wyszeptał stanowczo- A teraz pozostała nam tylko jedna
sprawa.
************
- Jak to “bal”?!
Zupełnie powariowałeś, Draco?! Co oni sobie pomyślą!? – denerwowała się
Hermiona, chodząc po pokoju Malfoy Manor. – Jestem inna od was, nie widzisz
tego?!
- Widzę! Uwierz mi,
też się denerwuję! Ale nie odwołamy balu bo ty tak chcesz! – odfukiwał Draco,
siedząc na łóżku z nonszalancko założonymi rękami.
- Przecież nic takiego
nie powiedziałam! – broniła się dziewczyna. – Ale mogę po prostu zostać w
pokoju i…
-Nie! – wybuchnął. –
Nie! Boże, jakie z tobą są kłopoty! Nie zostaniesz tu podczas balu, bo jesteś
naszym gościem! Czy ci się to podoba, czy nie!
- Ale czarodzieje na
balu też będą twoimi gośćmi!
- To nie ma nic do
rzeczy!
- Właśnie, że ma!
- Nieprawda!
- Słuchaj! – stanęła
w końcu i wlepiła swoje śliczne, brązowe oczy w jego chłodne, niebieskie. – Nie
wiesz, że należymy do innych światów:? Jeszcze niedawno sam mnie nienawidziłeś!
Myślisz, że mi będzie miło słyszeć wciąż pełne niechęci komentarze na swój
temat? A co dopiero powiedzą o tobie i twoich rodzicach?! Dajecie schronienie
szlamie! To nie jest normalne!
Draco wpatrywał się w
te pełne smutku, wielkie ślepka i po raz setny spróbował wyobrazić sobie, co
czuje to skrzywdzone stworzenie. Niechciana i zostawiona sama sobie. Oba jej
światy pomiatały ją i traktowały jak kogoś gorszego. Wziął głęboki oddech i
powiedział tym razem spokojniej:
- Przyjmij do
wiadomości, że nas to nieobchodzi. Przyjdziesz na bal i nikt nie odważy się nic
powiedzieć. A ty nie masz głosu w tej dyskusji. W końcu- jesteś tylko szlamcią.
No tak, Draco Malfoy
nie byłby sobą, gdyby nie wtrącił czegoś podobnego. Hermiona wciąż jednak
wyglądała na niepewną, wiec powoli, bardzo powoli wyciągnął do niej rękę.
- Chodź do mnie-
poprosił. – No, nie bój się! Chodź!
Zrobiła parę kroków w
przód, wciąż nie odrywając wzroku z jego twarzy .Ślizgon sięgnął po jej dłoń i
przyciągnął do siebie. Mimo przestraszenia, biernie pozwoliła na to.
- Nie lubię na ciebie
krzyczeć- wyszeptał. – Ani używać swojej siły. Więc nie każ mi tego robić.
Pozwól się sobą zaopiekować, choc na chwilę. Za dłługo dbałaś sama o siebie.
Teraz moja kolej, szlamciu. – szeptał, kołysząc ją jak dziecko.
- Draco! Kiedy ja… -
zaczęła Hermiona, ale Draco położyłjej palec na ustach.
- Nie próbuj się
usprawiedliwiać! Po prostu rób co ci każę.
Hermiona przez chwilę
nic nie mówiła. Pozwalała się tulić Ślizgonowi, sama zaś zarzuciła mu rękę na
szyję i spojrzała prosto w oczy.
I wtedy to się stało.
Jego usta zbliżyły się do jej ust, a jej świat zbliżył się do jego świata i
nagle stał się wspólny.
Słodki smak łez, balu
i radości zalał ich obu. Czuli bezpieczeństwo, bliskość i współbrzmienie, a
myśli jedngo stały się myślami drugiego.
Pocałunek trwał i
dopiero po godzinach, miesiącach lub latach zdali sobie sprawę, że patrzą na
siebie szczęśliwi i onieśmieleni. Hermiona śmiała się słodko, a Draco trącił
pieszczotliwie jej nosek, wciąż trzymając dziewczynę w objęciach.
