W planach kontynuacja- nawet wiem co ma się stać!. Tak, wiem że już Wam się nudzi- ale po prostu przelewam swoją twórczość na bloga.
Aaaa, i jeszcze jedno- nie żeby coś, jesteście kochane, ale przykro mi. Pod ostatnią notką tylko 3 komentarze, a wyświetleń więcej. Tak, wiem że wszystkie blogi o to proszą, ale.... byłabym wdzięczna i zobowiązana za komentarze. Naprawdę! :)
Dziś ponownie w gorszym humorze- mildredred
WARIACJA NR 2
- Hermiono! Proszę
zaraz po tym, jak skończysz porządkować kuchnię uprzątnij salon główny! Dobrze by
było, gdybyś skończyła to jeszcze dzisiaj, gdyż jutro z samego rana powinnaś
zająć się ogrodem- zlecił Lucjusz poważnym tonem, gdy tylko wrócił z pracy piątkowego
wieczora.
Hermiona skłoniła się
grzecznie, odnotowując w głowie jeszcze jedną rzecz, którą musi wykonać.
Milcząco sprzątnęła stół po wystawnym obiedzie, czując na sobie uważne
spojrzenia państwa Malfoy.
**********
- Może zbyt wiele od
niej wymagamy? – odważyła się zasugerować Narcyza, kiedy Hermiona opuściła
pomieszczenie.
Lucjusz spojrzał na
nią i zmarszczył brwi.
- To nasza służąca-
powiedział wolno, lecz po chwili westchnął cicho.- Ale faktycznie, wygląda na trochę zmęczoną.
- Nie jest magicznym
stworzeniem, jak skrzaty, tylko człowiekiem. Każdy ma swoje możliwości.-
tłumaczyła dalej- Daje z siebie tyle, ile może, ale faktycznie
przeceniamy jej siły. Odpuśćmy jej trochę! Skrzaty mogą zająć się salonem.
- Albo ogrodem. Jest
czterdzieści stopni na dworze, szczerze obawiam się, czy wytrzyma pracując w
takiej temperaturze.- zasugerował Lucjusz.
- A gdyby tak… -
zaczęła Narcyza, lecz Lucjusz gniewnie położył rękę na ustach żony.
- Nawet o tym nie
myśl! - wysyczał. - Chodzi o jej dobro!
Cały czas przecież któryś z naszych gości może odkryć to, że się nad nią nie
znęcamy… A przynajmniej nie w takim stopniu, jak powinniśmy
- Masz rację-
westchnęła Narcyza. - To tylko szlama! Myślę, że…. Niepotrzebnie się tak
przejmujemy. Poradzi sobie.
- Niewątpliwie. –
Lucjusz ostatni raz przytulił swoją żonę do siebie i podniósł się z miejsca. –
Poinformuję Hermionę, że skrzaty zajmą się ogrodem, a od niej oczekujemy
sprzątnięcia jadalni.
Najwyraźniej jednak pan Malfoy nie miał szansy zrealizować swoich zamiarów, bo już po chwili Narcyzę dobiegło jego wołanie.
- Narcyzo? - odezwał się, stając w wejściu do
salonu. Jego żona dołączyła do niego chwilę później- widok śpiące na skórzanej
kanapie Hermiony ze szmatką w ręku nie zaskoczył jej zbytnio.
- Och, no tak. Była
zmęczona od dawna, musiało się to tak skończyć.
- Zauważyłem.
- Wygląda tak…. –
Narcyza zamyśliła się, utkwiwszy wzrok w podopiecznej. Pani Malfoy wyglądała
teraz co najmniej przerażająco i upiornie, jednak Lucjusz wiedział, że jej
skupienie i tajemnicza stanowczość wynika z wielce rozwiniętego instynktu
macierzyńskiego. - Bezbronnie…- dokończyła w końcu, dotykając policzka
Hermiony.
Lucjusza przeszedł
dreszcz- ten dotyk musiał zawierać w sobie dawkę lodowatego dystansu i władcze
poczucie siły- tak szczególnie wyeksponowanej , kiedy oni- wielcy arystokraci-
mieli do czynienia ze śpiącą małą szlamą.
- Jest bezbronna-
potwierdził zimno- O to chodzi! Może i
jesteśmy apodyktycznymi właścicielami, ale… ale przynajmniej jej nie
krzywdzimy. Jeśli broń Boże to wyjdzie na jaw…
- I tak, i tak
powinniśmy być dla niej surowsi!- stwierdziła Narcyza stanowczo. - Więc ten
jeden, jedyny raz zostaw ją w spokoju. Daj jej spokojnie odpocząć…
- Tutaj? – Lucjusz
nie mógł wyjść z podziwu.- Ma spać W NASZYM salonie?
- A co ci to
przeszkadza?
- Mi nie, ale… nie
sądzisz, że trochę tu zimno? – podsunął.
- To daj jej koc. –
Narcyza jak zwykle miała odpowiedź na każdą wątpliwość męża. Z jednej strony
denerwowało go to niemiłosiernie, ale z drugiej kochał ją całą właśnie między
innymi za tą niesłychaną umiejętność znajdywania sensu tam, gdzie sensu nie
było.
- Lepiej po prostu,
by była w swoim łóżku. W swoim pokoju.
- To ją obudź. Obudź
jej i oświadcz, że to nic takiego, że zasnęła, gdy powinna sprzątać, ale byłoby
lepiej, gdyby położyła się do swojego łóżka, bo martwimy się, że może jej
zimno. Ciekawe, jak zareaguje.
- To może…? – zaczął
wolno Lucjusz, spoglądając oczekująco na żonę. Narcyza skinęła głową.
- Najlepiej będzie-
zgodziła się sceptycznie.
- Na Boga, nie
przenosiłem śpiącego dziecka od czasu, gdy Draco skończył siedem lat! –
zdenerwował się.
- Użyj zaklęcia
lewitującego- podsunęła sprytnie Narcyza.
- Zwariowałaś? Mam
nieść ją za pomocą różdżki!? To podłe!
- Masz rację, bardzo
pretensjonalne- zgodziła się pogodnie.
Przez sekundę
milczeli.
- Co jak się obudzi?
– mruknął w końcu Lucjusz, biorąc śpiącą Hermionę na ręce.
Jakaż była leciutka!
- To wtedy rzucę na nią
zaklęcie słodkiego snu- zaoferowała Narcyza, jednakże było to niepotrzebne.
Hermiona nie
wyglądała jak ktoś, kto za chwilę się ocknie. Jej twarz wyrażała tak rzadki u
niej ostatnimi czasy wyraz błogiego spokoju i braku zmartwień. Pogrążona była w
głębokim, ożywczym śnie i nic nie wskazywało na to, że w najbliższych godzinach
z tego snu się wyrwie.
- Już jest tak
irytująco SŁODKA i… Narcyzo, czemu właściwie my tyle od niej wymagamy? – spytał
ni stąd, ni z owąd.
- Bo musimy się nią
zająć- odparła bez chwili namysłu.
- To dziecko!
- Dlatego traktujemy
ją dobrze i… och, masz rację. Jesteśmy wredni wobec niej. Nic dziwnego, że się
nas boi- podsumowała, wciąż przyglądając się śpiącej Hermionie.
- Powinna się bać.
- Powinna.
- A więc co robimy?
- Och, po prostu
przeniosę ją do łóżka! – skapitulował. - Pasuje?
-Tak. Dobry pomysł.
Doszli do consensusu.
********
- Hermiono, czemu
jesteś taka poważna? – spytała się Narcyza, już od pewnego czasu przyglądając
się podopiecznej, krzątającej się po pomieszczeniu.
Gryfonka spojrzała na
nią posępnie.
- Najwyżej trochę
smutna, pani. Nic takiego- odezwała się cicho.
Narcyza zmarszczyła
brwi.
- Nie powinnaś być
smutna. Żyjesz dzięki nam, mimo swojej sytuacji społecznej- odezwała się w końcu,
a Hermiona poczuła, że traci nad sobą panowanie.
Dlaczego? Dlaczego
nie wolno jej było nawet CZUĆ? Dlaczego nawet to było jej odebrane?
- Zawsze już będę
waszą własnością bez prawa do własnych odczuć i emocji? Nic nie znaczącą
szlamą, która żyje po to by spełniać polecenia? – wyrwało jej się, nim zdążyła
zdać sobie sprawę, że wypowiada swoje myśli na głos.
Na sekundę czas
stanął w miejscu.
A potem Narcyza
poderwała się z miejsca i wymierzyła Hermionie policzek, uważając jednak by
boleśnie nie uderzyć jej złotą obrączką, którą nosiła na palcu. Kara nie miała
skrzywdzić ani wywołać bólu, tylko przypomnieć, kto tu rządzi. Pokazać panującą
hierarchię.
- Na kolana! Już! –
warknęła wściekła. – Jak śmiesz… Jak ty w ogóle śmiesz?
- Ja….
- Powiedz mi-
katujemy cię?
- Nie, pani.
- Torturujemy cię?
- Nie, pani.
- Znęcamy się nad
tobą?
- Też nie….
- Czy ja lub mój mąż
KIEDYKOLWIEK nazwaliśmy cię szlamą?
- Nie, oczywiście że
nie! Przeprasza, zapomniałam się i…
- Bardzo poważnie się
zapomniałaś, Hermiono- zauważyła chłodno pani Malfoy. – Nie masz prawa tak się
do mnie odzywać, więc ponosisz konsekwencję.
- Wiem…
- Skoro już sama
zauważyłaś pewne sprawy, dobrze by było, gdybyś jednak dostosowała się do nich.
Jeśli my nie zwracamy się do ciebie per „szlamo”, to ty również nie masz prawa
tak o sobie mówić.
- Tak, pani. Oczywiście-
zgodziła się pokornie Gryfonka.
Narcyza lekko uniosła brwi i westchnęła cicho.
Narcyza lekko uniosła brwi i westchnęła cicho.
- Ech, wystarczy już,
mała Hermiono. - oświadczyła zrezygnowana. - Wstań i podejdź!…. Mam nadzieję, że wyciągnęłaś lekcję z
dzisiejszego dnia i czegoś się nauczyłaś… a teraz proszę, pocałuj mnie,
Hermiono.
Drżąc na całym ciele z
przerażenia i jeszcze bardziej czując, że jej pragnienia i odczucia wcale tu
się nie liczą, dziewczyna musnęła wargami gładki policzek arystokratki.
Narcyza wciąż z
poważną miną skinęła głową i zmierzyła podopieczną nieprzeniknionym wzrokiem.
- Pomyśl o tym, co
się stało. Mam szczerą nadzieję, że nie będziemy już miały podobnych problemów.
- Nie pani…. Będę się
pilnować.
- Och, Hermiono- nie
chodzi o to, byś się pilnowała i nie informowała nas, jak się czujesz. Przecież i tak możemy się dowiedzieć. Ty po
prostu masz zmienić swoje nastawienie. Do siebie i do nas. Musisz nauczyć się,
kim dla ciebie jesteśmy i gdzie jest tu twoje miejsce. Ale jednocześnie tego,
iż nie znaczy to, że się nie liczysz. Po prostu…zaakceptuj tą sytuację. A
przynajmniej się postaraj.
O, gorzka ironio! W ustach
Narcyzy „zaakceptuj sytuację” brzmiało tak frywolnie jak „zrób sobie herbaty”.
Tymczasem dla Hermiony wydawało się czymś absurdalnym, gdyby tak nagle miała
zacząć żyć normalnie po tym, co się stało. Zadrżała z emocji, a potem spojrzała
na panią Malfoy. Ich wzrok przecinał się gdzieś w przestrzeni, a Hermiona
poczuła iskrę nadziei. Spojrzenie arystokratki nie było tak dumne i wyniosłe
jak zwykle, wywołujące obowiązkowe ukłony, spuszczenie wzroku i rumieńce
wstydu. Ten wzrok miał w sobie coś pięknego, bardzie wyniosłego niż obyczaje
arystokracji.
Żadna z nich już nic
nie powiedziała, ale gdy tylko Hermiona dostała pozwolenie na opuszczenie
pomieszczenia i przechodziła koło Narcyzy poczuła, że ta zatrzymuje ją ręką i
przytula mocno, matczynymi ramionami.
A Hermiona znowu
płakała.
*********
- Ponoć podpadłaś
dziś mamie? – zagadnął Draco.
- Więc już wiesz…
Jasne, że wiem….To przecież mój dom… Ale
powiem ci, że nie przypuszczałem, że będziesz pyskować.
- Ja… ja też nie.
Zapomniałam się. To było niewłaściwe z mojej strony. Przeprosiłam już panią
Narcyzę.
Draco uśmiechnął się
kpiąco.
- Och, Hermiono
Granger- co my z tobą mamy….
- Nieustanny zawrót
głowy. Ja z resztą też. Obie strony mają przechlapane…
Parsknął śmiechem.
- Widzę, że poczucie
humoru cię nie opuszcza, Granger. A ponoć….
- Przy tobie czuję
się jakoś pewniej. Trochę to lekkomyślne z mojej strony, zważywszy na to kim
jestem JA, a kim jesteś TY….
- Wiesz, że mnie też
wolno cię karać?
- Zdaję sobie z tego
sprawę, ale szczerze o tym zapominam- wyznała. – Chociaż z drugiej strony…
Ostatnio mam zadziwiająco wiele wspólnego z masochistami, więc może
podświadomość podpowiada mi, jak by tu podpaść każdemu z Was kolejno.
- Przestań! – warknął
Draco. – Z resztą nici z twoich starań. Rodzice kategorycznie zabronili mi
robienia ci jakiejkolwiek krzywdy.
- Cóż, w końcu nie możecie być dla mnie zbyt
łaskawi- wyrwało się Gryfonce.
Draco patrzył na nią
przez chwilę dziwnym wzrokiem.
- Przestań-
powtórzył dziwnie poważnym głosem. – Natychmiast przestań. Nie lubię cię i
dobrze o tym wiesz, ale… Nie mów takich rzeczy!
- Ale…- Hermiona
urwała. Chciała powiedzieć Draonowi wszystko to, co rano powiedziała jego
matce. Że czuje się jak jedno wielkie nic. Że choćby nie wiem co, i tak i tak
pozostanie tą gorszą.
Wiedziała, że tak
musi być i mimo iż powinna być wdzięczna rodzinie Malfoyów, bo dzięki nim żyje,
to tak naprawdę… nie chciała tego. Za wszelką cenę pragnęła szukać pozytywów,
ale nie umiała. Była sama, opuszczona i zapomniana. Nie było nikogo, komu by na
niej autentycznie zależało. Pracowała pilnie- im bardziej przykładała się do
sprzątania u arystokratów tym bardziej zapominała o wszystkim. To jej dawało
nieliczne minuty ukojenia, ale przecież nie o to chodzi w życiu, by nie czuć
nic i zamieniać się stopniowo w maszynkę do wykonywania określonych zadań. Była
człowiekiem i powinna żyć życiem człowieka, nie zaś mugolskiego robota. Skoro
więc nie była jej dana ludzka
egzystencja- jakiekolwiek istnienie przestawało być istotne.
- Granger, ty jesteś
nienormalna- odezwał się Draco. – Uczę się oklumencji- pospieszył z
wyjaśnieniami. – I… o Boże, jaką masz skrzywioną psychikę…
- Aż dziwne, żebym JA
miała skrzywioną psychikę- mruknęła Hermiona ironicznie.
- Zamilcz w końcu,
Granger! – wrzasnął w końcu Draco. – ROZKAZUJĘ CI ZAMKNĄĆ SIĘ W TEJ CHWILI!!
Jesteś przy nas małym, nic nie znaczącym stworzeniem… Ale to nie znaczy, że
jesteś nikim! Tak, wiem- twoje życie nie ma sensu. Ale ty je tak odbierasz…. Pomyśl
o… innych ludziach. Pomyśl chociażby o moich rodzicach, twoich władcach….
Wiesz, że nie chcieliby mieć ciebie, gdybyś…. Gdybyś BYŁA NIKIM. Zbyt bardzo
cenią samych siebie i naszą rodzinę.
Nie wolno ci więc tak
myśleć, bo oni też tak nie myślą.
*******
- Mamo, Granger
świruje. Zrób coś- odezwał się Draco, składają na czole rodzicielki pocałunek.
Narcyza spojrzała nań
z miłością i uśmiechnęła się lekko. To, czego się obawiała, przez co niespała
tyle nocy- zarzut targający jej serce, iż nie udało jej się zaszczepić w swoim
dziecku ani krzty dobra i współczucia- przez obecność Hermiony stopniowo
zaczęło stawać się nieprawdziwe. Jednak miało swoją cenę- w tym wypadku była to
wiecznie przerażona i zrozpaczona lokatorka ich willi.
- Hermiona jest nie
zamknięta, ale wręcz zatrzaśnięta w sobie- odezwała się w końcu. - Nawet używając oklumencji- nawet wtedy, kiedy
śpi i nie może się blokować- piekielnie trudno do niej dotrzeć- wyszeptała
Narcyza.
- To… Jest aż tak
źle? Myślałem, że po prostu…. Jest w depresji- wyznał cicho Draco.
- Synku, aż dziw, że
ona żyje! Tata już na początku rzucił na nią Protecto Mortis, aby uniemożliwić
jej popełnienie samobójstwa…. Ale dziwię się, że ta rozpacz i skrywanie swojej
osoby jej jeszcze nie zabiła! Stworzyła wokół siebie ochronną skorupę, przez
którą ani moja magia, ani magia taty nie potrafi się przebić. Tak więc nie
wiemy dokładnie, co takiego w niej jest, co odczuwa.
- Nie możesz jej
KAZAĆ się otworzyć? Dla jej dobra?- podsunął Ślizgon.
Narcyza westchnęła
cicho.
- Nie da się tak,
kochanie. Gdyby było można, już dawno byśmy tak zrobili. Tymczasem….Ta bariera
ochronna leży poza jej świadomością. Gdyby się dowiedziała, iż zdajemy sobie
sprawę z jej istnienia, a na dodatek co noc próbujemy ją pokonać- byłoby jeszcze
gorzej. Nie wszystko można kontrolować, a Hermiona po prostu… Myślę, że
potrzebuje czasu i wyrozumiałości.
- Wyrozumiałości….
- Tak Draco. Ciężko
nam ją okazywać, szczególnie jej, ale to …. Chyba konieczne.
- Czemu? Czemu nie
możesz po prostu oddać jej Wesleyom? Przecież od dawna się z nimi przyjaźni…
Zaopiekowaliby się nią i….
- Nie! Nie, Draco!
Hermiona jest NASZĄ służącą, a poza tym… O drogocenne rzeczy trzeba dbać,
Draco. Szczerze…. Nie potrafiłabym funkcjonować, zastanawiając się ciągle, czy
nic jej nie grozi.
Draco pokiwał głową,
ale jeszcze przez długi czas jego głowę zaprzątała cała ta skomplikowana
sprawa.
CDN!!!!
Nie no... Nie myślałam że można napisać początek tej miniaturki jeszcze lepiej !!! To jest genialne!
OdpowiedzUsuńNo rany to było genialne tak bardzo że czytam to cały czas od początku.Masz talent!
OdpowiedzUsuńKiedy planujesz kolejną część?
Wiele weny
Pozdrawiam
Lunamciabubu
Super! Czekam na następną część :D
OdpowiedzUsuńO raju... Nie wiem co powiedzieć, tak bardzo jest to inne - ale na plus ;)
OdpowiedzUsuńPisz, pisz dalej, zobaczymy co się stanie :)
bardzo podoba mi się ta Twoja wariacja
OdpowiedzUsuńmuszę przyznac, że najbardziej moment gdy Narcyza spoliczkowała dziewczynę oraz końcówka na temat jej psychiki
świetnie
pozdrawiam