piątek, 14 marca 2014

miniaturka- część 2

WITAJCIE

Na początku chcę Wam powiedzieć, że to, co wstawiam zajmuje tylko cztery strony Worda. Chciałam napisać całość, ale dziś mam tak bardzo, bardzo zły humor, że na nic nie mam siły.
Powiedzcie mi, czemu ludzie są tak podli i dwulicowi?
Powiedzcie mi, czemu zachowują się, jakby mieli rozdwojenie osobowości?
Powiedzcie mi, czemu tak łatwo i bezmyślnie ranią, i to ciągle jedną i tą sama osoba, czyli mnie?
Powiedzcie mi, czemu jest tak trudno, wszyscy na studiach zachowują się jak zupełne dzieciaki, nawet gorzej niż w przedszkolu?
Dziś na nic nie mam siły i myślę sobie, że to jeden z najgorszych dni w moim życiu. Tak bywa....
Notka nie sprawdzona, nie poprawiona. Po prostu jest...

Więc wrzucam tyle ile mam, bo wiem, że dostanę od Was wspaniałe komentarze, które poprawiam mi humor.
Jest to kontynuacja poprzedniej miniaturki- miała miejsce gdzieś pomiędzy tamtymi wydarzeniami. Raczej zaraz na początku pobytu Hermiony u Malfoyów:.
Dziś jest też dzień liczby pi- więc nie mogło zabraknąć pi-owego akcentu. Taki dżołk:)
Uwielbiam Was i dziękuję, że jesteście.

Dziś Wasza smutna i zupełnie sama mildredred

*******


Hermiona cicho weszła do pokoju i zamknęła drzwi. Długo myślała nad tym, co zamierzała. Ale nie miała wyboru. Jeśli chciała pozostać sobą MUSIAŁA coś zrobić. Ryzykowała wiele, może nawet wszystko, ale doszła do wniosku, że nie ma nic do stracenia.
Albo pozostanie w martwym punkcie, albo jej się poszczęści.
Nie miała nawet różdżki, bo Narcyza i Lucjusz trzymali ją w sypialni, w zamkniętej szufladzie tak, iż tylko oni mogli ją otworzyć.
Niemniej, nawet gdyby nie ta przeszkoda, musiałaby się obejść bez magii. Konsekwencje, jakimi było wyrzucenie ze szkoły całkowicie przekreśliłyby jej wszelką nadzieję.
Ostrożnie uchyliła okno i podciągnęła się na parapet.
            Ani prześlizgując się pod ogrodzeniem Malfoy Mannor, ani biegnąc potem ciemną ulicą, ani razu nie obejrzała się za siebie.

*********

- Granger uciekła- starając się ukryć swoje zdenerwowanie, Draco wkroczył żwawo do salonu, gdzie jego rodzice pogrążeni byli w cichej rozmowie. Na słowa chłopaka natychmiast ją przerwali i spojrzeli na syna podejrzliwie.
- Słucham? – zapytała wreszcie Narcyza, wciąż nie dowierzając.
- Nigdzie jej nie ma!
- Draco, co też ty…. - zaczął Lucjusz, ale Ślizgon mu przerwał.
- Uwierzcie mi! – wybuchnął-  Zawsze o tej porze od dawna pracuje… Teraz nie ma jej ani w żadnym pomieszczeniu, ani w łazience…
- Może zaspała lub jest chora? – zasugerowała Narcyza, ale jej głos nie zabrzmiał przekonująco.
- W jej pokoju też jej nie ma! Sprawdzałem! Natomiast widziałem otwarte okno… - Dracon ściszył głos. Obawiał się najgorszego i w duchu przeklinał sam siebie, że nie przyszedł do rodziców wcześniej.
Narcyza podniosła się z miejsca i głośno pstryknęła palcami, a natychmiast  aportowała się przed nią domowa skrzatka.
- Uszko! Zwołaj wszystkie skrzaty i przeszukajcie cały dom – poleciła pospiesznie kobieta.
Stworzenie skłoniło się głęboko, po czym zniknęło jak najszybciej wykonać  polecenie swojej pani.
- Musimy ją znaleźć… - wyszeptał zdenerwowany Lucjusz. – Jeżeli nie trafiła już w ręce pozostałych Śmierciożerców.
- Przecież wiedzielibyśmy o tym- szepnęła z nadzieją Narcyza, w duchu mając nadzieję na potwierdzenie swoich słów.
Draco przyglądał się rodzicom zaniepokojony.
- No to idziemy jej szukać- oświadczył w końcu, starając się nie okazywać  tego, jak bardzo jest zdenerwowany. – Skrzaty na pewno jej nie znajdą….
Rzeczywiście, uszate stworzenie po kilku minutach zmaterializowało się przed nimi i drżąc oświadczyło, że ani jemu, ani innym skrzatom nie udało się zlokalizować Hermiony.
Wobec tego nie pozostawało im nic innego, jak tylko wyruszyć na poszukiwania.

