Dedykuję ją Constance Malfoy. Przepraszam też za błędy, ale Word coś się buntuję.
Co do długości- jest niestety podobna do poprzedniej części, o ile nie krótsza. Zdecydowałam, że odcinki tej konkretnej miniaturki będą krótciutkie, ale za to czeka Was jeszcze jeden taki rozdzialik.
Pozdrawiam Was wszystkie i dobranoc- 5 rano, czas spać..... A ja tu dla Was notkę piszę- widzicie, jak Was bardzo kocham, moje Wy Najdroższe? :*
MINIATURKA- CZĘŚĆ 3
„Martwiliśmy się o Ciebie”
Czy to możliwe, by wielcy i potężni Malfoyowie
martwili się O NIĄ? O zwykłą, małą szlamę?
Przecież… Przecież gardzili takimi jak ona!
Uważali się za lepszych od wszystkich, a od ludzi jej pokroju szczególnie.
Draco starał się dawać jej to do zrozumienia w przeszłości na każdym kroku. Ba,
nawet teraz nierzadko rzucał jakiś złośliwy komentarz w jej kierunku. Ale było
to raczej niegroźne dokuczanie, aniżeli prawdziwa nienawiść. No i była różnica
między złośliwościami, a skrajną nienawiścią.
Więc o co im chodziło? Dlaczego to robili?
Bo są ludźmi…
Do czego to doszło, by dziwić się, że ktoś
zachował się jak człowiek, miast torturować, bić i się znęcać?
Narcyza naprawdę wyglądała tak, jakby się
martwiła. Oczywiście, wciąż zachowywała tę swoją nienaganną wyniosłość i
wyrachowanie, ale Hermiona dostrzegała w tym wszystkim nutę autentycznej
troski.
W chwili gdy ją odnaleźli… Była pewna, że to
już koniec. Że przyszli tylko po to, by ją złapać i ukarać najgorszymi
torturami jej niesubordynację. Tymczasem…. Tymczasem wszystko wyglądało tak,
jakby irytacja arystokratów wynikała nie ze złości, iż ktoś tak pospolity
oszukał ich, wielkich Malfoyów, a z świadomości, iż szlama bez różdżki w
dzisiejszych czasach narażona jest na szczególne niebezpieczeństwo.
Martwili się o nią.
Nie o to, że pogłoska o tym, iż nie potrafili
upilnować szlamy rozejdzie się po wszystkich.
Nie o to, że staną się obiektem drwin.
Nie o to, że nie będą już mieć ludzkiej
niewolnicy.
O NIĄ.
*************
- Hermiono? Skończyłaś już? – głos Narcyzy
dobiegł do niej jakby z oddali.
Dopiero po chwili jej mózg odnotował to
zdarzenie i przekazał informację jej świadomości. Drgnęła.
- Tak pani! – odpowiedziała szybko. – Zrobiłam
wszystko, o co pani, pan i panicz Dracon mnie prosiliście….
Narcyza pokiwała głową, powstrzymując się od
uśmiechu. Doprawdy, zwykła Hermionie stuprocentowa grzeczność, z jaką zwracała
się do nich była nieco zabawna w niektórych sytuacjach, skoro jednak oni-
państwo domu- zdecydowali o takiej formie wyrażania respektu, czymś wysoce
nieprofesjonalnym byłoby zmienianie tego teraz, nawet gdy Hermiona stała się im
bliższa.
- W
takim razie dlaczego nie wybierzesz sobie czegoś do poczytania? – zagadnęła
arystokratka, doskonale wiedząc o zamiłowaniu Gryfonki do wszelkich książek i
bibliotek.
Na dźwięk jej słów, dziewczyna otworzyła
szeroko oczy z niedowierzania. Doprawdy, dziwne było to dziecko. Ta jej postawa
pod tytułem „przepraszam, że żyję” była jednak na swój sposób ujmująca.
- Ja… ja nie wiedziałam, że mi wolno… -
wyjąkała, w sumie to, co Narcyza przypuszczała. Oczywiście- z jakiej racji jej,
niewolnicy z mugolskiej rodziny, mogłoby być wolno dotykać dla rozrywki
czegokolwiek, co jest ich. Z jakiej racji miałoby jej być wolno w ogóle z
czegokolwiek się cieszyć? Żałosne!