Siedzieli tak patrząc
na siebiei było im dobrze, po raz pierwszy w życiu czuli taki spokój,
podekscytowanie i wzajemną bliskość.
Taka intymna, cudowna
chwila. Mimo iż oboje byli w ubrniach. Mimo iż ręce Dracona zaciśnięte były na
dłoniach i włosach Hermiony, nie na pośladkach czy biuście.
Mimo iż Hermiona
wpatrywała się z miłością w opiekuńcze oczy chłopaka, nie na idealnie
wyrzeźbiony tors czy doskonale umięśnione nogi.
Bo to było coś o
wiele bardziej dojrzałego od fizyczości. Piekniejszego i bardziej harmonijnego.
Teraz liczyli się tylko oni. Nikt więcej. Narazie.
- No, Draconie- chyba
się dogadaliście- odezwał się Lucjusz, wchodząc do pokoju. –Panno Granger, moja
żona oczekuje pani w salonie- obwieścił.
Nie dał po sobie
poznać, jak mile zaskoczony jest tym niewinnie pięknym widokiem, który zastał.
A oni tylko roześmieli się cicho.
- Oczywiście, panie
Malfoy. Dziękuję za wiadomość- Hermiona odruchowo skłoniła się lekko.
Wciąż nie przywykła,
że nie musi już zachowywać się jak u siebie., że nikt jej nie pobije, gdy
zapomni się ukłonić ani nikt jej nie ukarze za to, że jest szczęśliwa.
Po tylu latach trudno
przyzwyczaić się do zmiany.
***************
Hermiona pozwoliła
Narcyzie Malfoy prowadzić się za rękę korytarzami Malfoy Manor i uważnie
słuchała, co kobieta do niej mówiła.
Teraz zaś Gryfonka
niepewnie wyszła z pokoju, ubrana w suknię, którą pani domu poleciła jej
przymierzyć.
- Może być? –
zapytała niepewnie,okręcając się dookoła. – Mogłabym się zobaczyć?
Narcyza splotła ze
sobą dłonie i tajemniczo się uśmiechnęła.
- Jeszcze nie, moja
droga! Nie skończyłyśmy. Chodź za mną!
Ponownie poprowadziła
Gryfonkę bogato zdobionymi korytarzami i przejściami, po czym Hermiona spędziła
kolejną godzinę siedząc bez ruchu na wysokim krześle, podczas gdy Narcyza
własnoręcznie nakładała na jej twarz tony specyfików przeróżnego użytku.
- Wybacz, że to tyle
trwało, ale naprawdę mocno urządził cię ten okropny mugol- mruknęła na swoje
usprawiedliwienie, ostatecznie zamykając kosmetyczkę rozmiarów średniego cocker
spaniela. – Teraz już jesteś prawie gotowa, zostały tylko…
***********
- Nie… - wyszeptała
zachwycona Hermiona, wchodząc do rodzinnego skarbca Malfoyów. – Nie, pani
Malfoy, tobbardzo hojne z państwa strony, ale ja chyba nie powinnam…
- Otóż chodzi o to,
najdroższa Hermiono, że własnie powinnaś! – przerwała jej Narcyza. – To nasza
tradycja. Zobaczmy, co my tu mamy…- zamyśliła się. – Które ci się podobają?
- One…one są piękne…
Wszystkie- wydusiła dziewczyna, rozglądając się dookoła.
Kolie, kolczyki,
diademy i bransolety z najróżniejszych szlachetnych kruszców mieniły się
wszystkimi kolorami tęczy w promieniach wpadającego do pomieszczenia słońca,
zniekształconych przez ciemne okna.
Rzucały one refleksy
na ściany tak, że gdzieniegdzie lśniły barwne plamki przypominające dziecięcą
zabawę w zajączki- tylko o wiele bardziej szlachetną i wytworną.
