sobota, 22 marca 2014

Część 3- Miniaturka

Tak, kochane! Kolejna- trzecia już- część naszej słodkiej miniaturki... Nie mniej słodka!
Dedykuję ją Constance Malfoy. Przepraszam też za błędy, ale Word coś się buntuję.
Co do długości- jest niestety podobna do poprzedniej części, o ile nie krótsza. Zdecydowałam, że odcinki tej konkretnej miniaturki będą krótciutkie, ale za to czeka Was jeszcze jeden taki rozdzialik.
Pozdrawiam Was wszystkie i dobranoc- 5 rano, czas spać..... A ja tu dla Was notkę piszę- widzicie, jak Was bardzo kocham, moje Wy Najdroższe? :*

MINIATURKA- CZĘŚĆ 3


„Martwiliśmy się o Ciebie”
Czy to możliwe, by wielcy i potężni Malfoyowie martwili się O NIĄ? O zwykłą, małą szlamę?
Przecież… Przecież gardzili takimi jak ona! Uważali się za lepszych od wszystkich, a od ludzi jej pokroju szczególnie. Draco starał się dawać jej to do zrozumienia w przeszłości na każdym kroku. Ba, nawet teraz nierzadko rzucał jakiś złośliwy komentarz w jej kierunku. Ale było to raczej niegroźne dokuczanie, aniżeli prawdziwa nienawiść. No i była różnica między złośliwościami, a skrajną nienawiścią.
Więc o co im chodziło? Dlaczego to robili?
Bo są ludźmi…
Do czego to doszło, by dziwić się, że ktoś zachował się jak człowiek, miast torturować, bić i się znęcać?
Narcyza naprawdę wyglądała tak, jakby się martwiła. Oczywiście, wciąż zachowywała tę swoją nienaganną wyniosłość i wyrachowanie, ale Hermiona dostrzegała w tym wszystkim nutę autentycznej troski.
W chwili gdy ją odnaleźli… Była pewna, że to już koniec. Że przyszli tylko po to, by ją złapać i ukarać najgorszymi torturami jej niesubordynację. Tymczasem…. Tymczasem wszystko wyglądało tak, jakby irytacja arystokratów wynikała nie ze złości, iż ktoś tak pospolity oszukał ich, wielkich Malfoyów, a z świadomości, iż szlama bez różdżki w dzisiejszych czasach narażona jest na szczególne niebezpieczeństwo.
Martwili się o nią.
Nie o to, że pogłoska o tym, iż nie potrafili upilnować szlamy rozejdzie się po wszystkich.
Nie o to, że staną się obiektem drwin.
Nie o to, że nie będą już mieć ludzkiej niewolnicy.
O NIĄ.

*************

- Hermiono? Skończyłaś już? – głos Narcyzy dobiegł do niej jakby z oddali.
Dopiero po chwili jej mózg odnotował to zdarzenie i przekazał informację jej świadomości. Drgnęła.
- Tak pani! – odpowiedziała szybko. – Zrobiłam wszystko, o co pani, pan i panicz Dracon mnie prosiliście….
Narcyza pokiwała głową, powstrzymując się od uśmiechu. Doprawdy, zwykła Hermionie stuprocentowa grzeczność, z jaką zwracała się do nich była nieco zabawna w niektórych sytuacjach, skoro jednak oni- państwo domu- zdecydowali o takiej formie wyrażania respektu, czymś wysoce nieprofesjonalnym byłoby zmienianie tego teraz, nawet gdy Hermiona stała się im bliższa.
 - W takim razie dlaczego nie wybierzesz sobie czegoś do poczytania? – zagadnęła arystokratka, doskonale wiedząc o zamiłowaniu Gryfonki do wszelkich książek i bibliotek.
Na dźwięk jej słów, dziewczyna otworzyła szeroko oczy z niedowierzania. Doprawdy, dziwne było to dziecko. Ta jej postawa pod tytułem „przepraszam, że żyję” była jednak na swój sposób ujmująca. 
- Ja… ja nie wiedziałam, że mi wolno… - wyjąkała, w sumie to, co Narcyza przypuszczała. Oczywiście- z jakiej racji jej, niewolnicy z mugolskiej rodziny, mogłoby być wolno dotykać dla rozrywki czegokolwiek, co jest ich. Z jakiej racji miałoby jej być wolno w ogóle z czegokolwiek się cieszyć?  Żałosne!
- Oczywiście, że ci wolno. Kiedy kończysz zajęcia, możesz korzystać z naszych zbiorów- oświadczyła pewnie Narcyza, z radością patrząc na promieniejącą dziewczynę.
"Boże, dziecko! Jeżeli …. Jeżeli to ma ci sprawić tyle radości, tak bardzo cię uszczęśliwia, to niechbyś i spędzała tu cały dzień!" - pomyślała.
- Och…ja…dziękuję!!!! To… niesamowite- wyszeptała Gryfonka, a Narcyza tylko skinęła głową.
- W takim razie miłej lektury- oświadczyła w końcu.

