Przed Wami rozdział o szlabanie z panią Samo Zło! Krótki, bo krótki- ale mam nadzieję, że się Wam spodoba!
Poza tym mam już prawie całą następną wariację na temat miniaturki- tej o wrednych/kochających Malfoyach.
Poza tym niedługo wstawię Wam następną część opowiadania Ilustratorki- możecie mi wierzyć, że jest zarąbista!
Poza tym ilustracje są OBŁĘDNE, prawda?
Poza tym pozdrawiam i buziaki!!!!
ROZDZIAŁ 23
- Dobry wieczór-
szepnęła Hermiona, gdy usłyszała pozwolenie na wejście do gabinetu Narcyzy.
Pani Malfoy obrzuciła
ją lodowatym wzrokiem i wolo skinęła głową.
- Pójdziesz ze mną do
Zakazanego Lasu i pomożesz szukać
astratium laudu. Profesor Snape będzie wdzięczny, potrzebuje tego specyfiku by
wykonać eliksir szkarptowy… Będziesz musiała trochę się natrudzić bo…
- Astratium laudu
rośnie pod ziemią. Na terenach błotnisto- bagiennych. Generalnie dość ciężko
jest go pozyskać- mruknęła Hermiona, starając się za wszelką cenę, aby jej ton
zabrzmiał obojętnie.
Chwała Bogu- udało
jej się powstrzymać przed rzuceniem kolejnych dziesięciu tysięcy kąśliwych uwag
pod adresem Narcyzy, a szczerze mówiąc- miała wielką ochotę to zrobić.
Och, jak bardzo,
bardzo rozjuszyła ją cała ta sytuacja, jak bardzo rozwścieczyła i wytrąciła z
równowagi.
Rośnie na terenach
błotnisto- bagiennych! Podłe, oczywiste nawiązanie do jej statusu krwi przez
czarodziejską arystokratkę. Do tego jak zmyślnie przemyślane- przecież nie
mogła się nikomu poskarżyć- pomoc profesorom w pozyskiwaniu magicznych
artefaktów tudzież zbierania materiałów na lekcje była powszechnie znaną formą
szlabanu. Tak więc….
„Zmyślnie, pani
profesor!” – pomyślała z przekąsem. Jakże była wdzięczna, że udało jej się
utrzymać nerwy na wodzy! Gdyby się im poddała, Narcyza w widoczny sposób
osiągnęłaby wygraną. O nie, nie da się jej tak łatwo! Jest znacznie mądrzejsza,
dziecinne wrzaski i oznaki frustracji są poniżej jej intelektu.
Spojrzała więc ze
stanowczą miną na panią Malfoy.
- Zatem mogę zacząć.
– oświadczyła spokojnie. - Pani profesor.
Kolejna rzecz, która ją
rozdrażniała- DLACZEGO i Z JAKIEJ RACJI tytułowała „profesorami” ludzi, którzy
wcale nimi nie byli?
Wychowała się w
rodzinie, kładącej duży nacisk na edukację. Jej ojciec zrobił profesurę gdy
miała dziewięć lat- pana Vinneta zdobycie tego zaszczytnego miana kosztowało
dwa długie lata ciężkiej, żmudnej pracy, badań, niezliczone ilości wydanych
artykułów, opracowań i serki nieprzespanych nocy spędzonych nad książkami, od
których każdy normalny człowiek wolałby się trzymać z daleka.
Naprawdę, było
trudno- tak jak każdemu, kto podejmuje się zdobycia najwyższego tytułu
naukowego. Tymczasem tutaj, w Hogwacie przyjęło się nazywać „profesorem”
każdego nauczyciela. Owszem, Hermiona wiedziała, że ów zwyczaj panuje w
większości szkół- także mugolskich. Ale wciąż nie mogła pojąć dlaczego?! Jest
przecież mnóstwo innych zwrotów wyrażających szacunek.
Tymczasem ona ma się
zwracać w ten właśnie pełen respektu sposób do NARCYZY MALFOY, która profesorem
niewątpliwie nie była- przypuszczalnie nawet nie była doktorem ani magistrem. I
miała ją zapewne jako COŚ gorszego niż skrzaty domowe. UGH! To było nie do
przyjęcia!
„Jesteś ponad…
Pamiętaj- TY będziesz górą! A ona jest i pozostanie zakompleksioną idiotką z
przerostem własnego ego. Tego nie zmienisz!”- przypomniała sobie słowa Ginny i
uśmiechnęła się w duchu- och, jak dobrze, że już się pogodzili!
W milczeniu ruszyła za
nauczycielką w stronę błoni, nagle bardzo zainteresowana swoimi trampkami.
- Powinnaś nauczyć
się powstrzymywać- zagrzmiała Narcyza, gdy wychodziły z zamku. – Bezczelność
jest złą cechą, która winna zostać wytępiona. Nawet gdy przyjmiemy, że masz tu
większe prawa przez wzgląd na…. Tolerancję.
- Nie moja wina, że
większość ludzi ma na ten temat skrajnie różne poglądy, a nikogo tak naprawdę
nie interesuje że sami zainteresowani mogą
nie przywiązywać do tego wagi.- odpowiedziała ponuro Hermiona, zupełnie
nie wiedząc, czemu uzewnętrznia się przed Narcyzą.
Nauczycielka
spojrzała na nią uważnie.
- Sugerujesz coś,
panno Granger?- zapytała lodowato.
- Tylko tyle, że nie
interesuje mnie fakt, czy to że jestem szlamą wpływa na stosunek innych ludzi do mnie- odpowiedziała Gryfonka, za wszelką cenę pilnując, by nie powtórzyć
popełnionego wcześniej błędu, który wpakował ją w to bagno. Szczerze przecież-
już teraz balansowała na granicy bezczelności.
Narcyza zaś mierzyła
ją nieprzystępnym wzrokiem i dopiero po chwili bardzo wolno skinęła głową.
- Musisz się jeszcze
wiele nauczyć. W NASZYM WSPÓLNYM świecie panują reguły, o których nie masz
pojęcia. Naprawdę- zniżyła głos do szeptu.-
Na twoim miejscu byłabym wdzięczna losowi, że obecnie panuje taki
stosunek do szlam. Gdyby tylko kto inny sprawował władzę…
- Zapewne bym już nie
żyła lub była torturowana cruciatusami dwadzieścia osiem godzin na dobę. Zdaję
sobie sprawę. Niektórym pewnie by się to podobało… i- szczerze mówiąc- biorąc
pod uwagę pierwszą opcję mnie zapewne byłoby to już obojętne…
- Dość!- przerwała
wściekle Narcyza. – Po raz kolejny powinnaś nauczyć się powstrzymywać!
- Przepraszam.
Zapomniałam- skapitulowała Hermiona, pragnąc za wszelką cenę utopić Narcyzę
Malfoy w łyżeczce najbrudniejszej wody.
Przez dłuższą chwilę szły w
milczeniu, trzymając w rękach zapalone różdżki. Hermiona myślała z początku, że
będzie zmuszona oddać swoją, ale nic takiego nie zostało jej nakazane. Z
drugiej strony logiczne- Narcyza pozostawała nauczycielką, jej obowiązkiem było
zapewnienie swoim uczniom bezpieczeństwa, także podczas szlabanu. Pozbawianie
kogoś magii przed wejściem do Zakazanego Lasu byłoby natomiast niewątpliwie
samobójstwem.
Przeszły przez błonia i nie
zatrzymując się ani na chwilę przekroczyły granice Lasu.
Hermiona uniosła
różdżkę. Gąszcz drzew i magicznych roślin przypominały krajobraz dżungli rodem
z naiwnych filmów o Indiana Jonesie lub innych odkrywcach. Wśród liści, owoców
i kolców majaczył sporej wielkości kamienny właz- pewnie do czegoś na kształt
jaskini. Było ciemno choć oko wykol- tak, że gdyby nie oświetlona różdżka nie
widziałaby wyciągniętej dłoni. Zrobiła niepewnie parę kroków i zbliżyła się do
stawu, który otaczały mokradła z rosnącymi na nich różnorodnymi specyfikami.
- Zaczynaj. Wiesz,
jak wygląda Astratium laudu. Noc jest bezchmurna i gwieździsta, powinno więc
być ci łatwiej. Kieruje swe płatki w stronę gwiazd, kwiaty powinny więc teraz
być rozłożone. Tylko nie odchodź zbyt daleko- Narcyza na nanosekundę zwiesiła
głos. – Nie uśmiecha mi się latanie po Zakazanym Lesie przez całą noc i
szukanie cię. No i uważaj na siebie, panno Granger. Wszak to ZAKAZANY LAS.
Lepiej mieć się na baczności.
Hermiona skinęła wolno głową i wolno ruszyła w
stronę bajorka, oświetlając sobie drogę. Już na początku krwisto purpurowe
kwiaty zamajaczyły w mdłym świetle płynącym z jej magicznego patyczka,
podsycanym przez srebrzysty blask księżyca, przebijający się przez upiorny
gąszcz koron drzew. Znakomicie! Hermiona wolno podeszła do rośliny i zerwała ją
tuż przy ziemi, nie unikając rzecz jasna pobrudzenia ręki błotem. Ech, trudno.
Zrobiła parę kroków przed
siebie, szukając kolejnych okazów Astrarium. Do zrobienia eliksiru potrzeba ich
było kilka, tak więc cała praca była jeszcze przed nią.
I tak przez
najbliższe parę minut Hermiona zbierała bagienne kwiaty, coraz bardziej brudząc
swoje dłonie, ale za to okazały purpurowy bukiet w jej ręku systematycznie
zwiększał się.
I naprawdę przestraszyła się nie na żarty, gdy dosłownie parę metrów przed sobą usłyszała szmer. Coś niewątpliwie tam było.
I naprawdę przestraszyła się nie na żarty, gdy dosłownie parę metrów przed sobą usłyszała szmer. Coś niewątpliwie tam było.
********
Tego wieczora Draco
Malfoy miał ochotę na spacer. Nie wydarzyło się nic niezwykłego- ot i zwykłe
bezsenne godziny, których chłopak nie miał ochoty spędzić na bezsensownym
wpatrywaniu się w sufit Pokoju Wspólnego.
Zakazany Las
natomiast zawsze napawał go dreszczykiem emocji. A kto mu zabroni spełnić swoją
zachciankę? Las to las- nic mu się nie stanie. Przecież ON ma prawo spacerować!
Tak więc to uczynił.
I było naprawdę bardzo miło, aż do czasu gdy ta irytująca szlama Ganger
zamajaczyła na horyzoncie.
- Malfoy? - nie mogła wyjść z podziwu, z wrażenia upuściła
różdżkę. Jak na złość- Ślizgon wykazał się świetnym refleksem i złapał ją
jeszcze w locie. Cholera! Wolała nawet nie łudzić się, że chłopak tak po prostu
jej ją zwróci.
- Granger? Cholera,
co ty tu robisz? – warknął arystokrata, ignorując fakt posiadania przez siebie
własności dziewczyny.
- Mogłabym zapytać
cię o to samo!
- Byłem pierwszy…
- Odrabiam szlaban z
twoją szanowną rodzicielką… - warknęła. - Chyba nie byłaby zadowolona…..
- Granger, proszę
cię- wtrącił szybko Malfoy. - Nie mów nic mamie o tym…
Uniosła
brwi i założyła ręce na piersi.
- Dlaczego miałabym
wyświadczyć ci tą przysługę? –zapytała zaczepnie. – Tylko przez ciebie odrabiam
ten szlaban….
- Czemu miałabyś? Bo
ty jesteś dobrą Gryfonką...
- To nie jest powód-
zauważyła wściekle. – Oddaj mi moją różdżkę!
- Ale proszę cię-
Draco zdawał sobie sprawę, że jego zachowanie jest uwłaczające, ale tego
wymagała sytuacja. Mama nie mogła się dowiedzieć o jego kaprysie. Znowu
nasłuchałby się litanii o kwestiach bezpieczeństwa. Na Boga, za co to wszystko?
Obecność Narcyzy w szkole stawiała go w sytuacji patowej- WSZYSTKIE jego
działania narażone są na komentowanie nadopiekuńczej rodzicielki. Stuprocentowa
kontrola!
- Oddawaj mi moją
różdżkę!
- Najpierw obiecaj, że
jej nie powiesz…
- Malfoy, nie
denerwuj mnie!!!
W tym momencie ich uszu
dobiegł odgłos kroków. Draco niewiele myśląc odskoczył i chowając się za najbliższym
drzewem począł nadstawił uszu. Zdawało
mu się, że dostrzega małe, niebieskie światełko, bijące od Hermiony, ale nie
miał pojęcia skąd ono się wzięło.
- Panno Granger? Co
panienka… - usłyszał szept swojej matki, a potem nagle jej głos stał się wzburzony. - CÓŻ TO
JEST, NA BOGA?
- Telefon komórkowy..
Spadła mi różdżka i... – odezwała się Hermiona.
Ech, przeklęta
Granger- jak zwykle poradziła dobie
używając jakiegoś mugolskiego złomu….
- Umiałaś oświetlić
sobie TYM drogę? Tak jak różdżką?
- Oczywiście, że tak…
To bardzo prymitywna funkcja.
- Cóż… Powiedzmy, że
nie spodziewałam się. A gdzie masz różdżkę, hmm?
- Ona… Upuściłam ją…
Przepraszam.
Modląc się, by nie pozostać
zauważonym, Draco położył różdżkę Hermiony na ziemi i pchnął ją lekko. Magiczny
artefakt potoczył się Hermionie pod nogi. Draco sam nie wiedział, dlaczego to
zrobił. Może po prostu czuł wdzięczność, że Hermiona nie powtórzyła Narcyzie o
jego wyprawie, a może po prostu uznał, że niepotrzebna mu różdżka tej małej
szlamy. Wciąż jej nie lubił, ale w tej chwili nie czuł potrzeby ośmieszenia jej
czy oglądania zakłopotanej. Irytowała go tą swoją dobrocią Przecież Hermiona
nie lubiła ani jego, ani jego matki. Wydając go zrobiłaby zarówno na złość
jemu, jak i przysporzyła sporo zmartwień jej. Wyrządziłaby złośliwość im
dwojgu, a do tego nikt nie mógłby mieć do niej pretensji- wszak wszystko byłoby
pod przykrywką „działania dla jego dobra”. Tymczasem…
„A niech cię,
Hermiono Granger!”- pomyślał z przekąsem. Sytuacja zaczęła wyglądać niezbyt dobrze.
Bo przecież- szlama Granger?
********
Narcyza Malfoy weszła
do swojego gabinetu i odetchnęła z ulgą. Szlaban z Hermioną Granger okazał się
bardziej męczący niż sądziła. Dumna była z niezwykle zmyślnej formy kary, jaką
wymyśliła. Ale coś poszło nie tak, do tego widziała Draco, jak użądza sobie
nocne eskapady po Zakazanym Lesie. Ech, jej syn był taki nieodpowiedzialny…
Przywilej młodości- działać impulsywnie bez zważania na ewentualne
konsekwencje. Jej syn miał ochotę na spacer- więc poszedł, nieważne, że sam w
Zakazanym Lesie mógł natknąć się na niebezpieczeństwa.
Rozbawił ją nieco
fakt, że jej potomek był święcie przekonany, iż nie zorientowała się o jego
obecności- mimo iż przecież Granger powiedziała mu, że odrabia szlaban z nią.
No właśnie- Hermiona Granger.
Musiała przyznać przed sobą, że zaimponowała jej. Nie zdradziła Dracona, mimo
iż teoretycznie powinna. Jej lojalność
była czymś zagadkowym- przecież teoretycznie nie miała żadnych powodów, by
chronić chłopaka przed karą, której niewątpliwie mógłby się spodziewać, przy
założeniu, że oficjalnie dowiedzianoby się o jego eskapadzie; i jej przed
zmartwieniami, których to i tak nie uniknęła, ale przecież Granger i Draco o
tym nie wiedzieli.
I między innymi
dlatego potraktowała Gryfonkę ulgowo i zakończyła jej szlaban jak najszybciej
mogła. Z resztą- ile można spędzać czasu z małymi szlamami? Wszak jej też
należał się odpoczynek po ciężkim tygodniu walk z krnąbnymi uczniami- tak,
jakby robili jej wielką łaskę, iż będą uczyć się obrony przed czarną magią. Śmieszne!
Pierwsza! / Stella Jones
OdpowiedzUsuńNoo! wreszcie! :)
OdpowiedzUsuńKolejny fajny rozdzialik. Rzeczywiście, pomysł Narcyzy zmyślny i nie można się do niego przyczepić (inteligentna jest przecież). Wychwyciłam jedną nieścisłość - "CO TO JEST, NA BOGA?" - wg mnie bardziej odpowiednie byłoby "na Merlina", zważywszy na kulturę czarodziejów.
Chciałam Ci coś napisać, tak ogólnie.
Po pierwsze - koniecznie musisz to wrzucać na fanfiction.net! Ja właśnie tak znalazłam tą historię, dzięki temu poszerzysz też krąg odbiorców.
Po drugie - koniecznie, absolutnie (nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu ;) ) wrzuć na ff.net wszystkie miniaturki. Tą długą możesz np. w 5 częściach - tak jak ją pisałaś, a kolejne rozdziały to "dobudówki", którymi od czasu do czasu nas uraczasz ;).
Kończę już, ale mam nadzieję na kolejną miniaturkę/rozdział w niedalekiej przyszłości :)
Merill
Zapraszam na nowy rozdział na yourwonderwalls.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, heavy x
bardzo fajny rozdział, podoba mi się, że wplatasz rzeczy mugolskie do świata magii, daje to taką nutkę rozbawienia. Ale oczywiście i tym już Ci wspominałam.
OdpowiedzUsuńIdę czytac dalej
pozdrawiam
Dobry pomysł z tym kwiatem, przemyślany, oryginalny. Dracze i Zakazany Las? Oj to chyba bardzo się musiał zmienić od pierwszej klasy ;p.
OdpowiedzUsuńhopelessdream
P.S. Zapraszam Cię do głosowania na mój stary blog Dramione do tytułu Bloga Sierpnia. Byłabym Ci bardzo wdzięczna, chociaż myślę, że moje szanse są nikłe xD. http://sonda.hanzo.pl/sondy,230471,mUpr.html