Hermiona tkwiła w tym
magicznym miejscu zastanawiając się, co sprawiło, że znalazła się tutaj- w
pięknej, czerwonej sukni, w wytwornych butach i delikatnym makijażu, a nie jak
zwykle w łachmanach i podartych kapciach, z pomalowaną przez pijackie ciosy
twarzą. Czym zasłużyła sobie na takie szczęście? Przecież była tylko sobą-
“leniwą, nieznośną wariatką”. Tymczasem…
- Idealnie!-
przerwała Narcyza! – Jakby dla ciebie stworzone… Przymież!
Oczom dziewczyny
ukazały się piękne, diamentowe kolczyki- delikatne jak mgiełka, a równocześnie
eleganckie i rzucające się w oczy swoją niesamowitą zdolnością skupiania w
sobie wszelkich barw istniejących na tym świecie, a nawet więcej- zdawać się
bowiem mogło, że są tu obecne także te kolory niewidoczne dla ludzkiego oka, że
dosłownie moment dzieli od poznania ich piękna i natury.
Niżej, tuż pod
kolczykami, na aksamitnej poduszce spoczywał naszyjnik do kompletu,
uzupełniający wszystko to, co kolczyki czyniły idealnym. Razem komplet ten
zdawał się Hermionie być wszystkim tym, co stanowiło esencję namacanego piękna.
Narcyza widząc reakcję dziewczyny uśmiechnęła się ze zrozumieniem i zapięła na
jej szyi biżuterię, a także odgarnęła śliczne, kasztanowe loki, tylko troche
wspomożone przez jedwabisty żel do włosów, by zapiąć na uszach kolczyki.
- Teraz jesteś
gortowa- powiedziała w końcu, gdy wyprowadziła dziewczynę ze skarbca.
Wreszcie Hermiona
dostrzegła jakieś lustro. Wzięła głęboki oddech.
- Zasłużyłaś sobie na
to- szepnęła jeszcze Narcyza. – Będziesz najpiękniejszą osobą na balu, ma się
rozumieć!- A widząc dziwny wzrok Hermiony, dodała z uśmiechem. – W końcu żadna
kobieta nie powinna przyćmiewać urodą gospodyni… A ty, jako gość honorowy na
resztę wakacji u nas, w Malfoy Manor dzisiejszego wieczoru w końcu także nią
będziesz.
************
Nie było Hermiony
Granger, była bogini, zjawisko, Wenus z Milo.
Wprawdzie osoba małej
Gryfonki od jakiegoś czasu stanowiła dla Dracona kwintesencję piękna i
słodyczy, ale teraz było zupełnie inaczej.
Jego matka miała
niesamowity dar. Hermiona zachowała swoją naturalność i niewinność-każda część
jej wyglądu była na swój sposób skromna i delikatna, ale całość dopełniała się
jak marzenie, tak, że Draco Malfoy w najśmielszych snach nawet nie przypuszczał,
że tu, na tym brudnym i niedoskonałym świecie może istnieć coś tak
idealnego.
- Jesteś zjawiskiem-
zdołał tylko wyszeptać, podchodząc do niej i podając jej swoje ramię.
Zaśmiała się
niepewnie.
- Dziękuję ci,
Draconie. Wciąż niedowierzam, że to się dzieje naprawdę- szepnęła w odpowiedzi,
pozwalając sprowadzić się ze schodów.
- Ja też nie. Nie
wierzę w swoje szczęście- złożył delikatny pocałunek na jej rozgrzanym
policzku. - Nie wierzę, że to właśnie mnie spotkał ten zaszczyt, moja
Hermionko. Moja śliczna, słodka szlamciu. Jesteś tak idealnie urocza! Jesteś...
- Draco! - zaśmiała
się zawstydzona.
- Mówię ci
najszczerszą prawdę, kochanie!- obruszył się teatralnie.
Hermiona tylko
pokiwała z politowaniem głową, a Draco po raz setny przysiągł sobie, że każdy,
kto w jakikolwiek sposób skrzywdzi to jego słabe, bezbronne, tak wyjątkowo
doskonałe stworzenie zginie w wielkich męczarniach, chociażby to miała być
ostatnia rzecz jaką on, Dracon Lucjusz Malfoy dokona. Będzie ją chronił przed
całym złem tego świata, bo już dość zła doświadczyła w swoim krótkim życiu.