***********

A więc Hermiona czytała. W niewyobrażalnym tempie pochłaniała jedną książkę za drugą, wciąż nieco niepewnie. Wodziła wzrokiem po zapisanych stronicach siedząc spięta na samej krawędzi fotela, lecz zazwyczaj lektura pochłaniała ją do tego stopnia, iż zapominała najwyraźniej gdzie się znajduje, gdyż mięśnie jej się rozluźniały, usadawiała się nieco wygodniej, a parę razy Narcyza znalazła ją nawet swobodnie opartą, z rękami na podramiennikach i bosymi stopami na miękkiej skórze obicia.
Pracowała prawie dwa razy szybciej i jeszcze porządniej, aby przypadkiem arystokraci nie zdecydowali się cofnąć pozwolenia, niezadowoleni, iż spowodowało ono znaczny spadek jakości jej sprzątania.
W ciągu tygodnia pochłaniała więcej książek, niż zwykły człowiek czytał przez rok.
Lucjusz i Narcyza, równie chętnie spędzający czas w bibliotece, rzucali jej pełne podziwu, ukradkowe spojrzenia, jakby niedowierzając, że można być w coś tak zaangażowanym. Natomiast Draco za każdym przypatrywał się dziewczynie ze sztuczną obojętnością, jakby niezwykle zainteresowany każdym najmniejszym jej ruchem, ogromnie rad, iż póki co nie zdawała sobie z tego sprawy. To była taka jego zabawa, gra w kotka i myszkę.
Owego dnia, w pewien upalny poranek, Narcyza łaskawie poleciła Hermionie, by ta wykonała tylko najpotrzebniejsze prace, resztę zaś dnia spędziła w chłodnej bibliotece za oficjalnym pozwoleniem pani domu.
- Jest tak gorąco, że chyba nikomu nie chce się pracować- tłumaczyła kobieta, odpoczywając na tarasie Malfoy Mannor w cieniu wielkiego parasola, zaś Hermiona skwitowała jej słowa pełnym wdzięczności uśmiechem.
Mogłoby się więc wydawać, iż tego dnia Gryfonka naczyta się książek do woli- nic podobnego. Zapał dziewczyny co do biblioteki wzrastał wprost proporcjonalnie do ilości spędzanych w niej godzin i gdy Dracon nie mogąc spać zdecydował się na nocną sesję przy ciekawej lekturze zastał Hermionę śpiącą w fotelu nad egzemplarzem „Magii śródziemnomorskiej”.
W wielkim, burżujskim fotelu wyglądała na jeszcze drobniejszą niż była w rzeczywistości. Miękkie, kasztanowe loki okalały bladą twarz z uroczymi rumieńcami, a opadająca na czoło grzywka uwydatniała długie, ciemne rzęsy i czarne brwi.
Już od dłuższego czasu widać było wielkie zmęczenie po całej jej osobie, spowodowane nie tyle brakiem snu, co pracowitością i sytuacją życiową. Mimo uprzejmego uśmiechu Ślizgon nie pamiętał, kiedy ostatnio widział w niej prawdziwą radość. Wiedział, że nie jest szczęśliwa w Malfoy Mannor, o czym świadczyła chociażby jej ostatnia próba ucieczki. Z drugiej strony, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że trudno byłoby komuś być szczęśliwym w jej sytuacji. Pozbawiona rodziców i kontaktu  przyjaciółmi, zmuszona do ciężkiej pracy u rodziny, która przynajmniej w teorii pomiatała nią i traktowała jak śmiecia. W praktyce wszystko wyglądało troszkę inaczej- co Hermiona doceniała i odwdzięczała się jemu i rodzicom dając z siebie więcej niż mogła- w rezultacie była tylko cieniem dawnej, zadziornej dziewczyny. Dracon wiedział jednak, iż nawet im- Malfoyom- nie wolno przekraczać pewnych granic w kontaktach z Gryfonką. Oczywiste.
Ślizgon zbliżył się do śpiącej Hermiony, podniósł książkę z jej kolan i odstawił na stolik. Dziewczyna nawet się nie poruszyła. Po namyśle wziął ją na ręce i ruszył w kierunku pokoju, który zajmowała.
