Na początku chcę Wam powiedzieć, że to, co wstawiam zajmuje tylko cztery strony Worda. Chciałam napisać całość, ale dziś mam tak bardzo, bardzo zły humor, że na nic nie mam siły.
Powiedzcie mi, czemu ludzie są tak podli i dwulicowi?
Powiedzcie mi, czemu zachowują się, jakby mieli rozdwojenie osobowości?
Powiedzcie mi, czemu tak łatwo i bezmyślnie ranią, i to ciągle jedną i tą sama osoba, czyli mnie?
Powiedzcie mi, czemu jest tak trudno, wszyscy na studiach zachowują się jak zupełne dzieciaki, nawet gorzej niż w przedszkolu?
Dziś na nic nie mam siły i myślę sobie, że to jeden z najgorszych dni w moim życiu. Tak bywa....
Notka nie sprawdzona, nie poprawiona. Po prostu jest...
Więc wrzucam tyle ile mam, bo wiem, że dostanę od Was wspaniałe komentarze, które poprawiam mi humor.
Jest to kontynuacja poprzedniej miniaturki- miała miejsce gdzieś pomiędzy tamtymi wydarzeniami. Raczej zaraz na początku pobytu Hermiony u Malfoyów:.
Dziś jest też dzień liczby pi- więc nie mogło zabraknąć pi-owego akcentu. Taki dżołk:)
Uwielbiam Was i dziękuję, że jesteście.
Dziś Wasza smutna i zupełnie sama mildredred
*******
Hermiona cicho weszła do pokoju i zamknęła
drzwi. Długo myślała nad tym, co zamierzała. Ale nie miała wyboru. Jeśli
chciała pozostać sobą MUSIAŁA coś zrobić. Ryzykowała wiele, może nawet
wszystko, ale doszła do wniosku, że nie ma nic do stracenia.
Albo pozostanie w martwym punkcie, albo jej
się poszczęści.
Nie miała nawet różdżki, bo Narcyza i
Lucjusz trzymali ją w sypialni, w zamkniętej szufladzie tak, iż tylko oni mogli
ją otworzyć.
Niemniej, nawet gdyby nie ta przeszkoda,
musiałaby się obejść bez magii. Konsekwencje, jakimi było wyrzucenie ze szkoły
całkowicie przekreśliłyby jej wszelką nadzieję.
Ostrożnie uchyliła okno i podciągnęła się na
parapet.
Ani
prześlizgując się pod ogrodzeniem Malfoy Mannor, ani biegnąc potem ciemną
ulicą, ani razu nie obejrzała się za siebie.
*********
- Granger uciekła- starając się ukryć swoje
zdenerwowanie, Draco wkroczył żwawo do salonu, gdzie jego rodzice pogrążeni
byli w cichej rozmowie. Na słowa chłopaka natychmiast ją przerwali i spojrzeli
na syna podejrzliwie.
- Słucham? – zapytała wreszcie Narcyza, wciąż
nie dowierzając.
- Nigdzie jej nie ma!
- Draco, co też ty…. - zaczął Lucjusz, ale
Ślizgon mu przerwał.
- Uwierzcie mi! – wybuchnął- Zawsze o tej porze od dawna pracuje… Teraz
nie ma jej ani w żadnym pomieszczeniu, ani w łazience…
- Może zaspała lub jest chora? – zasugerowała
Narcyza, ale jej głos nie zabrzmiał przekonująco.
- W jej pokoju też jej nie ma! Sprawdzałem!
Natomiast widziałem otwarte okno… - Dracon ściszył głos. Obawiał się
najgorszego i w duchu przeklinał sam siebie, że nie przyszedł do rodziców
wcześniej.
Narcyza podniosła się z miejsca i głośno
pstryknęła palcami, a natychmiast aportowała
się przed nią domowa skrzatka.
- Uszko! Zwołaj wszystkie skrzaty i
przeszukajcie cały dom – poleciła pospiesznie kobieta.
