wtorek, 20 maja 2014

DRUGA WARIACJA

Macie!!!! Mildredred pokazuje, co to znaczy NAPRAWDĘ apodyktyczni Malfoyowie w jej wydaniu. Wariacja, którato dzieje się zaraz po przybyciu Hermiony do Malfoy Manor. Króciutkie ale za to BAARDZO arystokratyczne- tak właśnie wyobrażałam sobie początki miniaturki.
W planach kontynuacja- nawet wiem co ma się stać!. Tak, wiem że już Wam się nudzi- ale po prostu przelewam swoją twórczość na bloga.
Aaaa, i jeszcze jedno- nie żeby coś, jesteście kochane, ale przykro mi. Pod ostatnią notką tylko 3 komentarze, a wyświetleń więcej. Tak, wiem że wszystkie blogi o to proszą, ale.... byłabym wdzięczna i zobowiązana za komentarze. Naprawdę! :)

Dziś ponownie w gorszym humorze- mildredred

WARIACJA NR 2


- Hermiono! Proszę zaraz po tym, jak skończysz porządkować kuchnię uprzątnij salon główny! Dobrze by było, gdybyś skończyła to jeszcze dzisiaj, gdyż jutro z samego rana powinnaś zająć się ogrodem- zlecił Lucjusz poważnym tonem, gdy tylko wrócił z pracy piątkowego wieczora.
Hermiona skłoniła się grzecznie, odnotowując w głowie jeszcze jedną rzecz, którą musi wykonać. Milcząco sprzątnęła stół po wystawnym obiedzie, czując na sobie uważne spojrzenia państwa Malfoy.