Naprawdę, nie chciał by się obudziła i najpierw starał się być naprawdę ostrożny- szybko jednak spostrzegł, że niepotrzebnie się wysila. Hermiona była pogrążona w słodkim, silnym śnie, który nie przerwał się ani gdy Draco ją niósł, ani gdy położył do łóżka czy przykrył kołdrą.
Wyglądała tak spokojnie, tak smutno i rozczulająco.
Drżącą ręką pogłaskał włosy Hermiony i naraz natrafił na coś ostrego. Jakież było jego zdziwienie, gdy pod poduszką znalazł ostry kawałek szkła.
Wolał się nie łudzić, co to oznaczało. Prawda, która go uderzyła była dla niego niczym szklanka lodowatej wody.
To niemożliwe. Nie, nie ona, nie jego mała Hermiona…. Ona była…
Zagubiona? Zrozpaczona? Zdesperowana?
To nie miało sensu! Przecież tak inteligentna osoba powinna wiedzieć…
Uczucia przeważają nad rozumem. Wygrywają z nim. Cierpienie to ogromna siła, niszczycielska moc, mająca władzę nad wszelkimi innymi umiejętnościami.
Smutek jest niczym niezmierzalny. Nie można go oceniać w kategoriach rozumu. A to… To była oznaka apogeum bólu. Dlaczego? Czy to wina jego? A może rodziców? Czego nie widzieli? Kiedy to robiła? Głupie pytanie, miała setki okazji, kiedy była w samotności…
Boże! Hermiono, dlaczego nie przyszłaś porozmawiać? Przecież moja mama cię lubi. Powstrzymałaby cię. Nie pozwoliła ci na to…
Jakby wiedziony instynktem podwinął lekko cienki materiał jej bluzki.
To co zobaczył przeraziło go. Na szczupłym brzuchu Hermiony widniały dziesiątki cienkich blizn. Niektóre rozcięcia lśniły świeżą czerwienią, inne- widać było, że już bieleją.
Dracon natomiast poczuł, że każda z tych blizn wycina się mu prosto w sercu. Nieliczona ilość łez, krwawych śladów, złudnych prób ucieczki.
Naprawdę ci to pomaga, mała Hermiono? Przynosi ukojenie, ulgę, której tak pragniesz?
Możliwe. Możliwe, że raniąc się jest ci łatwiej. Jakoś lżej przywyknąć do bólu, gdy jest on normalną częścią twojego dnia, prawda?
Wiem, wydaje ci się, że nie ma wyjścia z sytuacji...
Hermiono, skarbie największy! Szczerze powiedziawszy, zgadzam się z tobą. Nigdy nie będzie tak samo. Nigdy nie zapomnisz. Ale…
Jestem tutaj. Pomogę ci. Bo Miłość lubi, gdy się jej pomaga, prawda? Przestaje czuć się  wtedy sama, lżej jej i trochę weselej. Na chwilę nie czuje ciężaru zmartwień i jarzma cierpienia. I chyba jest już tak jakoś łatwiej, pewniej.
Kochana Hermiono… To chyba już jest Miłość, wiesz?
Nie taka książkowa, romantyczna, z namiętnymi pocałunkami i upojnymi, bezsennymi nocai, spełnieniem najskrytszych marzeń. Ale to też Miłość, prawda, Hermiono?
Ta przeogromna troska. Ten smutek, gdy patrzę na twoje cierpienie. Ta bezsilność, jako że nie mogę go od ciebie odebrać, mimo że tak bardzo chciałbym cię odciążyć. Ta krew w sercu, rozcinanym przez rany z ostrego szkła. I… I to wszystko najdroższa, mała Hermiono! To, że wstyd mi do ciebie zagadać. Przeprosić za te lata nienawiści, wyzwisk, szlam, mieszania z błotem. Za tą bezsensowną ślepotę, błądzenie po omacku i przysparzanie z umiłowaniem nowych przykrości. I to, że prawdopodobnie nigdy nie dowiesz się o tym, co teraz ci opowiadam. I dobrze. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, tak będzie lepiej. Po prostu…. Chciałem ci powiedzieć.
A to szkło… Przykro mi Hermiono, muszę pokazać rodzicom. Razem zdecydujemy, co z tobą zrobić. Jak zareagować. Jakie konsekwencje wyciągnąć.
W końcu, najdroższa Hermiono… Jesteś naszą własnością.

********

- Jest problem- oświadczył Dracon, gdy następnego dnia spotkał się z matką w salonie. Hermiona porządkowała inną część willi, mogli więc spokojnie porozmawiać. Specjalnie wybrał moment, kiedy Lucjusz przebywał w Ministerstwie- młody Ślizgon wprawdzie doskonale wiedział, iż mimo swego nieco porywczego charakteru, ojciec nie skrzywdziłby dotkliwie Gryfonki, to wolał jednak nie prowokować wojny w domu. Zdecydował więc najpierw zwrócić się do matki.
Kobieta w pierwszej chwili nie zrozumiała intencji syna, gdy ten pokazał jej kawałek szkła, jednak wystarczyło , iż ten wypowiedział imię właścicielki ostrego narzędzia.
            Narcyza w pierwszej chwili przeraziła się- wpatrywała się to w twarz syna, to w przedmiot, leżący na jego wyciągniętej ręce; w obu tych obiektach starała się jakby dostrzec bliżej nie sprecyzowaną głębię.
- Co ona sobie wyobraża…. – powtarzała szeptem, ukrywając twarz w dłoniach. – Co… co takiego w niej jest? Draco! Kochany Draco, ja nie wiem co robić! Synku najdroższy!
            Ślizgon był zaskoczony. To prawda, wiedział, że matka jest uczuciową osobą, ale nie przypuszczał, że w tej konkretnej sytuacji wykaże taka bezsilność.
Powoli usiadł na fotelu i sięgnął po dłonie rodzicielki.
- Znalazłem to pod jej poduszką, mamo. Wczoraj w nocy…
            Narcyza na tą informację zamrugała nerwowo.
- Odniosłem ją do pokoju, bo zasnęła w bibliotece! – pospieszył z wyjaśnieniem młody Malfoy. To stanowczo nie był dobry moment na tego typu rozmowy. – Pomów o tym z tatą. Ale… Coś trzeba z tym zrobić.
- Trzeba- zgodziła się Narcyza- wyraźnie ulżyło jej na wzmiankę o bezbolesnej sposobności, w jakiej jej syn miał dostęp do poduszki Hermiony, widocznie jednak zmartwiła się samą sytuacją. – Ale… Ale trzeba będzie też się z nią rozmówić.
- I upewnić się, że więcej nie zrobi takich rzeczy! – dodał Draco pospiesznie.
Narcyza smutno skinęła głową.
- Najlepiej by było- przyznała. – Jednak obawiam się, że nasza Hermiona opanowała już sztukę oszustwa pod tym względem do pefekcji…  
- Jest wciąż przeraźliwie smutna! I przerażona, jakby się nas bała…
- Boi się nas, Draco. I to bardzo- westchnęła arystokratka. - Trudno się dziwić… Spotkało ją ostatnio wiele złego… Jest zupełnie bez życia.
- Myślisz, że dojdzie do siebie?
- Nie wiem, kochanie. Jest strasznie przybita. Straciła wszystko…
- Słuchaj, bo ja chciałem ją zabrać gdzieś. – wypalił nagle Ślizgon- to, co formowało się w jego głowie jako bliżej nieukształtowana idea już od dłuższego czasu. Na widok ciekawego spojrzenia mamy, pospieszył z wyjaśnieniem: - Wiesz, na Pokątnej jest parę sympatycznych miejsc. Nie oczekuję, że wiele się zmieni , ale…może chociaż na chwilę nie będzie cierpiała.
Twarz Narcyzy pojaśniała. Widać było czającą się w jej oczach swego rodzaju dumę z ukochanego syna.
- Och, świetny pomysł, Draco! – uśmiechnęła się promiennie. – Jak będę opowiadać tacie o TYM- tu wskazała na odłamek szkła- wspomnę też o twojej propozycji i damy jej wolny dzień, wyjdźcie gdzieś sobie.
- Czyli się zgadzasz?
- Oczywiście, że tak! – zapewniła ochoczo kobieta. – Jak najbardziej! Jednak wcześniej, będzie trzeba znowu się z nią rozmówić!