Stworzenie skłoniło się głęboko, po czym
zniknęło jak najszybciej wykonać
polecenie swojej pani.
- Musimy ją znaleźć… - wyszeptał zdenerwowany
Lucjusz. – Jeżeli nie trafiła już w ręce pozostałych Śmierciożerców.
- Przecież wiedzielibyśmy o tym- szepnęła z
nadzieją Narcyza, w duchu mając nadzieję na potwierdzenie swoich słów.
Draco przyglądał się rodzicom zaniepokojony.
- No to idziemy jej szukać- oświadczył w
końcu, starając się nie okazywać tego,
jak bardzo jest zdenerwowany. – Skrzaty na pewno jej nie znajdą….
Rzeczywiście, uszate stworzenie po kilku
minutach zmaterializowało się przed nimi i drżąc oświadczyło, że ani jemu, ani
innym skrzatom nie udało się zlokalizować Hermiony.
Wobec tego nie pozostawało im nic innego, jak
tylko wyruszyć na poszukiwania.
********
Lucjusz i Narcyza przez cały czas zwracali
szczególną uwagę na swoje przedramiona- gdyby Hermiona została złapana, na
pewno zostałoby zwołane spotkanie, o którym poinformowano by ich przez Mroczne
Znaki. Z pewnością odczuliby taką wiadomość dosyć boleśnie, jednak co, jeśli
akurat TYM jednym razem nie zaboli?
Każdy brak aktywności śmiertelnego tatuażu
dawał im spokój i ulgę, ale i nową dawkę niepewności- co jeżeli za chwilę?
Hermiona
mogła być już całkiem daleko. Wprawdzie nie umiała się jeszcze teleportować,
lecz zakładając, że uciekła, gdy tylko poszli spać, miała już dobre osiem
godzin.
- Przeklęta szlama, same z nią są problemy!
–złościł się Dracon, idąc pomiędzy
rodzicami z różdżką w pogotowiu. OFICJALNIE nie wolno mu było używać magii,
jednak z racji swojego pochodzenia mógł pozwolić sobie na trochę więcej, a
przynajmniej nikt nie odważy się mieć jakichkolwiek obiekcji, gdyby wykorzystał
ją w obronie własnej.
-Spokojnie, Draco- strofował go ojciec, jednak
już na pierwszy rzut oka widać było ogromne wzburzenie w całym jego zachowaniu.
– Z resztą mam już pewne podejrzenia… Goyle i Nott jak ją przyprowadzili,
mówili, że dość emocjonalnie podeszła do śmierci rodziców. Może poszła do
swojego rodzinnego domu?
Narcyza ścisnęła dłoń ukochanego.
- To bardzo, bardzo możliwe! – wyszeptała, a w
jej oczach widać było przez chwile wygasły blask nadziei- Hermiona jest
niezwykle uczuciowym dzieckiem…. Wiesz, gdzie to jest?
- Autum Avenue- przypomniał sobie Lucjusz. –
Tak się nazywa ta ulica…nie mam pojęcia, jak tam trafić, ale myślę, że nie
będzie większego problemu… - Po czym wyciągnął różdżkę z cichym mruknięciem
„Wskaż mi”.
**************
Dom przedstawiał się jak z horroru, a
przynajmniej Hermiona odniosła takie wrażenie. Ciała jej rodziców już usunięto
i mimo że morderstwo miało miejsce niecały tydzień temu, mieszkanie jawiło się
na opuszczone od bardzo, bardzo dawna. A może tylko jej się tak wydawało?
Otwarta książka grzbietem do góry, naczynia
suszące się w zmywarce, uchylony balkon- tak namacalne wrażenie przerwanego
nagle życia mieszkańców sprawiały, że całość wyglądała jeszcze upiorniej.
Z oczu Hermiony pociekły łzy. Tyle wspomnień,
tyle radosnych, ulotnych marzeń- wszystko to ucięte w jednej chwil, tylko z
powodu tego, że była sobą. Nie wpasowała się w ich ideologię. Inna, gorsza,
niepotrzebna.
Szczerze, powoli zaczynała w to wierzyć.
Obserwowała rodzinę Malfoyów i z każdym dniem coraz bardziej utwierdzała się w
przekonaniu o swojej odmienności.
Gdzie się podziała jej pewność siebie, poczucie
własnej wartości, pozytywne myślenie? Z każdą chwilą coraz bardziej traciła
cząstkę siebie.
Malfoyowie byli piękni, wyniośli, stanowczy i
zdecydowani. Ona zaś straciła wszystko. Nie miała nawet żadnych wiadomości od
swoich przyjaciół- bo i skąd? Czy ktoś w ogóle wiedział o jej tragedii? Nie
miała sowy, nie mogła więc pierwsza poinformować Harrego i Rona o zaistniałej
sytuacji.
Jej cierpienie było jak liczba pi-
nieskończone i niewymierne. Mimo że mogła dokładnie określić źródło bólu- tak
jak każdy mógł z łatwością powiedzieć, iż pi to stosunek długości obwodu koła
do jego średnicy- to jego dokładna wartość i właściwości pozostawały upiornym
znakiem zapytania.
Wiedziała, że najlepiej będzie, jak
najszybciej opuści dom rodzinny, bowiem będzie on pewnie pierwszym miejscem,
gdzie Malfoyowie będą ją ścigać. Musiała jednak tu przyjść, chociaż na sekundę,
chociaż na jedną, krótką chwilę. Potem będzie co ma być. Złapią ją, to pewne.
*********
Narcyza jako pierwsza weszła do niedużego,
zadbanego ogrodu i przeszła kamienną ścieżką do czarnych, eleganckich drzwi
dwupiętrowego domku jednorodzinnego. Bez
słowa zaczekała na męża z synem. Dracon rozglądał się na wszystkie strony z
zainteresowaniem, natomiast Lucjusz szedł przed siebie z niewyraźnym wyrazem
twarzy.
Nie musieli nawet używać zaklęć, by otworzyć
drzwi. Hermiona najprawdopodobniej tu była.
Narcyza poczuła wielki, przeogromny smutek.
Tak bardzo żałowała tego biednego dziecka, małej koleżanki jej syna.
Obserwowała, jak bardzo się ona zmienia, jak inna była od tej dziewczyny, na
którą tyle razy skarżył się jej Draco. Czuła nienawiść do innych Śmierciożerców, swoich pożal się Boże "towarzyszy"!
To było podłe. Tak zniszczyć komuś życie, tak
kogoś zrujnować, tak nieludzko się znęcać. Za nic.
Wiedziała, że też powinna popierać politykę
czystej krwi, ale nie potrafiła. Była matką- i każde spojrzenie w wielkie,
smutne oczy Hermiony, rówieśniczki jej syna, poruszało dogłębnie jej matczyne,
dobre serce.
Znaleźli
ją na piętrze, w pokoju, który najprawdopodobniej należał wcześniej
do niej. Siedziała bezczynnie na krześle i wpatrywała się szeroko otwartymi
oczami w krajobraz za oknem. Gdy usłyszała jakiś szmer, drgnęła i odwróciła
się- na widok swoich gości na jej twarzy wymalowało się śmiertelne przerażenie.
Była bezpieczna. Narcyza odetchnęła w duchu,
nie mogła jednak okazywać swojej ulgi. Kątem oka zauważyła, że Lucjusz również
uspokoił się nieco widząc Hermionę całą i zdrową, jednak gdyby nie znała go tak
dobrze i tak długo nigdy by tego nie poznała.
- No i wpadłaś, szlamo! – Dracon zaś nie krył
swoich uczuć- a teraz targała nim nieskrywana wściekłość.
Narcyza wiedziała, że syn reaguje tak,
ponieważ naprawdę poważnie się martwił. Dostrzegała, jak Draco traktuję
Hermionę i nieraz z lekkim uśmiechem w duchu śledziła jego drobne złośliwości
względem dziewczyny. To było takie piękne, takie urocze…
- Nawet nie próbuj uciekać, Hermiono! –
odezwała się w końcu. - Nas jest troje i mamy różdżki.
