4 część miniaturki! Krótsza niż miała być, ale niestety- nie miałam czasu napisać dłuższej, a jutro wyjeżdżam.
Nie obejmuje więc wycieczki Hermiony i Dracona na Pokątną- jedynie trudne rozmowy o okaleczaniu się. A więc dobra wiadomość- będzie jeszcze część piąta owej miniaturki!
Pamiętajcie, że są to rozmowy z Malfoyami, a nie z Świętym Mikołajem... Szczególnie, jeśli chodzi o Lucjusza- starałam się z niego zrobić porządnego faceta, jednak nie wymagajcie od kolesia stuprocentowej zmiany:) Zaś osobiście nawet podoba mi się to, jak wyszła Cyzia, chociaż czasami miałam dylematy, jak ją przedstawić.
Część może nieco chaotyczna czasem i nie jestem z niej do końca zadowolona, ale mam sentyment do tej miniaturki, więc nie uważam notki za porażkę.
Dedykacja dla Kai Malfoy:)
Pozdrowienia!
MINIATURKA 4
- Draco znalazł to u Hermiony- oświadczyła
Narcyza, wysuwając w kierunku męża otwartą dłoń z kawałkiem szkła.
Mężczyzna
wytrzeszczył oczy, a potem mocno zacisnął usta.
- Niech
to szlag- zaklął, wyraźnie wściekły. –Co ona sobie wyobraża?! Przeklęta szlama!
-
Lucjuszu! – obruszyła się Narcyza.
Wiedziała,
że mąż jest dobrym człowiekiem, choć nieco porywczym. Mimo iż sama nierzadko
nazywała osoby z niemagicznych rodzin
„szlamami”- wynikało to bardziej z przyzwyczajenia, aniżeli z nienawiści- to
jednak w tym konkretnym przypadku czuła, że nie powinni posuwać się za daleko.
Chodziło w końcu o Hermionę- tą samą która z nimi mieszka i o którą ich
ukochany Draco tak się martwi. W takim wypadku…
- Masz
rację, kochanie. Nie powinienem- Lucjusz ucałował żonę w usta.
Narcyza
zachichotała. Była jedyną osobą, przed którą mąż przyznawał się do błędów.
Wolno skinęła głową.
-
Rozumiem twoją irytację, kochany… - wtuliła się w silne, ciepłe ramię męża.
Jego obecność zawsze dodawała jej siły i otuchy. - Musimy z nią porozmawiać!
- I
spróbować wybić jej z głowy te pomysły- przyznał Lucjusz. – Na Boga, cóż jej
też przyszło do głowy! Nie mogłaby chociaż przyjść do ciebie i porozmawiać!?
Wiem, że się nas boi, ale przecież nie rzucimy w nią Cruciatusa tylko dlatego,
że jej smutno! Musi wreszcie to zrozumieć! - denerwował się.
- Nie możemy jej zmusić do rozmowy! Przecież…
- Możemy
ją postawić w sytuacji bez wyjścia- uciął Lucjusz. – Gdy pokażemy jej, że wiemy
o tym idiotyzmie i kategorycznie się z tym nie zgadzamy, jej gryfońskie posłuszeństwo
nie pozwoli jej zrobić tego ani razu więcej. Poza tym użyjemy oklumencjii by
poznać jej odczucia. Wtedy powinno być łatwiej nad nią zapanować.
- Och, to
może być dobry pomysł- przyznała Narcyza. – W końcu cel uświęca środki….
Biedna, biedna Hermiona!
- Lekko
nie ma- zgodził się Lucjusz. - Ale dobrze się stało, iż się o tym
dowiedzieliśmy, kochanie. Przynajmniej wiemy, na czym stoimy. Cyziu… Moja
najdroższa- ty potrafisz okazywać każdemu tyle współczucia…
- Tak jak
nasz Draco- wyszeptała Narcyza, z radością pozwalając mężowi się obejmować. –
Lucjuszu, wyobrażasz sobie… Sam zapytał się mnie, czy mógłby gdzieś z nią
wyjść, by chociaż na trochę wyrwać ją od wszystkiego…
- Myślę,
że to dobry pomysł- poparł Lucjusz. – Nie znam się na psychice małych nastolatek,
ale wydaje mi się, że to wpłynie na nią pozytywnie… Nasz Draco ma dobre serce.
Po tobie, moja droga!
Musnął ustami jej wargi, a Narcyza
poczuła, że wszystkie problemy przestają być istotne. Nieważne, jak wiele ich
było- liczyło się tylko to, że miała wokół siebie osoby, które pomagały jej się
z nimi zmierzyć.
**********
Hermiona
bardzo zdziwiła się, gdy nazajutrz Narcyza i Lucjusz oświadczyli jej, że za pół
godziny ma się stawić w swoim pokoju, a jeszcze bardziej zdumiał ją fakt, że zastała
tam też Dracona, siedzącego między rodzinami.
Zwykle
jak Malfoyowie pragnęli z nią porozmawiać wzywali ją od razu do siebie i po prostu przekazywali jej potrzebne informacje. Czyżby
więc coś się stało?
Hermiona
dostrzegła, iż Dracon patrzy na nią z tryumfalnym wyrazem twarzy, spojrzenie
Lucjusza było tak niesamowicie poważne, że aż Hermionę przeszedł dreszcz, zaś
Narcyza wyrażała sobą chłodną obojętność, ale i swego rodzaju troskę wymieszaną
z wyrazem czegoś na kształt zawodu.
Czuła się
jak na przesłuchaniu. Oni trzej przeciwko niej jednej. Oni mieli władzę, i
mogli zrobić co im się żywnie podobało, ona zaś nie miała prawa nawet podnieść
przy nich głosu. Automatycznie skuliła się w sobie i spuściła wzrok.
- Masz
nam coś do powiedzenia? – zaczął chłodnym głosem Lucjusz.
O co
mogło im chodzić? Niepewnie pokręciła głową.
- Nnnie,
panie- wyszeptała.
Draco
prychnął, ale Narcyza lekko ścisnęła jego dłoń.
- Może
zatem coś ostatnio zgubiłaś? – zwróciła się lodowato.
Dziewczyna
znowu pokręciła głową.
- Nie?
Czyżby? – kobieta lekko uniosła głos. - A TO poznajesz?
Hermiona
wstrzymała oddech. Skąd wiedzieli… Jak znaleźli?… Myślała, że nigdy nie
wchodzili do jej pokoju… Czyżby więc ją kontrolowali?
Narcyza
trzymała w ręku kawałek jej szkła, który ukradkiem podniosła z ziemi, gdy
pracowała w ogromnych ogrodach Malfoy Mannor.
Nigdy, w
całym swoim życiu nie powiedziałaby, że kiedykolwiek posunie się do czegoś
takiego, że myśl o samookaleczaniu w
ogóle zakiełkuje w jej umyśle. Zawsze była zdania, że kto jak kto, ale ona jest
na tyle silna, by stawić czoło wszelkim problemom, bez uciekania się do tak
drastycznych środków. Naturalnie miała dość oleju w głowie by wiedzieć, że
zachowania autoagresywne są najczęściej objawami depresji, która to jest- wbrew
powszechnej opinii- poważną chorobą psychiczną. Tak jak nie można cukrzykowi
kazać zwiększyć siłą woli poziomu glukozy we krwi, tak nie można osobie
depresyjnej kazać „wziąć się w garść” – tego była świadoma. Ale to wszystko
stanowiło dla niej odrębny świat, alternatywną rzeczywistość, istniejącą gdzieś
obok, poza- realną, choć niedotykalną.
Tymczasem
życie porzuciło ją w takiej, a nie innej sytuacji- i nim się spostrzegła na jej
ciele pojawiły się brzydkie blizny.
To była
jej ucieczka, jej bezpieczne miejsce, jej mały, prywatny świat bólu i
cierpienia.
Coś, czego
już nikt nie mógł jej odebrać- fragment wolności, przekonanie, iż jej uczucia
jeszcze się liczą.
I nagle
także tego próbowano jej pozbawić. Dlaczego tak bardzo jej nienawidzili? Co ona
takiego zrobiła?
- Zdejmij
sweterek- wyrwał ją z zamyślenia głos Narcyzy.
Zamrugała
nerwowo.
-
Hermiono, proszę zrobić to, co poleciła moja żona! – zagrzmiał Lucjusz.
- Ale…
- Nie
masz prawa dyskutować – uciął chłodno Dracon. – Zdejmuj ten przeklęty sweter!
Hermiona
zacisnęła powieki, ale nie zdołała powstrzymać łez. Powoli, drżąc na całym
ciele, zaczęła rozpinać małe guziczki.
Domyśliła
się, do czego Malfoyowie zmierzają. Naturalnie, nie mieli żadnych brudnych intencji.
Ona po prostu starała się nosić bluzki z długim rękawem,
by zakryć liczne blizny, widniejące na jej rękach. Tym więc sposobem chcieli ją
ośmieszyć. Pokazać, że wiedzą, że mają nad nią władzę. Może ją ukarać…
Opanuj
się! Gdy uciekłaś też byłaś pewna, że użyją czarnej magii, by cię opamiętać….
Tymczasem prawda wyglądała zupełnie inaczej.
Ale tym
razem…
Wciąż nie
patrząc arystokratom w oczy pozbyła się swetra. Mimo że stała przed nimi w
zwykłej, starej, niebieskiej sukience do kolan bez rękawków, czuła się zupełnie
naga.
Doskonale
można teraz było dostrzec jej ślady słabości, oznaki upadku i rozpaczliwej
walki, niemego błagania o pomoc.
Lucjusz,
Narcyza i Draco zaś starali się nie dać po sobie poznać, jak bardzo poruszyło
ich okaleczone ciało Hermiony.
Młody Ślizgon
widział już rany na ciele dziewczyny, ale mimo wszystko każde spojrzenie na ten
zewnętrzny objaw jej cierpienia stanowił dla niego nową dawkę bólu. Zależało mu na niej, był tego pewien. Dostrzegł zadziwiający fakt, iż jej osoba zajmuje sporą część jego myśli- teraz zaś patrzył na tak bolesne oznaki smutku- JEJ smutku, JEJ rozpaczy, JEJ łez... Patrząc na Hermionę, przedstawiającą sobą obraz bólu i rozpaczy zastanawiał się, czy wyszedłby na słabeusza, gdyby podbiegł do niej i otarł jej łzy własnymi rękami.
Pozostał jednak na miejscu.
Lucjusz w
prawdzie nie raz w swoim życiu poznał wiele gorszych widoków, ale w tej małej dziewczynce
było coś takiego, iż czuł, że jej cierpienie w pewnym stopniu dotyczy też jego.
Owszem, czuł irytację- co ta mała szlama sobie wyobraża? Doprawdy, czy nie ma
dość oleju w głowie by wiedzieć, że jej zachowanie jest kompletnie
irracjonalne? Z drugiej jednak strony w pewien pokrętny sposób żałował
Hermiony mimo całej złości na jej osobę
widok jej pociętych ramion nie przysparzał mu poczucia tryumfu i satysfakcji.
Cieszył się z metody, jaką obrali w rozmowie z dziewczyną. Naturalnie, widział
na pierwszy rzut oka jej zmieszanie i zakłopotanie. I bardzo dobrze. Nie
dopuszczą rzecz jasna do sytuacji, w której Hermionie stałaby się jakaś realna
krzywda- ale on, Lucjusz Malfoy, nie bez powodu odgrywał tak ważną rolę w
czarodziejskiej społeczności. Skoro więc ma do rozwiązania konflikt z jakąś
małą szlamą, pozostającą pod jego opieką, wskazane jest, by całość procesu
przeszła zgodnie z jego planem. W końcu miał na uwadze tylko i wyłącznie dobro
tego dziecka!
Natomiast
Narcyza- opiekuńcza i kochająca matka, całym sercem starała się zrozumieć
motywy postępowania tego biednego dziecka- i mimo iż nie wiązały jej z
dziewczyną żadne więzi krwi i teoretycznie powinna jej nienawidzić, nie
potrafiła wzbudzić w sobie nic oprócz troski i desperanckiego pragnienia ulżenia
w cierpieniu małej Hermionie- bezbronnej, skrzywdzonej Hermionie, zagubionej i
samej w okrutnym, złym świecie. Było to jednak trudne ze względu na znaczne
różnice społeczne, dzielące ich osoby Trzeba było rozegrać wszystko jak
najbardziej poprawnie.
Nie było
miejsca na żadne patetyczne oznaki słabości- tylko chłodny, nieprzychylny wzrok
pełen zawodu. A przynajmniej próby utrzymania go.
Hermiona więc płakała, czując się
zupełnie bezsilna- takiego uniżenia nie czuła od dawna. Teraz, gdy Malfoyowie
poznali jej największą tajemnicę, nie miała już nic na swoją obronę. Żadnej
ucieczki, żadnej metody odreagowania. Zupełnie zdanie na łaskę i niełaskę arystokratów.
-
Hermiono, proszę w tej chwili wręczyć nam pozostałe narzędzia, których używałaś
do… TEGO- odezwał się chłodno Lucjusz.
Gryfonka przełknęła ślinę.
- Ja…nic
innego nie mam- wyszeptała bezgłośnie.
- Taak…
To się da łatwo sprawdzić- mężczyzna wyciągnął różdżkę. – Accio quae acutis!
Kolejne dwa kawałki szkła wyleciały
z szafy, zaś od strony szuflady nocnej szafki szybowała cienka żyletka.
Dziewczyna
zacisnęła powieki. Została na dodatek przyłapana na kłamstwie. Nie uniknie
kary. To, co zrobiła było niedopuszczalne. Co ją w ogóle podkusiło, by
powiedzieć nieprawdę? Przecież…och, była taka głupia! Przecież mogła
przewidzieć, iż Malfoyowie sprawdzą każde jej słowo!
Kątem oka
dostrzegła Draco, wpatrującego się to w ostre narzędzia, to w jej twarz.
W błękitnych
oczach Ślizgona, które coraz częściej widziała, gdy tylko zamykała swoje,
dostrzegła nutę niepewności.
Chłopak
jakby chciał jej coś powiedzieć. Och, Draco- nie daj swoim rodzicom mnie
skrzywdzić! Przepraszam, już nie będę- ale proszę, proszę, powiedz im, by mi
darowali! Ja… ja nie chciałam wam sprawić przykrości! To tylko moja forma
ucieczki, w żaden sposób nie odbija się na relacjach z wami…. To mój prywatny,
mały świat! Nie odbierajcie mi chociaż jego, proszę!
Dracon
nagle mrugnął- zupełnie tak, jakby znał dokładnie myśli dziewczyny. To… to było
niemożliwe!
Nie mogła
się jednak nad tym zastanowić. Narcyza podeszła do niej z wściekłą miną i
założyła ręce na piersi.
-
Dlaczego skłamałaś? – wysyczała tak przenikliwym tonem, iż Hermionę przeszły
ciarki.
W tej
chwili arystokratka wyglądała tak upiornie, że sam jej widok mógł przyprawić o
lęk. Pięknie i dostojnie, ale przerażająco. Przerażająco do tego stopnia, że
Hermioa nie była w stanie wyartykułować dźwięku, tak panicznie się bała.
„Proszę,
by to się już skończyło” – błagała bezgłośnie, czując w oczach nowe łzy. –
„Uderzcie mnie, ukarzcie, rzućcie zaklęcie….tylko proszę, proszę- by to się już
skończyło!” – powtarzała w duchu bezgłośnie. Ale…
-
Lucjuszu, Draco- wyjdźcie stąd- powiedziała nagle Narcyza.
Chyba dla
każdego był to szok.
- Ale
mamo, przecież… - zaczął oponować Dracon, lecz kobieta uniosła rękę.
- Poradzę
sobie i nic jej nie będzie- oświadczyła ostro. – Chcę z nią tylko porozmawiać.
Lucjusz
wiedział, że nie ma co dyskutować z żoną, gdy ta wyraża taką determinację. Dopiero
gdy więc ojciec z synem wyszli, Narcyza odezwała się przesadnie spokojnym tonem
do wciąż przerażonej dziewczyny:
-
Hermiono, dlaczego to robisz? Dlaczego!?
- Bo to
mi pozwala uciekać- odezwała się prawie bezgłośnie Gryfonka, gdy tylko uznała,
że absolutnie nie ma drogi ucieczki i jest zmuszona rozmawiać z panią Malfoy.
Zwierzać się jej, uzewnętrzniać swoje najintymniejsze smutki…
Gdy
bowiem Narcyza Malfoy chciała się czegoś dowiedzieć- to się dowiadywała. Taka
była zasada.
- To ci nie
pomoże, dziecko – ni stąd ni z owąd głos blondynki stał się łagodniejszy- na
tyle, że Hermiona odważyła się podnieść na nią wzrok. Niebieskie oczy pani
Malfoy zdawały się przeszywać ją na wskroś, ale rysy twarzy stały się
cieplejsze. Nie ulegało wątpliwości, że kobieta po raz kolejny się o nią
martwiła. - Niczego nie zmieni!
- Ale
czuję się znacznie lepiej- w obecnej sytuacji Hermiona zdecydowała się podjąć
próby wyjaśnienia motywów swego działania. Naraz pomyślała, że pani Malfoy
mogłaby ją zrozumieć. A przynajmniej wyglądało na to, iż chciała – A to dotyczy
tylko mnie, więc…
- Tak
uważasz? – przerwała Narcyza, ponownie wracając do ostrego tonu. - Myślisz, że
dla nas to zupełnie obojętne? Draco płakał przez trzy godziny…. Po raz pierwszy
od długiego czasu widziałam moje dziecko we łzach…. Lucjusz wziął dziś sobie
wolne z pracy, tylko dlatego żeby rozwiązać tę sprawę, a ja nie spałam całą noc
zastanawiając się jak ci pomóc i co zrobić, byś przestała się krzywdzić. Skoro
jesteś zdolna do CZEGOŚ TAKIEGO to skąd mogę wiedzieć, że pewnego dnia nie zapragniesz… Nie chcę żyć w ciągłym stresie, czy aby na
pewno jesteś bezpieczna, czy aby w danej chwili nie robisz sobie czegoś
okropnego… Moja mała Hermiono! To nie jest tylko twoja sprawa… Prawdę
mówiąc to jest najmniej twoja sprawa….
- Nie
wiedziałam- szepnęła zmieszana dziewczyna, próbując wyjść z szoku. To było zbyt
irracjonalne! Ale z drugiej strony… Ta cała sytuacja była tak nierealna, że…
ciężko byłoby ją wymyślić. – Nie wiedziałam, że państwo się tak martwią….
- Oczywiście,
że się martwimy! – oburzyła się w odpowiedzi Narcyza. - Ty myślisz, że jesteś
tu dlatego, że musimy cię trzymać? Że to dla nas kara? Akt miłosierdzia z
naszej strony? Że my, Malfoyowie, najpotężniejsza rodzina czarodziejów w Anglii, nie znalazłaby innej służącej? Lub ewentualnie innego miejsca, żeby przechować
taka małą szlamę, niż tylko swój własny dom? Hermiono, wszyscy bardzo cieszymy
się, że tu z nami jesteś! Uwierz w to wreszcie!
I wtedy stała się rzecz niesłychana.
Hermiona
poczuła, jak ktoś kładzie jej rękę na ramieniu, a w następnej chwili tkwiła już
w objęciach blondynki- w zupełnym milczeniu.
Tak więc
stało się- Narcyza Malfoy- pani Malfoy Mannor, potężna i wpływowa arystokratka-
przez godzinę tuliła do siebie małą, pociętą Hermionę Granger, która na wpół
przerażona, na wpół zakłopotana łkała bezgłośnie w ramionach blondynki.
Wtedy,
podczas tej magicznej ciszy dziewczyna zdała sobie sprawę, iż po raz pierwszy
od śmierci rodziców poczuła się nieco bezpieczniej.
************
-
Hermiono, jutrzejszy dzień będzie dla ciebie wyglądał nieco inaczej! –
poinformował wieczorem Lucjusz.
Od chwili
pamiętnej rozmowy w jej pokoju nie wracali już do tematu samookaleczania. Wszystko zostało powiedziane i uczynione. Nie
było potrzeby bardziej tego roztrząsać, przynajmniej nie na razie.
Hermiona spojrzała ciekawie na
swoich właścicieli, ale to Draco zabrał pierwszy głos.
- Jutro
nie będziesz musiała pracować, Granger. Porywam cię na Pokątną! – oświadczył z
uśmiechem, ignorując oburzone spojrzenie matki, w reakcji na użycie nazwiska
dziewczyny. – Jak się na to zapatrujesz?
Hermiona zmieszała się i lekko
zarumieniła. Czyżby Dracon Malfoy naprawdę chciał spędzić z nią cały dzień? Z
NIĄ, tą szlamą, którą tak gardził? To prawda, rozmawiali ostatnio całkiem normalnie.
Dalej jej dokuczał, ale teraz było to raczej w formie droczenia się. Zawsze
dbał o to, by była bezpieczna- raz nawet przyłapała go, że sam od siebie
przytrzymał jej zaklęciem w górze ciężką sofę, by mogła pod nią posprzątać.
No, i ten
pamiętny raz, kiedy to najwidoczniej zaniósł ją do łóżka, bo zasnęła w
bibliotece…
„Szlamę”
w jego słowniku zastąpiło w przeważającej większości przypadków wyraz „szlamcia”
lub specyficzne, nieco denerwujące swą przerysowaną słodyczą zdrobnienie jej
imienia (mianowicie „Mionek”) - i zawsze towarzyszył im zadziorny uśmiech lub pieszczotliwe zmierzwienie
włosów. Nigdy obrzydzenie ani nienawiść w oczach. Czasem nawet zamieniał się w
władczego pana, wydającego jej rozkazy, nie znoszące sprzeciwu- ale zauważyła,
że zdarza się tak tylko wtedy, gdy sytuacja dotyczy jej szeroko pojętego dobra-
i tak albo kazał jej iść spać, albo wracać do domu, gdy piątą godzinę sprzątała
w rozpalonym słońcem ogrodzie i zaczynało już kręcić jej się w głowie, albo w
końcu życzył sobie, by przygotowała mu kolację i potem zmuszał ją do tego, by
towarzyszyła mu przy jedzeniu- zawsze wtedy, gdy sama nie miała wcześniej czasu
na posiłek.
No, ale jest pewna różnica! Na
Pokątnej byli ludzie, którzy go znali… Jak więc to możliwe, że…
-
Hermiono, a cóż to za myśli krążą po twojej główce? – zagadnęła nagle Narcyza,
wyrywając ją z zamyślenia i patrząc na nią z dezaprobatą. – Widzę, że musimy
popracować nad twoją pewnością siebie i poczuciem własnej wartości, kochanie!
Ojejku jakie fajniusie....
OdpowiedzUsuńwidzę, że dzisiejszy dzień nie tylko na mnie wpłynął natchnieniem
OdpowiedzUsuńświetnie pokazane myśli, psychika bohaterów, naprawdę bardzo fajnie to wszystko rozwiązałaś,
rozmowa taka rodzinna, gdy wszyscy zbierają się na obrady aby omówić życie członka rodziny
nie mogę się doczekać ostatniej części
pozdrawiam
ps.: u mnie kolejny rozdział, również dzisiaj dodany, to jakiś znak:D
Hah, to już nic się nie ukryje przed naszymi arystokratami.
OdpowiedzUsuńPostawa Narcyzy, a już w szczególności Dracona jest urocza.
Ciekawe co wyniknie z wizyty na Pokątnej.
Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to do tego ,,ciekawego spojrzenia''- myślę, że ten przymiotnik odnosi się raczej do trochę innych kwestii, a tu powinno być użyte słowo ,,ciekawski''.
Poza tym w tej miniaturce przedstawiłaś zupełnie inne spojrzenie na Malfoyów i na Hermionę. Swoją drogą cieszę się, że pokazałaś, że nawet odważna, wspaniała Granger nie daje sobie radu po wojnie. Cierpi. Też jest człowiekiem.
Czekam na ostatnią część i na nowy rozdział opowiadania :))
hopelessdream
tu będzie mój komentarz gdy tylko dostanę swój komputer xd za dużo rzeczy mam tu do napisania żeby pisać z telefonu ;3
OdpowiedzUsuńNo to, tak jak zapowiadałam...
Usuń4 częśc, równie urzekająca jak poprzednia :) jedynie Lucjusz jakiś taki nie podobny... ale na plus :) No i absolutnie rozbrajająca scena Miony&Narcyzy... W Cyzi tyle miłości <3
No i wątek Dramione, coraz bardziej widoczny... Kocham *^*W dodatku całe to czytanie myśli Hermiony... Ojej... Aż brak mi słów... Ogólnie cała Miniaturka, każda poszczególna jej część, jest tak niesamowicie przejmująca, tyle jest w niej emocji... Podziwiam cię, po prostu cie podziwiam. Utwierdzam się w przekonaniu, jako że jesteś moją inspiracją, moją mistrzynią, co zresztą już dawno ci napisałam.
Przy okazji zapraszam do siebie, na Miniaturkę, w deseniu Dramione.
Twoja na zawsze,
Stella xx
Super! Cieszę się że nie skończyłaś na 4 częściach :)
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnej :)
Pozdrawiam i weny życzę :D
Jejku, jejku, jejku !!!
OdpowiedzUsuńKocham tą miniaturkę całym sercem !!! Już nie moge się doczekać piątej części :*
Nie umiem pisać komentarzy. Więc będzie krótko: Świetne.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać Pokątnej ^^
Merill
Przez ciebie popadam w komleksy i stwierdzam że nie umiem pisać :/ jesteś okropna, bo tak zajebiście piszesz, naprawde oddaj troche tych swoich umiejetności ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie to chyba dawno mnie tu nie było... Znaczy dawno nie komentowałam, bo wiem że czytalam 3 część tej świetnej miniaturki jakoś chwile po opublikowaniu ale miałam lenia na komentowanie eh.
Ale wracajac do 4 cześci to... Niespodziewałam sie, pełne zaskoczenie ta rozmowa o okaleczaniu no profeska, choc przyznam że obawiałam sie tej rozmowy, ale wyszla świetnie ;D
Bardzo podoba mi sie postawa bohaterów, dostojny, uczuciowy Lucjusz, poważna arystokratka i czuła matka Cyzia, zaczepny Draco i skruszona gryfonka Hermiona. To idealnie ze sobą wspołgra i się uzupeĺnia co w całości daje jednolitą całość, ktora dobrze napisana jest genialna!!
Osobiscie to jeszcze ogromnie sie ciesze że przed nami kolejny odcinek miniaturki oraz zastanawiam sie juz czym nas zaskoczysz oraz tym wypadem na pokątną.
Pozdrawiam, do nn, i wenyyyy kochana ;*
Pod ogromnym wrazeniem twojego talentu - ja
Rysunek jest świetny, bardzo podobają mi się oczy Hermiony i suknia Narcyzy- taka a'la strój okrutnych królowych z baśni Disneya.
OdpowiedzUsuńI Lucjusz taki wymowny, niby twarzy nie widać, ale wiadomo, że wściekły.
Świetne dziewczyny,obie utalentowane tak bardzo, podziwiam Was!
Wielkie dzięki za miłe słowa. Jestem naprawdę szczęśliwa, że rysunek ci się podoba. :)
Usuń