8 komentarzy:

  1. Wspaniała część :)
    Draco chce ją zabrać z domu by się rozerwała- to dobry pomysł :)
    Super ci ta miniaturka wychodzi :)
    Nie mogę doczekać się następnej części :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju... dziękuję za tą dedykację :*
    Ta część jest BOSKA !!!
    Podoba mi się to w jaki sposób opisałaś uczucia towarzyszące ludziom którzy się okaleczają... Kocham twój styl pisania właśnie za to, że piszesz takie życiowe rzeczy jak depresja, samookaleczanie sie itd.
    Życzę Ci dużooo weny i czekam na kolejny post :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniała miniaturka taka wzruszająca współczuj Hermionie co ona musi przechodzić mam nadzieję ze wszystko zakończy się szczęśliwie.Weny życze

    OdpowiedzUsuń
  4. cieszę się, że postanowiłaś dopisać kolejną część tej miniaturki i będzie jeszcze jedna
    Mimo, że mają wspólny wątek to każda jakby była oddzielnie napisana. Kolejny raz pokazujesz jakiś ciekawy ludzki problem i jego wpływ na innych ludzi. Jak fajnie, że Draco już myśli o miłości i o uczuciach Miony. Nie wiem teraz na co bardziej bym wolała poczekać czy na rozdział miniaturki czy na opowiadanie. I to i to genialne

    u mnie kolejny rozdział się pokazał

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetna część. Wybacz, że ten komentarz jest tak krótki, ale jestem w dołku emocjonalnym i nie mam na nic sił.

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie wiem czy słowo ,,rozmówić'' powinno być używane w takiej sytuacji przez Malfoyów :)). Mam nadzieję, że nie będą prawić jej wyrzutów tylko zapewnią ją, że jest bezpieczna i że jaj pomogą.
    Zachowanie Draco jest słodkie, a jego matka jest bardzo wrażliwa, co daję inne spojrzenie na te postacie.
    Ciekawe jak zareaguje Lucjusz i co wyniknie z wyprawy Draco i Miony na Pokątną.
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
  7. No dobra, zaczynamy zabawę!
    Miniaturka - nie mam słów aby określić ten rodzaj uczuć jakie we mnie zapłonęły, po prostu nie ma. To takie smutne, i w jakiś tragiczny sposób romantyczne... Ten monolog Draco... ( Jedynie ostatnie zdanie nieco go zepsuło, nie mówi się o własności jak sie mówi o miłości no ! ) to zupełny majstersztyk. I Narcyza taka cudowna... Ta scena gdy pozwoliła jej czytać... No matko no... To jest tragiczne i piękne. Jest w tym ukryte naprawdę niesamowite piękno, ten dramatyzm całego wątku i wpleciona w to miłość daje niesamowite połączenie. Zawsze wiedziałam że masz talent, ale teraz to już po prostu aż zaniemówiłam z wrażenia. Ruszyłaś mnie za serce do tego stopnia że sama w to nie wierzę.
    Podziwiam cię mildredred, podziwiam cię z całego serca za tą miniaturkę. Dziękuję że dla nas piszesz, jesteś wspaniała :)
    Pozdrawiam i mocno ściskam,
    Stella Jones xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za tak miłe słowa!
      To prawda, mówiąc o Miłości nie powinno się mówić o własności, ale... pamiętajmy, że to byli Malfoyowie. Mogli być dla niej bardzo dobzi, mogli się o nią martwić i troszczyć, ale wciąż jeszcze czuli się jak jej właściciele... co z resztą może być pożyteczne później, jak będą np. żądali, by przestała robić sobie krzywdę.... :) Kalkulacja arystokracji :P

      Usuń