- Ja…- zaczęła cicho Gryfonka, lecz Dracon nie
dał jej dojść do słowa.
- Jak mogłaś?! – wrzasnął, podchodząc do niej
i łapiąc ją mocno za ramiona. - Ty tępa, nieodpowiedzialna szlamo, czemu nam to
zrobiłaś? Wyobrażasz sobie jak się o ciebie martwiliśmy? Trwa wojna, do
cholery! Trwa wojna, a ty jesteś taką kretynką, by samemu włóczyć się po
ulicach! Co ty sobie do cholery wyobrażałaś? Chciałaś być wolna, a nie przyszło
ci do głowy, że oni uwielbiają znęcać się nad takimi małymi, bezbronnymi
szlamami? NAUCZ SIĘ WRESZCIE KIM JESTEŚ I GDZIE TWOJE MIEJSCE!!!!
- Draconie! Spokojnie! – zaczął Lucjusz.
- NIE! NIE USPOKOJĘ SIĘ!!!! NIE USPOKOJĘ SIĘ
DOPÓKI TAK JEJ NIE UKARZECIE, ŻE NAUCZY SIĘ RAZ NA ZAWSZE!!!!
- Och, na pewno ją ukarzemy- zapewniła
Narcyza. – I to surowo…
- Głupia idiotka- syknął Dracon.
- Tak, to już mówiłeś- mruknęła blondynka. –
Puść ją, synku i…
- NIE PUSZCZĘ JEJ, BO ZNOWU GDZIEŚ POLEZIE! –
Ślizgon był nieugięty.
-Draconie, nie bądź nierozsądny! – upomniał
Lucjusz, zbliżając się do syna. - Przecież nas jest trójka, a ona….
- NIE PUSZCZĘ JEJ!- wrzasnął znowu Dracon,
przyciskając dziewczynę mocno do siebie.
Narcyza westchnęła. Nie było sensu dalej tego
ciągnąć. Spojrzała na męża i oboje porozumieli się bez słów. Tak będzie
najlepiej.
Zbliżyli się do dzieci, złapali je mocno za
ręce (mimo że Dracon wciąż mruczał złośliwości Hermionie do ucha i trzymał ja
kurczowo w objęciach) i aportowali się z powrotem do Malfoy Mannor.
**************
Narcyza i Lucjusz bez słowa poprowadzili
skruszoną dziewczynę do podziemi. Gryfonka nie miała odwagi się odezwać,
szczerze miała nadzieję, że arystokraci po prostu zamkną ją w jednym
pomieszczeniu. Niestety, kiedy weszli do małego, ciemnego lochu, Malfoyowie
spojrzeli na nią z zamiarem przeprowadzenia poważnej rozmowy.
- Hermiono? – zaczęła Narcyza, zakładając ręce
na piersiach.
- Tak, pani? – Gryfonka odważyła się spojrzeć
na opiekunów.
Zimne, nieprzystępne, surowe oblicza. I
jeszcze coś innego…. Zmartwienie?
- Twoje zachowanie było wysoce infantylne.
- Przepraszam.
- I słusznie. Mam nadzieję, że cała sytuacja
raz na zawsze nauczy cię rozumu…. A podobno jesteś taka inteligentna…
- Ale chciałam być też wolna…- Hermiona nie
była do końca świadoma, że słowa te wypowiedziała na głos.
Na chwilę wstrzymała oddech. Twarz Lucjusza pozostała
niewzruszona, natomiast Narcyza lekko uniosła brwi.
- Wolna? – zaczęła ostro- Czy ty naprawdę
myślałaś, że z twoim statusem krwi uda ci się pozostać WOLNĄ, w dzisiejszych
czasach i to bez różdżki?
- Nie mogłam znieść…- próbowała się tłumaczyć.