Spojrzał na swoją
Hermionę z miłością i przycisnął jej drobną dłoń do siebie, a następnie niczym
para królewska wkroczyli do wypełniającej się gośćmi sali.
**************
- To ta szlama, Cyziu!
Ta szlama! – zdołała wykrztusić z siebie Bellatrix, po serii niezrozumiałych
pisków i chrząknięć, wyartykułowanych w odpowiedzi na widok siostrzeńca w
towarzystwie znajomej dziewczyny.
- Panna Granger jest
gościem Dracona, Bello! – warknęła cierpko Narcyza, spoglądając wściekle na
siostrę.
Miała na sobie długą,
błękitną suknię bez ramiączek, a piękne, złociste włosy zebrała w delikatnego
koka, z którego kilka pasemek puściła luźno tak, że teraz wiły się niczym
jedwab wokół eleganckiej twarzy arystokratki.
Wyglądała tak różnie
od energicznej Bellatrix, w czarnej, koronkowej sukni i długich, satynowych
rękawiczkach. Mimo iż podpięła bujne loki i tak sięgały one prawie do pasa.
Krwistoczerwone usta wykrzywiły się w obrzydliwym grymasie.
- Twój syn dał jej wasze
rodowe klejnoty! TE SAME, które nosiłaś podczas swojego ślubu! – zbrodnia
ta przekraczyła chyba dla niej wszelkie normy ogólnie przyjętego
zachowania.
Znów wpadła w swego
rodzaju szaleńczy amok, kręciła głową niemal dookoła osi, szukając wzrokiem Lucjusza
w nadziei, że chociaż on zareaguje prawidłowo na to jawne świętokractwo.
- Poprawka,
Bellatrix- Narcyza sama jej je ubrała- pan Malfoy zjawiłsię oczywiście w samą
pore u boku swojej ukochanej. Obrzucił szwagierkę nienawistnym spojrzeniem. – A
tobie radzę to zaakceptować, bo inaczej będziemy zmuszeni wyprosić cię ze
swojego domu!
To mówiąc ruszył
pewnym krokiem w kierunku swojego syna z partnerką i skłonil się przed nią
delikatnie.
- Pani pozwoli do
tańca- szepnął, umując dłoń zaskoczonej Hermiony.
A Draco patrzył za
dziewczyną swoich marzeń, prowadzoną na środek parkietu przez swojego własnego
ojca.
Dobrze wiedział co to
znaczy. Uchwycił spojrzenie matki i w jednej chwili poczuł się najszczęśliwszym
człowiekiem na ziemii.
Zyskał największy
skarb, dziewczynę tak idealną i tak absolutnie doskonałą, że ciężko mu było
uwierzyć, że jest istotą cielesną. Miał też rodziców, którzy dokonali wszelkich
starań, by czuła się ona wyjątkowo, a właśnie w tym momencie ojciec w
najpiękniejszej, zachowanej tradycji starożytnego rodu Malfoyów, daje światu do
zrozumienia, że ich rodzina zyskała nowego członka.
************
Tydzień zleciał
wszystkim błyskawicznie. Było to najpiękniejsze siedem dni w życiu młodych
ludzi, spędzon na wzajemnym poznawaniu się i odkrywaniu piękna plynącego z
bliskości drugiego człowieka.
Draco z radością
patrzył na szczęśliwą Hermionę, a każdy jej śmiech był niczym plaster na
zranione ostatnimi wydarzeniami serce Ślizgona.
Hermiona zaś czerpała
radość z poczucia bycia wyjątkową i potrzebną- i odwdzięczała się jak mogła
miłym słowem i uczynnością, a także tak ukochaną przez młodego Malfoya
naturalną osobowością, nie zmąconą przez chęć popisywania się czy imponowania w
czymkolwiek.
Wszystko co dobre
jednak, szybko się kończy, chociaż w tym wypadku ciężko powiedzieć o
jakimkolwiek końcu.
