ŻYJĘ!!!
Witajcie kochane!
Serdecznie dziękuję Wam, za cudowne komentarze. Obiecuje, że postaram się dodawać dłuższe rozdziały, a ten jest ostatni taki krótki!
Oto prezentuję Wam 19 część opowiadania, zdradzę nawet, że zaczęłam bazgrolić drugą część miniaturki, ale jeszcze trochę upłynie, nim ewentualnie się pojawi.
Z rozdziału jestem średnio zadowolona, jednak uważam, że nie jest najgorszy. Naprawdę, starałam się poprawić go najlepiej jak mogłam, by jednocześnie zachować to, co musi być w nim zawarte. Oto efekt.
Dedykuję go ponownie Zawasi, bo zdaje się, że wykorzystałam tam co nieco z jej ostatniego komentarza:)
Te się nie mogę doczekać, kiedy zacznie się Dramione..
Draco, debilu- przestań być takim ignorantem!
I tak ją pokochasz! XD
Miłej lektury!
ROZDZIAŁ 19
- Draco? Już bardzo późno….- szepnęła Narcyza,
obejmując syna ramieniem. – Powinieneś się położyć.
- Nie zasnę, mamo… Nie teraz- wyszeptał
Ślizgon. Narcyza westchnęła i usiadła obok swojego dziecka.
- Świat potrafi być bardzo okrutny-
wyszeptała. – Tak było, jest i będzie…
- Widziałaś to? Zdajesz sobie w ogóle sprawę z
tego co…. – nawet nie wiedział kiedy wezbrały w nim tak silne uczucia.
Jego matka, którą zawsze miał za inteligentną
i mądrą kobietę zdawała mu się teraz taka niedoinformowana, nie mająca pojęcia
o prawdziwym świecie. Taka…obca.
- Widziałam to, Draconie- poinformowała
Narcyza..
No tak, pani Malfoy miała ostatnio w zwyczaju
dołączać do dyskusji z Gryfonką- dlaczego by więc tym razem miało być inaczej?
- Ty…ty…. Jak ty możesz po tym…- zaczął Dracon,
lecz Narcyza położyła mu rękę na ramieniu.
- Kochanie, to co zobaczyłam Było tak
nieludzkie… Mimo iż myślałam, że wiem już dość o tej mugolskiej wojnie, nie
sądziłam, że to TAK wyglądało!
- Ona…ona mówiła, że to było NORMALNE! Jak to
w ogóle możliwe? Przecież… - Dracon nie mógł znaleźć odpowiednich słów, by
wyrazić to, co czuł. Jednak jedno spojrzenie na
smutną twarz matki sprawiła, iż przekonał się, że nie musi.
Prawdopodobnie czuła to samo.
- Draco, okrucieństwo ludzkie nie zna granic.
– pocałowała go w czoło, po czym położyła głowę na jego ramieniu.- A ja obawiam
się tylko jednego… Do czego jeszcze ludzie są zdolni doprowadzić?
*************
- Może nie powinnam mu pokazywać „Szarej
strefy”- powiedziała wolno Hermiona, zakańczając relacjonować Violet wydarzenia
dzisiejszego wieczoru.
Przyjaciółka
chwilę patrzyła na nią bez słowa.
- Złamałaś jego maskę wrednego arystokraty.
Okazał słabość i to ci się chwali. Ale- oczy rozbłysły jej nietypowym blaskiem-
W wyjątkowo ZŁY sposób…
- Wiem! Ale to jego podejście zaczęło już mnie
wkurzać! – jęknęła Hermiona. – Nawet przy swoich rodzicach prowokował kłótnie.
- A propos rodziców…. Bądź przygotowana na to,
iż pani mamusia może mieć do ciebie pretensje w momencie gdy jej Dracuś długotrwale
zmieni swoją osobowość. Nie jestem pewna, czy uda ci się jej wyjaśnić…
- Och, ona też to widziała- poinformowała
Hermiona. – Siedziała z tyłu przez cały czas…
- I jak zareagowała?
- Hmm… No cóż, kiedy pojawiły się napisy od
razu się oddaliła, ale minę miała…. Dość zrozpaczoną. I zszokowaną.
- Och, aż trudno mi sobie wyobrazić… - Violet
zamknęła oczy. – MALFOYOWIE wyrażający jakiekolwiek wyższe emocje! Jaki to
widok?
