Napisałam Wam przeciętny rozdział- wrzucam go dlatego, że w drugi dzień Świąt rano wyjeżdżam i nie będę miała okazji napisać nic aż do pomajówki.
Specjalne pozdrowienia dla Stelli Jones, za ... jej przypuszczenie, które z resztą w tym rozdziale podziela z nią nasza Hermiona:)
Planowałam jeszcze opowiadanie miniaturkowe Wam wrzucić, zainspirowane filmem, który niedawno widziałem- ale waham się cały czas, bo fabuła byłaby... wyrwana z kontekstu.
Z drugiej strony, jak już pisałam- co jakiś czas męczyć Was będę tworami z fabułą ostatniej miniaturki, bo raz, że mam do niej sentyment, a dwa- że wydaje mi się ciekawą opcją takie oderwanie się od kanonu... Nie wszystkie zaś sceny, które w mej główce powstają pasują do opowiadania głównego, które notabene jest już, przypuszczam, w połowie. Szybko zleciało, prawda:)?
Nic to, Miśki- czytajcie sobie, a ja lecę kończyć przygotowania do Świąt w wersji Demo....
Jeszcze raz- Wesołych!
ROZDZIAŁ 21
- Hermiona?
Gryfonka
odwróciła się pospiesznie. Ron i Harry stali przed nią, utkwiwszy wzrok w
podłodze. Violetka zaś spojrzała najpierw na przyjaciółkę, potem na chłopaków .
- Będę w pokoju wspólnym- mruknęła i nim
Hermiona zdążyła zareagować, oddaliła się w stronę portretu Grubej Damy.
Wielka Trójca Hogwartu została sama. Przez
chwilę mierzyli się milczącymi spojrzeniami. Hermiona widziała na twarzach
przyjaciół niepewność, zresztą sama czuła się skonfundowana. Co mają sobie
powiedzieć?
Przeczuwała, że chłopacy chcą wyjaśnić całą
przykrą sprawę, jednak jak to wszystko rozegrać tak, aby było już dobrze?
- Eee, dzięki, Hermiono- odezwał się Ron, a
jego policzki stały się buraczkowe. – Naprawdę… Uczyłem się, ale…
- Wiem, Ron. Widziałam. Mam nadzieję, że Snape
się nie zorientuje- przerwała dziewczyna. Nie miała ochoty słuchać tłumaczeń
przyjaciela.
- Hermiono i… cóż- jesteśmy idiotami- odezwał
się Harry. – nie powinien być dla nas ważny stan portfela twoich rodziców i…
głupio wyszło…
- Cóż, faktem jest też to, że gdybym nie
robiła z tego wielkiej tajemnicy, wyszłoby inaczej- przyznała dziewczyna. – Po
prostu wszyscy zachowaliśmy się niewłaściwie i zawaliliśmy sprawę.
- Och, Hermiono- tak nam cię brakowało! –
wyznał Ron, i ni stąd ni z owąd zarzucił przyjaciółce ręce na szyję. – Byliśmy
takimi kretynami , a ty po prostu mi pomogłaś mimo wszystko!
- Eee.. już w porządku. Sprawa się rozwiązała-
zaczęła niepewnie Hermiona. – Zaczerpnijmy po prostu z tego naukę.
Uśmiechnęli
się do siebie pojednawczo.
- No, to teraz musisz nam opowiedzieć co
takiego działo się u ciebie przez ten czas! Szczególnie na szlabanie u pani
Och-Jestem-Taka-Arystokratyczna!
***********
- Mugolskie sposoby walki nie są wcale takie
złe! Jak myślicie, istnieje JAKAKOLWIEK opcja, by przekonać rząd do spuszczenia
bomby atomowej na dwór Malfoyów? – ekscytował się Ron, gdy siedzieli już we
czwórkę- razem z Violet- przy kominku w pokoju wspólnym Gryfonów.
Wprawdzie Hermiona powstrzymała się przed
szczegółowymi opowieściami dotyczącymi interesowania się Malfoyów mugolskimi
sposobami zagłady- sama nie wiedziała dlaczego. Wspomniała tylko o pytaniach
młodego arystokraty o mugolskie technologie przy okazji jej pracy na szlabanie
nad projektem dla rodziców- co z kolei pociągnęło za sobą zainteresowanie Rona,
a to natomiast pociągnęło za sobą opowieści o technologiach nie tylko
konstrukcyjnych, ale destrukcyjnych także. Doprawdy, Hermiona była wielce
zdziwiona- to jakieś fatum? Ostatnio wszyscy czarodzieje czystej krwi okazywali
zainteresowanie mugolskimi sprawami. Narcyza, Draco, Violet teraz Ron… Co się
działo? Chociaż z drugiej strony- u rudzielca to zainteresowanie mugolskimi
technologiami mogło być rodzinne… Z uśmiechem pomyślała o radości Artura, gdyby
miała okazję z nim o tym porozmawiać.
