Pamiętacie, jak napisałam, że powstaje krótkie wariactwo osadzone w realiach miniaturkowych? Były błagania, by opublikować więc proszę bardzo- chociaż fabuła i pomysł przyleciały z kosmosu.
Po prostu byłam niezwykle zainspirowana filmem pt: "Masz talent" (nie, nie programem rozrywkowym. Filmem.)
A oprócz tego zabójczo długi, bo w Wardzie aż JEDNOSTRONICOWY rozdział nowy- ale jednak tak krótki być musi.
Naprawdę chaotyczny i ledwo wspomniany.... Ale tym razem naprawdę nie miałam serca do tego. Poza tym to tylko takie przejście... powinny już się zacząć prawdziwe wydarzenia, rozkręcać akcja właściwa.... Więc i się zacznie niedługo, a póki co powtarzam- wiem dobrze, że rozdział bije wszelkie rekordy na anty, choć osobiście jestem wielką fanką Hermiony w tym kawałku tekstu....
Ale oprócz tego, kompletna klapa. No ale mam nadzieję, że ze mną zostaniecie.
A więc pozdrawiam:)
MARZENIA- MINIATURKA ABSURDALNA
Hermiona z wypiekami na twarzy zamknęła
przeczytaną po raz setny „Opowieść wrogów” genialnego Keliera- dramatopisarza,
będącego w świecie czarodziejskim niczym mugolski William Szekspir.
Malfoyowie posiadali w swoich zbiorach
wszystkie siedemdziesiąt osiem utworów geniusza, a „Opowieść wrogów”- tragedia
romantyczna kończąca się zbrodnią przemyślaną była wedle jej oceny prawdziwym
majstersztykiem.
Laurinda- główna bohaterka
sztuki-przedstawiała dla niej idealny zestaw żywej i dynamicznej postaci,
jednocześnie pozostającej emocjonalną kobietą z krwi i kości- zdeterminowaną,
potrafiącą kochać i rozpaczać, ale też zdolną do racjonalnych zachowań i
dążenia za wszelką cenę do realizacji swych celów.
„I niech przeminie ta dola łez, krwi i smutku,
a zaklinam- kto żyw, niech powstanie! Hej, naprzód- wiary swej nie tracąc
gorzkie łzy przełykam. Gdyż mą duszę gorszą klątwą porażona nie obumarła
bynajmniej- więc idę. Za blaskiem księżyca podążywszy, cichą łzę na policzku
dzierżąc- to z tobą, mój śnie najmilszy pragnę istnieć. I zginąć” – wyszeptała
w duchu swą ukochaną rolę.
W
duchu czuła niekiedy, że do pewnego stopnia jest do Laurindy podobna. Obie
pochodziły z rodziny mugoli. Obie pozbawione w jednej chwili ostoi- dramatyczna
księżniczka swego narzeczonego, ona- ukochanych rodziców. Obie starały się walczyćo swoje, obie
upadały, czuły się zagubione, ale wciąż tliła się w nich zabójcza wola
przetrwania.
Cóż, prawdę mówiąc pod koniec sztuki Laurinda
przyczyniła się w bardzo bezpośredni sposób do zabójstwa Tercjusza- i Hermiona
miała nadzieję, że podobieństwa tego szczegółu do jej realnego życia los jej
oszczędzi.
Ale
dość o tym. Ukochana sztuka, ukochany świat- teatr i muzyka.
Ostatnio Narcyza wspominała o premierze
„Stradivariusa”, na którą wybiera się wraz z Lucjuszem i Draconem… Zapytała się
jej…JEJ! Czy nie chciałaby towarzyszyć im na przedstawieniu- oczywiście dla
zachowania pozorów w charakterze służki.
Och, jakże była swej pani wdzięczna! Mogłaby
robić wszystko! Gotowa była spełnić każde żądanie, byleby na własnej skórze odczuć
to niesamowite piękno opery- magię i czar krainy, która niosła za sobą
nieograniczone możliwości!
Następnego
dnia, usługując przy uroczystym obiedzie pani domu i jej dwóm znajomym
usłyszała, jak jedna z nich rozprawia się o młodziutkim aktorze, który
zadebiutował właśnie w „Stradivariusie”, a ukończył jedną z elitarnych
magicznych szkół teatralnych.
Dobrze
wiedziała o istnieniu takich szkół. Jej niespełnione marzenie. Tyle razy śniła
o jednej z nich, o rozwijaniu swych pasji, zgłębianiu tajników cudownej wiedzy!