********

Lucjusz i Narcyza przez cały czas zwracali szczególną uwagę na swoje przedramiona- gdyby Hermiona została złapana, na pewno zostałoby zwołane spotkanie, o którym poinformowano by ich przez Mroczne Znaki. Z pewnością odczuliby taką wiadomość dosyć boleśnie, jednak co, jeśli akurat TYM jednym razem nie zaboli?
Każdy brak aktywności śmiertelnego tatuażu dawał im spokój i ulgę, ale i nową dawkę niepewności- co jeżeli za chwilę?
            Hermiona mogła być już całkiem daleko. Wprawdzie nie umiała się jeszcze teleportować, lecz zakładając, że uciekła, gdy tylko poszli spać, miała już dobre osiem godzin.
- Przeklęta szlama, same z nią są problemy! –złościł się  Dracon, idąc pomiędzy rodzicami z różdżką w pogotowiu. OFICJALNIE nie wolno mu było używać magii, jednak z racji swojego pochodzenia mógł pozwolić sobie na trochę więcej, a przynajmniej nikt nie odważy się mieć jakichkolwiek obiekcji, gdyby wykorzystał ją w obronie własnej.
-Spokojnie, Draco- strofował go ojciec, jednak już na pierwszy rzut oka widać było ogromne wzburzenie w całym jego zachowaniu. – Z resztą mam już pewne podejrzenia… Goyle i Nott jak ją przyprowadzili, mówili, że dość emocjonalnie podeszła do śmierci rodziców. Może poszła do swojego rodzinnego domu?
Narcyza ścisnęła dłoń ukochanego.
- To bardzo, bardzo możliwe! – wyszeptała, a w jej oczach widać było przez chwile wygasły blask nadziei- Hermiona jest niezwykle uczuciowym dzieckiem…. Wiesz, gdzie to jest?
- Autum Avenue- przypomniał sobie Lucjusz. – Tak się nazywa ta ulica…nie mam pojęcia, jak tam trafić, ale myślę, że nie będzie większego problemu… - Po czym wyciągnął różdżkę z cichym mruknięciem „Wskaż mi”.