- Gdybyś walnął tym w ich dwór, zapewne z
twojego domu też by nic nie zostało. Zasięg rażenia jest taki, że nie dałoby
rady inaczej- przypomniał Harry, na co Ron wyraźnie posmutniał.
- Och, może i dałoby się coś wymyślić? –
zapytał z nadzieją. – Rodzinę bym ewakuował…A Norę poświęcilibyśmy w imię celów
wyższych… Już widzę te pomniki, stawiane nam przez ludzi przepełnionych
wdzięcznością…
„Weasleyom- tym, co poświęcili swój dobytek,
abyśmy mogli żyć szczęśliwie i bezmalfoyowo- wdzięczni Londyńczycy”.
- Bez szans, Ron. Powstrzymaj te swoje
samolubne idee- rzuciła Hermiona.
(„Na tym świecie nie ma sprawiedliwości!” –
skwitował Ron, wyraźnie markotniejąc).
**********
„A
więc Granger pogodziła się już z Weasleyem i Potterem” pomyślał Draco wyraźnie
wściekły.
Ech, ta dziewczyna była za dobra! Tamte
przygłupy sprawiły jej tle przykrości, a teraz wystarczyło tylkokilka
skruszonych słówek, by im przebaczyła! Z tej Granger to jednak była
łatwowierna, naiwna szlama! Żeby tak
łatwo dać się przebłagać! Za nic poczucia własnej godności! Jedne smutne oczy,
jedno „mea vulpa”, a ona już skłonna wybaczyć- mimo że teraz mogła bez problemu
przyjaźnić się z całą szkołą! Nie, ona musiała akurat przyjąć słodkie słówka
Pottera i Weasleya, pozwalać im się obejmować, wybaczyć im i na nowo odbudować
przyjaźń, i POZWALAĆ IM SIĘ OBEJMOWAĆ!
I jeszcze ta młoda siostrzyczka! Jakby nie
miała własnego mózgu! Braciszek z kochasiem wściekli na Granger- to i ona
wściekła. Pogodzili się- to i ona nagle słodziutka i milutka, na nowowielka
przyjaciółka!
Na szczęście, szlaban u mamy już się skończył
i też co wieczór po prostu siedział w pokoju wspólnym Ślizgonów, wdając się w
miłą pogawędkę ze swoimi kumplami. „Miłą pogawędkę” która nierzadko nudziła go
już po pierwszych pięciu minutach. Kogo interesowały setne z kolei peany o
Ognistej Whisky? Cóż- we wszystkim jednak trzeba szukać pozytywów, czyż nie?
Lepsza najnudniejsza rozmowa o Quiditchu- nużąca tak dlatego, iż niczym nie
różniła się od tysiąca przeprowadzonych wcześniej- niż cowieczorna diabelnie
intrygująca dyskusja z Granger o mugolskich technologiach, dyskusja która nie
polegała na pomrukach i przytakiwaniu tylko ciągłych pytaniach, słownych
przepychankach i zaskoczeniach.
Lepsza wegetacja na dobrze znanych fotelach w
lochach niż sprzątanie sali, które zawsze upływało tak, jakby trwało kilka
minut, a nie parę godzin, w towarzystwie tej wygadanej, irytująco słodkiej,
przemądrzałej Gryfonki, która teraz wreszcie pogodziła się ze swoimi pożal się
Boże przyjaciółmi. I teraz im zatruwa wieczory swoją obecnością. Dobrze im tak.
Niech mają nauczkę. Cholera, niech ich wszystkich diabli wezmą!
**************
- Mogę napisać post scriptum w wypracowaniu
dla Cyźki? – zapytał błagalnie Ron. –PS. „Niekiedy jednak nawet Mutatipsumy nie
mogą nic zdziałać, z tej prostej przyczyny, że osobnik, na którego zapolują
mózgu jako takiego nie posiada. Tak więc jest pani bezpieczna, pani profesor!”
Harry I Hermiona zachichotali.
- Napisz tak- zgodził się Harry. - Z tego, co
Hermiona opowiadała szlabany z Narcyzą nie są takie złe…
- Przestańcie! To, że to wredna,
nietolerancyjna żmija nie znaczy wcale, iż jej mózg zaginął gdzieś w akcji przy
urodzeniu! – oponowała rozbawiona Hermiona.