- Oczywiście, jesteś
zaproszona do nas, na Boże Narodzenie, Hermiono. Pilnuj Dracona i ucz się
pilnie! – śmiała się Narcyza, ściskając dziewczynę serdecznie- tak, jak powinna
to czynić matka, której Gryfonka nigdy nie miała.
- A ty, Draco- dbaj o
ten skarb, który udało ci się zdobyć!- przypominał Lucjusz, klepiąc syna po
ramieniu.
Żegnali się
serdecznie i Hermiona nie mogła uwierzyć, że to dokładnie ta sama rodzina,
przez którą niegdyś wylała tyle łez.
I gdy wreszcie
odwrocili się, by zacząć nowy rok szkolny pomyślała, że w sumie to nic się nie
kończy, wręcz przeciwnie. Bo ten koniec to tak na dobrą sprawę początek
najcudowniejszej przygody w jej życiu.
Boże ! Jaka ta miniaturka jest cudowna ! To jak Draco na nią nawrzeszczał...przestraszyłam sie, ale później jak się pocałowali, jak powiedział jej, że nie da jej skrzywdzić (czy jakoś tak), albo to jak Lucjusz poprosił ją do tańca...Awww ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kladzia
A tak przy okazji:
Witaj, chcesz poznać tajemnicę skrywaną przez Hermionę Granger ? Chcesz się dowiedzieć kto jest ojcem jej dziecka ? Czy uważasz, że wszystko już wiesz ? Jeśli tak, mylisz się. Poznaj tajemnicę panny Granger... Zapraszam: http://could-love-draco.blogspot.com/
Idealnie zamieniłaś ich rolami.
OdpowiedzUsuńDruga część jest jeszcze lepsza od pierwszej !
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Świetna ta druga część! Miałam wielki uśmiech jak tylko zaczęłam czytać :)
OdpowiedzUsuńChoć przyznam, że trochę mnie przestraszyłaś jak zaczął na nią krzyczeć :(
Czuję jednak niedosyt hahaha Brak mi starcia naszej uroczej pary z Harrym i Ronem. Co powiesz na 3 część?
Miniaturka jest świetna ale jedyne co razi mnie po oczach oraz po prostu psuje mi tą miniaturkę to to, że Malfoy mówi do Hermiony '' Moja mała szlamciu '', a Hermiona zero reakcji. Ja rozumiem, że on jej pomógł i wgl, ale dlaczego '' szlamciu '' ? Skoro są pogodzeni to niech on jej nie wzywa, bo co z tego, że to jest takie pieszczotliwe zdrobnienie? Szlama czy szlamcia to jedna i to samo i nic tego nie zmieni.Całość ok, oprócz tej szlamci.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Piękna miniaturka. Pełna bólu, cierpienia ale i też miłości. Świetna miniaturka. Nie wiem jak mam się po niej otrząsnąć. Mi osobiście bardzo się spodobało jak Draco mówił do Mionki "szlamciu". Według mnie to brzmiało tak słodko z jego ust. Czekam na następny rozdział bo nie mogę się doczekać serio no..
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dark Liliane
Wspaniała miniaturka :) Dodawaj takich więcej!!
OdpowiedzUsuńwow. Zajebiste. Wzruszyłam się, napisałaś to tak cudownie, idealnie ich dopasowałaś, zamieniłaś. Rewelacja.
OdpowiedzUsuńczekam nn. Panna Malfoy
dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com
Cudowna miniaturka.
OdpowiedzUsuńMiałaś bardzo ciekawy pomysł, żeby w taki sposób przedstawić tę parę. Cieszę si, że Hermiona jest już szczęśliwa.
Pozdrawiam
Hermione Granger
Witaj, na blogu uwierzyc-w-magie.blogspot.com pojawiła się właśnie część ósma serii "Wędrówka po kilku miejscach"
OdpowiedzUsuńZapraszam i pozdrawiam, Char.
podoba mi się i czekam na ciąg dalszy :) ...bo mam nadzieję, że będzie...
OdpowiedzUsuńZamieniłaś te dwie rodziny miejscami i wyszlo to cudo -miniaturka !!!
OdpowiedzUsuń