- Oczywiście, że ci wolno. Kiedy kończysz
zajęcia, możesz korzystać z naszych zbiorów- oświadczyła pewnie Narcyza, z
radością patrząc na promieniejącą dziewczynę.
"Boże, dziecko! Jeżeli …. Jeżeli to ma ci
sprawić tyle radości, tak bardzo cię uszczęśliwia, to niechbyś i spędzała tu
cały dzień!" - pomyślała.
- Och…ja…dziękuję!!!! To… niesamowite-
wyszeptała Gryfonka, a Narcyza tylko skinęła głową.
- W takim razie miłej lektury- oświadczyła w
końcu.
***********
A więc Hermiona czytała. W niewyobrażalnym
tempie pochłaniała jedną książkę za drugą, wciąż nieco niepewnie. Wodziła
wzrokiem po zapisanych stronicach siedząc spięta na samej krawędzi fotela, lecz
zazwyczaj lektura pochłaniała ją do tego stopnia, iż zapominała najwyraźniej
gdzie się znajduje, gdyż mięśnie jej się rozluźniały, usadawiała się nieco
wygodniej, a parę razy Narcyza znalazła ją nawet swobodnie opartą, z rękami na
podramiennikach i bosymi stopami na miękkiej skórze obicia.
Pracowała prawie dwa razy szybciej i jeszcze
porządniej, aby przypadkiem arystokraci nie zdecydowali się cofnąć pozwolenia,
niezadowoleni, iż spowodowało ono znaczny spadek jakości jej sprzątania.
W ciągu tygodnia pochłaniała więcej książek,
niż zwykły człowiek czytał przez rok.
Lucjusz i Narcyza, równie chętnie spędzający
czas w bibliotece, rzucali jej pełne podziwu, ukradkowe spojrzenia, jakby
niedowierzając, że można być w coś tak zaangażowanym. Natomiast Draco za każdym
przypatrywał się dziewczynie ze sztuczną obojętnością, jakby niezwykle
zainteresowany każdym najmniejszym jej ruchem, ogromnie rad, iż póki co nie
zdawała sobie z tego sprawy. To była taka jego zabawa, gra w kotka i myszkę.
Owego dnia, w pewien upalny poranek, Narcyza
łaskawie poleciła Hermionie, by ta wykonała tylko najpotrzebniejsze prace,
resztę zaś dnia spędziła w chłodnej bibliotece za oficjalnym pozwoleniem pani
domu.
- Jest tak gorąco, że chyba nikomu nie chce
się pracować- tłumaczyła kobieta, odpoczywając na tarasie Malfoy Mannor w
cieniu wielkiego parasola, zaś Hermiona skwitowała jej słowa pełnym wdzięczności
uśmiechem.
Mogłoby się więc wydawać, iż tego dnia
Gryfonka naczyta się książek do woli- nic podobnego. Zapał dziewczyny co do
biblioteki wzrastał wprost proporcjonalnie do ilości spędzanych w niej godzin i
gdy Dracon nie mogąc spać zdecydował się na nocną sesję przy ciekawej lekturze
zastał Hermionę śpiącą w fotelu nad egzemplarzem „Magii śródziemnomorskiej”.
W wielkim, burżujskim fotelu wyglądała na
jeszcze drobniejszą niż była w rzeczywistości. Miękkie, kasztanowe loki okalały
bladą twarz z uroczymi rumieńcami, a opadająca na czoło grzywka uwydatniała
długie, ciemne rzęsy i czarne brwi.
Już od dłuższego czasu widać było wielkie
zmęczenie po całej jej osobie, spowodowane nie tyle brakiem snu, co
pracowitością i sytuacją życiową. Mimo uprzejmego uśmiechu Ślizgon nie
pamiętał, kiedy ostatnio widział w niej prawdziwą radość. Wiedział, że nie jest
szczęśliwa w Malfoy Mannor, o czym świadczyła chociażby jej ostatnia próba
ucieczki. Z drugiej strony, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że trudno
byłoby komuś być szczęśliwym w jej sytuacji. Pozbawiona rodziców i
kontaktu przyjaciółmi, zmuszona do
ciężkiej pracy u rodziny, która przynajmniej w teorii pomiatała nią i
traktowała jak śmiecia. W praktyce wszystko wyglądało troszkę inaczej- co
Hermiona doceniała i odwdzięczała się jemu i rodzicom dając z siebie więcej niż
mogła- w rezultacie była tylko cieniem dawnej, zadziornej dziewczyny. Dracon
wiedział jednak, iż nawet im- Malfoyom- nie wolno przekraczać pewnych granic w
kontaktach z Gryfonką. Oczywiste.
Ślizgon zbliżył się do śpiącej Hermiony,
podniósł książkę z jej kolan i odstawił na stolik. Dziewczyna nawet się nie
poruszyła. Po namyśle wziął ją na ręce i ruszył w kierunku pokoju, który
zajmowała.
Naprawdę, nie chciał by się obudziła i
najpierw starał się być naprawdę ostrożny- szybko jednak spostrzegł, że
niepotrzebnie się wysila. Hermiona była pogrążona w słodkim, silnym śnie, który
nie przerwał się ani gdy Draco ją niósł, ani gdy położył do łóżka czy przykrył
kołdrą.
Wyglądała tak spokojnie, tak smutno i rozczulająco.
Drżącą ręką pogłaskał włosy Hermiony i naraz
natrafił na coś ostrego. Jakież było jego zdziwienie, gdy pod poduszką znalazł
ostry kawałek szkła.
Wolał się nie łudzić, co to oznaczało. Prawda,
która go uderzyła była dla niego niczym szklanka lodowatej wody.
To niemożliwe. Nie, nie ona, nie jego mała
Hermiona…. Ona była…
Zagubiona? Zrozpaczona? Zdesperowana?
To nie miało sensu! Przecież tak inteligentna
osoba powinna wiedzieć…
Uczucia przeważają nad rozumem. Wygrywają z
nim. Cierpienie to ogromna siła, niszczycielska moc, mająca władzę nad
wszelkimi innymi umiejętnościami.
Smutek jest niczym niezmierzalny. Nie można go
oceniać w kategoriach rozumu. A to… To była oznaka
apogeum bólu. Dlaczego? Czy to wina jego? A może rodziców? Czego nie widzieli?
Kiedy to robiła? Głupie pytanie, miała setki okazji, kiedy była w samotności…
Boże! Hermiono, dlaczego nie przyszłaś
porozmawiać? Przecież moja mama cię lubi. Powstrzymałaby cię. Nie
pozwoliła ci na to…
Jakby wiedziony instynktem podwinął lekko cienki
materiał jej bluzki.
To co zobaczył przeraziło go. Na szczupłym
brzuchu Hermiony widniały dziesiątki cienkich blizn. Niektóre rozcięcia lśniły
świeżą czerwienią, inne- widać było, że już bieleją.
Dracon natomiast poczuł, że każda z tych blizn
wycina się mu prosto w sercu. Nieliczona ilość łez, krwawych śladów, złudnych
prób ucieczki.
Naprawdę ci to pomaga, mała Hermiono? Przynosi
ukojenie, ulgę, której tak pragniesz?
Możliwe. Możliwe, że raniąc się jest ci
łatwiej. Jakoś lżej przywyknąć do bólu, gdy jest on normalną częścią twojego
dnia, prawda?
Wiem, wydaje ci się, że nie ma wyjścia z
sytuacji...
Hermiono, skarbie największy! Szczerze
powiedziawszy, zgadzam się z tobą. Nigdy nie będzie tak samo. Nigdy nie zapomnisz.
Ale…
Jestem tutaj. Pomogę ci. Bo Miłość
lubi, gdy się jej pomaga, prawda? Przestaje czuć się wtedy sama, lżej jej i trochę weselej. Na
chwilę nie czuje ciężaru zmartwień i jarzma cierpienia. I chyba jest już tak
jakoś łatwiej, pewniej.
Kochana Hermiono… To chyba już jest Miłość, wiesz?
Nie taka książkowa, romantyczna, z namiętnymi
pocałunkami i upojnymi, bezsennymi nocai, spełnieniem najskrytszych marzeń. Ale
to też Miłość, prawda, Hermiono?
Ta przeogromna troska. Ten smutek, gdy patrzę na twoje
cierpienie. Ta bezsilność, jako że nie mogę go od ciebie odebrać, mimo że tak
bardzo chciałbym cię odciążyć. Ta krew w sercu, rozcinanym przez rany z ostrego
szkła. I… I to wszystko najdroższa, mała Hermiono! To, że wstyd mi do ciebie
zagadać. Przeprosić za te lata nienawiści, wyzwisk, szlam, mieszania z błotem.