- Czego, Hermiono? Za wszelką cenę musiałaś
postawić na swoim, i przysporzyć nam
zmartwień?
- Ja…. Nie wiedziałam, pani.
- Owszem, nie wiedziałaś. Dlatego też cię
informuję.- rzekła wyniośle arystokratka.
- Nie myślałam o tym! W takiej chwili…Zostałam
porwana i uwięziona. Wydawało mi się, że to jedyny sposób! – Hermiona zorientowała
się, że odzywa się nieco zbyt ostro.
- Myślę więc, że konsekwencje tego czynu dadzą
ci do myślenia.- warknął po raz pierwszy Lucjusz. - Noc spędzona w tym lochu zapewni ci
sprzyjające warunki do zastanowienia się nad tym, co zrobiłaś. A jutro
zaczynasz od samego rana.
- Dobrze, panie. Dziękuję za wszystko. Dobrej
nocy….
- Och, z pewnością się przyda…. – rzuciła z przekąsem Narcyza. -
Ostatnie godziny były dla nas niezbyt przyjemne…- urwała, po czym przez chwile
wpatrywała się w Hermionę przenikliwie, a jej błękitne oczy zdawały się być
jeszcze bardziej intensywne. Nim dziewczyna zdołała cokolwiek wykrztusić, ona i
Lucjusz opuścili pomieszczenie zamykając je dokładnie.
**************
- Może powinnam tam pójść, zobaczyć czy
wszystko w porządku…- zasugerowała Narcyza, gdy już siedzieli w swojej
eleganckiej sypialni.
- Gdzie? – Lucjusz spojrzał zagadkowo na swoją
żonę.
- Do Hermiony…
Mężczyzna pokiwał głową ze sztuczną
dezaprobatą.
- Daj spokój! Myślę, że dostatecznie surowo ją
ukaraliśmy….Miejże litość dla tego dziecka, kochanie!
Narcyza udała oburzenie.
- Ha, ha ha….Bardzo śmieszne! – warknęła
ironicznie. - Na pewno jest tam zimno! Poza tym, może potrzebuje wody, czy….
- Kobieto, opanuj się! - przerwał podjudzony Lucjusz. - Najpierw
zamykasz ją w lochach, a teraz chcesz sprawdzić, czy aby ma tam godne warunki…
- Martwię się!
- Jak zwykle… - mężczyzna westchnął. - Odpuść
trochę, najdroższa! Na pewno nic jej nie jest, a teraz po prostu śpi.
- A jak coś się stało… Nie schodziliśmy do tej piwnicy od dawna,
może…
- Cyziu, ja ci chyba kupię szczeniaczka byś
mogła przelewać na niego nadmiar swojej matczynej troski… - przygarnął swoją
żonę do siebie i ucałował ją delikatnie w usta. -Dracon i Hermiona powinni być
mi wdzięczni!
- Jesteś nieczuły i złośliwy, Lucjuszu
Malfoyu! – arystokratka spojrzała na swego męża morderczo, ale na jej ustach
malował się ciepły uśmiech.
- A skąd! Dla ciebie? Gdzież bym śmiał! - mrugnął do niej. - Kochanie, idź do niej jeśli się przejmujesz. Naprawdę… Jesteś taka dobra…Nie
zasługuję na ciebie….
- Bzdura, Kochany! - zbagatelizowała stanowczo. – Jesteś idealny!
- W takim razie- mrugnął do niej- Doskonale do
siebie pasujemy…
****************
- Tak bardzo, bardzo się o ciebie martwiliśmy-
szepnęła Narcyza, przyglądając się śpiącej Hermionie.- Nigdy masz nam tego nie
robić! Nigdy!
Nagle usłyszała za sobą cichy szmer. Natychmiast
odwróciła się w stronę źródła dźwięku. Ujrzała swojego syna, którego obecność
matki też najprawdopodobniej zszokowała.
- Draco! Co ty tu robisz? - zaczęła szeptem.