**************

Dom przedstawiał się jak z horroru, a przynajmniej Hermiona odniosła takie wrażenie. Ciała jej rodziców już usunięto i mimo że morderstwo miało miejsce niecały tydzień temu, mieszkanie jawiło się na opuszczone od bardzo, bardzo dawna. A może tylko jej się tak wydawało?
Otwarta książka grzbietem do góry, naczynia suszące się w zmywarce, uchylony balkon- tak namacalne wrażenie przerwanego nagle życia mieszkańców sprawiały, że całość wyglądała jeszcze upiorniej.
Z oczu Hermiony pociekły łzy. Tyle wspomnień, tyle radosnych, ulotnych marzeń- wszystko to ucięte w jednej chwil, tylko z powodu tego, że była sobą. Nie wpasowała się w ich ideologię. Inna, gorsza, niepotrzebna.
Szczerze, powoli zaczynała w to wierzyć. Obserwowała rodzinę Malfoyów i z każdym dniem coraz bardziej utwierdzała się w przekonaniu o swojej odmienności.
Gdzie się podziała jej pewność siebie, poczucie własnej wartości, pozytywne myślenie? Z każdą chwilą coraz bardziej traciła cząstkę siebie.
Malfoyowie byli piękni, wyniośli, stanowczy i zdecydowani. Ona zaś straciła wszystko. Nie miała nawet żadnych wiadomości od swoich przyjaciół- bo i skąd? Czy ktoś w ogóle wiedział o jej tragedii? Nie miała sowy, nie mogła więc pierwsza poinformować Harrego i Rona o zaistniałej sytuacji.
Jej cierpienie było jak liczba pi- nieskończone i niewymierne. Mimo że mogła dokładnie określić źródło bólu- tak jak każdy mógł z łatwością powiedzieć, iż pi to stosunek długości obwodu koła do jego średnicy- to jego dokładna wartość i właściwości pozostawały upiornym znakiem zapytania.
Wiedziała, że najlepiej będzie, jak najszybciej opuści dom rodzinny, bowiem będzie on pewnie pierwszym miejscem, gdzie Malfoyowie będą ją ścigać. Musiała jednak tu przyjść, chociaż na sekundę, chociaż na jedną, krótką chwilę. Potem będzie co ma być. Złapią ją, to pewne.