Za tą bezsensowną ślepotę, błądzenie po omacku i przysparzanie z umiłowaniem
nowych przykrości. I to, że prawdopodobnie nigdy nie dowiesz się o tym, co
teraz ci opowiadam. I dobrze. Nie zdajesz sobie z tego sprawy, tak będzie
lepiej. Po prostu…. Chciałem ci powiedzieć.
A to szkło… Przykro mi Hermiono, muszę pokazać
rodzicom. Razem zdecydujemy, co z tobą zrobić. Jak zareagować. Jakie
konsekwencje wyciągnąć.
W końcu, najdroższa Hermiono… Jesteś naszą własnością.
********
- Jest problem- oświadczył Dracon, gdy następnego dnia
spotkał się z matką w salonie. Hermiona porządkowała inną część willi, mogli
więc spokojnie porozmawiać. Specjalnie wybrał moment, kiedy Lucjusz przebywał w
Ministerstwie- młody Ślizgon wprawdzie doskonale wiedział, iż mimo swego nieco
porywczego charakteru, ojciec nie skrzywdziłby dotkliwie Gryfonki, to wolał
jednak nie prowokować wojny w domu. Zdecydował więc najpierw zwrócić się do
matki.
Kobieta w pierwszej chwili nie zrozumiała intencji
syna, gdy ten pokazał jej kawałek szkła, jednak wystarczyło , iż ten
wypowiedział imię właścicielki ostrego narzędzia.
Narcyza
w pierwszej chwili przeraziła się- wpatrywała się to w twarz syna, to w
przedmiot, leżący na jego wyciągniętej ręce; w obu tych obiektach starała się
jakby dostrzec bliżej nie sprecyzowaną głębię.
- Co ona sobie wyobraża…. – powtarzała szeptem,
ukrywając twarz w dłoniach. – Co… co takiego w niej jest? Draco! Kochany Draco,
ja nie wiem co robić! Synku najdroższy!
Ślizgon
był zaskoczony. To prawda, wiedział, że matka jest uczuciową osobą, ale nie
przypuszczał, że w tej konkretnej sytuacji wykaże taka bezsilność.
Powoli usiadł na fotelu i sięgnął po dłonie
rodzicielki.
- Znalazłem to pod jej poduszką, mamo. Wczoraj w nocy…
Narcyza
na tą informację zamrugała nerwowo.
- Odniosłem ją do pokoju, bo zasnęła w bibliotece! –
pospieszył z wyjaśnieniem młody Malfoy. To stanowczo nie był dobry moment na
tego typu rozmowy. – Pomów o tym z tatą. Ale… Coś trzeba z tym zrobić.
- Trzeba- zgodziła się Narcyza- wyraźnie ulżyło jej na
wzmiankę o bezbolesnej sposobności, w jakiej jej syn miał dostęp do poduszki
Hermiony, widocznie jednak zmartwiła się samą sytuacją. – Ale… Ale trzeba
będzie też się z nią rozmówić.
- I upewnić się, że więcej nie zrobi takich rzeczy! –
dodał Draco pospiesznie.
Narcyza smutno skinęła głową.
- Najlepiej by było- przyznała. – Jednak obawiam się,
że nasza Hermiona opanowała już sztukę oszustwa pod tym względem do pefekcji…
- Jest wciąż przeraźliwie smutna! I
przerażona, jakby się nas bała…
- Boi się nas, Draco. I to bardzo- westchnęła
arystokratka. - Trudno się dziwić… Spotkało ją ostatnio wiele złego… Jest
zupełnie bez życia.
- Myślisz, że dojdzie do siebie?
- Nie wiem, kochanie. Jest strasznie przybita.
Straciła wszystko…
- Słuchaj, bo ja chciałem ją zabrać gdzieś. –
wypalił nagle Ślizgon- to, co formowało się w jego głowie jako bliżej nieukształtowana
idea już od dłuższego czasu. Na widok ciekawego spojrzenia mamy, pospieszył z
wyjaśnieniem: - Wiesz, na Pokątnej jest parę sympatycznych miejsc. Nie
oczekuję, że wiele się zmieni , ale…może chociaż na chwilę nie będzie
cierpiała.
Twarz Narcyzy pojaśniała. Widać było czającą
się w jej oczach swego rodzaju dumę z ukochanego syna.
- Och, świetny pomysł, Draco! – uśmiechnęła się
promiennie. – Jak będę opowiadać tacie o TYM- tu wskazała na odłamek szkła-
wspomnę też o twojej propozycji i damy jej wolny dzień, wyjdźcie gdzieś sobie.
- Czyli się zgadzasz?
- Oczywiście, że tak! – zapewniła ochoczo
kobieta. – Jak najbardziej! Jednak wcześniej, będzie trzeba znowu się z nią
rozmówić!
Wspaniała część :)
OdpowiedzUsuńDraco chce ją zabrać z domu by się rozerwała- to dobry pomysł :)
Super ci ta miniaturka wychodzi :)
Nie mogę doczekać się następnej części :)
Jeju... dziękuję za tą dedykację :*
OdpowiedzUsuńTa część jest BOSKA !!!
Podoba mi się to w jaki sposób opisałaś uczucia towarzyszące ludziom którzy się okaleczają... Kocham twój styl pisania właśnie za to, że piszesz takie życiowe rzeczy jak depresja, samookaleczanie sie itd.
Życzę Ci dużooo weny i czekam na kolejny post :*
Wspaniała miniaturka taka wzruszająca współczuj Hermionie co ona musi przechodzić mam nadzieję ze wszystko zakończy się szczęśliwie.Weny życze
OdpowiedzUsuńcieszę się, że postanowiłaś dopisać kolejną część tej miniaturki i będzie jeszcze jedna
OdpowiedzUsuńMimo, że mają wspólny wątek to każda jakby była oddzielnie napisana. Kolejny raz pokazujesz jakiś ciekawy ludzki problem i jego wpływ na innych ludzi. Jak fajnie, że Draco już myśli o miłości i o uczuciach Miony. Nie wiem teraz na co bardziej bym wolała poczekać czy na rozdział miniaturki czy na opowiadanie. I to i to genialne
u mnie kolejny rozdział się pokazał
pozdrawiam
Świetna część. Wybacz, że ten komentarz jest tak krótki, ale jestem w dołku emocjonalnym i nie mam na nic sił.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem czy słowo ,,rozmówić'' powinno być używane w takiej sytuacji przez Malfoyów :)). Mam nadzieję, że nie będą prawić jej wyrzutów tylko zapewnią ją, że jest bezpieczna i że jaj pomogą.
OdpowiedzUsuńZachowanie Draco jest słodkie, a jego matka jest bardzo wrażliwa, co daję inne spojrzenie na te postacie.
Ciekawe jak zareaguje Lucjusz i co wyniknie z wyprawy Draco i Miony na Pokątną.
hopelessdream
No dobra, zaczynamy zabawę!
OdpowiedzUsuńMiniaturka - nie mam słów aby określić ten rodzaj uczuć jakie we mnie zapłonęły, po prostu nie ma. To takie smutne, i w jakiś tragiczny sposób romantyczne... Ten monolog Draco... ( Jedynie ostatnie zdanie nieco go zepsuło, nie mówi się o własności jak sie mówi o miłości no ! ) to zupełny majstersztyk. I Narcyza taka cudowna... Ta scena gdy pozwoliła jej czytać... No matko no... To jest tragiczne i piękne. Jest w tym ukryte naprawdę niesamowite piękno, ten dramatyzm całego wątku i wpleciona w to miłość daje niesamowite połączenie. Zawsze wiedziałam że masz talent, ale teraz to już po prostu aż zaniemówiłam z wrażenia. Ruszyłaś mnie za serce do tego stopnia że sama w to nie wierzę.
Podziwiam cię mildredred, podziwiam cię z całego serca za tą miniaturkę. Dziękuję że dla nas piszesz, jesteś wspaniała :)
Pozdrawiam i mocno ściskam,
Stella Jones xx
Dziękuję serdecznie za tak miłe słowa!
UsuńTo prawda, mówiąc o Miłości nie powinno się mówić o własności, ale... pamiętajmy, że to byli Malfoyowie. Mogli być dla niej bardzo dobzi, mogli się o nią martwić i troszczyć, ale wciąż jeszcze czuli się jak jej właściciele... co z resztą może być pożyteczne później, jak będą np. żądali, by przestała robić sobie krzywdę.... :) Kalkulacja arystokracji :P