- Chciałem zobaczyć, czy dalej tu jest. Czy to
nie był sen….- odparł szczerze.
Wiedział, że nie ma co udawać, przed mamą nic
się nie ukryje.
- Nie, najdroższy. –Narcyza była dziwnie
spokojna, mówiła z nieskrywaną troską i czułością. - Jest bezpieczna.
Draco skinął głową i po namyśle uklęknął i
złapał Hermionę za dłoń.
- Zawsze byłaś taka uparta, co? - mruknął do niej. – Przeklęta Gryfonka! A wyglądasz tak cholernie słodko i niewinnie!
Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?!
- Draco? Czy ty…- zaczęła Narcyza, ale chłopak
spojrzał na nią wściekle.
- Nic nie mów, mamo! Nic nie mów- warknął, ale
arystokratka wiedziała, że nie jest zły. Widziała to w jego oczach. – Na razie
po prostu cieszę się, że cała historia tak się skończyła….- powiedział jeszcze,
gładząc delikatnie dłoń śpiącej Hermiony. - O nic innego nie dbam.
Fajna!! Proszę szybko następną częśc :) :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńO rany jaką słodycz :3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że bedzie 2 część ;)
U mnie nowy rozdział na blogu o Draco i Hermionie! Zapraszam do czytania. Na drugim blogu też niedługo coś powinno się pojawić.
OdpowiedzUsuńhopelessdream
Świetna miniaturka ;) Mam nadzieje na następną część :*
OdpowiedzUsuńO jejku. Cudowna. Wzruszylam się. Biedna Hermiona i kochany Draco, opiekuńcza Narcyza i nawet Lucjusz jest taki fajny
OdpowiedzUsuńTo było BOSKIEEEE !!!!!!!!.Biedna Miona.Życzę weny i wytrwałości w pisaniu kolejnych cudownych notek.Kiedy będzie kolejny rozdzialik?.Jeszcze raz weny życzę :-)
OdpowiedzUsuńKaja
Łał, słodko :)). Najlepiej ci wyszedł fragment z odnalezieniem Hermiony i złym Draco oraz rozmowa Cyzi z mężem.
OdpowiedzUsuńCiekawe to porównanie do liczby pi-. Takie filozoficzne xD.
Taka mała prośba: napisz następnym razem, że to kontynuacja miniaturki, a nie kolejna, bo chwilkę mi zajęło ogarnięcie się :P.
hopelessdream
z racji wczorajszego święta jakoś pi-owy akcent musiał być:)
UsuńDzięki za radę- masz 100% racji :)
dzięki, że przypomniałaś o swojej miniaturce i dodałaś do niej kolejną część. Jest co raz dłuższa :D
OdpowiedzUsuńoczywiście i ta część mi się bardzo podobała, może dlatego, że jest jakimś dodatkiem do wcześniejszej, jakąś kontynuacją myśli.
Uczucia są czymś, co nie jest łatwe w pokazaniu, zwłaszcza u takiej osoby jak Draco, więc fajnie to rozwiązałaś.
nie wiem czy widziałaś u mnie już 5 rozdział o Draco
pozdrawiam
Ach, rewelacyjne zachowanie Malfoyów! Takie.... królewskie! Niby są na nią wściekli, karzą ją i w ogóle są mega surowi, a tak naprawdę wszystko dlatego, że się o nią martwią i chcą, by była bezpieczna. Słodziaśnie!
OdpowiedzUsuń"Pójdę sprawdzić co u niej" "Kochanie, już dostatecznie ją ukaraliśmy. Miej litość!" - padłam. Lucek i jego poczucie humoru.
Cyźka kochana, widać że naprawdę lubi Hermionę (albo nawet kocha... ja tam się nieznam na uczuciach:P)i jej współczuje.... No i Draco, ach jaki cudowny,!! Ta jego determinacja i to, jak walczy, by już nigdy nie naraziła siebie na takie niebezpieczeństwo!
Czyli ze fajnie ze strony Malfoyów, że poszli ej szukać.