**********
                 
                 
- Może zbyt wiele od niej wymagamy? – odważyła się zasugerować Narcyza, kiedy Hermiona opuściła pomieszczenie.
Lucjusz spojrzał na nią i zmarszczył brwi.
- To nasza służąca- powiedział wolno, lecz po chwili westchnął cicho.-  Ale faktycznie, wygląda na trochę zmęczoną.
- Nie jest magicznym stworzeniem, jak skrzaty, tylko człowiekiem. Każdy ma swoje możliwości.- tłumaczyła dalej- Daje z siebie tyle, ile może, ale faktycznie przeceniamy jej siły. Odpuśćmy jej trochę! Skrzaty mogą zająć się salonem.
- Albo ogrodem. Jest czterdzieści stopni na dworze, szczerze obawiam się, czy wytrzyma pracując w takiej temperaturze.- zasugerował Lucjusz.
- A gdyby tak… - zaczęła Narcyza, lecz Lucjusz gniewnie położył rękę na ustach żony.
- Nawet o tym nie myśl!  - wysyczał. - Chodzi o jej dobro! Cały czas przecież któryś z naszych gości może odkryć to, że się nad nią nie znęcamy… A przynajmniej nie w takim stopniu, jak powinniśmy
- Masz rację- westchnęła Narcyza. - To tylko szlama! Myślę, że…. Niepotrzebnie się tak przejmujemy. Poradzi sobie.
- Niewątpliwie. – Lucjusz ostatni raz przytulił swoją żonę do siebie i podniósł się z miejsca. – Poinformuję Hermionę, że skrzaty zajmą się ogrodem, a od niej oczekujemy sprzątnięcia jadalni.
Najwyraźniej jednak pan Malfoy nie miał szansy zrealizować swoich zamiarów, bo już po chwili Narcyzę dobiegło jego wołanie.
- Narcyzo?  - odezwał się, stając w wejściu do salonu. Jego żona dołączyła do niego chwilę później- widok śpiące na skórzanej kanapie Hermiony ze szmatką w ręku nie zaskoczył jej zbytnio.
- Och, no tak. Była zmęczona od dawna, musiało się to tak skończyć.
- Zauważyłem.
- Wygląda tak…. – Narcyza zamyśliła się, utkwiwszy wzrok w podopiecznej. Pani Malfoy wyglądała teraz co najmniej przerażająco i upiornie, jednak Lucjusz wiedział, że jej skupienie i tajemnicza stanowczość wynika z wielce rozwiniętego instynktu macierzyńskiego. - Bezbronnie…- dokończyła w końcu, dotykając policzka Hermiony.
Lucjusza przeszedł dreszcz- ten dotyk musiał zawierać w sobie dawkę lodowatego dystansu i władcze poczucie siły- tak szczególnie wyeksponowanej , kiedy oni- wielcy arystokraci- mieli do czynienia ze śpiącą małą szlamą.
- Jest bezbronna- potwierdził zimno-  O to chodzi! Może i jesteśmy apodyktycznymi właścicielami, ale… ale przynajmniej jej nie krzywdzimy. Jeśli broń Boże to wyjdzie na jaw…
- I tak, i tak powinniśmy być dla niej surowsi!- stwierdziła Narcyza stanowczo. - Więc ten jeden, jedyny raz zostaw ją w spokoju. Daj jej spokojnie odpocząć…
- Tutaj? – Lucjusz nie mógł wyjść z podziwu.- Ma spać W NASZYM salonie?
- A co ci to przeszkadza?
- Mi nie, ale… nie sądzisz, że trochę tu zimno? – podsunął.
- To daj jej koc. – Narcyza jak zwykle miała odpowiedź na każdą wątpliwość męża. Z jednej strony denerwowało go to niemiłosiernie, ale z drugiej kochał ją całą właśnie między innymi za tą niesłychaną umiejętność znajdywania sensu tam, gdzie sensu nie było.
- Lepiej po prostu, by była w swoim łóżku. W swoim pokoju.
- To ją obudź. Obudź jej i oświadcz, że to nic takiego, że zasnęła, gdy powinna sprzątać, ale byłoby lepiej, gdyby położyła się do swojego łóżka, bo martwimy się, że może jej zimno. Ciekawe, jak zareaguje.
- To może…? – zaczął wolno Lucjusz, spoglądając oczekująco na żonę. Narcyza skinęła głową.
- Najlepiej będzie- zgodziła się sceptycznie.
- Na Boga, nie przenosiłem śpiącego dziecka od czasu, gdy Draco skończył siedem lat! – zdenerwował się.
- Użyj zaklęcia lewitującego- podsunęła sprytnie Narcyza.
- Zwariowałaś? Mam nieść ją za pomocą różdżki!? To podłe!
- Masz rację, bardzo pretensjonalne- zgodziła się pogodnie.
Przez sekundę milczeli.
- Co jak się obudzi? – mruknął w końcu Lucjusz, biorąc śpiącą Hermionę na ręce.
Jakaż była leciutka!
- To wtedy rzucę na nią zaklęcie słodkiego snu- zaoferowała Narcyza, jednakże było to niepotrzebne.
Hermiona nie wyglądała jak ktoś, kto za chwilę się ocknie. Jej twarz wyrażała tak rzadki u niej ostatnimi czasy wyraz błogiego spokoju i braku zmartwień. Pogrążona była w głębokim, ożywczym śnie i nic nie wskazywało na to, że w najbliższych godzinach z tego snu się wyrwie.
- Już jest tak irytująco SŁODKA i… Narcyzo, czemu właściwie my tyle od niej wymagamy? – spytał ni stąd, ni z owąd.
- Bo musimy się nią zająć- odparła bez chwili namysłu.
- To dziecko!
- Dlatego traktujemy ją dobrze i… och, masz rację. Jesteśmy wredni wobec niej. Nic dziwnego, że się nas boi- podsumowała, wciąż przyglądając się śpiącej Hermionie.
- Powinna się bać.
- Powinna.
- A więc co robimy?
- Och, po prostu przeniosę ją do łóżka! – skapitulował. - Pasuje?
-Tak. Dobry pomysł.
Doszli do consensusu.