*********

Narcyza jako pierwsza weszła do niedużego, zadbanego ogrodu i przeszła kamienną ścieżką do czarnych, eleganckich drzwi dwupiętrowego domku jednorodzinnego.  Bez słowa zaczekała na męża z synem. Dracon rozglądał się na wszystkie strony z zainteresowaniem, natomiast Lucjusz szedł przed siebie z niewyraźnym wyrazem twarzy.
Nie musieli nawet używać zaklęć, by otworzyć drzwi. Hermiona najprawdopodobniej tu była.
Narcyza poczuła wielki, przeogromny smutek. Tak bardzo żałowała tego biednego dziecka, małej koleżanki jej syna. Obserwowała, jak bardzo się ona zmienia, jak inna była od tej dziewczyny, na którą tyle razy skarżył się jej Draco. Czuła nienawiść do innych Śmierciożerców, swoich pożal się Boże "towarzyszy"!
To było podłe. Tak zniszczyć komuś życie, tak kogoś zrujnować, tak nieludzko się znęcać. Za nic.
Wiedziała, że też powinna popierać politykę czystej krwi, ale nie potrafiła. Była matką- i każde spojrzenie w wielkie, smutne oczy Hermiony, rówieśniczki jej syna, poruszało dogłębnie jej matczyne, dobre serce.
            Znaleźli ją na piętrze, w pokoju, który najprawdopodobniej należał wcześniej do niej. Siedziała bezczynnie na krześle i wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w krajobraz za oknem. Gdy usłyszała jakiś szmer, drgnęła i odwróciła się- na widok swoich gości na jej twarzy wymalowało się śmiertelne przerażenie.
Była bezpieczna. Narcyza odetchnęła w duchu, nie mogła jednak okazywać swojej ulgi. Kątem oka zauważyła, że Lucjusz również uspokoił się nieco widząc Hermionę całą i zdrową, jednak gdyby nie znała go tak dobrze i tak długo nigdy by tego nie poznała.
- No i wpadłaś, szlamo! – Dracon zaś nie krył swoich uczuć- a teraz targała nim nieskrywana wściekłość.
Narcyza wiedziała, że syn reaguje tak, ponieważ naprawdę poważnie się martwił. Dostrzegała, jak Draco traktuję Hermionę i nieraz z lekkim uśmiechem w duchu śledziła jego drobne złośliwości względem dziewczyny. To było takie piękne, takie urocze…
- Nawet nie próbuj uciekać, Hermiono! – odezwała się w końcu. - Nas jest troje i mamy różdżki.
- Ja…- zaczęła cicho Gryfonka, lecz Dracon nie dał jej dojść do słowa.
- Jak mogłaś?! – wrzasnął, podchodząc do niej i łapiąc ją mocno za ramiona. - Ty tępa, nieodpowiedzialna szlamo, czemu nam to zrobiłaś? Wyobrażasz sobie jak się o ciebie martwiliśmy? Trwa wojna, do cholery! Trwa wojna, a ty jesteś taką kretynką, by samemu włóczyć się po ulicach! Co ty sobie do cholery wyobrażałaś? Chciałaś być wolna, a nie przyszło ci do głowy, że oni uwielbiają znęcać się nad takimi małymi, bezbronnymi szlamami? NAUCZ SIĘ WRESZCIE KIM JESTEŚ I GDZIE TWOJE MIEJSCE!!!!
- Draconie! Spokojnie! – zaczął Lucjusz.
- NIE! NIE USPOKOJĘ SIĘ!!!! NIE USPOKOJĘ SIĘ DOPÓKI TAK JEJ NIE UKARZECIE, ŻE NAUCZY SIĘ RAZ NA ZAWSZE!!!!
- Och, na pewno ją ukarzemy- zapewniła Narcyza. – I to surowo…
- Głupia idiotka- syknął Dracon.
- Tak, to już mówiłeś- mruknęła blondynka. – Puść ją, synku i…
- NIE PUSZCZĘ JEJ, BO ZNOWU GDZIEŚ POLEZIE! – Ślizgon był nieugięty.
-Draconie, nie bądź nierozsądny! – upomniał Lucjusz, zbliżając się do syna. - Przecież nas jest trójka, a ona….
- NIE PUSZCZĘ JEJ!- wrzasnął znowu Dracon, przyciskając dziewczynę mocno do siebie.
Narcyza westchnęła. Nie było sensu dalej tego ciągnąć. Spojrzała na męża i oboje porozumieli się bez słów. Tak będzie najlepiej.
Zbliżyli się do dzieci, złapali je mocno za ręce (mimo że Dracon wciąż mruczał złośliwości Hermionie do ucha i trzymał ja kurczowo w objęciach) i aportowali się z powrotem do Malfoy Mannor.

**************

Narcyza i Lucjusz bez słowa poprowadzili skruszoną dziewczynę do podziemi. Gryfonka nie miała odwagi się odezwać, szczerze miała nadzieję, że arystokraci po prostu zamkną ją w jednym pomieszczeniu. Niestety, kiedy weszli do małego, ciemnego lochu, Malfoyowie spojrzeli na nią z zamiarem przeprowadzenia poważnej rozmowy.
- Hermiono? – zaczęła Narcyza, zakładając ręce na piersiach.
- Tak, pani? – Gryfonka odważyła się spojrzeć na opiekunów.
Zimne, nieprzystępne, surowe oblicza. I jeszcze coś innego…. Zmartwienie?
- Twoje zachowanie było wysoce infantylne.
- Przepraszam.
- I słusznie. Mam nadzieję, że cała sytuacja raz na zawsze nauczy cię rozumu…. A podobno jesteś taka inteligentna…
- Ale chciałam być też wolna…- Hermiona nie była do końca świadoma, że słowa te wypowiedziała na głos.
Na chwilę wstrzymała oddech. Twarz Lucjusza pozostała niewzruszona, natomiast Narcyza lekko uniosła brwi.
- Wolna? – zaczęła ostro- Czy ty naprawdę myślałaś, że z twoim statusem krwi uda ci się pozostać WOLNĄ, w dzisiejszych czasach i to bez różdżki?
- Nie mogłam znieść…- próbowała się tłumaczyć.
- Czego, Hermiono? Za wszelką cenę musiałaś postawić na swoim, i przysporzyć nam  zmartwień?
- Ja…. Nie wiedziałam, pani.
- Owszem, nie wiedziałaś. Dlatego też cię informuję.- rzekła wyniośle arystokratka.
- Nie myślałam o tym! W takiej chwili…Zostałam porwana i uwięziona. Wydawało mi się, że to jedyny sposób! – Hermiona zorientowała się, że odzywa się nieco zbyt ostro.
- Myślę więc, że konsekwencje tego czynu dadzą ci do myślenia.- warknął po raz pierwszy Lucjusz. -  Noc spędzona w tym lochu zapewni ci sprzyjające warunki do zastanowienia się nad tym, co zrobiłaś. A jutro zaczynasz od samego rana.
- Dobrze, panie. Dziękuję za wszystko. Dobrej nocy….
- Och, z pewnością  się przyda…. – rzuciła z przekąsem Narcyza. - Ostatnie godziny były dla nas niezbyt przyjemne…- urwała, po czym przez chwile wpatrywała się w Hermionę przenikliwie, a jej błękitne oczy zdawały się być jeszcze bardziej intensywne. Nim dziewczyna zdołała cokolwiek wykrztusić, ona i Lucjusz opuścili pomieszczenie zamykając je dokładnie.

**************


- Może powinnam tam pójść, zobaczyć czy wszystko w porządku…- zasugerowała Narcyza, gdy już siedzieli w swojej eleganckiej sypialni.
- Gdzie? – Lucjusz spojrzał zagadkowo na swoją żonę.
- Do Hermiony…
Mężczyzna pokiwał głową ze sztuczną dezaprobatą.
- Daj spokój! Myślę, że dostatecznie surowo ją ukaraliśmy….Miejże litość dla tego dziecka, kochanie!
Narcyza udała oburzenie.
- Ha, ha ha….Bardzo śmieszne! – warknęła ironicznie. - Na pewno jest tam zimno! Poza tym, może potrzebuje wody, czy….
- Kobieto, opanuj się!  - przerwał podjudzony Lucjusz. - Najpierw zamykasz ją w lochach, a teraz chcesz sprawdzić, czy aby ma tam godne warunki…
- Martwię się!
- Jak zwykle… - mężczyzna westchnął. - Odpuść trochę, najdroższa! Na pewno nic jej nie jest, a teraz po prostu śpi.
- A jak coś się stało…  Nie schodziliśmy do tej piwnicy od dawna, może…
- Cyziu, ja ci chyba kupię szczeniaczka byś mogła przelewać na niego nadmiar swojej matczynej troski… - przygarnął swoją żonę do siebie i ucałował ją delikatnie w usta. -Dracon i Hermiona powinni być mi wdzięczni!
- Jesteś nieczuły i złośliwy, Lucjuszu Malfoyu! – arystokratka spojrzała na swego męża morderczo, ale na jej ustach malował się ciepły uśmiech.
- A skąd! Dla ciebie? Gdzież bym śmiał! - mrugnął do niej. - Kochanie, idź do niej jeśli się przejmujesz. Naprawdę… Jesteś taka dobra…Nie zasługuję na ciebie….
- Bzdura, Kochany!  - zbagatelizowała stanowczo. – Jesteś idealny!
- W takim razie- mrugnął do niej- Doskonale do siebie pasujemy…