To była jej mała tajemnica. Cel, do którego
dążyła w marzeniach- i tylko tam, bo przecież nigdy nie odważy się powiedzieć
swych aspiracji na głos!
Nawet nie śmiała sobie wyobrażać reakcji
swoich znajomych czy rodziny Malfoyów…
Bo jak to tak!? Ona- Hermiona Granger- i
teatr? Śpiew?
Przecież to…to niedorzeczne!
Schowała więc kartkę e spisanymi przez siebie
magicznymi szkołami teatralno-wokalnymi głęboko na dno swoich rzeczy i tylko co
jakiś czas wyjmowała ją ot, tylko, by na nią popatrzeć i zatracić się w
marzeniach.
I
pech chciał, że razu pewnego zastał ją wtedy Draco.
- Pokaż! – zarządał, widząc speszenie,
występujące na twarz dziewczyny.
Zarówno
on, jak i jego rodzice starali się mieć Hermionę i wszelkie jej postępowanie
pod ścisłą kontrolą, głównie z troski o nią samą. Wiedzieli już, do czego jest
zdolna i jak desperacko może szukać ucieczki od rzeczywistości, uważali więc za
konieczne władać każdym aspektem jej życia.
Tak więc Lucjusz i Narcyza co jakiś czas
używali wobec niej oklumencji, by skontrolować wszystko to, co powstawało w jej
umyśle. Draco regularnie rozmawiał z nią na najróżniejsze tematy, tropiąc
jakiekolwiek niepokojące sygnały, a także dokładnie przeszukiwał jej pokój,
wyczulony na wszelkie ostre okropieństwa, które tak niedawno trzymała pod
poduszką.
Wydawało się więc, że Malfoyowie mają kontrolę
nad wszystkim. Brak zaufania, a raczej wynikająca z konieczności tak desperacka
chęć uchronienia tej dzielnej, skrzywdzonej dziewczynki przed samą sobą!
A jednak.
- Draco, to… to nic złego! – tłumaczyła
speszona Hermiona, starając się ukryć karteczkę za sobą. – Ot, zwykły kawałek
papieru i…
- Pokaż! – zarządał, wyciągając rękę. Hermiona
skuliła się w sobie.
- Nieee… -wyszeptała, rumieniąc się. – Nie,
naprawdę- to nic takiego! Przecież….
- Mam zawołać mamę? - szantażował Draco, wiedząc, że posuwa się do
rzeczy paskudnej.
Hermiona czuła wielki respekt do Narcyzy i
Lucjusza i wciąż była niezwykle skrępowana w ich towarzystwie. Tylko z Draco
odważyła się czasem droczyć, niezgadzać i sprzeciwiać mu się- taka ich wspólna,
mała przekora.
- Jesteś okropny- szepnęła dziewczyna,
szykując się do kapitulacji.
Ślizgon
uśmiechnął się łobuzersko, objął ją w pasie i spokojnie wyjął kartkę z dłoni.
- Wiesz, że to dla twojego dobra…. Z troski…
- Z troski mi nie ufacie? –wyrwało się
Hermionie, to co siedziało na dnie jej umysłu już od dawna.
Dracon
westchnął.
- Z troski się o ciebie martwimy. I
sprawdzamy, czy ciężka depresja nie dała o sobie znać. To choroba, Mionku-
pocałował ją lekko w policzek. – A chorymi szlamciami trzeba się opiekować. Tak
więc też to czynimy… Więc bądź grzeczną dziewczynką i pokaż ładnie co tam masz.
Hermiona
westchnęła.
- Nic takiego, mówiłam. Proszę- zobacz. Mówię
prawdę….
Draco
wziął od niej zgnieciony kawałek papieru i szybko przejechał przez niego
wzrokiem.
- Nazwy szkół- podsumował, przenosząc
spojrzenie na zmieszaną dziewczynę. – Szkół twórczych. Po co ci to?
Hermiona
lekko wzruszyła ramionami, ale po chwili zdała sobie sprawę, że nie powinna
zachowywać się tak w obecności bądź co bądź- syna swojego pana.
- Tak po prostu- pisnęła.- Bez żadnych….
Lecz
Draco wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Ty… ty chciałabyś być aktorką! –wyszeptał w
końcu, a twarz mu pojaśniała. – Chciałabyś się tam uczyć i…
- Nie! – zaprzeczyła szybko Hermiona. – Nie,
naprawdę…
Ślizgon
uniósł leko brwi i ledwo powstrzymał uśmieszek.
- Czyżby?
- Tak! To znaczy…. – Gryfonka zarumieniła się
po raz kolejny. – W porządku, może przez chwilę wyobrażalłam sobie CO BY BYŁO
GDYBY. Ale to niczego nie zmienia. Ot, i zwykła mała głupotka…
- Magiczna Akademia Teatru w Paryżu na
pierwszym miejscu- przeczytał Draco, robiąc sprawny unik przed Hermioną,
próbującą wyszarpnąć mu kartkę z ręki- w rezultacie dziewczyna tkwiła teraz w
jego dłoniach, on sam zmierzył ją
rozbawionym spojrzeniem, w którym kryła się jednak nutka zaskoczenia. – No, no,
no Mionku- nie spodziewałem się…. Spróbuj!
- Co?! – dziewczyna była zbita z tropu.
Bo jak to tak? Ona? Czyżby Draco urządzał
sobie z niej żarty?
- Poważnie mówię! Spróbuj! – zaświeciły mu się
oczy z podniecenia. – Co ci zależy?!
- Nie mam czasu, ani…
- Och, tylko mi nie mów, że nie masz
możliwości! Wiesz dobrze, jak traktują cię rodzice!
- Ale ja nie chcę ciągnąć od państwa pieniędzy
na swoje fanaberie!
- Boże, Hermiona! Jak ty wszystko masz
skrzywione…. Słuchaj- przyciągnął ją do siebie i wlepił swoje niebieskie oczy w
jej brązowe. – To nie są żadne fanaberie! Twoje marzenia to nie zachcianki,
którym nie warto poświęcać uwagi tylko piękne, wspaniałe pragnienia.. Co ci
zależy- spróbuj!
- Kiedy ja… Kiedy nawet nie wiem, czy mam
talent! – broniła się szeptem, całkiem skonfundowana. – Po prostu kocham teatr
i śpiew, a reszta….
- Ja talentu nie mam na pewno- przerwał Draco,
rozluźniając uścik. – Ale myślę, że ty go masz jak najbardziej. Z resztą
przekonamy się, czytać potrafię, to najważniejsze!
- Draco, to szaleństwo!
- Owszem! Tak samo jak szaleństwem była twoja
próba ucieczki czy korzystanie z Liberare Serve przy Belli. A więc teraz
popełnimy jeszcze jedno szaleństwo i przygotujemy cię na egzaminy do Magicznej
Akademii Teatru w Paryżu….
- Nie! Nie zgadzam się! – próbowała jeszcze
oponować, ale Draco wyszczerzył do niej zęby.
- Cóż- zaczął niewinnie. – Tak się składa, że
to mój kolejny rozkaz. Szkoda więc, że znowu nie masz w tej kwestii prawa
głosu!
*********
-(…) Tyś niczym więc prócz śmiecia, nędzną
szlamą tylko…. – mówił obojętnie Draco, patrząc na Hermionę znad jakiejś
książki.
Hermiona wpatrywała się w niego zaskoczona,.
Na jej twarz wykwitł wyraz zawodu, a jednocześnie maska osoby silnej- widać za
wszelką cenę starała się pokazać, jak bardzo nie ruszają ją słowa chłopaka.
- Doprawdy, mój drogi- twe słowa ostrzejsze od
miecza. Cóż żem uczyniła, czym ci zawiniłam? Wszak jam to- ta sama którąś zwykł
kochać i słówka szeptać czułe, jak i obietnice składać najpiękniejsze! Hańbą
okryłeś się z chwilą, gdy myśl ta czarna wobec mnie niewinnej na dnie zmysłu
twego tam zakwitła! Bądź przeklęty zatem! Żegnam! Nie tego pokochałam, co
spiskować poczyna i językiem swoim niczym wężem jadowitym kłuje me serce
oddane!
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy.
Obrzuciła Dracona jednym spojrzeniem- pełnym pytań, zarzutów i wielkiego
smutku. Wyglądała przy tym tak słodko, tak niesamowicie rozbrajająco, że
Narcyza aż sama poczuła łzy w oczach.
Tak,
kochała Draco nad życie. Ale kochała też Hermionę. Chociażby nie wiem jak się pokłócili,
nie miał prawa mieszać jej z błotem!
Zobaczyła, jak Hermiona wychodzi z godnością z
pomieszczenia. Na Draco nie zrobiło to zaś żadnego wrażenia.
Postanowiła więc interweniować.
- Jak mogłeś, Draconie! – zagrzmiała,
stanowczo wchodząc do pokoju. – Co cię podkusiło.. Jak… W ogóle jak to się
stało, że znowu… Draco, przecież to nasza Hermiona! NASZA KOCHANA HERMIONA! Dlaczego więc..
Draco spojrzał na mamę wielkimi oczami,
zaskoczony, że wszystko słyszała. Po chwili wstąpił w niego gniew. Jak mogło jej coś takiego w ogóle przyjść do głowy?!
- Dlaczego… Dlaczego mnie o coś takiego
podejrzewasz?! - warknął w końcu - Wtedy… Gdy na początku rozbiła serwis podczas przyjęcia-
wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że ojciec wymierzył jej karę!
Stukot jego laski dochodzący z pomieszczenia, do którego ją zabrał, jej
przeraźliwe krzyki… I to, jak wyglądała, gdy już ztamtąd wrócili! A mimo
tego….Ani na chwilę nie przestałaś mieć stuprocentowej pewności, że tata jej
nie skatował, że to była tylko mistyfikacja! - rzucił oskarżycielsko.
- To co innego! Wierzę, że ty też byś jej TAK nie
potraktował…- oświadczyła pewnie Narcyza- Ale to inna sprawa! Te przezwiska wam się zdarzały i…
- To nie ja! Nie ja! - zaczął się bronić, a w jego głosie wykwitła nuta paniki. - I nie do Hermiony! Też ją
kocham, też jest mi droga!
- Wiem skarbie! Dlatego właśnie napawa mnie to
zdziwieniem! I jak to możliwe, że to nie byłeś ty! Przecież słyszałam!
- Bo to nie byłem ja! Znaczy,…. Nie ja jako
ja! I nie do niej, jako Hermiony! Och, przecież znasz tę sztukę!
- Owszem. - potwierdziła Narcyza. - To dialog z Kerliera między
Laurindą a Terencjuszem. Myślałam , żeście po prostu zapożyczyli dialog jako
wybitnie odpowiadający do waszej kłótni…
- Na Boga… Nigdy, za nic na świecie nie
powiedziałbym czegoś takiego do Hermiony! Odgrywaliśmy po prostu scenkę!
- Ale... - pani Malfoy była kompletnie zbita z tropu, więc Dracon postanowił wreszcie uchylić rąbka tajemnicy przed rodzicielką:
- Nasza Hermiona ma jednak swoje tajemnice. Bo
widzisz…
****
- Hermiono?
- To… to nie tak! Ja…Draco nic nie zrobił.
Narcyza skinęła głową i położyła jej palec na
ustach.
- Wiem. Draco wszystko mi powiedział.
Przez chwilę obie milczały.
- Hermiono?
- Przepraszam…
- Nie, nie skarbie! Nie o to chodzi! Chodź do
mnie!- Narcyza wyciągnęła do niej ręce. Gdy Hermiona niepewnie zrobiła kilka kroków,
zagarnęła ją do siebie. - Kochanie, to było piękne! Czemu nic nam nie mówiłaś? To
było cudowne!
- Dziękuję… Ale to tak po prostu, bez żadnych
większych…
- No właśnie! „Bez żadnych większych...” Dlaczego?
Draco wspominał mi coś o Magicznej Akademii Teatru w Paryżu. Chciałabyś tam się
dostać, hmm?
- Nie wiem… Nie wiem, proszę pani… Z jednej
trony byłoby wspaniale, ale z drugiej… Każdy chyba oczekuje ode mnie czegoś innego…-
wyznała Hermiona, spuszczając wzrok.
- „Każdy”? To znaczy kto, skarbie? Posłuchaj
mnie uważnie- Narcyza uniosła ręką twarz dziewczyny tak, iż teraz Gryfonka nie
miała wyboru- musiała utrzymywać z nią kontakt wzrokowy.
- To, że jesteś najinteligentniejszy
stworzeniem, jakie kiedykolwiek miałam okazję poznać nie znaczy, że twoja
przyszłość jest z góry zdeterminowana. Owszem, dla nas jest to szok… I dla
twoich znajomych zapewne też będzie. Każdy pewnie spodziewał się, że z twoim
umysłem pójdziesz pewnie na Uniwersytet Magomedycyny w Australii lub do Wyższej
Szkoły Prawa Czarodziejskiego w Kanadzie… Ale to twoje życie, kochanie! Liczy
się to, czego pragniesz ty i czego ty oczekujesz. Kochasz teatr, prawda?
- Najbardziej na świecie…
- Więc nie powinnaś mieć żadnych wątpliwości.
Tylko ty jesteś najważniejsza, pamiętaj o tym. To już nie jest czas, kiedy
musisz zachowywać się tak, by inni przypadkiem nie mieli pretensji… Magiczna Akademia Teatru w Paryżu, powiadasz? Wiesz, w sumie….. wszystkim nam przydadzą
się wakacje. Paryż- miasto sztuki, czego chcieć więcej?
Hermiona wytrzeszczyła oczy. To było
niewiarygodne! Malfoyowie zamierzali jechać do Paryża by ją wspierać i…
Dobry Boże, to dopiero się porobiło!
*************
- Powodzenia, Hermiono! – szepnęła Narcyza,
uśmiechając się ciepło do swojej podopiecznej.
Hermiona posłała jej pogodny wzrok, siląc się
na spokój, ale nie była w stanie.
Westchnęła głęboko.
- Boję się- wyznała szczerze. – Od zawsze to
uwielbiałam, ale czy to wystarczy, żeby wiązać z teatrem większe plany? Czy to
aby nie za wysoko celuję?!
Narcyza wpatrywała się w nią przez chwilę
uważnie, a potem podeszła bliżej i położyła jej rękę na ramieniu.
- Posłuchaj, skarbie- odezwała się, patrząc
jej w oczy. – Wszystko będzie w jak najlepszym porządku! Pamiętasz, jak się nas
na początku bałaś? I co, potrzeba było?
Gdzieżbyś wtedy przypuszczała, że za niecały rok znajdziesz się na drugim końcu
Europy, zdając do elitarnej szkoły teatralnej, w towarzystwie Draco, który jest
zakochany w tobie do szaleństwa, w warkoczach zaplecionych przez tą OKROPNĄ Narcyzę
Malfoy, hmm?
Hermiona zachichotała cicho.
- Nigdy nie myślałam, że pani jest okropna! –
zaprotestowała.
- Och, naprawdę? Nawet wtedy, gdy cię
zamknęłam w lochu?
- No cóż… Należało mi się!
Narcyza uśmiechnęła się ciepło i przytuliła
dziewczynę
- Napędziłaś nam wtedy niezłego stracha. Wiesz
przecież, ile dla nas znaczysz! – wyszeptała. - Cóż, w każdym razie… Nie
okazaliśmy się chyba zbyt straszni, prawda?
- Nie! Oczywiście, że nie! Jesteście moją
rodziną… Przecież o tym wiesz, pani- Hermiona odważyła się położyć głowę na
ramieniu Narcyzy, na co kobieta zaczęła gładzić jej policzek.
- Wiem… Wiem, kochanie. Ty też jesteś nasza.
Nasza kochana, odważna dziewczynka. Prawdziwa Malfoy z ciebie. Zapamiętaj to,
Hermiono. A Malfoyowie to urodzeni zwycięzcy. Tak więc teraz pójdziesz tam i
dasz z siebie wszystko…. I pokażesz im, na co nas stać…. A potem niech się
dzieje co chce. I tak będę z ciebie dumna, moja Hermiono!
*******
Głęboki oddech. Już czas. Wdech i wydech.
Palce Hermiony zacisnęły się na wisiorku,
serduszku od Malfoyów, które zawsze nosiła na szyi.
Naraz stanęło jej przed oczami wzrok Lucjusza,
pełen milczącej dumy i aprobaty, podziw i wiarę w nią widoczną w oczach
Narcyzy, a przede wszystkim dodające otuchy czułe gesty Draco.
Zrobi to. Jest w stanie. Pójdzie tam i pokaże
na co ją stać. A potem może ją przyjmą, a może nie. Zobaczymy. Ale będzie mieć tą satysfakcję, że
spróbowała. Cała ta zwariowana przygoda, podjuszana przez kochanego Draco tu ma
swój finał. Narcyza miała rację- gdzieżby przypuszczała, że kiedykolwiek się na
to zdobędzie?! Że będzie walczyć o marzenia?!
Więc trudno. Będzie co ma być. A na razie
proszę państwa kompletne szaleństwo- ona, Hermiona Granger zdająca do Magicznej
Akademii Teatru w Paryżu.
Ha, ha, ha.
********
Sala rozbrzmiewała owacjami na stojąco, a
Hermiona w barokowej kreacji stała na środku sceny w towarzystwie współaktorów
i czuła się szczęśliwa.
Już w chwili, gdy rozbrzmiały pierwsze akordy
i zaśpiewała pierwsze nuty solowej pieśni- wizytówki sztuki, w której grał
główną rolę- wiedziała, że to właśnie w tym jednym miejscu na ziemii powinna
się znaleźć. Urodziła się po to. Kochała to.
W
pierwszym rzędzie, stojących przy miejscach honorowych ujrzała zachwyconą
Narcyzę w najnowszej, eleganckiej sukience wyglądała olśniewająco; Lucjusza z
podziwem na twarzy i Draco- jej Draco, absolutnie zachwyconego i oszołomionego
pięknem jej osoby.
Aktorstwo zawdzięcza jemu. Nie dość, że stał
się najważniejszą osobą w jej życiu to jeszcze pomógł jej spełnić najbardziej
skrywane marzenie życia, odnaleźć pasję i móc wykonywać to, co kochała.
To było jej pięć minut. Mimo że zawsze
obawiała się tego wstydliwego uczucia, kiedy oczy całej widowni wpatrzone są w
nią jedną- teraz napawało ją dumą i radością.
Była z siebie dumna. Jej zdeptane poczucie
własnej wartości na nowo urosło do właściwego rozmiaru. Udało jej się,
osiągnęła to. I wreszcie nauczyła się, że nie ma w tym nic złego, iż wie, że
jej wykonanie „The spirit of midnight” było naprawdę fenomenalne.
Trzeba znać swoje zalety bo tylko wtedy można
żyć pełnią życia.
I to
również uświadomił jej Draco.
***********
ROZDZIAŁ 22
- Nasze złote trio znowu razem! – zakpił
Draco, zagradzając drogę Harremu, Ronowii Hermionie, gdy następnego ranka szli
na kolację. - Co, Weasley- masz
nadzieję, że szlama sypnie ci odpadem złota i będziesz w stanie sprawić sobie
wreszcie NORMALNE…
- Za to ty Malfoy powinieneś sprawić sobie
mózg- przerwał wściekle Harry, mierząc arystokratę morderczym spojrzeniem. –
Ciekawe, dlaczego przez tyle lat nie mieliście jeszcze okazji go nabyć… Czyżby
pogłoska o bogactwie Malfoyów miała w sobie ziarno zakłamania?
Blada
twarz Draco poczerwieniała ze złości.
- Nawet się nie…
- To TY daj nam spokój- wycedziła Hermiona.. –
Odwal się od nas, z łaski swojej i…
- Nie odzywaj się przy lepszych, mała szlamo! - Draco stracił cierpliwość. Jak oni śmieli, jak mogli, jak się odważyli!? - Nie jesteś godna się odzywać, śmieciu i…
Harry
i Ron równocześnie wyciągnęli różdżki wycelowali nimi w Ślizgona, gotowi stanąć
w obronie przyjaciółki.
- Nie! Przestańcie, naprawdę… - próbowała ich
uspokajać. – Niech sobie mówi…
- Nawet się nie ważcie- nagle rozległ się stanowczy
głos (zgadnijcie czyj:P)
- Widzę, że nieodłączna legenda naszej pięknej
szkoły ponownie w komplecie- wycedziła Narcyza Malfoy, zakładając ręce na
piersi. – Imponujące.
- Dracon pierwszy nas zaczepił i zaczął obrażać- warknął
nieprzyjemnie Harry. – Nie prosiliśmy o audiencję.
- Czyżby? Jednak nawet fakt, iż wyjaśniliście
sobie pewne sprawy nie stawia was wbrew pozorom ponad innymi uczniami. - zagrzmiała kobieta, wodząc po trójce Gryfonów nieprzyjemnym spojrzeniem. - Znajomość
opierająca się na… wątpliwych wartościach, których pokaz mieliśmy w ostatnich
dniach….Ale nawet ta wasza PRZYJAŹŃ nie jest usprawiedliwieniem dla ataków na
innych uczniów!
- „Przynajmniej mamy prawdziwych przyjaciół, a
nie degeneratów-przydupasów z morderczymi skłonnościami, gotowych zabić nas
tylko dla wyższego stołka w szeregach naszego psychopatycznego guru.” –
pomyślała wściekle Hermiona.
I
nagle zdała sobie sprawę, że wszyscy wpatrują się w nią zaskoczeni, a na twarzy
Narcyzy Malfoy szok miesza się z wściekłością i chęcią mordu.
A potem przypomniała sobie, że chyba
przypadkiem wypowiedziała swoje myśli na głos.
- Szlaban, panno Granger- oświadczyła tylko
lodowato kobieta. – O dwudziestej… Dzisiaj!
Nie
wiedziała, co jeszcze ma powiedzieć. Mało tego- najbardziej kłuło ją to, że w
słowach tej bezczelnej szlamy było nuta prawdy.
Przede wszystkim racją było to, że takich
przyjaciół jak ich trio rzeczywiście można ze świecą szukać. I szczerze mówiąc-
sama dziwiła się, jakie wrażenie zrobiła na niej wypowiedź tej… Jak w ogóle ona
śmiała?! Ta… Ta brudna, mała szlama! A Draco tyle razy opowiadał o lizusostwie
tej przemądrzałej dziewuchy! Tymczasem… Nie, to było niesamowite…
Narcyza
z nieodgadnioną miną oddaliła się, ale z całej jej postaci emanowała złość i
wzburzenie.
Dopiero kiedy zniknęła z pola widzenia, Ron
wydał z siebie jęk zachwytu.
- To było obłędne! – wydyszał wciąż mrugając z
niedowierzania. – Zupełnie zachwycając i… takie NIE W TWOIM STYLU!
- Och, dzięki za miłe słowa- warknęła z
przekąsem Hermiona, na jej twarzy jednak pojawił się mały uśmieszek, wiedziała
wszak, że przyjaciel nie miał niczego złego na myśli, nawet jak wypowiedź
wyszła nieco niefortunnie. – Zupełnie nie wiem, co takiego mnie podkusiło….
- Tylko ż to ja muszę teraz za to płacić-
rzekła ponuro Hermiona. – Tym razem jej szlaban będzie nie do zniesienia- ona
mnie nienawidzi. Nie towarzyszyć już mi będzie jej ukochany synuś, więc pewnie
nie omieszka wymyślić czegoś upiornego. Uwłaczającego. Do cna podłego. I..
- Hej, wyluzuj! Nie może zrobić ci trwałej
krzywdy! To Hogwart! Dumbledore wciąż pozostaje tu najważniejszą postacią,
pamiętaj o tym! –uspokajał Ron.
- A jak się obawiasz, zawsze możemy też dostać
szlaban! – dodał Hary, ze złośliwym błyskiem w oku.
Hermiona
dopiero po chwili zdała sobie sprawę, co przyjaciel ma na myśli.
- Ani mi się ważcie! – zagrzmiała, jednak w
jej tonie słychać było rozbawienie. – Sama dam sobie radę z tym szatańskim
pomiotem! A znając wasze szczęście, od razu wpakowalibyście się w coś zgoła
gorszego, niż tylko zwykły szlaban!
- „Zwykły szlaban” i „Narcyza Malfoy” to
oksymoron, skarbie- mruknął jeszcze Harry i wszyscy troje udali się do Wielkiej
Sali.
**********
- Panno Granger? Profesor Malfoy opowiadała coś o waszej dzisiejszej rozmowie-
zagadnęła Hermionę Ingrid Couvert.
Gryfonka
spojrzała na nauczycielkę zmieszana.
- Owszem, pani profesor. Trochę mnie poniosło-
przyznała. – Ale… Dracon Malfoy nas zaczepił i…
- Domyślam się. Nie mogłaś przecież podejść do
Narcyzy i powiedzieć jej „Hej, pani profesor! Uważam, że zadaje się pani z... jak
to było? Psychopatami i mordercami?
Hermiona
zarumieniła się lekko.
- Jednak powinnaś nad sobą panować-
kontynuowała Ingrid. – Narcyza Malfoy jest specyficzną osobą i chociażby wydawało
ci się, że TY masz rację… Pamiętaj, że póki co ma ona większe prawa. Poza tym
całość nie zawsze ma się w realu tak, jak może się wydawać. Chociaż przyznaję,
że pani Malfoy była dziś niezwykle wzburzona, co…Co chyba znaczy, że ruszyło ją
trochę to, co usłyszała od ciebie. Tym bardziej, że….
- Że uważa mnie za zwykłą szlamę- dokończyła
ponuro Hermiona.
Profesor
Couvert skrzywiła się nieznacznie, a jej źrenice rozszerzyły się.
- Nie elegancko się tak wyrażać- powiedziała
wolno, cicho wzdychając. – Nie powinnaś też tak o sobie myśleć, panno Granger.
- Ale ona tak o mnie myśli…
- Nie ma to nic do rzeczy! Nie chcę by taka
inteligentna dziewczyna wzrastała w takiej opinii o sobie… Jednakże bez względu
na wszystko- twoje zachowanie było karygodne.
- Wiem, pani profesor. Przepraszam.
- Otóż to, panno Granger. – Ingrid Couvert
spojrzała na nią stanowczo. – Odwaga uczniów domu Godryka Gryffindora powinna
iść w parze z rozsądkiem. Warto zapamiętać!
***************
„Ciekawe, co ten pomiot szatański wymyśli” –
myślała wściekle Hermiona, udając się wieczorem do gabinetu Narcyzy. – „Pole do
popisu, bardzo proszę. Ale mam nadzieję, że będzie mieć dość rozsądku…”
Wolała nie myśleć, co zrobiliby jej
przyjaciele, gdyby doszły ich słuchy o niehumanitarnym przebiegu szlabanu.
Mi się ten rozdział bardzo podoba :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :D
rozdział cudowny jak zawsze, a słowa Miony do Narcyzy cudowne. Tak jak wcześniej bardzo podobały mi się konfrontacje Miona a Harry i Ron to teraz chyba jednak wole Złotą Trójcę przeciwko Draco. Tak cudownie piszesz, że nie wiem już sama co bardziej wolę. No to przed nami kolejny szlaban, bardzo ciekawi mnie pomysł na niego...
OdpowiedzUsuńa miniaturka piękna, wzruszyłam się.
Super, że postanowiłaś odnieść się do wcześniejszej miniaturki. I mam nadzieję, że co jakiś czas dopiszesz kolejną nawet taką krótką cześć.
pozdrawiam
Właśnie przeczytałam wszystkie rozdziały. *.* i jestem bardzo mile zaskoczona. Jeśli chodzi o kanoniczność charakterów (na którą zwracam zawsze szczególną uwagę) mieścisz się w granicach normy (jakkolwiek ozięble i protekcjonalnie by to nie brzmiało jestem pod dużym wrażeniem). Jedynie Harry lekko mnie rozczarował, myslałam, że będzie bardziej rozsądny w wydawaniu sądów. Podoba mi się twoje podejście do historii (sama jestem jej pasjonatką ) widać, że myślisz pisząc o II WŚ, ładnie tłumaczysz jej okropieństwo. Dziękuję za ludzkość Malfoy'ów. Dzięki Bogu nie pozbawiłaś ich uczuć.
OdpowiedzUsuńNie jest to może szczyt moich umiejętności w kometowaniu, ale musisz mi wybaczyć, gdyż spędziłam pół dnia nad przeróżnymi (lepszymi i gorszymi, choć w większości nad tymi drugimi x.x) blogami o dramione i padam już na ekran telefonu.
Pozdrawiam, życzę weny i kłaniam się nisko,
Phil (o Sophie)
Po pierwsze - miniaturka. Czyżby to był dalszy ciąg tej pięcioczęściowej?^^ Obłędnie świetna!
OdpowiedzUsuńPo drugie - rozdział. Cóż... na pewno bym na to nie wpadła :) ciekawe, jaki będzie ten szlaban.
To hasło z oksymoronem Harry'ego... bezcenne! :D
Pozdrawiam
Merill
W pierwszej części Narcyza ją spoliczkowała, w drugiej zamknęła w lochu, a teraz jeszcze wspominasz, że nałogowo czytała jej w umyśle, nie pozwalając na ani odrobinę prywatności....A mimo to cały czas niby jest, że Malfoyowie ją lubią i się troszczą. Gdzie tu logika??
OdpowiedzUsuńŚwietna notka :* Już aię nmg doczekać kolejnego rozdziału :3
OdpowiedzUsuńCudowne:-)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne i weny życzę w dalszym pisaniu :-D
Świetny pomysł z teatrem w świecie czarodziei :)). Draco i Narcyza byli tacy czuli, że aż ciepło na sercu się robiło. Serio, twój Malfoy Junior to jakiś ideał mężczyzny ukryty pod wrednym usposobieniem. Jestem pełna podziwu tego, że wymyśliłaś nazwę sztuki, napisałaś pięknym jeżykiem parę linijek dramatu i obmyśliłaś zarys fabuły.
OdpowiedzUsuńCałość czytało mi się bardzo przyjemnie.
Co do rozdziału:
Jakaś taka przyjemna była ta rozmowa Świętej Trójcy, a Draco jak Draco, zachował się po Malfoyowsku.
Znowu muszę przyznać, że przemyciłaś ważną myśl: że nie ważne jak inni cię nazywają, nawet jeśli to byłoby utarte, powszechne stwierdzenie, nie należy samemu tak o sobie sądzić. No bo takie rzeczy prowadzą do zaniżenia samooceny. Nie chodzi mi o to, by być bezkrytycznym wobec siebie, raczej o to, żeby znać swoją wartość :)).
Czekam na nexta, ciekawe jak bardzo niehumanitarny okaże się ten szlaban.
hopelessdream
Jeycuanfsbajekzksbcisncjxb.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny jak i miniaturka. Myślałam, że już ją skończyłam a tu taka niespodziewanka :D
Czekam na więcej :*