- Nie? Ależ Hermiono- przecież to wszystko do
siebie pasuje! Narcyza Malfoy, jako istota mózgowo ograniczona i jej genetyczna
kopia Dracon- równie upośledzony i wybrakowany!
- Jesteście tacy dziecinni… Też ich
nienawidzę, ale bez przesady! Przestańcie z tymi waszymi „Malfoyowie mózgu nie
mają” - skwitowała Hermiona, jednak na jej twarzy wykwitł przebiegły uśmieszek.
– Co najwyżej, kora im się nie pofałdowała, biedakom…
- Zmęczona jestem! – oświadczyła nagle Violet.
– Spać chyba pójdę!
Hermiona
dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Violet- zwykle bardzo chętna do żartów-
nawet tych najbardziej prymitywnych- przez ten cały czas siedzi cicho z
wzrokiem utkwionym w swoim kawałku
pergaminu.
- Dobrze się czujesz? – zapytała z troską,
patrząc na przyjaciółkę zmartwiona.
- Tak, tak… to po prostu zmęczenie… Skończę to
jutro- Violet podniosła się z miejsca. – Nie martwcie się o mnie!
Dopiero,
gdy zniknęła za drzwiami dormitorium dziewcząt, na nowo zabraLI się do pracy.
- Te Mutatipsumy to rzeczywiście niezłe
spryciule- mruczał Harry, studiując podręcznik. – Tylko po co my się o nich
uczymy, skoro nie ma jako takiej metody obrony?
- Grunt to wiedzieć, co nam zagraża. Choisż
przypuszczam, że gdyby to-to rzeczywiście nas upolowało, nawet nie zdołalibyśmy
się zorientować- odrzekł Ron, a w tonie jego głosu można było wyczuć, za jak
bardzo czysto hipotetyczne uważa to, o czym mówi.
A w głowie Hermiony zakiełkowała bardzo zła
myśl, która nie chciała dać jej spokoju mimo iż z całych sił starała się
zepchnąć ją do najciemniejszych zakątków umysłu.
Wpatrując się w drzwi, za którymi zniknęła
Violetka za wszelką cenę próbowała przekonać sama siebie o zwykłej nietrafności
pierwszych sądów, co do których wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały,
iż są prawdziwe.
***********
- Ta Ingrid jest świetna! – ekscytowała się
Violetka, wychodząc z klasy transmutacji. – Przy niej nawet Neville jako tako
ogarnia!
- Jest niezła- zgodził się Harry. – Ale
ciekawy jestem, co takiego dzieje się z Mcgonagall?
- Podobno obowiązki nie pozwalają jej podjąć
pracy nauczyciela… Ale wydaje mi się, że to ma związek z Zakonem- ostatnie
zdanie Harry wypowiedział prawie szeptem. – Ale o tym oczywiście nie powiedzą….
- Całe szczęście! Jednak wydawało mi się, że
Minerwa uważa pobyt w Hogwarcie za priorytet- oświadczyła wolno Hermiona.
- Ale ten Zakon walczy z Sami- Wiecie-Kim! W
dzisiejszych czasach to jest najważniejsze! – oświadczyła pewnie Violet. – Tym
bardziej, że tu w Hogwarcie jest Dumbledore…
- Violetka ma rację- zgodził się Harry –
Niestety, teraz wszystkie sprawy uległy przewartościowaniu…
- Macie rację- zgodziła się Hermiona. – Pewnie
Mcgonagall wie, że Ingrid przygotuje nas właśiwie do SUMów i może się zająć
ważnymi sprawami…
Wszelkie
wątpliwości zdawały się odpuścić, gdy spoglądała na tą pogodną,oddaną twarz
przyjaciółki. Bo patrząc logicznie- co też ją skłoniło do takich podejrzeń!?
Przecież wcześniejsze wahania, czy lepiej wyjawić przyjaciołom swoją prawdziwą
sytuację materialną , nie pojawiły się teraz! A Violet pomagała jej tylko
podjąć decyzję… Z resztą cała sprawa już rozwiązana!
To prawda- Violetka była nietypowa. Ale Luna
także. Gdyby tak na to patrzeć, każda istota byłaby Mutatipsumem, z nią samą na
czele… A przecież były to niebezpieczne istoty … Nie działo się tym czasem nic
takiego, co stwarzałoby realne zagrożenie! Wręcz przeciwnie- wszystko zaczęło
układać się tak, jak powinno!