********

- Hermiono, czemu jesteś taka poważna? – spytała się Narcyza, już od pewnego czasu przyglądając się podopiecznej, krzątającej się po pomieszczeniu.
Gryfonka spojrzała na nią posępnie.
- Najwyżej trochę smutna, pani. Nic takiego- odezwała się cicho.
Narcyza zmarszczyła brwi.
- Nie powinnaś być smutna. Żyjesz dzięki nam, mimo swojej sytuacji społecznej- odezwała się w końcu, a Hermiona poczuła, że traci nad sobą panowanie.
Dlaczego? Dlaczego nie wolno jej było nawet CZUĆ? Dlaczego nawet to było jej odebrane?
- Zawsze już będę waszą własnością bez prawa do własnych odczuć i emocji? Nic nie znaczącą szlamą, która żyje po to by spełniać polecenia? – wyrwało jej się, nim zdążyła zdać sobie sprawę, że wypowiada swoje myśli na głos.
Na sekundę czas stanął w miejscu.
A potem Narcyza poderwała się z miejsca i wymierzyła Hermionie policzek, uważając jednak by boleśnie nie uderzyć jej złotą obrączką, którą nosiła na palcu. Kara nie miała skrzywdzić ani wywołać bólu, tylko przypomnieć, kto tu rządzi. Pokazać panującą hierarchię.
- Na kolana! Już! – warknęła wściekła. – Jak śmiesz… Jak ty w ogóle śmiesz?
- Ja….
- Powiedz mi- katujemy cię?
- Nie, pani.
- Torturujemy cię?
- Nie, pani.
- Znęcamy się nad tobą?
- Też nie….
- Czy ja lub mój mąż KIEDYKOLWIEK nazwaliśmy cię szlamą?
- Nie, oczywiście że nie! Przeprasza, zapomniałam się i…
- Bardzo poważnie się zapomniałaś, Hermiono- zauważyła chłodno pani Malfoy. – Nie masz prawa tak się do mnie odzywać, więc ponosisz konsekwencję.
- Wiem…
- Skoro już sama zauważyłaś pewne sprawy, dobrze by było, gdybyś jednak dostosowała się do nich. Jeśli my nie zwracamy się do ciebie per „szlamo”, to ty również nie masz prawa tak o sobie mówić.
- Tak, pani. Oczywiście- zgodziła się pokornie Gryfonka.
Narcyza lekko uniosła brwi i westchnęła cicho.
- Ech, wystarczy już, mała Hermiono. - oświadczyła zrezygnowana. - Wstań i podejdź!…. Mam nadzieję, że wyciągnęłaś lekcję z dzisiejszego dnia i czegoś się nauczyłaś… a teraz proszę, pocałuj mnie, Hermiono.
                  Drżąc na całym ciele z przerażenia i jeszcze bardziej czując, że jej pragnienia i odczucia wcale tu się nie liczą, dziewczyna musnęła wargami gładki policzek arystokratki.
Narcyza wciąż z poważną miną skinęła głową i zmierzyła podopieczną nieprzeniknionym wzrokiem.
- Pomyśl o tym, co się stało. Mam szczerą nadzieję, że nie będziemy już miały podobnych problemów.
- Nie pani…. Będę się pilnować.
- Och, Hermiono- nie chodzi o to, byś się pilnowała i nie informowała nas, jak się czujesz.  Przecież i tak możemy się dowiedzieć. Ty po prostu masz zmienić swoje nastawienie. Do siebie i do nas. Musisz nauczyć się, kim dla ciebie jesteśmy i gdzie jest tu twoje miejsce. Ale jednocześnie tego, iż nie znaczy to, że się nie liczysz. Po prostu…zaakceptuj tą sytuację. A przynajmniej się postaraj.
                  O, gorzka ironio! W ustach Narcyzy „zaakceptuj sytuację” brzmiało tak frywolnie jak „zrób sobie herbaty”. Tymczasem dla Hermiony wydawało się czymś absurdalnym, gdyby tak nagle miała zacząć żyć normalnie po tym, co się stało. Zadrżała z emocji, a potem spojrzała na panią Malfoy. Ich wzrok przecinał się gdzieś w przestrzeni, a Hermiona poczuła iskrę nadziei. Spojrzenie arystokratki nie było tak dumne i wyniosłe jak zwykle, wywołujące obowiązkowe ukłony, spuszczenie wzroku i rumieńce wstydu. Ten wzrok miał w sobie coś pięknego, bardzie wyniosłego niż obyczaje arystokracji.
Żadna z nich już nic nie powiedziała, ale gdy tylko Hermiona dostała pozwolenie na opuszczenie pomieszczenia i przechodziła koło Narcyzy poczuła, że ta zatrzymuje ją ręką i przytula mocno, matczynymi ramionami.
A Hermiona znowu płakała.