****************

- Tak bardzo, bardzo się o ciebie martwiliśmy- szepnęła Narcyza, przyglądając się śpiącej Hermionie.- Nigdy masz nam tego nie robić! Nigdy!
Nagle usłyszała za sobą cichy szmer. Natychmiast odwróciła się w stronę źródła dźwięku. Ujrzała swojego syna, którego obecność matki też najprawdopodobniej zszokowała.
- Draco! Co ty tu robisz? - zaczęła szeptem.
- Chciałem zobaczyć, czy dalej tu jest. Czy to nie był sen….- odparł szczerze.
Wiedział, że nie ma co udawać, przed mamą nic się nie ukryje.
- Nie, najdroższy. –Narcyza była dziwnie spokojna, mówiła z nieskrywaną troską i czułością. - Jest bezpieczna.
Draco skinął głową i po namyśle uklęknął i złapał Hermionę za dłoń.
- Zawsze byłaś taka uparta, co?  - mruknął do niej. – Przeklęta Gryfonka!  A wyglądasz tak cholernie słodko i niewinnie! Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?!
- Draco? Czy ty…- zaczęła Narcyza, ale chłopak spojrzał na nią wściekle.
- Nic nie mów, mamo! Nic nie mów- warknął, ale arystokratka wiedziała, że nie jest zły. Widziała to w jego oczach. – Na razie po prostu cieszę się, że cała historia tak się skończyła….- powiedział jeszcze, gładząc delikatnie dłoń śpiącej Hermiony. -  O nic innego nie dbam.

11 komentarzy:

  1. Fajna!! Proszę szybko następną częśc :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany jaką słodycz :3
    Mam nadzieję że bedzie 2 część ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie nowy rozdział na blogu o Draco i Hermionie! Zapraszam do czytania. Na drugim blogu też niedługo coś powinno się pojawić.
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna miniaturka ;) Mam nadzieje na następną część :*

    OdpowiedzUsuń
  5. O jejku. Cudowna. Wzruszylam się. Biedna Hermiona i kochany Draco, opiekuńcza Narcyza i nawet Lucjusz jest taki fajny

    OdpowiedzUsuń
  6. To było BOSKIEEEE !!!!!!!!.Biedna Miona.Życzę weny i wytrwałości w pisaniu kolejnych cudownych notek.Kiedy będzie kolejny rozdzialik?.Jeszcze raz weny życzę :-)
    Kaja

    OdpowiedzUsuń
  7. Łał, słodko :)). Najlepiej ci wyszedł fragment z odnalezieniem Hermiony i złym Draco oraz rozmowa Cyzi z mężem.
    Ciekawe to porównanie do liczby pi-. Takie filozoficzne xD.
    Taka mała prośba: napisz następnym razem, że to kontynuacja miniaturki, a nie kolejna, bo chwilkę mi zajęło ogarnięcie się :P.
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z racji wczorajszego święta jakoś pi-owy akcent musiał być:)
      Dzięki za radę- masz 100% racji :)

      Usuń
  8. dzięki, że przypomniałaś o swojej miniaturce i dodałaś do niej kolejną część. Jest co raz dłuższa :D
    oczywiście i ta część mi się bardzo podobała, może dlatego, że jest jakimś dodatkiem do wcześniejszej, jakąś kontynuacją myśli.
    Uczucia są czymś, co nie jest łatwe w pokazaniu, zwłaszcza u takiej osoby jak Draco, więc fajnie to rozwiązałaś.


    nie wiem czy widziałaś u mnie już 5 rozdział o Draco

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ach, rewelacyjne zachowanie Malfoyów! Takie.... królewskie! Niby są na nią wściekli, karzą ją i w ogóle są mega surowi, a tak naprawdę wszystko dlatego, że się o nią martwią i chcą, by była bezpieczna. Słodziaśnie!
    "Pójdę sprawdzić co u niej" "Kochanie, już dostatecznie ją ukaraliśmy. Miej litość!" - padłam. Lucek i jego poczucie humoru.
    Cyźka kochana, widać że naprawdę lubi Hermionę (albo nawet kocha... ja tam się nieznam na uczuciach:P)i jej współczuje.... No i Draco, ach jaki cudowny,!! Ta jego determinacja i to, jak walczy, by już nigdy nie naraziła siebie na takie niebezpieczeństwo!
    Czyli ze fajnie ze strony Malfoyów, że poszli ej szukać.

    OdpowiedzUsuń