- W tym przypadku dość żałosny… Naprawdę,
czuje się winna. Może on…. Po prostu nie był przygotowany na coś takiego? Może
niektórzy powinni żyć w nieświadomości, bo prawda jest dla nich zbyt bolesna?
- Możliwe- wzruszyła ramionami Violet. – Ale
wiesz dobrze, że obiektywnie rzecz biorąc, lepsza bolesna prawda…
- Niż miłe kłamstwo- tak wiem o tym! –
Hermiona wzruszyła ramionami. – Nie lubię zarówno Dracona jak i Narcyzy- i
muszę przyznać, że czułam swoistą… dumę, iż UDAŁO mi się czymś ich zaskoczyć…
Pozytywnie zaskoczył mnie fakt ich zainteresowania mugolskimi gadżetami, ale
też… Czuję się, jak ta wielka i okropna, która przedwcześnie poinformowała
dziecko, że Mikołaj nie istnieje! Lecz z drugiej strony…. – ściszyła głos do
teatralnego szeptu. – Och, Violetko- może gdzieś tam w głowie zaświta im
wreszcie fakt, iż filozofia Śmierciożerców jest podobna?
- Cóż, głupi nie są- przyznała rację Violet. –
Jestem pewna, że ta myśl już dawno się u nich pojawiła, przynajmniej wnioskuję
to z twoich opowiadań. I w takim razie… Myślisz, że ich to czegoś nauczy?
- Cóż, Draco naprawdę wyglądał…jak nie on. Nie
mam pojęcia! Po prostu czuję, że… nie wiem jak to określić!
- Osoby takie jak on, są zbyt dziecinne i wszystko
im przychodzi łatwo, by zdawać sobie sprawę z poważnych spraw- podsunęła
Violet.
Hermiona skinęła głową.
- Z drugiej strony… Nie jest im pewnie łatwo! Znaczy…
Nie bronię ich, ale tak sobie myślę…
- Gratulacje!- wyszczerzyła zęby Violet, a
Hermiona mrugnęła do niej. Wspaniale było mieć taką przyjaciółkę, z którą można
było pożartować.
- Że cała ta sprawa z Śmierciożerstwem,
służeniem Voldemortowi, zadaniami, rozkazami… To nie jest proste i na pewno nie
jest im łatwo…
- Niewątpliwie… Nie znamy wszak ich motywów.
Nie mniej… Malfoyowie wyrażający uczucia?
- Każdy ma uczucia, moje drogie- dobiegł je z
tyłu spokojny głos.
Odwróciły się pospiesznie, zaskoczone, że o
tej porze ktokolwiek nie śpi.
Profesor Ingrid Couvert stała przy portrecie i
przyglądała się ciekawie swoim podopiecznym.
- Muszę powiedzieć, że jesteście niezwykle…
Dojrzałe. Większość osób ocenia innych dość brutalnie.
- My… rozmawiałyśmy tylko o… - miotała się
Violet, ale nauczycielka uniosła rękę.
- Pana Granger pokazała młodemu panu
Malfoyowi, że czasem Mugole są zdolni zdziałać więcej zła, niż Zaklęcia
niewybaczalne- zaczęła. – I trzeba przyznać- udało się. Draco jest
dość…przybity, kolokwialnie mówiąc.
- Właśnie trudno nam było w to uwierzyć-
podchwyciła Hermiona. – Przecież…
- Przecież jest Ślizgonem, czyli nie ma serca?
– profesor Couvert uniosła brwi. –- Nie tylko- szepnęła Violet, powoli zdając
sobie sprawę z niezręczności całej sytuacji. – Byłyśmy zdumione, że on…
- Posiada uczucia?- dokończyła znowu Ingrid.-
Tak jak jego matka? - westchnęła ciężko, a dziewczęta mimowolnie spuściły
wzrok. Nauczycielka miała rację, nie była to zbyt gryfońska postawa.
- Cóż, szczerze mówiąc- nie dziwię się
wam- dobiegł ich spokojny głos profesor
Couvert. – Niektórzy za wszelką cenę chcą uchodzić za niezłomnych… Ale jak
słusznie zauważyłyście- czasem kryje się za tym wielka tragedia. I nic nie jest
takie, jak się zdaje… Nie można nikogo skreślać, moje drogie. Ludzie potrafią
zaskakiwać. Mimo całego zła, które potrafią wyrządzić… Są jednak zdolni do
miłości. A tym samym mogą współczuć. Pamiętajcie o tym!