*********

- Ponoć podpadłaś dziś mamie? – zagadnął Draco.
- Więc już wiesz…
 Jasne, że wiem….To przecież mój dom… Ale powiem ci, że nie przypuszczałem, że będziesz pyskować.
- Ja… ja też nie. Zapomniałam się. To było niewłaściwe z mojej strony. Przeprosiłam już panią Narcyzę.
Draco uśmiechnął się kpiąco.
- Och, Hermiono Granger- co my z tobą mamy….
- Nieustanny zawrót głowy. Ja z resztą też. Obie strony mają przechlapane…
Parsknął śmiechem.
- Widzę, że poczucie humoru cię nie opuszcza, Granger. A ponoć….
- Przy tobie czuję się jakoś pewniej. Trochę to lekkomyślne z mojej strony, zważywszy na to kim jestem JA, a kim jesteś TY….
- Wiesz, że mnie też wolno cię karać?
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale szczerze o tym zapominam- wyznała. – Chociaż z drugiej strony… Ostatnio mam zadziwiająco wiele wspólnego z masochistami, więc może podświadomość podpowiada mi, jak by tu podpaść każdemu z Was kolejno.
- Przestań! – warknął Draco. – Z resztą nici z twoich starań. Rodzice kategorycznie zabronili mi robienia ci jakiejkolwiek krzywdy.
-  Cóż, w końcu nie możecie być dla mnie zbyt łaskawi- wyrwało się Gryfonce.
Draco patrzył na nią przez chwilę dziwnym wzrokiem.
- Przestań- powtórzył dziwnie poważnym głosem. – Natychmiast przestań. Nie lubię cię i dobrze o tym wiesz, ale… Nie mów takich rzeczy!
- Ale…- Hermiona urwała. Chciała powiedzieć Draonowi wszystko to, co rano powiedziała jego matce. Że czuje się jak jedno wielkie nic. Że choćby nie wiem co, i tak i tak pozostanie tą gorszą.
Wiedziała, że tak musi być i mimo iż powinna być wdzięczna rodzinie Malfoyów, bo dzięki nim żyje, to tak naprawdę… nie chciała tego. Za wszelką cenę pragnęła szukać pozytywów, ale nie umiała. Była sama, opuszczona i zapomniana. Nie było nikogo, komu by na niej autentycznie zależało. Pracowała pilnie- im bardziej przykładała się do sprzątania u arystokratów tym bardziej zapominała o wszystkim. To jej dawało nieliczne minuty ukojenia, ale przecież nie o to chodzi w życiu, by nie czuć nic i zamieniać się stopniowo w maszynkę do wykonywania określonych zadań. Była człowiekiem i powinna żyć życiem człowieka, nie zaś mugolskiego robota. Skoro więc  nie była jej dana ludzka egzystencja- jakiekolwiek istnienie przestawało być istotne.
- Granger, ty jesteś nienormalna- odezwał się Draco. – Uczę się oklumencji- pospieszył z wyjaśnieniami. – I… o Boże, jaką masz skrzywioną psychikę…
- Aż dziwne, żebym JA miała skrzywioną psychikę- mruknęła Hermiona ironicznie.
- Zamilcz w końcu, Granger! – wrzasnął w końcu Draco. – ROZKAZUJĘ CI ZAMKNĄĆ SIĘ W TEJ CHWILI!! Jesteś przy nas małym, nic nie znaczącym stworzeniem… Ale to nie znaczy, że jesteś nikim! Tak, wiem- twoje życie nie ma sensu. Ale ty je tak odbierasz…. Pomyśl o… innych ludziach. Pomyśl chociażby o moich rodzicach, twoich władcach…. Wiesz, że nie chcieliby mieć ciebie, gdybyś…. Gdybyś BYŁA NIKIM. Zbyt bardzo cenią samych siebie i naszą rodzinę.
Nie wolno ci więc tak myśleć, bo oni też tak nie myślą.