Doprawdy, kim ona była by wydawać takie osądy
o przyjaciołach?! Poczuła się głupio sama przed sobą. Nie miała prawa wydawać
osądów, a już szczególnie nie na temat osób tak jej życzliwych… Bo do czego to
doszło, by w pierwszej kolejności ona- Hermiona Granger- miała podłe
podejrzenia na temat serdecznej koleżanki, za to taki- dajmy na to Draco
Malfoy- pozostawał w jej umyśle bez poważniejszych zarzutów!?
Ja już czytałam. :) Prawda, że świetny (pytanie do czytelników)? Kto jeszcze nie widział obrazka pod czwartą częścią miniaturki to serdecznie zapraszam. ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wstawisz tą miniaturkę :)
Pozdrawiam i weny życzę :D
No, no a więc Violetka jest mutatipusem? Ale extra (:
OdpowiedzUsuńMyśli Draco są bezcenne naprawde. Tak mi go żal że aż się śmieje
Zastanawia mnie co wyjdzie z tego pogodzenia świętej trójcy. Bo Hermiona... ona jest za dobra dla nich! A poza tym obawiam sie ze Ron może sobie coś ubzdurać że Hermiona broni Malfoyów i może z tego wyniknąć coś niedobrego.
Ale dowiem sie co wymyśliłaś w przyszłym rozdziale (:
dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com - nowy rozdział u mnie ;D
Ps. Bardzo podoba mi sie ten rysunek pod miniaturką, jest taki... idealnie pasujący do malfoyów i sytuacji :)
Ojej, ojej, pozdrowienia, i to dla mnie *.* czuję się wyróżniona :3 I czyżbym miała rację co do Violetki ( Boże, błagam, tylko nie Violetka, ja też mam tak na imię i nienawidzę tego zdrobnienia xD ) ? Chyba tak :D No i oczywiście Draco *^* Sam przed sobą się nie chce przyznać że polubił Hermionę i mu jej brakuje :D Ale mam nadzieję że zaraz właduje ich w kolejny szlaban XD Fajnie by było :D Na przykład w Zakazanym Lesie :) Ale to już takie moje fantazje :> No i faktycznie, Hermiona nie powinna tak od razu rzucać się w ramiona tym dupkom... Aha, zapomniałabym -> "- Och, może i dałoby się coś wymyślić? – zapytał z nadzieją. – Rodzinę bym ewakuował…A Norę poświęcilibyśmy w imię celów wyższych… Już widzę te pomniki, stawiane nam przez ludzi przepełnionych wdzięcznością…
OdpowiedzUsuń„Weasleyom- tym, co poświęcili swój dobytek, abyśmy mogli żyć szczęśliwie i bezmalfoyowo- wdzięczni Londyńczycy”.
- Bez szans, Ron. Powstrzymaj te swoje samolubne idee- rzuciła Hermiona.
(„Na tym świecie nie ma sprawiedliwości!” – skwitował Ron, wyraźnie markotniejąc)." ABSOLUTNIE EPICKIE :D :D :D Naprawdę, po prostu geniusz ^^ Rysunek, jak już mówiłam/pisałam pod miniaturką - PER-FEKT :P
Kiedyś się zastanawiałam czemu nie masz szablonu takiego no wiesz, jak na innych blogach, z szabloniarni czy coś... Nawet miałam się zaoferować że cię zrobię, ale tak myślę nad tym i to dobrze w sumie że jest taki jaki jest :) Mimo że jest zwykły i bardzo prosty, idealnie pasuje do twojego bloga, nie wyobrażam sobie że nagle wpisuje twój adres bloga a tu mi facjata Draco wyskakuje... Jest w twoim blogu coś naprawdę magicznego :) Tego się trzymaj kochana <3
I przede wszystkim - WESOŁYCH ŚWIĄT !! ( wcale nie chciałam ci zepsuć jednego świątecznego dnia :* ) I mokrego śmigusa-dyngusa ^^
Twoja wierna czytelniczka, niesamowicie szczęśliwa z powodu specjalnych pozdrowień i dziękująca za cudny rozdział na święta,
Stella xx
Ohhh... Jak się ciesze że Hermiona wybaczyła Harry'emu i Ron'owi ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że wstawisz tą miniaturkę :* Już nie mogę się doczekać kolejnej notki :*
Wesołych Świąt :)
Wspaniały :D
OdpowiedzUsuńpo długiej nieobecności powracam do świata internetu i blogów
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, super, że Wielka Trójca znów razem, a jeszcze lepiej, że opisałaś Draco, co on o tym myśli, uważa, bo to też jest bardzo ważne.
u mnie nowy bardzo krotki rozdział, ale jest