Profesor
nie dała dziewczynom szans na odpowiedź. Uśmiechnęła się do nich po raz
ostatni, po czym oddaliła się w kierunku swojego gabinetu.
*************
Matka odprowadziła go
do samego Pokoju Wspólnego. Po raz pierwszy od długiego czasu szli obok siebie
w kompletnym milczeniu. Rozstali się przy wejściu do lochów, a Ślizgon pozwolił
nawet Narcyzie pocałować się w policzek na dobranoc.
- Śpij… śpij dobrze,
skarbie- wyszeptała kobieta.
Dracon skinął tylko
głową, rezygnując z poinformowania, iż na pewno nie zmruży oka. Gdy tylko na to
sobie pozwalał, widział dokładnie wychudzone ręce, sięgające zza drutów i
przenikliwe setki pustych oczu.
W normalnych
warunkach zastanowiłby się, czy aby na pewno nikt nie widział go żegnającego
się z matką. Teraz jednak wiedział, że korytarz jest zupełnie pusty, a poza tym
czuł w sobie nieopisaną radość, płynącą z obecności tak bliskiej osoby.
ONE nie miały
matek.
Musiały patrzeć jak
są gwałcone i zabijane. Oglądały ich flaki wymieszane z krwią, wypływającą z
piersi, z których tak nie dawno czerpały życiodajny pokarm. Bawiły się koło ich
trupów. Żyły w przeświadczeniu, że tak musi być. I to było NORMALNE.
NATURALNE.
Draco, doprawdy
uspokój się! Jesteś Malfoyem! Normalne, że mama przeżywa… To kobieta, w dodatku
bardzo opiekuńcza… Ale ty? Czym się przejmujesz?
To działo się naprawdę.
Chyba masz inne
zmartwienia?
Było codziennością.
Pomyśl o jutrzejszych
lekcjach! Nie zapomniałeś pracy domowej?
Pięcioro dzieci z roztrzaskanymi czaszkami za to, że uczyły się
recytować wiersz w ich ojczystym języku.
Żywe szkielety z fioletowymi oczami.
Draco Malfoy nie
mylił się- tej nocy nawet nie próbował zmrużyć oka.
************
Może kierując się
argumentem oswajania problemu, Dracon Malfoy już przy śniadaniu postanowił, że
dorwie Hermionę Granger zaraz po ostatniej lekcji.
Wierzył, że dłuższa
rozmowa o temacie pomoże mu się z nim uporać. Odpędzi upiorne obrazy, stworzy
chociaż minimalną możliwość, do myślenia o czym innym.
A Granger zdawała się
dużo wiedzieć. Może więc powie coś, co sprawi, że…
Że co? Czego
oczekiwał? Nie wiedział, lecz starał się za wszelką cenę nie dopuszczać do
siebie tej informacji. Po prostu potrzebował rozmowy o tym, co widział wczoraj.
Koniec.
Teraz, gdy Granger
stała się tak popularna, niemożliwe było złapanie jej samej. Będzie musiał
poprosić… Cholera, co pomyślą inni? On i ta szlama? Nie będą zdziwieni?
Nie mógł czekać,
przez cały dzień wykazał już dość cierpliwości…
Może nie wiedzą, że szlaban już się skończył i pomyślą, że po prostu
chce jej przekazać parę informacji odnośnie odbywania kary? Tak, to było
obiecujące wytłumaczenie- o tym, na ile jest ono złudne starał się nie myśleć.
- Granger, musimy
pogadać- warknął, siląc się na obojętny ton, trochę za szybko po tym, gdy
profesor Sprout skończyła lekcję.
Hermiona spojrzała na
niego zdziwiona, tak jak ta jej nowa przyjaciółeczka, Violet.
Och kobieto, przecież
cię nie zjem! Litości!
- Okej- po chwili
zdającej się być wiecznością, Granger się odezwała. – Możemy pogadać wracając
do szkoły… - Widzimy się na obiedzie- zwróciła się do koleżanki, po czym razem
z Draconem opuściła cieplarnię.
Przez chwilę nic nie
mówili, Granger jednak najwyraźniej doskonale zdawała sobie sprawę z powodu tej
rozmowy.
- Nie wiedziałam, czy
dobrze zrobiłam pokazując ci to- zaczęła w końcu cicho. - To było… dość nieprzemyślane z mojej strony.
- Dobrze, że mi to
pokazałaś- odparł wolno. – Moja matka też to widziała.
- Wiem.
- Cóż… Mimo że o tym
czytała, też jest zszokowana.
- Domyślam się. Film
obrazuje to, co powstaje w głowie. Dlatego mam wyrzuty…
- Niepotrzebnie,
mówiłem ci. Chociaż pewnie nie wierzysz…
- Tego nie
powiedziałam!
- Granger! – zdobył
się nagle na odwagę. Przystanął i spojrzał Gryfonce w oczy. – Mogłabyś mi
powiedzieć… dlaczego? Dlaczego ludzie są skurwysynami, zdolnymi zrobić coś tak
niewyobrażalnie złego? Czemu w ogóle to doszło do skutku? Przecież nawet w
najgorszych snach nie mogła zrodzić się idea tych cierpień! Jak…
- Nie wiem, Draco! –
przerwała Hermiona, drżącym głosem. – Niektórzy są do cna źli… Wtedy akurat
miało miejsce kilka tragicznych wypadków, doszło do wojny… Tak już bywa, Draco!
- „Tak już bywa?!”-
zdenerwował się Ślizgon. – I mówisz to ty, szlamo?!!
- I ty się dziwisz,
skąd to się bierze?- wybuchnęła Gryfonka, a z oczu popłynęły jej łzy. Starała
się opanować głos, jednak nie bardzo jej to wyszło. – Takie okrucieństwa bierze
się zawsze z nietolerancji…
- Jak możesz…. Jak
możesz porównywać mnie do… - w Draconie się zagotowało.
To prawda, nazywał ją
szlamą, jednak jak ona śmiała stawiać w jednym szeregu jego i. TAMTO.
- Nie porównuję cię-
dobiegł o z powrotem jej szept. – Ty nie jesteś taki… Tylko pokazuję ci, że
powodem tego zła również był fakt, że niektórzy uważali się za lepszych…
- Dlaczego? Mieli
jakiś powód?
- Oni myśleli, że
tak. Tak jak ty myślisz, że twoja czysta krew jest powodem, który stawia cię
nade mną.
- To normalne.-
syknął Ślizgon, czując rosnącą wściekłość.
Hermiona zamiast
jeszcze bardziej się zdenerwować spojrzała tylko na niego poważnie.
- Tak samo jak oni
twierdzili, że kolor skóry czy narodowość wywyższa ich ponad innymi ludźmi… A
konkretnych argumentów ci nie podam… Tak samo jak ty nie podasz mi logicznych
argumentów, czemu jesteś lepszy. Mimo iż
teraz będziesz zaprzeczał.
Cholera, ta mała
Granger działała mu na nerwy. Dlaczego musiała być tak wygadana! Śmieszne- jak
to: ”nie ma logicznych argumentów”? Oczywiście, że są! Na przykład….
No właśnie. Na
przykład co? Gorączkowo starał się wymyślić jakikolwiek przekonujący argument-
jednak bezskutecznie. Granger jest zbyt błyskotliwa, obali każdy z nich w
mgnieniu oka.
- Gdzie więc miejsce
na waszą gryfońską szlachetność? – postanowił zmienić strategię. Zdawał się
zapomnieć o pierwotnym celu tej rozmowy- teraz najważniejsze stało się
przegadanie Hermiony.
Dziewczyna spojrzała
na niego spokojnie.
- Wszędzie, Draco.
Nawet podczas wojny. Ludzi dobrych jest tylu samo co złych, a nawet
więcej… I naprawdę, potrafią zrobić
bardzo dużo.
- Nie wiesz o czym
mówisz- syknął Ślizgon, próbując odgonić sprzed oczu obraz siebie,
osłaniającego Hermionę przed Śmierciożercami podczas wakacji.
- Oczywiście że wiem!
Nawet wtedy… Mnóstwo ludzi poświęcało życie… Narażało swoich najbliższych i
samych siebie, by móc kogoś uratować. Ukrywano Żydów- zupełnie obcych ludzi. Za
nic… Jest też postać lekarza, profesora Korczaka, który odmówił możliwości
ratunku, by do końca pozostać razem ze swoimi podopiecznymi.
Czas wojny oprócz
niebotycznego zła, wyzwalał też u ludzi niewyobrażalne pokłady dobra. I to
dopiero było zadziwiające. Skoro w tamtym brudnym, złym świecie znalazła się
sposobność do czynów szlachetnych… To znaczy, że zawsze można zrobić coś
dobrego, Draco.
Ostatnie słowo prawie
wyszeptała. Wpatrywała się w zamyślonego Dracona, jakby na coś czekając. Młody
Malfoy natomiast dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Granger już od pewnego
czasu używa czasem jego imienia. I wtedy nie mając żadnego pomysłu, co ma
powiedzieć, jego usta same uformowały słowa:
- Myślę że coś w tym
musi być, Hermiono.
wspaniały rozdział te uczucia są tak pięknie pokazane.ciesze się z tego że draco użył imienia hermiony.cały ten rozdział jest taki uczuciowy.życzę weny w pisaniu miniaturki
OdpowiedzUsuńkaja
naprawdę coś pięknego, nie wiem jak inni ale czuję oszałamiające emocje gdy piszesz o wojnie, o tych wszystkich okropnych i brutalnych rzeczach. Chylę czoła bo mnie ciężko porwac w swój świat, ciężko zadziwic a Tobie z pewnością się to udało. Oby tak dalej, mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz.
OdpowiedzUsuńAszysza
i kolejny świetny rozdział w Twoim wykonaniu,
OdpowiedzUsuńnajważniejsze, że wróciłaś cała i zdrowa, mam nadzieję, że wyjazd się udał
i znów z perspektywy Draco, bardzo fajnie połączona rozmowa Draco z Narcyzą również Miony z Violet i jeszcze dodatkowo z nauczycielką. Troszkę się zastanawiam dlaczego poruszasz taki temat przez kilka rozdziałów. Jest to bardzo rzadkie. Ale to dobrze, tym bardziej, że pewnie Twojego bloga czytają osoby w różnym wieku i nie wiem na jakim poziomie nauczania są, więc zawsze może coś przyswoją :D
pozdrawiam
Daje okejke :*
OdpowiedzUsuńJa nie rozumiem co ci się w tym rozdziale nie podoba. On ma coś takiego w sobie, co daje do myślenia. W tym rozdziale przedstawiłaś coś bardzo, bardzo ważnego. Na co dzień sami nie zdajemy sobie sprawy. A czasem rzeczywiście warto, tak chociaż na chwilę, się zastanowić nad tym, co się działo podczas wojny. Dlaczego w ogóle miała ona miejsce? Dlaczego niektórzy są tak okrutni? Mi rozdział podobał się bardzo. Nie był on "pusty" - to nie był tylko czysty dialog miedzy bohaterami. Lubie coś takiego z sensem, z poczuciem tego, że trzeba na chwile oderwać się od tego, co dzieje się dookoła ciebie i zastanowić się nad tym, co było kiedyś. Tym bardziej, że Polacy częściowo nadal żyją wojną, tym co było i jak zostaliśmy skrzywdzeni. Choć czasami zapominamy o tej drugiej stronie. Toczą się wielkie dysputy, gloryfikujemy, a zapominany o innych prawdziwych wydarzeniach.
OdpowiedzUsuńJednak wracając do rozdziału, wydaje mi się, że w życiu Draco, wydarzył się ważny moment. Może nawet najważniejszy. Ślizgon już ma problemy z akceptacją tego, że istnieli tak drastyczni ludzie. Teraz przyszedł moment na to, by zastanowić się nad tym, co dzieje się w magicznym świecie. Również postawa Hermiony mi się podoba i jest jak najbardziej na miejscu - nie olała go, nie powiedziała 'idź do biblioteki i sobie czytaj'. Stara się z nim nawiązać dialog. Wyjaśnić, chociaż on niekoniecznie przyjmuje to do wiadomości. Wydaje mi się, że w sytuacji w jakiej ona się znajduje, tzn. jej przyjaciele mają ją gdzieś itd., też jest znaczące dla dalszej fabuły tego opowiadania. Nie wiem co dalej planujesz, nie mam pojęcia, jak potoczysz sytuację. Wiem za to jedno. Z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz lepiej. Ja naprawdę widzę postępy w pisaniu. I choć nadal ubolewam nad długością (ostatnio jeden rozdział czytałam 2h z przerwami, bo ponoć miał ok.60 A4 i moze to jednak rzeczywiście była przesada ;p), to może takie krótkie, ale częste 'dawki' są dobre.
Ja, choć ostatnio pisze Ci pod każdym rozdziałem bóg wie jaki esej, to wiedz, że doceniam twoją pracę. Początkowo, zaczęłam czytać i nie byłam w 100% przekonana, czy coś z tego będzie. Teraz się cieszę, że się nie poddałam i czytam dalej. W pewnym sensie, o ile mogę tak napisać, jestem głodna ciągu dalszego. Po każdym razie mam niedosyt. Ale to dobrze. Bo gdybym przeczytała i nie miałabym z tego żadnej frajdy, to gdzie cała zabawa?
Ja podziwiam to, jak potrafisz przedstawiać problemy. I to nie problemy błahe - 'o boże! chłopak mnie rzucił'. Problemy ważne, znaczące i nad którymi trzeba się zastanowić. Nietolerancja jest dużym problemem. A z własnego doświadczenia też wiem, że opisywanie takich problemów nie jest łatwe.
Ja może zacznę już kończyć ten swój esej. Cieszę się, że wróciłaś cała z Ukrainy. Patrząc w tv na to, co się tam dzieje, aż nie chce mi się wierzyć. Życzę weny, czasu i dalszych pomysłów. Trzymam kciuki, by dalej pisało ci się tak, jak teraz. Nie zawiedź swoich czytelników.
Pozdrawiam,
Klaudia ;)
Lubię to!!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje opisy II Wojny ....
OdpowiedzUsuńSą takie że można to sobie wszystko wyobrazić i łzy aż same sie do oczu cisną. Rozdział wcale nie był taki krótki ;D Super że tak często je dodajesz :* Z niecierpliwością czekam na kolejny :***
Rozdział całkiem dobry chociaż brakuje mi w nim reakcji Lucjusza na film bo w końcu on też niby został żeby się czegoś dowiedzieć :-) Co do edukacji wojennej to nie ważne, czy II wojna światowa, czy ta fikcyjna magiczna to i tak mają wiele wspólnego chociażby ideologie ludzi gorszych, jedynie broń mają różną. Podobało mi się również odkrycie przez dziewczyny że po tej drugiej stronie też może być ciężko:-) Bo prawda jest taka że historie piszą zwycięzcy ale żadna wojna nie ma wygranych bo ludzie giną po obydwuch stronach. I zarówno tych "dobrych" jaj i tych "złych" ktoś opłakuje. Mam też nadzieje że Hermiona pokaże Draco i te pozytywne rzeczy które go zaskoczą :-) pozdrawiam Agfa
OdpowiedzUsuńŚwietne.
OdpowiedzUsuńMocno daje do myślenia. Smutne, ale prawdziwe.
Twoje opowiadanie jest bardzo pouczające. Jak tak sobie żyjemy swoim rytmem, zabiegani w szarej codzienności to nawet nie myślimy o ważniejszych sprawach. Tylko one się dzieją, po prostu. Ludzie krzywdzą się każdego dnia, bez skrupułów tworzą "lepsze" rasy, które lepsze w cale nie są, ale niestety zdobywają swoje rzesze zwolenników prowadząc do scen wręcz okrutnych. Myślę, że właśnie o tym powinno się mówić, o sytuacjach, w których uwalniane są w nas najgorsze emocje i o tym, jak wpływają one na innych. Draco, kiedy na niego patrzę, jest takim standardowym człowiekiem żyjącym w swojej bańce, w której wszystko jest proste. Proste, gdyż nie dostrzega on pewnego rodzaju okrucieństwa, chociażby w istnieniu podziałów. Hermiona natomiast od zawsze musiała radzić sobie z uprzedzeniami i w jakiś sposób walczyć o swoje miejsce na świecie, więc oboje przedstawiają zupełnie inne światy, inne poglądy. Razem tworzy to kosmiczną mieszankę, która, taką mam nadzieję, dobrze wpłynie na oboje. On może nauczyć się od niej dojrzałości a dziewczyna może w końcu sama zrozumie, że każdemu należy się szansa, szansa na zrozumienie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie;)
Jej, jaki świetny :O
OdpowiedzUsuńRozdział, tak jak wypowiadały się moje poprzedniczki- naprawdę daje dużo do myślenia. Nie każdy potrafi coś takiego napisać, uwierz mi:) Wielkie brawa!
Przeczytałam wszystko dzisiaj i jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem: )
Jedno z lepszych Dramione, naprawdę. Kurczę... Wow, jestem pod wielkim wrażeniem, coś ty ze mną zrobiła;o
Oby tak dalej!
Pozdrawiam i życzę weny:>
http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
[nowy rozdział]