*******

- Mamo, Granger świruje. Zrób coś- odezwał się Draco, składają na czole rodzicielki pocałunek.
Narcyza spojrzała nań z miłością i uśmiechnęła się lekko. To, czego się obawiała, przez co niespała tyle nocy- zarzut targający jej serce, iż nie udało jej się zaszczepić w swoim dziecku ani krzty dobra i współczucia- przez obecność Hermiony stopniowo zaczęło stawać się nieprawdziwe. Jednak miało swoją cenę- w tym wypadku była to wiecznie przerażona i zrozpaczona lokatorka ich willi.
- Hermiona jest nie zamknięta, ale wręcz zatrzaśnięta w sobie- odezwała się w końcu. -   Nawet używając oklumencji- nawet wtedy, kiedy śpi i nie może się blokować- piekielnie trudno do niej dotrzeć- wyszeptała Narcyza.
- To… Jest aż tak źle? Myślałem, że po prostu…. Jest w depresji- wyznał cicho Draco.
- Synku, aż dziw, że ona żyje! Tata już na początku rzucił na nią Protecto Mortis, aby uniemożliwić jej popełnienie samobójstwa…. Ale dziwię się, że ta rozpacz i skrywanie swojej osoby jej jeszcze nie zabiła! Stworzyła wokół siebie ochronną skorupę, przez którą ani moja magia, ani magia taty nie potrafi się przebić. Tak więc nie wiemy dokładnie, co takiego w niej jest, co odczuwa.
- Nie możesz jej KAZAĆ się otworzyć? Dla jej dobra?- podsunął Ślizgon.
Narcyza westchnęła cicho.
- Nie da się tak, kochanie. Gdyby było można, już dawno byśmy tak zrobili. Tymczasem….Ta bariera ochronna leży poza jej świadomością. Gdyby się dowiedziała, iż zdajemy sobie sprawę z jej istnienia, a na dodatek co noc próbujemy ją pokonać- byłoby jeszcze gorzej. Nie wszystko można kontrolować, a Hermiona po prostu… Myślę, że potrzebuje czasu i wyrozumiałości. 
- Wyrozumiałości….
- Tak Draco. Ciężko nam ją okazywać, szczególnie jej, ale to …. Chyba konieczne.
- Czemu? Czemu nie możesz po prostu oddać jej Wesleyom? Przecież od dawna się z nimi przyjaźni… Zaopiekowaliby się nią i….
- Nie! Nie, Draco! Hermiona jest NASZĄ służącą, a poza tym… O drogocenne rzeczy trzeba dbać, Draco. Szczerze…. Nie potrafiłabym funkcjonować, zastanawiając się ciągle, czy nic jej nie grozi.
Draco pokiwał głową, ale jeszcze przez długi czas jego głowę zaprzątała cała ta skomplikowana sprawa.

CDN!!!!

5 komentarzy:

  1. Nie no... Nie myślałam że można napisać początek tej miniaturki jeszcze lepiej !!! To jest genialne!

    OdpowiedzUsuń
  2. No rany to było genialne tak bardzo że czytam to cały czas od początku.Masz talent!
    Kiedy planujesz kolejną część?
    Wiele weny
    Pozdrawiam
    Lunamciabubu

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Czekam na następną część :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O raju... Nie wiem co powiedzieć, tak bardzo jest to inne - ale na plus ;)
    Pisz, pisz dalej, zobaczymy co się stanie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo podoba mi się ta Twoja wariacja
    muszę przyznac, że najbardziej moment gdy Narcyza spoliczkowała dziewczynę oraz końcówka na temat jej psychiki
    świetnie
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń