piątek, 2 maja 2014

ROZDZIAŁ 22 i dodatek....

Chciałyście to macie:)
Pamiętacie, jak napisałam, że powstaje krótkie wariactwo osadzone w realiach miniaturkowych? Były błagania, by opublikować więc proszę bardzo- chociaż fabuła i pomysł przyleciały z kosmosu.
Po prostu byłam niezwykle zainspirowana filmem pt: "Masz talent" (nie, nie programem rozrywkowym. Filmem.)
A oprócz tego zabójczo długi, bo w Wardzie aż JEDNOSTRONICOWY rozdział nowy- ale jednak tak krótki być musi.
Naprawdę chaotyczny i ledwo wspomniany.... Ale tym razem naprawdę nie miałam serca do tego. Poza tym to tylko takie przejście... powinny już się zacząć prawdziwe wydarzenia, rozkręcać akcja właściwa.... Więc i się zacznie niedługo, a póki co powtarzam- wiem dobrze, że rozdział bije wszelkie rekordy na anty, choć osobiście jestem wielką fanką Hermiony w tym kawałku tekstu....
Ale oprócz tego, kompletna klapa. No ale mam nadzieję, że ze mną zostaniecie.
A więc pozdrawiam:)

MARZENIA- MINIATURKA ABSURDALNA


Hermiona z wypiekami na twarzy zamknęła przeczytaną po raz setny „Opowieść wrogów” genialnego Keliera- dramatopisarza, będącego w świecie czarodziejskim niczym mugolski William Szekspir.
Malfoyowie posiadali w swoich zbiorach wszystkie siedemdziesiąt osiem utworów geniusza, a „Opowieść wrogów”- tragedia romantyczna kończąca się zbrodnią przemyślaną była wedle jej oceny prawdziwym majstersztykiem.
Laurinda- główna bohaterka sztuki-przedstawiała dla niej idealny zestaw żywej i dynamicznej postaci, jednocześnie pozostającej emocjonalną kobietą z krwi i kości- zdeterminowaną, potrafiącą kochać i rozpaczać, ale też zdolną do racjonalnych zachowań i dążenia za wszelką cenę do realizacji swych celów.
„I niech przeminie ta dola łez, krwi i smutku, a zaklinam- kto żyw, niech powstanie! Hej, naprzód- wiary swej nie tracąc gorzkie łzy przełykam. Gdyż mą duszę gorszą klątwą porażona nie obumarła bynajmniej- więc idę. Za blaskiem księżyca podążywszy, cichą łzę na policzku dzierżąc- to z tobą, mój śnie najmilszy pragnę istnieć. I zginąć” – wyszeptała w duchu swą ukochaną rolę.
            W duchu czuła niekiedy, że do pewnego stopnia jest do Laurindy podobna. Obie pochodziły z rodziny mugoli. Obie pozbawione w jednej chwili ostoi- dramatyczna księżniczka swego narzeczonego, ona- ukochanych rodziców.        Obie starały się walczyćo swoje, obie upadały, czuły się zagubione, ale wciąż tliła się w nich zabójcza wola przetrwania.
Cóż, prawdę mówiąc pod koniec sztuki Laurinda przyczyniła się w bardzo bezpośredni sposób do zabójstwa Tercjusza- i Hermiona miała nadzieję, że podobieństwa tego szczegółu do jej realnego życia los jej oszczędzi.
            Ale dość o tym. Ukochana sztuka, ukochany świat- teatr i muzyka.
Ostatnio Narcyza wspominała o premierze „Stradivariusa”, na którą wybiera się wraz z Lucjuszem i Draconem… Zapytała się jej…JEJ! Czy nie chciałaby towarzyszyć im na przedstawieniu- oczywiście dla zachowania pozorów w charakterze służki.
Och, jakże była swej pani wdzięczna! Mogłaby robić wszystko! Gotowa była spełnić każde żądanie, byleby na własnej skórze odczuć to niesamowite piękno opery- magię i czar krainy, która niosła za sobą nieograniczone możliwości!
            Następnego dnia, usługując przy uroczystym obiedzie pani domu i jej dwóm znajomym usłyszała, jak jedna z nich rozprawia się o młodziutkim aktorze, który zadebiutował właśnie w „Stradivariusie”, a ukończył jedną z elitarnych magicznych szkół teatralnych.
            Dobrze wiedziała o istnieniu takich szkół. Jej niespełnione marzenie. Tyle razy śniła o jednej z nich, o rozwijaniu swych pasji, zgłębianiu tajników cudownej wiedzy!
To była jej mała tajemnica. Cel, do którego dążyła w marzeniach- i tylko tam, bo przecież nigdy nie odważy się powiedzieć swych aspiracji na głos!
Nawet nie śmiała sobie wyobrażać reakcji swoich znajomych czy rodziny Malfoyów…
Bo jak to tak!? Ona- Hermiona Granger- i teatr? Śpiew?
Przecież to…to niedorzeczne!
Schowała więc kartkę e spisanymi przez siebie magicznymi szkołami teatralno-wokalnymi głęboko na dno swoich rzeczy i tylko co jakiś czas wyjmowała ją ot, tylko, by na nią popatrzeć i zatracić się w marzeniach.
            I pech chciał, że razu pewnego zastał ją wtedy Draco.
- Pokaż! – zarządał, widząc speszenie, występujące na twarz dziewczyny.
            Zarówno on, jak i jego rodzice starali się mieć Hermionę i wszelkie jej postępowanie pod ścisłą kontrolą, głównie z troski o nią samą. Wiedzieli już, do czego jest zdolna i jak desperacko może szukać ucieczki od rzeczywistości, uważali więc za konieczne władać każdym aspektem jej życia.
Tak więc Lucjusz i Narcyza co jakiś czas używali wobec niej oklumencji, by skontrolować wszystko to, co powstawało w jej umyśle. Draco regularnie rozmawiał z nią na najróżniejsze tematy, tropiąc jakiekolwiek niepokojące sygnały, a także dokładnie przeszukiwał jej pokój, wyczulony na wszelkie ostre okropieństwa, które tak niedawno trzymała pod poduszką.
Wydawało się więc, że Malfoyowie mają kontrolę nad wszystkim. Brak zaufania, a raczej wynikająca z konieczności tak desperacka chęć uchronienia tej dzielnej, skrzywdzonej dziewczynki przed samą sobą!
A jednak.
- Draco, to… to nic złego! – tłumaczyła speszona Hermiona, starając się ukryć karteczkę za sobą. – Ot, zwykły kawałek papieru i…
- Pokaż! – zarządał, wyciągając rękę. Hermiona skuliła się w sobie.
- Nieee… -wyszeptała, rumieniąc się. – Nie, naprawdę- to nic takiego! Przecież….
- Mam zawołać mamę? -  szantażował Draco, wiedząc, że posuwa się do rzeczy paskudnej.
Hermiona czuła wielki respekt do Narcyzy i Lucjusza i wciąż była niezwykle skrępowana w ich towarzystwie. Tylko z Draco odważyła się czasem droczyć, niezgadzać i sprzeciwiać mu się- taka ich wspólna, mała przekora.
- Jesteś okropny- szepnęła dziewczyna, szykując się do kapitulacji.
            Ślizgon uśmiechnął się łobuzersko, objął ją w pasie i spokojnie wyjął kartkę z dłoni.
- Wiesz, że to dla twojego dobra…. Z troski…
- Z troski mi nie ufacie? –wyrwało się Hermionie, to co siedziało na dnie jej umysłu już od dawna.
            Dracon westchnął.
- Z troski się o ciebie martwimy. I sprawdzamy, czy ciężka depresja nie dała o sobie znać. To choroba, Mionku- pocałował ją lekko w policzek. – A chorymi szlamciami trzeba się opiekować. Tak więc też to czynimy… Więc bądź grzeczną dziewczynką i pokaż ładnie co tam masz.
            Hermiona westchnęła.
- Nic takiego, mówiłam. Proszę- zobacz. Mówię prawdę….
            Draco wziął od niej zgnieciony kawałek papieru i szybko przejechał przez niego wzrokiem.
- Nazwy szkół- podsumował, przenosząc spojrzenie na zmieszaną dziewczynę. – Szkół twórczych. Po co ci to?
            Hermiona lekko wzruszyła ramionami, ale po chwili zdała sobie sprawę, że nie powinna zachowywać się tak w obecności bądź co bądź- syna swojego pana.
- Tak po prostu- pisnęła.- Bez żadnych….
            Lecz Draco wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Ty… ty chciałabyś być aktorką! –wyszeptał w końcu, a twarz mu pojaśniała. – Chciałabyś się tam uczyć i…
- Nie! – zaprzeczyła szybko Hermiona. – Nie, naprawdę…
            Ślizgon uniósł leko brwi i ledwo powstrzymał uśmieszek.
- Czyżby?
- Tak! To znaczy…. – Gryfonka zarumieniła się po raz kolejny. – W porządku, może przez chwilę wyobrażalłam sobie CO BY BYŁO GDYBY. Ale to niczego nie zmienia. Ot, i zwykła mała głupotka…
- Magiczna Akademia Teatru w Paryżu na pierwszym miejscu- przeczytał Draco, robiąc sprawny unik przed Hermioną, próbującą wyszarpnąć mu kartkę z ręki- w rezultacie dziewczyna tkwiła teraz w jego dłoniach,  on sam zmierzył ją rozbawionym spojrzeniem, w którym kryła się jednak nutka zaskoczenia. – No, no, no Mionku- nie spodziewałem się…. Spróbuj!
- Co?! – dziewczyna była zbita z tropu.
Bo jak to tak? Ona? Czyżby Draco urządzał sobie z niej żarty?
- Poważnie mówię! Spróbuj! – zaświeciły mu się oczy z podniecenia. – Co ci zależy?!
- Nie mam czasu, ani…
- Och, tylko mi nie mów, że nie masz możliwości! Wiesz dobrze, jak traktują cię rodzice!
- Ale ja nie chcę ciągnąć od państwa pieniędzy na swoje fanaberie!
- Boże, Hermiona! Jak ty wszystko masz skrzywione…. Słuchaj- przyciągnął ją do siebie i wlepił swoje niebieskie oczy w jej brązowe. – To nie są żadne fanaberie! Twoje marzenia to nie zachcianki, którym nie warto poświęcać uwagi tylko piękne, wspaniałe pragnienia.. Co ci zależy- spróbuj!
- Kiedy ja… Kiedy nawet nie wiem, czy mam talent! – broniła się szeptem, całkiem skonfundowana. – Po prostu kocham teatr i śpiew, a reszta….
- Ja talentu nie mam na pewno- przerwał Draco, rozluźniając uścik. – Ale myślę, że ty go masz jak najbardziej. Z resztą przekonamy się, czytać potrafię, to najważniejsze!
- Draco, to szaleństwo!
- Owszem! Tak samo jak szaleństwem była twoja próba ucieczki czy korzystanie z Liberare Serve przy Belli. A więc teraz popełnimy jeszcze jedno szaleństwo i przygotujemy cię na egzaminy do Magicznej Akademii Teatru w Paryżu….
- Nie! Nie zgadzam się! – próbowała jeszcze oponować, ale Draco wyszczerzył do niej zęby.
- Cóż- zaczął niewinnie. – Tak się składa, że to mój kolejny rozkaz. Szkoda więc, że znowu nie masz w tej kwestii prawa głosu!

*********

-(…) Tyś niczym więc prócz śmiecia, nędzną szlamą tylko…. – mówił obojętnie Draco, patrząc na Hermionę znad jakiejś książki.
Hermiona wpatrywała się w niego zaskoczona,. Na jej twarz wykwitł wyraz zawodu, a jednocześnie maska osoby silnej- widać za wszelką cenę starała się pokazać, jak bardzo nie ruszają ją słowa chłopaka.
- Doprawdy, mój drogi- twe słowa ostrzejsze od miecza. Cóż żem uczyniła, czym ci zawiniłam? Wszak jam to- ta sama którąś zwykł kochać i słówka szeptać czułe, jak i obietnice składać najpiękniejsze! Hańbą okryłeś się z chwilą, gdy myśl ta czarna wobec mnie niewinnej na dnie zmysłu twego tam zakwitła! Bądź przeklęty zatem! Żegnam! Nie tego pokochałam, co spiskować poczyna i językiem swoim niczym wężem jadowitym kłuje me serce oddane!
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Obrzuciła Dracona jednym spojrzeniem- pełnym pytań, zarzutów i wielkiego smutku. Wyglądała przy tym tak słodko, tak niesamowicie rozbrajająco, że Narcyza aż sama poczuła łzy w oczach.
            Tak, kochała Draco nad życie. Ale kochała też Hermionę. Chociażby nie wiem jak się pokłócili, nie miał prawa mieszać jej z błotem!
Zobaczyła, jak Hermiona wychodzi z godnością z pomieszczenia. Na Draco nie zrobiło to zaś żadnego wrażenia.
Postanowiła więc interweniować.
- Jak mogłeś, Draconie! – zagrzmiała, stanowczo wchodząc do pokoju. – Co cię podkusiło.. Jak… W ogóle jak to się stało, że znowu… Draco, przecież to nasza Hermiona!  NASZA KOCHANA HERMIONA! Dlaczego więc..
Draco spojrzał na mamę wielkimi oczami, zaskoczony, że wszystko słyszała. Po chwili wstąpił w niego gniew. Jak mogło jej coś takiego w ogóle przyjść do głowy?!
- Dlaczego… Dlaczego mnie o coś takiego podejrzewasz?! - warknął w końcu - Wtedy… Gdy na początku rozbiła serwis podczas przyjęcia- wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że ojciec wymierzył jej karę! Stukot jego laski dochodzący z pomieszczenia, do którego ją zabrał, jej przeraźliwe krzyki… I to, jak wyglądała, gdy już ztamtąd wrócili! A mimo tego….Ani na chwilę nie przestałaś mieć stuprocentowej pewności, że tata jej nie skatował, że to była tylko mistyfikacja! - rzucił oskarżycielsko.
- To co innego! Wierzę, że ty też byś jej TAK nie potraktował…- oświadczyła pewnie Narcyza-  Ale to inna sprawa! Te przezwiska wam się zdarzały i…
- To nie ja! Nie ja! - zaczął się bronić, a w jego głosie wykwitła nuta paniki. - I nie do Hermiony! Też ją kocham, też jest mi droga!
- Wiem skarbie! Dlatego właśnie napawa mnie to zdziwieniem! I jak to możliwe, że to nie byłeś ty! Przecież słyszałam!
- Bo to nie byłem ja! Znaczy,…. Nie ja jako ja! I nie do niej, jako Hermiony! Och, przecież znasz tę sztukę! 
- Owszem. - potwierdziła Narcyza. - To dialog z Kerliera między Laurindą a Terencjuszem. Myślałam , żeście po prostu zapożyczyli dialog jako wybitnie odpowiadający do waszej kłótni…
- Na Boga… Nigdy, za nic na świecie nie powiedziałbym czegoś takiego do Hermiony! Odgrywaliśmy po prostu scenkę!
- Ale... - pani Malfoy była kompletnie zbita z tropu, więc Dracon postanowił wreszcie uchylić rąbka tajemnicy przed rodzicielką:
- Nasza Hermiona ma jednak swoje tajemnice. Bo widzisz…

****

- Hermiono?
- To… to nie tak! Ja…Draco nic nie zrobił.
Narcyza skinęła głową i położyła jej palec na ustach.
- Wiem. Draco wszystko mi powiedział.
Przez chwilę obie milczały.
- Hermiono?
- Przepraszam…
- Nie, nie skarbie! Nie o to chodzi! Chodź do mnie!- Narcyza wyciągnęła do niej ręce. Gdy Hermiona niepewnie zrobiła kilka kroków, zagarnęła ją do siebie. - Kochanie, to było piękne! Czemu nic nam nie mówiłaś? To było cudowne!
- Dziękuję… Ale to tak po prostu, bez żadnych większych…
- No właśnie! „Bez żadnych większych...” Dlaczego? Draco wspominał mi coś o Magicznej Akademii Teatru w Paryżu. Chciałabyś tam się dostać, hmm?
- Nie wiem… Nie wiem, proszę pani… Z jednej trony byłoby wspaniale, ale z drugiej… Każdy chyba oczekuje ode mnie czegoś innego…- wyznała Hermiona, spuszczając wzrok.
- „Każdy”? To znaczy kto, skarbie? Posłuchaj mnie uważnie- Narcyza uniosła ręką twarz dziewczyny tak, iż teraz Gryfonka nie miała wyboru- musiała utrzymywać z nią kontakt wzrokowy.
- To, że jesteś najinteligentniejszy stworzeniem, jakie kiedykolwiek miałam okazję poznać nie znaczy, że twoja przyszłość jest z góry zdeterminowana. Owszem, dla nas jest to szok… I dla twoich znajomych zapewne też będzie. Każdy pewnie spodziewał się, że z twoim umysłem pójdziesz pewnie na Uniwersytet Magomedycyny w Australii lub do Wyższej Szkoły Prawa Czarodziejskiego w Kanadzie… Ale to twoje życie, kochanie! Liczy się to, czego pragniesz ty i czego ty oczekujesz. Kochasz teatr, prawda?
- Najbardziej na świecie…
- Więc nie powinnaś mieć żadnych wątpliwości. Tylko ty jesteś najważniejsza, pamiętaj o tym. To już nie jest czas, kiedy musisz zachowywać się tak, by inni przypadkiem nie mieli pretensji… Magiczna Akademia Teatru w Paryżu, powiadasz? Wiesz, w sumie….. wszystkim nam przydadzą się wakacje. Paryż- miasto sztuki, czego chcieć więcej?
Hermiona wytrzeszczyła oczy. To było niewiarygodne! Malfoyowie zamierzali jechać do Paryża by ją wspierać i…
Dobry Boże, to dopiero się porobiło!

*************


- Powodzenia, Hermiono! – szepnęła Narcyza, uśmiechając się ciepło do swojej podopiecznej.
Hermiona posłała jej pogodny wzrok, siląc się na spokój, ale nie była w stanie.
Westchnęła głęboko.
- Boję się- wyznała szczerze. – Od zawsze to uwielbiałam, ale czy to wystarczy, żeby wiązać z teatrem większe plany? Czy to aby nie za wysoko celuję?!
Narcyza wpatrywała się w nią przez chwilę uważnie, a potem podeszła bliżej i położyła jej rękę na ramieniu.
- Posłuchaj, skarbie- odezwała się, patrząc jej w oczy. – Wszystko będzie w jak najlepszym porządku! Pamiętasz, jak się nas na początku bałaś?  I co, potrzeba było? Gdzieżbyś wtedy przypuszczała, że za niecały rok znajdziesz się na drugim końcu Europy, zdając do elitarnej szkoły teatralnej, w towarzystwie Draco, który jest zakochany w tobie do szaleństwa, w warkoczach zaplecionych przez tą OKROPNĄ Narcyzę Malfoy, hmm?
Hermiona zachichotała cicho.
- Nigdy nie myślałam, że pani jest okropna! – zaprotestowała.
- Och, naprawdę? Nawet wtedy, gdy cię zamknęłam w lochu?
- No cóż… Należało mi się!
Narcyza uśmiechnęła się ciepło i przytuliła dziewczynę
- Napędziłaś nam wtedy niezłego stracha. Wiesz przecież, ile dla nas znaczysz! – wyszeptała. - Cóż, w każdym razie… Nie okazaliśmy się chyba zbyt straszni, prawda?
- Nie! Oczywiście, że nie! Jesteście moją rodziną… Przecież o tym wiesz, pani- Hermiona odważyła się położyć głowę na ramieniu Narcyzy, na co kobieta zaczęła gładzić jej policzek.
- Wiem… Wiem, kochanie. Ty też jesteś nasza. Nasza kochana, odważna dziewczynka. Prawdziwa Malfoy z ciebie. Zapamiętaj to, Hermiono. A Malfoyowie to urodzeni zwycięzcy. Tak więc teraz pójdziesz tam i dasz z siebie wszystko…. I pokażesz im, na co nas stać…. A potem niech się dzieje co chce. I tak będę z ciebie dumna, moja Hermiono!

*******

Głęboki oddech. Już czas. Wdech i wydech.
Palce Hermiony zacisnęły się na wisiorku, serduszku od Malfoyów, które zawsze nosiła na szyi.
Naraz stanęło jej przed oczami wzrok Lucjusza, pełen milczącej dumy i aprobaty, podziw i wiarę w nią widoczną w oczach Narcyzy, a przede wszystkim dodające otuchy czułe gesty Draco.
Zrobi to. Jest w stanie. Pójdzie tam i pokaże na co ją stać. A potem może ją przyjmą, a może nie.  Zobaczymy. Ale będzie mieć tą satysfakcję, że spróbowała. Cała ta zwariowana przygoda, podjuszana przez kochanego Draco tu ma swój finał. Narcyza miała rację- gdzieżby przypuszczała, że kiedykolwiek się na to zdobędzie?! Że będzie walczyć o marzenia?!
Więc trudno. Będzie co ma być. A na razie proszę państwa kompletne szaleństwo- ona, Hermiona Granger zdająca do Magicznej Akademii Teatru w Paryżu.
Ha, ha, ha.

********

Sala rozbrzmiewała owacjami na stojąco, a Hermiona w barokowej kreacji stała na środku sceny w towarzystwie współaktorów i czuła się szczęśliwa.
Już w chwili, gdy rozbrzmiały pierwsze akordy i zaśpiewała pierwsze nuty solowej pieśni- wizytówki sztuki, w której grał główną rolę- wiedziała, że to właśnie w tym jednym miejscu na ziemii powinna się znaleźć. Urodziła się po to. Kochała to.
            W pierwszym rzędzie, stojących przy miejscach honorowych ujrzała zachwyconą Narcyzę w najnowszej, eleganckiej sukience wyglądała olśniewająco; Lucjusza z podziwem na twarzy i Draco- jej Draco, absolutnie zachwyconego i oszołomionego pięknem jej osoby.
Aktorstwo zawdzięcza jemu. Nie dość, że stał się najważniejszą osobą w jej życiu to jeszcze pomógł jej spełnić najbardziej skrywane marzenie życia, odnaleźć pasję i móc wykonywać to, co kochała.
To było jej pięć minut. Mimo że zawsze obawiała się tego wstydliwego uczucia, kiedy oczy całej widowni wpatrzone są w nią jedną- teraz napawało ją dumą i radością.
Była z siebie dumna. Jej zdeptane poczucie własnej wartości na nowo urosło do właściwego rozmiaru. Udało jej się, osiągnęła to. I wreszcie nauczyła się, że nie ma w tym nic złego, iż wie, że jej wykonanie „The spirit of midnight” było naprawdę fenomenalne.
Trzeba znać swoje zalety bo tylko wtedy można żyć pełnią życia.
I  to również uświadomił jej Draco.
***********

ROZDZIAŁ 22

- Nasze złote trio znowu razem! – zakpił Draco, zagradzając drogę Harremu, Ronowii Hermionie, gdy następnego ranka szli na kolację. -  Co, Weasley- masz nadzieję, że szlama sypnie ci odpadem złota i będziesz w stanie sprawić sobie wreszcie NORMALNE…
- Za to ty Malfoy powinieneś sprawić sobie mózg- przerwał wściekle Harry, mierząc arystokratę morderczym spojrzeniem. – Ciekawe, dlaczego przez tyle lat nie mieliście jeszcze okazji go nabyć… Czyżby pogłoska o bogactwie Malfoyów miała w sobie ziarno zakłamania?
            Blada twarz Draco poczerwieniała ze złości.
- Nawet się nie…
- To TY daj nam spokój- wycedziła Hermiona.. – Odwal się od nas, z łaski swojej i…
- Nie odzywaj się przy lepszych, mała szlamo! - Draco stracił cierpliwość. Jak oni śmieli, jak mogli, jak się odważyli!? - Nie jesteś godna się odzywać, śmieciu i…
            Harry i Ron równocześnie wyciągnęli różdżki wycelowali nimi w Ślizgona, gotowi stanąć w obronie przyjaciółki.
- Nie! Przestańcie, naprawdę… - próbowała ich uspokajać. – Niech sobie mówi…
- Nawet się nie ważcie- nagle rozległ się stanowczy głos (zgadnijcie czyj:P)
- Widzę, że nieodłączna legenda naszej pięknej szkoły ponownie w komplecie- wycedziła Narcyza Malfoy, zakładając ręce na piersi. – Imponujące. 
- Dracon pierwszy nas zaczepił i zaczął obrażać- warknął nieprzyjemnie Harry. – Nie prosiliśmy o audiencję.
- Czyżby? Jednak nawet fakt, iż wyjaśniliście sobie pewne sprawy nie stawia was wbrew pozorom ponad innymi uczniami. - zagrzmiała kobieta, wodząc po trójce Gryfonów  nieprzyjemnym spojrzeniem. - Znajomość opierająca się na… wątpliwych wartościach, których pokaz mieliśmy w ostatnich dniach….Ale nawet ta wasza PRZYJAŹŃ nie jest usprawiedliwieniem dla ataków na innych uczniów!
- „Przynajmniej mamy prawdziwych przyjaciół, a nie degeneratów-przydupasów z morderczymi skłonnościami, gotowych zabić nas tylko dla wyższego stołka w szeregach naszego psychopatycznego guru.” – pomyślała wściekle Hermiona.
            I nagle zdała sobie sprawę, że wszyscy wpatrują się w nią zaskoczeni, a na twarzy Narcyzy Malfoy szok miesza się z wściekłością i chęcią mordu.
A potem przypomniała sobie, że chyba przypadkiem wypowiedziała swoje myśli na głos.
- Szlaban, panno Granger- oświadczyła tylko lodowato kobieta. – O dwudziestej… Dzisiaj!
            Nie wiedziała, co jeszcze ma powiedzieć. Mało tego- najbardziej kłuło ją to, że w słowach tej bezczelnej szlamy było nuta prawdy.
Przede wszystkim racją było to, że takich przyjaciół jak ich trio rzeczywiście można ze świecą szukać. I szczerze mówiąc- sama dziwiła się, jakie wrażenie zrobiła na niej wypowiedź tej… Jak w ogóle ona śmiała?! Ta… Ta brudna, mała szlama! A Draco tyle razy opowiadał o lizusostwie tej przemądrzałej dziewuchy! Tymczasem… Nie, to było niesamowite…
            Narcyza z nieodgadnioną miną oddaliła się, ale z całej jej postaci emanowała złość i wzburzenie.
Dopiero kiedy zniknęła z pola widzenia, Ron wydał z siebie jęk zachwytu.
- To było obłędne! – wydyszał wciąż mrugając z niedowierzania. – Zupełnie zachwycając i… takie NIE W TWOIM STYLU!
- Och, dzięki za miłe słowa- warknęła z przekąsem Hermiona, na jej twarzy jednak pojawił się mały uśmieszek, wiedziała wszak, że przyjaciel nie miał niczego złego na myśli, nawet jak wypowiedź wyszła nieco niefortunnie. – Zupełnie nie wiem, co takiego mnie podkusiło….
 - My też nie wiemy- przerwał Harry.- Cokolwiek to było, stanowczo LUBIĘ TO. Strzał w dziesiątkę! Jej minę zapamiętam do końca życia…. – urwał z rozmarzeniem, przywołując ponownie rzeczony obraz.
- Tylko ż to ja muszę teraz za to płacić- rzekła ponuro Hermiona. – Tym razem jej szlaban będzie nie do zniesienia- ona mnie nienawidzi. Nie towarzyszyć już mi będzie jej ukochany synuś, więc pewnie nie omieszka wymyślić czegoś upiornego. Uwłaczającego. Do cna podłego. I..
- Hej, wyluzuj! Nie może zrobić ci trwałej krzywdy! To Hogwart! Dumbledore wciąż pozostaje tu najważniejszą postacią, pamiętaj o tym! –uspokajał Ron.
- A jak się obawiasz, zawsze możemy też dostać szlaban! – dodał Hary, ze złośliwym błyskiem w oku.
            Hermiona dopiero po chwili zdała sobie sprawę, co przyjaciel ma na myśli.
- Ani mi się ważcie! – zagrzmiała, jednak w jej tonie słychać było rozbawienie. – Sama dam sobie radę z tym szatańskim pomiotem! A znając wasze szczęście, od razu wpakowalibyście się w coś zgoła gorszego, niż tylko zwykły szlaban!
- „Zwykły szlaban” i „Narcyza Malfoy” to oksymoron, skarbie- mruknął jeszcze Harry i wszyscy troje udali się do Wielkiej Sali.

**********

- Panno Granger? Profesor Malfoy  opowiadała coś o waszej dzisiejszej rozmowie- zagadnęła Hermionę Ingrid Couvert.
            Gryfonka spojrzała na nauczycielkę zmieszana.
- Owszem, pani profesor. Trochę mnie poniosło- przyznała. – Ale… Dracon Malfoy nas zaczepił i…
- Domyślam się. Nie mogłaś przecież podejść do Narcyzy i powiedzieć jej „Hej, pani profesor! Uważam, że zadaje się pani z... jak to było? Psychopatami i mordercami?
            Hermiona zarumieniła się lekko.
- Jednak powinnaś nad sobą panować- kontynuowała Ingrid. – Narcyza Malfoy jest specyficzną osobą i chociażby wydawało ci się, że TY masz rację… Pamiętaj, że póki co ma ona większe prawa. Poza tym całość nie zawsze ma się w realu tak, jak może się wydawać. Chociaż przyznaję, że pani Malfoy była dziś niezwykle wzburzona, co…Co chyba znaczy, że ruszyło ją trochę to, co usłyszała od ciebie. Tym bardziej, że….
- Że uważa mnie za zwykłą szlamę- dokończyła ponuro Hermiona.
            Profesor Couvert skrzywiła się nieznacznie, a jej źrenice rozszerzyły się.
- Nie elegancko się tak wyrażać- powiedziała wolno, cicho wzdychając. – Nie powinnaś też tak o sobie myśleć, panno Granger.
- Ale ona tak o mnie myśli…
- Nie ma to nic do rzeczy! Nie chcę by taka inteligentna dziewczyna wzrastała w takiej opinii o sobie… Jednakże bez względu na wszystko- twoje zachowanie było karygodne.
- Wiem, pani profesor. Przepraszam.
- Otóż to, panno Granger. – Ingrid Couvert spojrzała na nią stanowczo. – Odwaga uczniów domu Godryka Gryffindora powinna iść w parze z rozsądkiem. Warto zapamiętać!

***************

„Ciekawe, co ten pomiot szatański wymyśli” – myślała wściekle Hermiona, udając się wieczorem do gabinetu Narcyzy. – „Pole do popisu, bardzo proszę. Ale mam nadzieję, że będzie mieć dość rozsądku…”
Wolała nie myśleć, co zrobiliby jej przyjaciele, gdyby doszły ich słuchy o niehumanitarnym przebiegu szlabanu.




9 komentarzy:

  1. Mi się ten rozdział bardzo podoba :D
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział cudowny jak zawsze, a słowa Miony do Narcyzy cudowne. Tak jak wcześniej bardzo podobały mi się konfrontacje Miona a Harry i Ron to teraz chyba jednak wole Złotą Trójcę przeciwko Draco. Tak cudownie piszesz, że nie wiem już sama co bardziej wolę. No to przed nami kolejny szlaban, bardzo ciekawi mnie pomysł na niego...

    a miniaturka piękna, wzruszyłam się.
    Super, że postanowiłaś odnieść się do wcześniejszej miniaturki. I mam nadzieję, że co jakiś czas dopiszesz kolejną nawet taką krótką cześć.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały. *.* i jestem bardzo mile zaskoczona. Jeśli chodzi o kanoniczność charakterów (na którą zwracam zawsze szczególną uwagę) mieścisz się w granicach normy (jakkolwiek ozięble i protekcjonalnie by to nie brzmiało jestem pod dużym wrażeniem). Jedynie Harry lekko mnie rozczarował, myslałam, że będzie bardziej rozsądny w wydawaniu sądów. Podoba mi się twoje podejście do historii (sama jestem jej pasjonatką ) widać, że myślisz pisząc o II WŚ, ładnie tłumaczysz jej okropieństwo. Dziękuję za ludzkość Malfoy'ów. Dzięki Bogu nie pozbawiłaś ich uczuć.
    Nie jest to może szczyt moich umiejętności w kometowaniu, ale musisz mi wybaczyć, gdyż spędziłam pół dnia nad przeróżnymi (lepszymi i gorszymi, choć w większości nad tymi drugimi x.x) blogami o dramione i padam już na ekran telefonu.
    Pozdrawiam, życzę weny i kłaniam się nisko,
    Phil (o Sophie)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze - miniaturka. Czyżby to był dalszy ciąg tej pięcioczęściowej?^^ Obłędnie świetna!
    Po drugie - rozdział. Cóż... na pewno bym na to nie wpadła :) ciekawe, jaki będzie ten szlaban.
    To hasło z oksymoronem Harry'ego... bezcenne! :D
    Pozdrawiam
    Merill

    OdpowiedzUsuń
  5. W pierwszej części Narcyza ją spoliczkowała, w drugiej zamknęła w lochu, a teraz jeszcze wspominasz, że nałogowo czytała jej w umyśle, nie pozwalając na ani odrobinę prywatności....A mimo to cały czas niby jest, że Malfoyowie ją lubią i się troszczą. Gdzie tu logika??

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna notka :* Już aię nmg doczekać kolejnego rozdziału :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne:-)
    Czekam na kolejne i weny życzę w dalszym pisaniu :-D

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny pomysł z teatrem w świecie czarodziei :)). Draco i Narcyza byli tacy czuli, że aż ciepło na sercu się robiło. Serio, twój Malfoy Junior to jakiś ideał mężczyzny ukryty pod wrednym usposobieniem. Jestem pełna podziwu tego, że wymyśliłaś nazwę sztuki, napisałaś pięknym jeżykiem parę linijek dramatu i obmyśliłaś zarys fabuły.
    Całość czytało mi się bardzo przyjemnie.

    Co do rozdziału:
    Jakaś taka przyjemna była ta rozmowa Świętej Trójcy, a Draco jak Draco, zachował się po Malfoyowsku.
    Znowu muszę przyznać, że przemyciłaś ważną myśl: że nie ważne jak inni cię nazywają, nawet jeśli to byłoby utarte, powszechne stwierdzenie, nie należy samemu tak o sobie sądzić. No bo takie rzeczy prowadzą do zaniżenia samooceny. Nie chodzi mi o to, by być bezkrytycznym wobec siebie, raczej o to, żeby znać swoją wartość :)).
    Czekam na nexta, ciekawe jak bardzo niehumanitarny okaże się ten szlaban.
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeycuanfsbajekzksbcisncjxb.
    Rozdział genialny jak i miniaturka. Myślałam, że już ją skończyłam a tu taka niespodziewanka :D
    Czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń